Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Coscarla – Dom Tantalusa, 384.830.M41, godz. 22.37
Verner przestąpił próg pomieszczenia, odskoczył zwinnie w bok omiatając lufami pistoletów swe otoczenie. Czerwona plamka laserowego celownika na Taurusie przesuwała się po dziwnych zafoliowanych kształtach rozstawionych na regałach, po wielkich słojach z formaliną, w której unosiły się groteskowe organy wewnętrzne, po prądotwórczych agregatach stojących w kątach sali.
- I choćbym się w plugawym blasku Oka Grozy pławił, zła się nie ulęknę – mamrotał pod nosem Sepheryjczyk, przywołując jednocześnie ruchem głowy towarzyszy – Niestraszny mi obcy, mutant i heretyk, bo Ty mnie kochasz, Panie Złotego Tronu.
Dymitri i Thorn wskoczyli za drzwi tuż za duchownym, z gotową do strzału bronią. Kiedy do sali wtoczyła się Lyra, Verner pociągnął za niewielki uchwyt na drzwiach, zatrzasnął je pewnym ruchem.
- Nic nie ma prawa uciec przed sprawiedliwym gniewem sług Imperatora – oznajmił cichym tonem kleryk. Thorn i Dymitri wymienili między sobą niespokojne spojrzenia, ale nic nie odrzekli, zastanawiając się widać, czy odcięcie Mira i Cimbrii od reszty grupy było dobrym rozwiązaniem.
Lecz Verner nie tracił czasu na próżne dywagacje, czujnym krokiem posuwając się wzdłuż regałów. Po kilku metrach Sepheryjczyk wyszedł na odsłoniętą przestrzeń zapewniającą lepszą widoczność w głąb pomieszczenia i znieruchomiał. Skradający się tuż za nim mężczyźni spojrzeli ponad ramionami skamieniałego duchownego i sami poczuli jak włosy unoszą im się mimowolnie na głowach. Ukryty w kieszeni płaszcza Thorna skaner zaczął nagle piszczeć jednostajnym dźwiękiem, ale arbitrator nawet po niego nie sięgnął, pojmując natychmiast powód tak ekstremalnego poziomu odczytu.
Diaboliczny architekt zburzył prawie wszystkie wewnętrzne ściany skrzydła budowli, by stworzyć w ten sposób wielką salę zabiegową. Na jednej ze ścian, po lewej stronie agentów, znajdował się gigantyczny szklany zbiornik wypełniony przeźroczystym płynem, przywodzący na myśl ścienne akwaria popularne wśród bogatej ekscentrycznej arystokracji. W płynie tym unosił się ogromny białawy kształt, w którym zdjęci grozą akolici rozpoznali groteskowo powiększoną wersję pasożyta zaimplantowanego Saulowi i Łowcom. Na przeciwnej stronie sali, wzdłuż prawej ściany, wisiały na niej wielkie metalowe bloki aparatury z pękami kabli i plastykowych rurek, których końcówki znikały w cybernetycznych otworach znaczących ciała czterech stojących nieruchomo Łowców. Cała ta scena przypominała upiorną odmianę punktu ładowania akumulatorów, tym razem jednak rolę nośników energii pełnili przerażający rezydenci Domu Tantalusa, faszerowani cieknącymi przez przeźroczyste przewody płynami o nieznanym agentom składzie chemicznym. Ich czerwone oczy, przygaszone w chwili wejścia akolitów, momentalnie przybrały barwę jaskrawego rubinu, jakby sterujące nimi pasożyty odkryły obecność intruzów.
Lecz agenci Ordo zignorowali ewidentne zagrożenie z ich strony, bo nie potrafili oderwać wzroku od stojącej na podwyższeniu pośrodku sali istoty odpowiedzialnej za cały ten bluźnierczy projekt. |
|