RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Final Sanction Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 42, 43, 44  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Nie 12:05, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Apotekariusz doskoczył z pomrukiem serwomotorów do dwóch skulonych na ziemi żołnierzy, krwawiących silnie, ale wciąż jeszcze żywych. Mocując na uchwytach zbroi swój pistolet i łańcuchowy miecz Ultramarine pochylił się nad rannymi, łapiąc ich rękawicami za pasy i podnosząc w górę bez śladu najmniejszego wysiłku. Octavius poszedł z miejsca w ślady swego zakonnego brata, podniósł na rękach dwóch innych ciężko rannych lojalistów. Marines dotarli za linię barykady kilkoma wielkimi krokami, przechodząc ponad parapetem solidnie nadwerężonej linii obrony. Powitały ich szeroko otwarte oczy ściskających lasery żołnierzy, błyszczące iskrą paniki w bladych, zdradzających wyczerpanie twarzach. Apotekariusz zrozumiał od razu jak kruche stało się morale obrońców, wstrząśniętych na wskroś samobójczym atakiem heretyków.

Skold zauważył to samo. Kosmiczny Wilk wskoczył na szczyt barykady mierząc trzymanym w jednej dłoni bolterem w kierunku rozpędzających się do szarży rebeliantów, drugą zaś wznosząc wysoko w górę.

- Dzieci Imperatora! - krzyknął Marine ustawiając swe wokalizatory na pełną skalę - Nadeszła chwila ostatecznej próby! Ta tłuszcza przed wami odrzuciła blask chwały Boga, odrzuciła wszystko, co czyniło ją ludźmi w oczach Imperatora i współbraci w wierze! Nie lękajcie się zdrajców, albowiem oni już przestali żyć! W moich oczach są tylko ruszającymi się jeszcze zwłokami! Przybyliśmy tutaj na ratunek i nie ustąpimy nawet na krok!

Ponad dziedzińcem przetoczył się jeszcze głośniejszy wrzask tłumu, ale broniący barykady żołnierze milczeli, odwracając głowy w stronę górującego ponad nimi Marine i słuchając z hipnotycznym wyrazem twarzy jego słów.

- Przybyliśmy tutaj jako pierwsi, ale nie ostatni! - krzyknął jeszcze głośniej Skold - Avalos przetrwa! Avalos podźwignie się z klęczek! Tego właśnie chce Bóg-Imperator i tego chcę ja! Czy wy też tego chcecie?!

Z gardeł Lordsholmczyków wydarł się gromki wrzask, pełen dzikiej nadziei, desperacji i żądzy przeżycia. Skold przeniósł spojrzenie na pierwsze szeregi buntowników, pędzących co sił w nogach na pozycje lojalistów. Wielu heretyków strzelało w biegu, ale ich kiepskie wyszkolenie w połączeniu z chaotyczną szarżą sprawiały, że karabinowe pociski świstały nieszkodliwie ponad głowami skulonych za barykadą żołnierzy albo uderzały w zasłane ciałami przedpole stębnując trupy kolejnymi trafieniami.

Miernik odległości na prawym wizjerze hełmu Wilka wskazywał sto sześćdziesiąt metrów. Skold przyłożył bolter do ramienia i wycelował w wyjącą przeraźliwie tłuszczę. Pozostali Marines poszli w jego ślady stając w rozkroku za barykadą i mierząc starannie.

- Strzelać tylko na rozkaz! - krzyknął Wilk - Przygotować granaty! Na mój sygnał co drugi z was rzuci granat!

W tej samej chwili ciężki bolter Sepherana zaterkotał ogłuszającym rytmem, śląc pierwsze pociski w stronę tłumu, zasypując ludzką ciżbę ognistymi krechami, które rozrywały się po przebiciu pierwszych ciał siejąc śmierć i zniszczenie w promieniu wielu metrów.

- Ognia!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:17, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zaraz będę robił wiele rozmaitych obliczeń, teraz odpowiem szybko na kilka pytań.

Na przedpolu barykady zostali już tylko zabici żołnierze, reszta (ranni i zdrowi) są po właściwej stronie. Sygnału radiowego, który zdetonował samobójcze ładunki nie sposób namierzyć, czujniki Luciena zarejestrowały wyłącznie jego emisję, power armour nie ma niestety opcji namierzania pozycji takiego nadajnika.

Sambor, zostało Ci amunicji na dwie serie (magazynki bolterów zawierają 28 pocisków), potem będziesz musiał zmienić magazynek. Twój granat odłamkowy leży na przedpolu, ustawiony na piętnastosekundowe opóźnienie wybuchu.

Skold zaliczył test podnoszenia morale, wyrzuciłem na 1k100 22. Teraz mogę już zdradzić, że załamka żołnierzy była ostatnim punktem zwrotnym tej bitwy: gdyby się Wam nie udało ich przekonać, rzuciliby się do odwrotu (a to niewątpliwie skończyłoby się ich rzezią). Teraz trzy setki bardzo zmęczonych, ale zawziętych lojalistów gotowe są na walkę do ostatniej kropli krwi.

Heretycy znajdują się w odległości stu pięćdziesięciu metrów. Zakładam, że w ramach uproszczenia walki na razie wszyscy strzelają pełnymi seriami od momentu, w którym wróg znajdzie się w zasięgu ich broni (czyli BA i taktyczni od teraz Wink ). Elias wciąż jeszcze znajduje się we wnętrzu budynku, do którego wpadł i na razie nie weźmie udziału w walce (Peacemaker pojechał na tydzień urlopu, co za zbieg okoliczności).

Lucien nie może jeszcze strzelać (heretycy są poza zasięgiem bolt pistola), więc wykonuje test leczenia samego siebie - wyrzuciłem 33, czyli test się udał: w sumie apotekariusz wyleczył sobie 9 punktów obrażeń i na tę chwilę zostało mu 17 punktów życia.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Nie 12:18, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:55, 11 Lip 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

Uff przynajmniej leczenie samego siebie mam z głowy.


Lucien przeskoczył przez barykadę z dwójką rannych zaraz za nim wylądował Octavius, ranni byli w ciężkim stanie i Lucien chętnie by się nimi zajął jednak jego sprzęt nie był przeznaczony do leczenia zwykłych ludzi.

Dlatego szybko zlokalizował kilku gwardzistów udzielających rannym w eksplozji kolegą pomocy. Szybko podbiegli do nich i oddali rannych w ich ręce. Po tym Octavius powrócił na barykadę. Lucien za to oparł się plecami o barykadę siadając na bruku. Odniósł kilka ran które osobno zbytnio by go nie zaniepokoiły jednak razem mogły go szybko zabić. Najpierw zajął się kilkoma pchnięciami w okolicy ud i pachwiny, po tym zabrał się za główny powód swoich zmartwień, pchniecie długim nożem które weszło pod napierśnikiem i uszkodziło jedno z jego płuc. opatrzenie u innego Marines takiej rany było by zwykłym i szybkim zabiegiem jednak teraz wykonywał go na sobie samym co znacznie utrudniało cały proces.

Pomimo przeprowadzania zabiegu zdołał zauważyć porucznika gwardii który właśnie przebiegał koło niego, rozpoznał w nim gwardzistę z którym rozmawiał za wrakiem Chimery:

- Poruczniku proszę do mnie - wyrzucił z siebie jednocześnie wyciągając przed siebie swój miecz łańcuchowy aby zagrodzić drogę oficerowi:

- Tak sir? - wyczuł w głosie gwardzisty nutę przerażenia ale uznał to za zrozumiałem, już sam widok Astartes potrafił przerazić , a co dopiero widok marines który podczas rozmowy operuje sobie płuco.

- Czy kapitan Ascolte jest nadal z nami? - zapytał się apotekariusz.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:57, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Linia imperialnej obrony eksplodowała ścianą laserowego światła i boltowych pocisków, zmiatając pierwsze szeregi napastników, zwalając ich z nóg i odrzucając w tył martwe ciała. Napierający w głębi buntownicy deptali po trupach swych towarzyszy, potykając się i przewracając w szaleńczym wyścigu do przodu. Wielu przystawało w miejscu oddając strzały w stronę błyskającej światłem barykady, śląc deszcz ołowianych pocisków, które odrywały od zewnętrznej ściany fortyfikacji kawałki gruzu i odbijały się z głośnym hukiem od pancerzy Astartes. Jakaś wystrzelona z broni maszynowej seria uderzyła w lewy naramiennik Luciena, kiedy ten uruchamiał narthecium z zamiarem testu diagnostycznego własnych ran, pociski zrykoszetowały z wizgiem w górę.

Boltery strzelały ogniem ciągłym, rozrywając ciała napastników pośród krwawego deszczu spadających z przestworzy ludzkich szczątków. Buntownicy nosili w najlepszym przypadku lekkie kamizelki Sił Obrony Planetarnej, ale przeważająca ich większość nie miała na sobie nic prócz zwykłych ubrań. Efekty ostrzału ze strony Astartes przypominały raczej masową egzekucję niż regularną konfrontację, ponieważ w przeciągu pierwszych dziesięciu sekund kanonady od pocisków samych Marines zginęło ponad stu buntowników. Stojący na dachu Chimery Sepheran omiatał przedpole lufą swego ciężkiego boltera, przeistaczając całe tuziny ludzi w przerażającą krwawą miazgę rozbryzgiwaną na wszystkie strony.

Widząc czynioną w szeregach wroga rzeź lordsholmscy żołnierze zaczęli strzelać ze zdwojonym wigorem, podnosząc się z klęczek i przestając myśleć o własnej osłonie. Tu i ówdzie niektórzy z nich padali trafiani wciąż wystrzeliwanymi przez tłuszczę kulami, ale straty lojalistów były coraz mniejsze, bo stłoczony w ciasnej przestrzeni, tratujący się wzajemnie i rozstrzeliwany bez sekundy wytchnienia tłum tracił w zastraszającym tempie swą ofensywną skuteczność.

- Taki los czeka wszystkich zdrajców Imperium! - ryknął na cały głos Skold - Zabijcie ich! Zabijcie ich wszystkich!

Odpowiedział mu zbiorowy ryk mściwej euforii, coraz więcej żołnierzy stawało wyprostowanych na szczycie barykady wokół budzącego nabożny podziw syna Russa, strzelając z bioder do łamiących szyk i zaczynających chaotyczny odwrót rebeliantów. Marines strzelali jeszcze przez kilka sekund w plecy uciekających buntowników, potem przestali oszczędzając cenną amunicję i pozostawiając resztę w rękach lojalistycznych żołnierzy. Laserowe promienie rozpalały przestrzeń przed umocnieniami rubinowym blaskiem dotykając w ułamkach sekund uciekających w popłochu ludzkich sylwetek i przewracając je na ziemię wśród smug unoszącego się nad wypalonymi w żywym mięsie ranami dymu.

- Pozostać na pozycjach! - krzyknął Skold zauważając, że kilku żołnierzy ponownie szykuje się do kontrszarży - Zostali złamani, pościg nie ma sensu!

Kosmiczny Wilk miał rację. Tym razem morale buntowników pękło całkowicie i nawet fanatyczna lojalność wobec genokradzkiego kultu nie wystarczyła, by natarcie doszło do skutku. Na świątynnym dziedzińcu leżało ponad tysiąc dwieście ciał rebeliantów, martwych lub dogorywających. Kałuże krwi miejscami sięgały kostek, a wiele zwłok było zmasakrowanych tak potwornie, że nie sposób było ich zidentyfikować. Niedobitki buntowników zniknęły w dochodzących do placu ulicach, uciekając z dzikim krzykiem i nie zwracając najmniejszej uwagi na rozpaczliwe zawołania ciężko rannych kamratów.

- Wstrzymać ogień! - krzyknął Skold - Skończone!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:59, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Fabularkę już mieliście okazję przeczytać, teraz opiszę niebieskim jej przebieg. Najpierw policzyłem test dla BA. BS 48, +20 seria, +20 rozmiar hordy. Aktualne BS 98, wyrzuciłem 86. Dwa trafienia, cztery punkty rzezi (spokojnie, pewnie się dopiero rozkręca, to pierwsza seria, następne będą lepsze). Teraz strzelają Skold i Gregor. Obaj mają +50 z rozmaitych bonusów. Wyrzuciłem… nie do wiary, 2 i 14. Weszło osiem trafień! Horda strzela z BS 15, po trzy strzały w każdego Marine. Stosuję klucz Lucien, Skold, Octavius, Gregor, Sepheran. Oberwał Lucien, dostał 3k10+3 rany. Weszło 13 ran brutto, bez szwanku dla Ultramarine. Octavius zmienia magazynek w bolterze.

Od razu druga runda, szkoda rozbijać fabułę na mniejsze kawałki. Wszystkie modyfikatory pozostają bez zmian. Strzelają kolejno Sepheran, Skold, Octavius i Gregor. Testy BS to 12, 20, 3 i 39. Ba wbił w tłum 9 trafień i 16 punktów rzezi. W przypadku pozostałych Marines weszły pełne serie, to jeszcze dodatkowe 12 punktów rzezi.

I koniec bitwy w dwie rundy, bo ta ostatnia horda miała Magnitude 40. Żeby jednak nie było, że nagle sobie odpuściliście, naliczam jeszcze jedną rundę strzelania w plecy uciekających (istotne ze względu na zużycie amunicji). Gratuluję pierwszej potyczki na Avalos, wyszliście z niej z obronną ręką, a przy okazji przerzedziliście nieco szeregi rebeliantów. Gotowi na więcej? I jak Wam się podoba ta ilustracja kilka postów wcześniej? Pozwala się lepiej utożsamić z Waszymi postaciami? Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 13:42, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Zanim przerażony porucznik zdołał cokolwiek wykrztusić, na postać siedzącego za barykadą apotekariusza padł czyjś cień. Ultramarine odwrócił głowę w bok i spojrzał na stojącego tuż obok młodego człowieka w mundurze kapitana Sił Obrony Planetarnej.

- Kapitan Ascolte, ze sztabu generalnego SOP w Lordsholmie, sir! - powiedział przeraźliwie szczupły mężczyzna o krótkich czarnych włosach, ubrany w zapiętą kuloodporną kamizelkę i noszący zamiast czapki z daszkiem głęboki metalowy hełm. Oficer przykucnął obok Luciena zerkając jednocześnie za szczyt umocnień i wsuwając do kabury na udzie ciężki automatyczny pistolet - Imperatorowi chwała, że zdążyliście dotrzeć na czas!

Ogłuszający huk wystrzałów zdawał się słabnąć, chociaż boltery Astartes wciąż pluły pociskami. Odwrócony plecami do pola walki Lucien uznał w myślach, że szala zwycięstwa zaczyna się przechylać na stronę lojalistów.

- Taki los czeka wszystkich zdrajców Imperium! - ryknął na cały głos znajdujący się kilka metrów dalej Skold - Zabijcie ich! Zabijcie ich wszystkich!

Ultramarine opuścił łańcuchowy miecz ku popękanym płytkom dziedzińca, niejako mimochodem zauważając, że sygnatura Eliasa umieszczona na wykazie zespołowym wizualizatora hełmu ponownie zapaliła się jaskrawą zielenią.

++ Mówi Elias. Pełna sprawność ++ Mroczny Anioł odezwał się na paśmie łączności zespołu ++ Jestem na pierwszym piętrze habitatu na prawej flance ++

- Taka była wola Boga-Imperatora i naszych Primarchów - odpowiedział kapitanowi Lucien, wyciągając próbnik narthecium z otworu w elastycznym pancerzu pod pachą, gdzie ostrze bagnetu przebiło cienki giętki ceramit. Kucający opodal porucznik spoglądał z grozą na ubrudzone krwią urządzenie, ale Ascolte nawet nie mrugnął okiem na ten widok - Samobójcy zostali wysadzeni w powietrze za pomocą detonatora radiowego, zarejestrowałem elektroniczny impuls nadajnika. Macie jakieś podejrzenia co do lokalizacji nieprzyjacielskiego dowódcy?

- Którego dowódcy? - odpowiedział kapitan zachowując kamienny wyraz twarzy - Ta tłuszcza nie ma nawet szczątkowo zorganizowanej hierarchii dowodzenia. Atakują gromadnie słuchając tego, który najgłośniej wrzeszczy. Prawdziwi inspiratorzy buntu nie zawracają sobie głowy szarżami na odizolowane punkty obrony, sir!

Charakterystyczny dźwięk strzelających bolterów ucichł, teraz słychać było już tylko trzask laserów. Lucien nie musiał odwracać głowy za ramię, by pojąć, że rebeliancki szturm właśnie się załamał.

- Pozostać na pozycjach! - ponad barykadą poniósł się ponownie gromki głos Kosmicznego Wilka, niesiony daleko elektronicznymi wzmacniaczami hełmu - Zostali złamani, pościg nie ma sensu!

- To możliwe, kapitanie - skinął głową Lucien - Jednak to, że działają bardzo brutalnie nie oznacza, że pozbawieni są całkowicie dowodzenia. Proszę mi powiedzieć, co pan wie o przebywających tutaj przedstawicielach Ordo Xenos?

Kapitan Ascolte nie odpowiedział w pierwszej chwili, przeniósł wpierw spojrzenie na towarzyszącego mu oficera.

- Poruczniku Schilte, proszę sprawdzić stan techniczny obu Hotchkersów! - rzucił twardym tonem kapitan, nie musząc już przekrzykiwać huku wystrzałów, bo kanonada cichła z każdą sekundą. Ascolte odczekał, aż porucznik oddali się poza zasięg rozmowy, po czym spojrzał ponownie na Luciena.

- Sugeruję zmianę miejsca na rozmowę, apotekariuszu - powiedział cicho oficer - Buntownicy zostali odparci, możemy sobie pozwolić na przejście do kaplicy, tam nie podsłucha nas nikt postronny.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:14, 11 Lip 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





Witam

Skoro skończyliśmy już z buntownikami to proponowałbym, skonsolidować obronę. Powiem kapitanowi że chętnie udam się z nim do kaplicy ale skoro szturm został odparty najpierw muszę zając się zdrowiem pozostałych członków oddziału. Za to postaram się mu zaraz sprezentować dodatkowe karabiny maszynowe.


- Kapitanie szturm się zakończył ale wróg może szybko wrócić dlatego muszę wypełnić swój obowiązek apotekariusza i przywrócić moich braci do pełni zdolności bojowych. Dlatego będzie musiał mi pan dać chwilę zanim porozmawiamy w świątyni, za to postaram się aby brat Elias dostarczył pańskim ludziom kilka dodatkowych karabinów maszynowych zdobytych na wrogu - Lucien włączył komunikator i połączył się z Mrocznym Aniołem:

- Bracie Elasie jeśli tamte CKM-y są nadal sprawne to dostarcz je gwardzistą, nie wiemy kiedy mogą się znowu przydać. Ja w tym czasie opatrzę naszych braci.


Niestety będę mógł leczyć tylko Octaviasa i Sepherana, obowiązuje jedno leczenie na bitwę.

Chciałbym zaproponować mały zwiad w celu przeczesania okolicy w poszukiwaniu niedobitków i ewentualnych obserwatorów wroga. Myślę że Elias i Gregor by sobie z tym poradzili ewentualnie jeszcze Skold z jego ulepszonym węchem:wink:. Ale to tylko opcja i jeśli nie chcecie tego zwiadu to mówcie, tutaj daje kontynuacje rozmowy jeśli się zgodzicie:



- Po za tym kapitanie chciałbym przeprowadzić zwiad najbliższej okolicy w celu zlikwidowania niedobitków i ewentualnych ukrytych stanowisk wroga. Wsparcie jednej albo dwóch drużyn gwardzistów bardzo przyśpieszyło by ten proces.


EDIT

Damianus jest za zwiadem i może wziąć w nim udział


Ostatnio zmieniony przez Waylander dnia Nie 14:18, 11 Lip 2010, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:13, 11 Lip 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





-Brat Gregor, zgłasza się do poprowadzenia zwiadu. - rzucił Gregor na prywatnym kanale Kill-Teamu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:16, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Kapitan Ascolte przeniósł spojrzenie na najbliższych Astartes, poruszających się z przeczącą ich rozmiarom gracją, sprawdzających broń i kontrolujących jednocześnie wzrokiem usłane trupami przedpole barykady.

- Poza tym, kapitanie - dodał apotekariusz podnosząc się z ziemi i górując ponad oficerem - Chciałbym przeprowadzić zwiad najbliższej okolicy w celu zlikwidowania niedobitków oraz ewentualnie ukrytych stanowisk wroga. Wsparcie jednej lub dwóch drużyn waszych żołnierzy bardzo przyśpieszyłoby ten proces.

Ascolte był niskim i bardzo szczupłym mężczyzną o przenikliwych ciemnych oczach. Nosił pełen ceremonialnych zdobień mundur lordsholmskiego sztabowca, a na jego piersi widniały liczne kolorowe baretki, ale nie sprawiał wrażenie arystokratycznego karierowicza, tylko zawodowego żołnierza. Kapitan nasłuchiwał przez kilku sekund odgłosów walk dobiegających poprzez labirynt sąsiednich ulic i placów, oddalonych o kilka kilometrów, ale wciąż wyraźnie słyszalnych.

- Baza w Portice jest wciąż oblężona - oznajmił kapitan komentując kilka zduszonych stęknięć nie mogących być niczym innym jak tylko wystrzałami z dział ciężkiej artylerii - Ale ci samobójcy musieli mieć przy sobie remteks, każdy inny rodzaj materiału wybuchowego uległby samoczynnej detonacji pod wpływem ostrzału. Jeśli mieli remteks, musieli uzyskać dostęp do składów Ortissy.

Ascolte zadarł głowę w górę spoglądając ponownie na apotekariusza.

- Twoi bracia nie sprawiają wrażenia krytycznie rannych, synu Guillimana - powiedział kapitan, wciąż zachowując kamienny wyraz twarzy - Z całym szacunkiem, wydaje mi się, że ich rany mogą chwilę poczekać. Pościg za niedobitkami też nie jest w tej chwili priorytetem, macie na głowie ważniejsze zadania. Musimy porozmawiać na osobności, natychmiast.

Lucien poczuł zimny dreszcz. Chociaż kapitan Ascolte sprawiał wrażenie rodowitego Avalosianina, zarówno przez wzgląd na swój wygląd jak i lokalny akcent - coś w jego zachowaniu obudziło w Ultramarine instynktowną nutkę czujności. Oficer spoglądał na niego wyczekująco, zerkając co chwila w kierunku najbliższych żołnierzy.

- Dwudziestu ludzi na przedpole! - zdecydował kapitan - W rozproszonym szyku! Dobijcie rannych i pozbierajcie baterie do laserów! Reszta ubezpiecza zza barykady!

Odpowiedziało mu kilka szybkich potwierdzeń, dwaj sierżanci zaczęli wyznaczać członków grupy mającej zająć się szabrowaniem zwłok. Lucien zauważył, że większość lordsholmskich żołnierzy nie posiadała już żadnych zapasowych akumulatorów do laserów, zrozumiał zatem, że ryzykowne przeszukiwanie zwłok zabitych było przykrą koniecznością.

- Tamci dostali solidnie po nosie i nie wrócą przez najbliższe kilkadziesiąt minut - powrócił do rozmowy Ascolte - Musicie opuścić tę strefę, zanim wrócą z ciężkim wsparciem! Wasza obecność na pewno zaalarmuje ich dowódców, więc przesuną tutaj część ciężkich jednostek walczących pod bazą Sił Obrony Planetarnej. Mamy niewiele czasu, chodźmy do kaplicy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 16:54, 11 Lip 2010
Waylander
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 19 Lut 2009
Posty: 716
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Konin
Płeć: Mężczyzna





- Nie obchodzi mnie bezmyślne wyżynanie niedobitków wroga a zabezpieczanie terenu aby jak najszybciej ruszyć na niego kapitanie, Kodeks Astertes piętnuje atakowanie silnego wroga czy w ogóle posuwanie się w jego kierunku bez odpowiedniego zwiadu - Lucien szybko spojrzał w kierunku Gregora posyłając mu rozkaz przeprowadzenia zwiadu jak tylko Elias przybędzie z karabinami maszynowymi.

- Skoro rozmowa wymaga skrytości to chodźmy do kaplicy, ale pójdzie z nami Brat Octavius abym mógł go jak najszybciej opatrzyć kiedy skończymy rozmawiać.

Dowódca marines podniósł się z ziemi i ruszył w kierunku kaplicy. Dostosowując prędkość swoich kroków do kapitana. Jednocześnie spojrzał na Krwawego Anioła:

- Musze odbyć naradę z kapitanem, zabezpieczaj okolicę Bracie Sepheran. Podobny rozkaz wydał Skoldowi.

Po tym zwrócił się Octaviusa:

- Choć ze mną Bracie muszę obejrzeć ten postrzał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:20, 11 Lip 2010
el_imperatorro
Mistrz Gry
 
Dołączył: 26 Sie 2008
Posty: 1125
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wolsztyn / Poznań
Płeć: Mężczyzna





Chwała Saguiniusowi! - krzyknął Sepheran posyłając w tłum ostatnią serię boltów. Runa stanu amunicji znów zamigotała żółcią.

Lufa ciężkiego boltera stygła powoli, kiedy Krwawy Anioł przyglądał się toczącej w oddali rozmowie. Gasnąca powoli kanonada zagłuszała rozmowę.
Dewastator miał wreszcie chwilę, by przyjrzeć się swoim ranom. Nie dostrzegł nic, z czym apotekariusz nie poradziłby sobie w ciągu kilku minut. Ekwipunek zdawał się funkcjonować bez zarzutu.

Sepheran odchylił zamek ciężkiego boltera. Wysunął z niego niemal wyczerpaną taśmę i zastąpił ją nową. Wolał być przygotowany na ewentualny powrót rebeliantów. Marines nie mogli sobie pozwolić na marnowanie amunicja. Zarówno leżąca na bruku, opróżniona taśma, jak i ta, którą właśnie usunął zostały umieszczone w specjalnych prowadnicach wewnątrz plecaka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 17:42, 11 Lip 2010
SamboR
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 28 Gru 2008
Posty: 540
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Steinau an der ODER
Płeć: Mężczyzna





Gregor stanął na barykadach, oczekując pojawienia się Mrocznego Anioła. Magazynek z boltera wymienił na nowy. Szybki rzut oka na wskaźniki integralności pancerza upewniły go, że jedynymi uszkodzeniami, jakich doznał, były powierzchowne rysy. Wobec chwilowej przerwy w walce, Marine zdecydował się na obserwację pobojowiska.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:18, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Wydawszy śpiesznie rozkazy Lucien ruszył w kierunku odległych o kilkadziesiąt metrów schodów, wiodących ku otwartym drzwiom świątyni. Przywołany krótką komendą brat Octavius zrównał swój krok z apotekariuszem, maszerując z opartym o pancerz na biodrze bolterem i lustrując uważnie wzrokiem pobliskie dachy. Chociaż rebelianci wycofali się poza pole widoczności obrońców, Astartes nie mogli wykluczyć, że lada chwila pierwsi z nich powrócą zmieniając taktykę na bardziej uciążliwą i rzucając do akcji snajperów. Sami Marines nie żywili większych obaw wobec strzelców wyborowych, ponieważ ich pancerze stanowiły doskonałą ochronę również w stosunku do tego rodzaju uzbrojenia, ale oficerowie i podoficerowie Sił Obrony Planetarnej stanowili dla snajperów łakomy kąsek.

Kapitan Ascolte obejrzał się z ukosa na idącego obok Ultramarine, potem zerknął ponad ramieniem w tył na uwijających się za barykadą żołnierzy, opatrujących rannych, odbudowujących uszkodzone segmenty umocnień lub sprawdzających w szalonym pośpiechu broń. Lucien podążył za wzrokiem kapitana, w myślach dokonując szybkich obliczeń, które nie do końca przypadły mu do gustu. W chwili lądowania kapsuły świątyni broniło blisko sześciuset lordsholmskich żołnierzy, teraz jednak w pełni sprawnych operacyjnie było ponad trzystu, a kilkudziesięciu dalszych sprawiało wrażenie tak ciężko rannych, że bez zaawansowanej pomocy medycznej skazani byli na śmierć. Lucien westchnął w duchu widząc tak wielu dzielnych imperialistów pozbawionych możliwości ratunku. Jego instrumenty medyczne potrafiły zdiagnozować praktycznie wszystkie przypadki obrażeń wśród Lordsholmczyków, ale medykamenty Astartes nie były przeznaczone dla zwykłych śmiertelników i próba ich użycia skazana była z góry na porażkę.

- Jest was sześciu? – spytał kapitan Ascolte przeliczywszy wpierw wzrokiem Astartes. Lucien mruknął twierdząco pod nosem, nie widząc powodu, dla którego miałby skłamać. Insygnia na mundurze oficera faktycznie potwierdzały, że służył on w sztabie generalnym SOP na Avalos. Być może stąd brała się będąca źródłem zaskoczenia dla Luciena wiedza Ascolte na temat zakonnej heraldyki, apotekariusz nie posiadał się bowiem ze zdumienia słysząc jak kapitan nazywa go synem Guillimana. Oficerowie Sił Obrony Planetarnej stacjonujący na zapadłych planetach takich jak Avalos zazwyczaj wiedzieli na temat Astartes bardzo niewiele, a czasami wręcz nic. Kapitan Ascolte sprawiał wrażenie znacznie lepiej od nich wykształconego, a jego pozbawione lęku wobec Marines zachowanie pozwalało sądzić, że byłby cennym współpracownikiem operacyjnym.

Co nie zmieniało faktu, że obserwujący go kątem oka Lucien miał dziwne przeczucie co do kapitana, opanowanie oficera wydawało mu się bowiem nie do końca naturalne w obecności tak zaskakujących przybyszów jak szóstka noszących czarne pancerze siłowe olbrzymów.

- Jak wygląda sytuacja strategiczna w mieście? – zapytał dla odmiany Ultramarine, nie zamierzając tracić nawet minuty czasu na nieme spacery – Oficerowie sztabu generalnego dowodzą teraz na pierwszej linii?

Zniekształcony suchymi trzaskami wokalizera głos Luciena pozbawiony był jakichkolwiek emocji, ale kapitan obejrzał się w stronę rozmówcy z leciutkim błyskiem w oczach, być może urażony treścią pytania. Jego spojrzenie natrafiło na czarny hełm i promieniujące czerwoną poświatą wizjery z pancernego szkła, doskonale ukrywające twarz apotekariusza i błyszczące w jego oczach emocje.

- Przykra konieczność – odpowiedział lordsholmski oficer wspinając się szybkim krokiem w górę schodów. Za plecami mężczyzn rozległy się suche trzaski pojedynczych wystrzałów. Oglądający się przez ramię Octavius dostrzegł przemierzających pobojowisko żołnierzy, którzy strzelali do rannych buntowników z podniesionych z ziemi karabinów, oszczędzając w ten sposób własną amunicję – Większość oficerów liniowych zginęła pierwszego dnia buntu. Rozruchy trwają od dwóch dni, ale ich skala rośnie z każdą godziną. Pierwsze uderzenie zostało bardzo dobrze skoordynowane, wczoraj w południe kilkanaście tysięcy rebeliantów, niemal wyłącznie mieszkańców miasta, zaatakowało z bronią w ręku wszystkie ważniejsze instytucje rządowe i militarne w Lordsholmie. Do wieczora do walki weszło następne kilkanaście tysięcy, przybywając z bliżej położonych wiejskich prowincji.

- Aktualny status Sił Obrony Planetarnej? – spytał Lucien stając u szczytu schodów, tuż przed progiem kamiennej budowli.

- Trudno o precyzyjne szacunki – wzruszył ramionami kapitan wchodząc przodem do nawy kaplicy – Łączność radiowa praktycznie nie istnieje, więc komunikacji pomiędzy poszczególnymi jednostkami nie ma, ale podejrzewam, że straciliśmy kilka tysięcy żołnierzy. Reszta broni się w różnych częściach miasta, w odizolowanych od reszty punktach oporu, które są krok po kroku likwidowane przez buntowników.

- W czym problem z łącznością radiową? – odezwał się brat Octavius, raz jeszcze spoglądając sprzed wejścia do kaplicy na pobojowisko – Nie macie komunikatorów?

- Mamy, ale z nich nie korzystamy – odpowiedział sucho Ascolte – Nieprzyjaciel prowadzi ciągły nasłuch na wszystkich naszych częstotliwościach. Według niepotwierdzonych meldunków na stronę buntowników przeszły też oddziały Sił Obrony Planetarnej, ale nie znam skali tej zdrady. Korzystanie z książek kodowych SOP dla celów koordynacji działań poszczególnych punktów oporu przy jednoczesnym nasłuchu wroga nie ma najmniejszego sensu, znaliby każdy nasz krok jeszcze przed rozpoczęciem akcji.

- Prawda – przyznał oficerowi rację Lucien, zgrzytając jednocześnie zębami na wieść o skali buntu – Co z władzami planetarnymi?

- Gubernator i jego doradcy żyją, a przynajmniej żyli pięć godzin temu – oznajmił Ascolte docierając do środka nawy i odwracając się w kierunku idących w ślad za nim Astartes – Pozostają w dystrykcie rządowym, są tam dobrze strzeżeni, a buntownicy nie zdołali się dotąd wedrzeć na mury. Próbowaliśmy się tam przebić po nieudanej akcji ratunkowej w siedzibie Departmento Munitorium, lecz kordon nieprzyjaciela okazał się zbyt silny. Wycofałem ludzi tutaj, ale część zdrajców poszła naszym śladem. Dzisiaj rano miałem cztery kompanie, teraz zostały niepełne dwie. Miałem nadzieję, że zdążycie dotrzeć na czas, ale Bóg-Imperator nie był dla nas chyba zbyt łaskawy. Sześciu Marines może nie wystarczyć...

Kapitan podniósł powoli obie ręce, prostując się mimowolnie i spoglądając na Astartes dziwnym wzrokiem.

- Palce z daleka od spustów, jeśli łaska – powiedział zmienionym głosem, budząc zdumienie obu Ultramarines. Szorstki lokalny akcent zniknął bez śladu, zastąpiony dźwięcznym kobiecym altem.

Twarz lordsholmskiego oficera rozmyła się nagle, jakby opuchnięta, w następnej sekundzie zaczęła formować się ponownie ukazując zupełnie inne rysy twarzy. Włosy uległy wydłużeniu, nabrały gęstości, zmieniły też kolor na dużo jaśniejszy.

- Na krew Guillimana! – syknął Octavius cofając się mimowolnie o krok do tyłu. Ultramarine patrzył ze zdumieniem na napinający się w kilku miejscach materiał wojskowego munduru, poddawany punktowym naprężeniom związanym z niezwykłym procesem polimorficznym zachodzącym z zawrotną szybkością w ciele kapitana Ascolte. Stojący przed Astartes człowiek wydał z siebie głuche stęknięcie, wibrujące wyczuwalną nutą cierpienia, zachwiał się na chwilę, ale ustał na nogach.

Ustała. Lucien podziękował w myślach za założony na głowę hełm, dzięki niemu bowiem mógł ukryć wyraz zaskoczenia wyrysowany bez wątpienia na swej twarzy. Niska szczupła kobieta o jasnych włosach przetarła dłonią mokre od potu czoło, a potem spojrzała na apotekariusza poprawiając machinalnie zbyt luźny mundur, który przed chwilą pasował jeszcze doskonale na lordsholmskiego kapitana.

- Wpływy Officio Assassinorum sięgają bardzo daleko – oznajmił dyplomatycznym tonem Lucien, rozpoznając w ułamku sekundy prawdziwą tożsamość kapitana Ascolte.

- Służymy Imperium – odpowiedziała Calliduska składając dłonie w znak Orła – Czas jest krytycznie ważny dla powodzenia waszej misji, więc nie traćmy czasu na zbędną kurtuazję, bracie. Jestem Sybilla, przyboczna jej dostojności pani Kalistradi. Powtórzę wcześniejsze pytanie na wypadek, gdybyście zastosowali taktyczną dezinformację wobec mojej drugorzędnej tożsamości. Ilu was przybyło i jaki jest status waszego środka transportu?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:19, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Lordsholm, Portica District, dzień 1, 07.53 czasu lokalnego

Brat Elias wydostał się na dach budynku, do którego wrzucił zdobyczne cekaemy, stawiając ostrożnie każdy krok w obawie przed niepotrzebnym zarwaniem kruchej konstrukcji. Spoglądając ponad krawędzią dachu na pobojowisku w dole oszacował liczbę leżących nieruchomo ciał na blisko półtora tysiąca. Kilkunastu żołnierzy SOP krążyło pomiędzy trupami dobijając rannych strzałami z karabinów lub ciosami bagnetów i zbierając pośpiesznie amunicję oraz granaty. Skold, Sepheran i Gregor trzymali straż przy barykadzie, wydając krótkie instrukcje obrońcom w kwestii reperacji umocnień. Nigdzie w pobliżu nie widać było śladu buntowników, ale ze swej pozycji w górze budynku Mroczny Anioł słyszał doskonale dźwięki walk dobiegające z różnych części miasta.

Wspiął się na sam szczyt dachu i spojrzał na Lordsholm ponad mniejszymi domami. Gęsta zabudowa ograniczała mu znacząco pole widzenia, ale spoglądając na północ spostrzegł iglice Domu Echa: strzelistej rezydencji planetarnych astropatów usytuowanej na obrzeżach dystryktu rządowego. Kopulaste dachy gubernatorskiego pałacu nie były z tego miejsca widoczne, ale huk nieustającej kanonady dobiegający z północy pozwalał w przybliżeniu usytuować położenie siedziby władz.

Odwracając się powoli wokół własnej osi i rejestrujac słuchem odgłosy najcięższych walk Elias konfrontował je z wyuczonym na pamięć trójwymiarowym planem Lordsholmu, zapisanym w jego umyśle w drobnych detalach. Dźwięki zaciekłych zmagań pozwalały uznać, że lojaliści wciąż stawiali opór w obrębie kosmoportu oraz stołecznej bazy Sił Obrony Planetarnej. Oprócz tego Mroczny Anioł słyszał też serie z broni maszynowej oraz suchy trzask laserów w dziesiątkach innych miejsc Lordsholmu, ale dźwięki te same w sobie nie mogły tworzyć podstaw do sformułowania wiarygodnego meldunku, bo odgłos takiej kanonady mógł oznaczać nie tyle regularną walkę, co na przykład masowe egzekucje ludności cywilnej lub jeńców. W niebo ponad miastem, bezchmurne i rozjaśnione promieniami słońca, wzbijały się liczne słupy dymu świadczące o szalejących w całej stolicy pożarach.

Elias wskoczył na poddasze kamienicy poprzez wyrwę w dachu, wylądował na rozstawionych szeroko nogach pomiędzy leżącymi na podłodze Hotchkersami. Pozbierawszy broń i amunicję Marine podszedł do zewnętrznej ściany poddasza i włączył swą energetyczną rękawicę. Na masywnej obudowie broni natychmiast wykwitły miniaturowe łuki energii, a zaschnięta już cienka warstewka krwi pokrywająca całą rękawicę odprysnęła od metalu małymi kawałeczkami. Mroczny Anioł przekręcił się w pasie uderzając wysuniętą do przodu ręką w ścianę i wyrywając w niej prawie półtorametrowej średnicy otwór. Grad gruzu posypał się w dół uderzając z trzaskiem w płyty dziedzińca i budząc z miejsca niepokój wśród krążących po pobojowisku żołnierzy.

++ To ja. Zrobiłem sobie przejście w ścianie. Niech nikt strzela ++ rzucił w eter Marine, obluzowując kilka tkwiących uparcie w miejscu cegieł za pomocą pancernego buta.

- Nie strzelać! – w dole poniósł się wzmocniony elektronicznie głos Skolda – Nie strzelać!

Mroczny Anioł wyłączył rękawicę, przycisnął Hotchkersy i pudła amunicji obiema rękami do napierśnika i wyskoczył na zewnątrz budynku, włączając sekundę później rakietowy plecak i opadając na ziemię pośród głośnego huku urządzenia.

- Prezent od Boga-Imperatora – powiedział do najbliższego żołnierza Elias, stając przed nim z cekaemami w rękach i pochylając się do przodu na tyle nisko, że wizjery jego hełmu znalazły się na tej samej wysokości, co szeroko otwarte oczy skamieniałego z wrażenia Lordsholmczyka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 21:19, 11 Lip 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Nie da się ukryć, że nieco się dzisiaj działo na forum, prawda? Akcja poszła do przodu, trochę sobie postrzelaliśmy, teraz czas nieco odpocząć, nie samą walką przecież Marine żyje, modlić i medytować też trzeba! Lucien i Octavius są wewnątrz kaplicy, właśnie zawarli znajomość z nową ważną figurą w grze. Nie opisywałem w fabularce omdleń z zaskoczenia, bo chociaż Astartes na co dzień nie mają prawie do czynienia z Officio Assassinorum, w ramach swych szkoleń wchodzą w posiadanie również takiej wiedzy – stąd właśnie taka opanowana reakcja apotekariusza na widok morfującej calliduski.

Wszelkie pytania strategiczno-taktyczne do „kapitana Ascolte” proszę sformułować w trybie niebieskim, napiszę na ich bazie obszerną wstawkę literacką jutro w pracy i wkleję jutro wieczorem na forum. Jeśli chodzi o raport sytuacyjny, potwierdzam, że w okolicy nie ma w tej chwili żadnych sprawnych bojowo heretyków, a ostatnich rannych właśnie dobijają obrońcy. Hotchkersy dostarczone przez Eliasa zaraz zostaną przygotowane do użytku, dwa wyłączone z akcji przez samobójców też są sprawne, potrzeba im tylko nowej obsługi.

Marines na warcie, macie zamiar coś tam kombinować, czy tylko grzecznie stoicie? Pytam, bo jeśli nie zamierzacie nic kombinować, skoncentruję się na wstawce z calliduską, ale jeśli zamierzacie rozrabiać, chętnie napiszę też osobną wstawkę z dedykacją dla Was właśnie.

Potwierdzam też, że Peacemaker wyjechał na tydzień urlopu i jest całkowicie off-line, toteż brat Elias jest teraz proksem pozostającym całkowicie na rozkazach Waylandera (tylko się za bardzo nie przyzwyczajaj, Peace kiedyś wróci Wink ).

I tak z czystej ciekawości, jakie są Wasze wrażenia po dotychczasowej grze w Deathwatcha? Do końca przygody rzecz jasna jeszcze daleko, ale posmak tego specyficznego klimatu już chyba macie, więc chętnie się dowiem jakie to uczucie odgrywać spejsowego marinesa!
Zobacz profil autora
Final Sanction
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 13 z 44  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 42, 43, 44  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin