Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 09.42 czasu lokalnego
Jeden z ukrywających się przy rampie żołnierzy Sił Obrony Planetarnej miał na mundurze naszywki kaprala, toteż górujący ponad ocalałymi z egzekucji szczęśliwcami Skold spojrzał właśnie na niego. Pięciu lojalistów nie potrafiło powstrzymać zauważalnego drżenia na widok Kosmicznego Wilka i Ultramarine, wodząc szeroko otwartymi oczami po brudnych od krwi – świeżej i już zakrzepłej – pancerzach siłowych.
- Nazwisko, żołnierzu – powiedział Skold dostrajając poziom głośności wokalizera do charakteru rozmowy. Ostatnie strzały na placu ucichły w tej samej chwili, Sepheran dobił nadepnięciem na głowę jakiegoś ciężko rannego rebelianta strzelającego mu w napierśnik z małokalibrowego pistoletu. Ponad usłanym ciałami betonem niósł się tylko trzask trawiących ciężarówki płomieni, ponad nim zaś górowały odległe odgłosy walk dobiegające z innych części miasta. Octavius położył sobie u stóp przyniesionego na rampę Hotchkersa, spiętrzył tuż obok dwa pudła z taśmami pocisków.
- Kapral Aldo Morthes melduje się na rozkaz, sir! – młody kapral o okrągłej pucołowatej twarzy i króciutkich włosach wyprężył się na baczność wlepiając wzrok w napierśnik dużo wyższego Marine – Jesteśmy do pańskiej dyspozycji, sir! My... ja... nie wiem, co powiedzieć...
- Czujecie się zmieszani naszym widokiem, żołnierzu? – Skold umocował pistolet i nóż na magnetycznych zaczepach nagolenników, po czym sięgnął rękami w górę naciskając na zatrzaski gorgetu zbroi. Rozhermetyzowany kołnierz zasyczał cicho, kiedy Wilk zdjął z głowy swój hełm. Jego twarde rysy twarzy nieznacznie złagodniały na widok stresu, jaki wywołała w lojalistach sama obecność Astartes, wyczuwał bowiem doskonale nasączone lękiem feromony wydzielane przez grupkę żołnierzy – Niepotrzebnie, wszak Bóg-Imperator raduje się za każdym razem, kiedy jego słudzy wzajemnie sobie pomagają.
- Chwała Złotemu Tronowi! – wykrztusił kapral omal nie wypuszczając z ręki laseru – Kosmiczni Marines, prawdziwi Kosmiczni Marines! Ha, damy popalić tym skurwysynom, sir... przepraszam, sir...
- Damy popalić – przytaknął ruchem głowy Skold – Wpierw jednak potrzebny nam raport sytuacyjny. Czy kompleks wpadł już całkowicie w ręce nieprzyjaciela?
- Jeszcze nie, sir! – odpowiedział natychmiast Morthes – Zepchnęli nas przewagą liczebną na dolne poziomy magazynów, ale ciągle się bronimy!
- Daliście się pojmać żywcem? – zapytał stojący dotąd w milczeniu Octavius, niskim posępnym głosem płynącym z głośników czarnej zbroi – Dlaczego?
- Skończyły nam się baterie do laserów, sir! – w głos kaprala ponownie wkradł się strach, w jego oczach zalśniły nerwowe iskry – Otoczyli nas w tej samej chwili, przyłożyli lufy do głów...
- Prawdziwy żołnierz Imperatora walczy do końca – głos Octaviusa stwardniał jeszcze bardziej, przypominając teraz brzmieniem nóż tnący po kamieniu – Kiedy skończy mu się amunicja, sięga po bagnet, kiedy złamie się bagnet, walczy pięściami i nogami. Jeśli straci swe ręce, wciąż jeszcze pozostają mu zęby. Jak tam wasze zęby, kapralu?
- Sir, my... – Morthes zaczął objawiać pierwsze oznaki nerwowego załamania, trzęsąc się coraz bardziej i blednąc niczym śnieg – Chcieliśmy zaatakować w bardziej dogodnej chwili... nie wiedzieliśmy, że chcą nas rozstrzelać...
- Wszelkie konsekwencje dyscyplinarne pozostawmy na potem – uciął rozmowę Skold, unosząc w górę rękawicę – Dopóki wciąż żyją jacyś buntownicy, naszym priorytetem pozostaje ich eksterminacja. Kto dowodzi obroną w magazynie i jak można się z nim skontaktować, kapralu?
- Chyba porucznik Keefer, sir – wzruszył ramionami Morthes, oglądając się niepewnie w stronę towarzyszy – Na dole zostały chyba dwa niepełne plutony, ale w odizolowanych od siebie miejscach. To wąska ciasna przestrzeń, część sieci oświetleniowej nie działa. Porucznik miał przy sobie radiowca, łączność na paśmie Epsilon-22, ale ostrzegano nas, że rebelianci prowadzą cały czas nasłuch na naszych częstotliwościach.
- Dobrze, bierzmy się do roboty. Macie jakieś pojęcie o materiałach wybuchowych, kapralu?
- No.. trochę było na szkoleniu, sir, ale dużo nie ćwiczyliśmy... to cenne wyposażenie, sztab nie życzył sobie, żebyśmy za dużo zniszczyli.
- W takim razie zostawcie to nam – uciął Wilk nie chcąc ryzykować, że któryś z Lordsholmczyków zdetonuje przez przypadek wrażliwe na zewnętrzne impulsy dynamitium – Zdejmijcie z tamtych dwóch ciężarówek wszystkie kanistry z benzynę, połowę z nich użyjcie do rozlania po lorach pojazdów. Jedna skrzynia z akumulatorami do laserów za tamte drzwi, biegiem. A wy dwaj rozstawcie przy wejściu tego Hotchkersa, najlepiej za pryzmą skrzyń z wyposażeniem, ściągnijcie je z najbliższej ciężarówki. Wszystko jasne?!
- Tak jest, sir! – odkrzyknął kapral Morthes łapiąc w pojedynkę za cekaem i targając go z pobladłą z wysiłku twarzą we wskazane miejsce. Skold założył hełm z powrotem na głowę, połączył się na kanale taktycznym z przebywającą już w magazynie sekcją szturmową.
- Około stu lojalistów wciąż w podziemiach – zgłosił przez radio Wilk – Używają częstotliwości Epsilon-22, ale może być monitorowana. Minujemy ciężarówki.
- Potwierdzam – w eterze zatrzeszczał głos Luciena – Bez odbioru. |
|