Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 09.47 czasu lokalnego
Octavius wpadł w szeroko otwarte wejście do magazynu przeskakując nad zaporą z metalowych skrzynek i uderzając naramiennikiem jednego z nie dość szybko odsuwających się żołnierzy SOP. Mężczyzna stęknął głucho wpadając na ścianę, impet zderzenia zamroczył go na chwilę, ale pozostali wojskowi nie zwrócili na to najmniejszej uwagi, strzelając na zewnątrz z zawziętymi, pełnymi desperacji twarzami. Siedzący za Hotchkersem szeregowiec cały dygotał w rytm wstrząsów broni, dziesiątki mosiężnych łusek spadały z metalicznym stukotem pod jego nogi dymiąc leciutko. Wielkokalibrowe pociski stębnowały ciężarówki, cięły ołowiem ciała tych heretyków, którzy mieli nieszczęście wejść w pole rażenia cekaemu i przyciskając ogniem innych.
Ultramarine zawrócił w miejscu z niezwykłą zwinnością, ściskając w swych pancernych rękawicach dwie ugniecione wcześniej kule plastycznego remteksu, pośrodku których tkwiły radiowe detonatory. Przykleiwszy obie kule do przeciwnych ścian korytarza Marine złapał ponownie za swój bolter, odciągając rygiel zamka z metalicznym łoskotem. Z głębi budowli, gdzieś spod ziemi, dobiegał go stłumiony dźwięk wystrzałów z innych bolterów, dowodzący jawnie toczonej tam walki, apotekariusz nie wzywał jednak asysty, a zatem Octavius nie skupił uwagi na tym problemie. Miał na głowie osłonę wycofujących się śpiesznie w stronę magazynu braci.
Nacierający na plac załadunkowy rebelianci zaczęli zapuszczać się ponownie między płonące ciężarówki, gnani do przodu rozkazami dowódców pomimo paraliżującego strachu. Wielu z nich strzelało na oślep, nierzadko trafiając własnych kompanów. Jakaś ostrzelana przez cały pluton ciężarówka-pułapka wyleciała w powietrze siejąc wokół odłamkami, które zadudniły w plecak zasilający Skolda. Kosmiczny Wilk wystrzelił kolejną serię z boltera, rozsadzając mikrorakietami torsy kilku buntowników, którzy wybiegli wprost na niego zza jednego z pojazdów. Sepheran dobiegł do wejścia magazynu, przesunął się obok żołnierzy wchodząc do środka.
Obsługa Hotchkersa właśnie zmieniała taśmę amunicyjną, toteż cekaem umilkł na chwilę. Buntownicy pojęli w ułamku chwili, że wycofujący się nieprzyjaciel stracił osłonę ogniową i z dzikim wrzaskiem runęli przed siebie, przełamując dławiący gardła strach i zagłuszając go bezrozumnym krzykiem wściekłości. Wciąż strzelali wpadając falą ludzkich ciał pomiędzy płonące oraz wciąż jeszcze całe samochody, dziurawiąc ich kabiny i opony kulami, rozpruwając bagnetami plandeki w poszukiwaniu ukrytych wrogów.
Sadzący wielkimi susami w stronę magazynu Skold poczuł uderzające w jego naplecznik kule, dudniące metalicznym stukotem. Na wizjerach hełmu pojawiły się czerwone sygnatury systemu diagnostycznego zbroi sygnalizujące ryzyko utraty integracji pancerza. Wilk wydał z siebie głębokie warknięcie, w porywie wściekłości uwalniając na moment skrywaną w głębi umysłu fenrisiańską bestię i czując przemożną chęć zawrócenia w miejscu, by zetrzeć się z buntownikami twarzą w twarz. Jakiś rebeliant, który wychynął zza osłony wprost na zakonnika odleciał w tył z przetrąconym karkiem, uderzony na odlew pancerną rękawicą.
Warknąwszy raz jeszcze Marine opanował rosnącą zwierzęcą furią, oczyścił umysł dwusekundową mantrą, a potem uśmiechnął się drapieżnie pod osłoną swego hełmu aktywując za pomocą impulsów myślowych pierwsze nie zdetonowane jeszcze bomby-pułapki. Ciężarówki za jego plecami zaczęły wybuchać jedna po drugiej, zalewając plac morzem płomieni i ostrych jak brzytwa odłamków, siejąc śmierć i zniszczenie. Płomienie wystrzeliły wysoko w górę, dostrzegalne na krótką chwilę nawet z wałów oblężonej bazy SOP, chwilę później ich miejsce zajęły słupy gęstego dymu bijące wysoko w zasnute już oparami niebo. Poparzeni, ciężko ranni buntownicy uciekali przed tym piekłem w popłochu, porzucając broń oraz próbujących się nieporadnie odczołgać towarzyszy, nie zwracając żadnej uwagi na przeraźliwe skowyty tych, którzy konali trawieni językami ognia. |
|