Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Lordsholm, Portica District, dzień 1, 09.51 czasu lokalnego
Boltery nie przestawały strzelać, kolejne pociski uśmiercały powstańców odbierając im życie pośród ogłuszającego huku i błysku płomieni wylotowych. Przechylony do przodu Skold dziurawił boltami metalowe skrzynie przebijając je bez trudu na wylot i haratając odłamkami kryjących się za prowizoryczną osłoną rebeliantów, szukając jednocześnie wzrokiem śladu strzelca z bronią plazmową. Mężczyzna wychynął sekundę później zza pryzmy kanciastych skrzyń z pakowanymi próżniowo racjami żywnościowymi i pomimo półmroku podziemi Kosmiczny Wilk dostrzegł nieprzyjacielskiego strzelca w całej okazałości.
Był to wysoki mężczyzna w czarnym lub szarym berecie, w przeciwieństwie to kiepsko i niejednolicie umundurowanych podwładnych noszący elastyczny ceramitowy karapaks ozdobiony licznymi nieznanymi Skoldowi, a zatem bez wątpienia lokalnymi baretkami. Dzierżąc oburącz masywny plazmowy pistolet oficer – albowiem w opinii Wilka musiał to być rebeliancki dowódca – pociągnął za spust swej broni mierząc prosto w napierśnik Octaviusa, po czym zaklął z rozpaczą w głosie, kiedy pistolet nie wypalił, a na jego potężnej obudowie zapaliły się ostrzegawcze kontrolki. Skold warknął z dziką radością rozpoznając charakterystyczne symptomy przegrzania broni, oznaczało to bowiem, że przez dłuższą chwilę pistolet miał pozostawać niezdatny do użytku.
- Do boju! – wrzasnął mężczyzna w berecie – Przeklęte tchórze, wracać do walki! Za Pana Śmierci i Ciemności!
Wycofujący się chaotycznie buntownicy, ścigani ogniem Astartes i broniących się w głębi hangaru lojalistów, poszli za wezwaniem swego dowódcy i przystąpili do równie chaotycznego kontrataku, wrzeszcząc na siebie wzajemnie i strzelając w stronę każdego podejrzanego cienia. Wyposażeni w niezawodną optykę Marines zasypali ich boltowymi pociskami, w przeciągu kilku sekund rozsadzając wybuchowymi ładunkami ciała wszystkich przeciwników. Nikt prócz nieprzyjacielskiego oficera nie uszedł z tej rzezi z życiem, mrowie ludzkich szczątków usłało strzępami tkanki betonową posadzkę hali, a rozbryźnięta wszędzie wokół krew ściekała powoli po obudowach skrzyń.
Dostrzegając w trybie wizji termicznej źródło ciepła będące plazmowym pistoletem Skold zlokalizował bez trudu pozycję ukrywającego się za skrzyniami oficera, skoczył do przodu ubiegając swych towarzyszy i przykładając do ramienia kolbę boltera. W myśl wcześniejszych wytycznych dowódcy Kill-Teamu Wilk zamierzał pojmać przeciwnika żywcem, chociaż nie wróżył mu wcale długiego życia i nie zakładał też przesadnej delikatności w trakcie tej akcji.
Marine wpadł z rozpędu na stertę skrzyń rozrzucając je na boki impetem zderzenia, silnymi kopniakami posyłając kilka ciężkich pudeł w powietrze. Zaskoczony taką formą szarży człowiek w karapaksie zawirował w miejscu podrywając się z kucek i stając twarzą w twarz z opancerzonym gigantem.
Wciąż przegrzany plazmowy pistolet tkwił w jego opuszczonej wzdłuż uda lewej ręki, ale rebeliant nie był bynajmniej bezbronny. W jego prawicy znajdował się długi miecz o szerokim obustronnym ostrzu, pięknie wykończony i zdobiony misternymi piktogramami. Otrząsając się w ułamku chwili z zaskoczenia mężczyzna przyjął obronną postawę naciskając jakiś przycisk umieszczony w górnej części rękojeści miecza i ostrze zalśniło nagle niebieskawą poświatą strzelając iskrami i rozświetlając półmrok pomieszczenia.
- Nie lękam się ciebie, imperialny psie! – sarknął oficer, chociaż wydzielane przez niego feromony z miejsca zdradziły Wilkowi przemożny strach biorący we władanie umysł mężczyzny – Nigdy nie złożę broni przed wasalami martwego boga!
Na ostatnich schodach klatki zadudniły pancerne buty Luciena i Sepherana, ale Skold nie zwracał uwagi na nic prócz nieprzyjacielskiego oficera, bluźniącego w sposób, który na każdym lojalistycznym świecie karany był wyłącznie śmiercią i to zazwyczaj w męczarniach. |
|