Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Znalazłszy się na wysokości odnóg Iorgo zwolnił kroku, bo posadzka korytarza pokryta była plamami zakrzepłej krwi i kawałkami rozdartych na strzępy ludzkich ciał, a Drus nie zamierzał się na nich poślizgnąć. Cimbria odbiła lufą karabinu w prawo, omiotła nią niewielką pustą wnękę, zaczęła obracać się w miejscu z zamiarem wycelowania w wylot pieczary.
I wtedy rozpętało się piekło.
Huk rewolwerowych wystrzałów zdał się ogłuszający w ciasnej przestrzeni podziemnego chodnika. Kule gwizdnęły przenikliwie uderzając z trzaskiem w ścianę korytarza, sypiąc na wszystkie strony kawałkami skruszonej skały. Cofający się raptownie Iorgo mógłby przysiąc, że jedna z nich dosłownie otarła się o jego skroń, Drus poczuł na ułamek chwili falę gorąca na skórze czaszki.
- Trzech do pięciu strzelców! – krzyknęła Cimbria przyklękając na jedno kolano i ubezpieczając wycofującego się wielebnego – Ukryci w grocie!
- Siostra, przeskocz na drugą stronę przejścia! – wrzasnęła Xanthia, ale Cimbria miała inny plan.
Kiedy Iorgo wskoczył za róg korytarza, niemal zwalając przy tym z nóg przywierającą tam do ścian Xanthię, albinoska wymierzyła karabin w kierunku dostrzeżonego chwilę wcześniej błysku płomienia wylotowego i pociągnęła za spust. Jej strzał sprowokował kontrę przeciwników, kule ponownie zagwizdały w korytarzu, dwie odbiły się od metalowego wspornika krzesząc iskry, śmignęły nad głowami agentów. Cimbria nie czekała na odpowiedź, sekundę po oddaniu strzału już się toczyła po posadzce chodnika w kierunku drugiego rogu wejścia do pieczary, schodząc czym prędzej z linii ognia heretyków.
- Dawać granaty gazowe! – ryknął Mir, podnosząc głos w nadziei, że jego blef wprawi przeciwników w konsternację i chociaż na chwilę zbije ich z tropu. Fedridańczyk wciąż znajdował się poza polem widzenia ukrytych w pieczarze strzelców, przesuwał się ostrożnie wzdłuż przeciwnej ściany chodnika z przyłożonym do ramienia karabinem, gotów wychynąć w dogodnej chwili i wystrzelić z broni – Zasrani techadepci, że też musiałem im zdać przy demobilizacji termiczny celownik!
Na heretykach wzmianka o gazowych granatach chyba nie zrobiła większego wrażenia, blef podziała jednak na koloś innego.
- Mir, kurwa jego mać, chyba z własnych pierdów zrobimy te granaty! – krzyknął ochryple Iorgo, schylając się po kanister z paliwem. Jego słowa, dziwnie nie pasujące do osoby wielebnego, zdumiały wszystkich pospołu. Drus odkorkował kanister, po czym zaczął do niego wpychać fragment oderwanego od bluzy rękawa – Teraz strzelajcie celnie, znaczy się nie we mnie i kanister!
- Tak, kurwa – warknął w odpowiedzi zirytowany eks-gwardzista – Bo oni wiedzieli, że tych granatów nie mamy!
Xanthia wychyliła się za róg korytarza ponad postacią Iorgo, wyjrzała nad głową Drusa próbując przeniknąć wzrokiem ciemność wyrobiska. Jej ostry wzrok pozwolił dostrzec mroczniejsze cienie zdradzające obecność skalnych załomów, pryzm gruzu i górniczej maszynerii; ktoś się też poruszał ledwie zauważalnie w mroku, najwyraźniej pozostając przezornie pod osłoną. Ktoś zauważył też wystawioną głowę dziewczyny, chociaż najwyraźniej nie zamierzał marnować amunicji na tak trudny strzał.
- Wyłaź, suko! – padły chrapliwe słowa z głębi groty, wypowiedziane w twardo akcentowanym niskim gothicu – Wyłaź, to się z tobą zabawimy, ty dziwko! Nie trać czasu na modły do Imperatora, bo ten żywy trup cię nie uratuje! Jak się dobrze sprawisz i będziesz robić, co ci każemy, to pożyjesz dłużej niż ten ćwok, co tu się pierwszy pchał, ten nam się żywy do niczego nie przyda!
- No, dobrze, panowie i panie – oświadczyła Xanthia wsuwając się z powrotem za róg przejścia i nie tracąc czasu na zbyteczne słowne utarczki z przeciwnikami – Zróbmy to po wojskowemu...
Dziewczyna wsunęła swoje pistolety w kabury na biodrach, marszcząc jednocześnie czoło i myśląc nad czymś intensywnie. Jej wzrok spoczął na Ishmaelu, kucającym w głębi korytarza ze ściskanym oburącz obrzynem. Ten to pożyje, pomyślała z irytacją agentka, przy tym zaangażowaniu w akcję ma największe szanse na wyniesienie głowy cało z tego syfu.
- Ishmael, przestań się gapić na nasze plecy, bo wróg jest chwilowo z przodu – warknęła mało sympatycznym tonem – Na mój sygnał zgasisz te lampy.
Nie czekając na odpowiedź Malfianina dziewczyna wyciągnęła z kieszonki swego kombinezonu dwa niewielkie obłe przedmioty, w których Mir rozpoznał z miejsca gwardyjskie granaty odłamkowe.
- Siostra i Mir – ciągnęła dalej Xanthia – Kiedy Ishmael zgasi światło, wychylacie się i oddajecie oboje po cztery strzały. Trzeba ich przydusić ogniem do ziemi.
Agentka wsunęła kciuki w zawleczki granatów, uśmiechając się przy tym kącikami ust.
- Zaraz po waszych strzałach wrzucam do środka te dwie niespodzianki – uśmiech Xanthii poszerzył się, nabrał sardonicznego wyrazu – Bum... A potem biegniemy, drogi wielebny, ja na lewo, ty na prawo do pierwszej osłony. Mir ubezpiecza nas ogniem, Cimbria w nasze ślady, my strzelamy zza osłony.
Dziewczyna przesunęła spojrzeniem po twarzach swych towarzyszy.
- No chyba, że wcale nie chcemy tam wchodzić... gotowi?
- Pod warunkiem, że będzie do kogo strzelać... - podrapał się po brodzie Fedridańczyk - Od tego wybuchu może się oberwać sklepienie groty. |
|