RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K -> Without a Trace Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 14:06, 23 Lut 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Dumam nad mrocznymi chmurami, które nasłał na mnie "...wredny MG...".
Niech spocznie na was łaska Imperatora!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:50, 23 Lut 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley 105, 20 julius 831.M41, godz. 5.03

Brachus Venner wciągnął w nozdrza ostry zapach przypalonego tłuszczu przesycający duszną przestrzeń ulicznej bramy opodal sklepu z tkaninami. Dzienne oświetlenie kopuły dystryktu nabierało z każdą minutą mocy, zalewając ciasne uliczki nienaturalną jarzeniową poświatą, która budziła w nawykłym do widoku słońca Ganfańczyku zimne dreszcze. Thorn tkwił ze stoickim spokojem przy uchylonym skrzydle bramy, analizując w myślach zawartość dossier Lenarta deWita i obserwując jednocześnie okolicę domostwa Hollisów.

Venner przeciągnął się ostrożnie, co chwila zerkając w stronę brudnego ciemnego podwórka na tyłach sklepu, skąd dobiegały metaliczne hałasy zdradzające obecność wyrzucającego śmieci właściciela składu tkanin. Pracujący w miejscowych fabryczkach mieszkańcy wyszli do pracy jeszcze przed rozpoczęciem cyklu dziennego, dzięki czemu obaj agenci mogli przebywać w cieniu sieni kamienicy przez nikogo nie niepokojeni – chociaż w późniejszych godzinach mogło to ulec zmianie przez wzgląd na powracających do domów robotników z pierwszej zmiany.

- Uwaga – syknął nagle Thorn sztywniejąc zauważalnie i cofając się o krok w głąb bramy. Brachus obrócił się w miejscu, pochylił do przodu wyzierając poprzez uchylone skrzydło na oświetloną jarzeniowym blaskiem ulicę. Przez żelazną furtę w ogrodzeniu domostwa Hollisów wyszły dwie postacie. Jedną z nich okazał się wysoki, ale dziwnie zgarbiony mężczyzna w nakrytej luźnym płaszczem liberii domowej służby, drugim zaś kuchenny serwitor: pokraczny kanciasty konstrukt o mechanicznych kończynach i metalowej masce pozbawionej wszelkich ludzkich rysów, opinającej ciasno nagą wychudłą czaszkę. Serwitor kroczył za swym panem stawiając wysoko poruszane hydraulicznie nogi, niczym bagienny ptak brodzący dostojnie przez kałuże wody.

- Służący wysłany po zakupy – ocenił półgłosem Slade – Żadnej widocznej broni ani komunikatora.

- Serwitor też nie wygląda na uzbrojonego – mruknął Brachus przysuwając się ostrożnie do progu bramy – Pewnie służy wyłącznie do przenoszenia małych ładunków. Jak to rozegramy, szefie?

Thorn nic nie odpowiedział w pierwszej chwili, uważnie śledząc wzrokiem oddalającego się służącego i zerkając co chwila na zamkniętą główną furtę posiadłości. Na dziedzińcu nikt się nie kręcił, co świadczyło o rutynowym charakterze porannego spaceru lokaja.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 0:15, 24 Lut 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Brachus widząc serwitora natychmiast rzuca się do śmietnika, szukając puszki z farbą.


Poniżej deklaracja Peacemakera przeklejona z GG:

Idziemy za nimi na tyle daleko, żeby posiadłość zniknęła nam z oczu. Najlepiej, jeśli pójdą do jakiegoś dystryktu handlowego, tam łatwiej będzie pogadać nie rzucając się w oczy, jeśli zaczną robić zakupy tu na miejscu to trudno - bawimy się w złego i dobrego policjanta, ja jestem tym dobrym. Ładnie się przedstawiam, okazuje wszelkie tokeny, dokumenty, poświadczenia i upoważnienia. Zapytuje czy nie zechce poświecić nam chwili swego cennego czasu. Bron tak czy owak w pogotowiu (nigdy nic nie wiadomo) Jeśli koleś zacznie pyskować, to niech nim zajmie Brachus. Jeśli zacznie gadać, to interesują mnie stosunki rodzinne córka-matka, deWit, stosunki deWit-matka/córka, i tyle o samej matce i córce ile zechce powiedziec po dobroci. Gdyby nie zechcial, albo powiedzial za malo, to napisze cos jutro wieczorem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 1:41, 24 Lut 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley 105, 20 julius 831.M41, godz. 5.13

Dyskretny spacer ulicami dystryktu trwał niecałe dziesięć minut. Thorn i Brachus trzymali się dobre pięćdziesiąt metrów za plecami służącego pani Hollis i jego serwitora, przystając w odpowiednich momentach za rogami budynków i wchodząc w bramy habitatów mieszkalnych, znikając co chwila z ewentualnego pola widzenia śledzonego mężczyzny i jego dźwigającego duże pudło na zakupy serwitora. Pracę ułatwiał im fakt, że na ulicach pojawiło się więcej ludzi, zmierzających we wszystkich kierunkach w sobie tylko znanych sprawach

Lecz służący nawet się nie zorientował, że ma ogon, załatwiając ze stoickim spokojem sprawunki w kilku odwiedzonych kolejno sklepach i nawet raz nie oglądając się za siebie. Kiedy wyszedł z punktu sprzedaży preparatów nasennych, Slade zdecydował się na otwarte działanie.

Para agentów Ordo skróciła błyskawicznie dzielący ich od ofiary dystans. Wyczuwając tuż za sobą czyjąś obecność służący odwrócił się raptownie, spoglądając na intruzów pełnymi podejrzliwości oczami, które rozszerzyły się zauważalnie na widok podsuniętej mu pod nosem odznaki, załatwionej Thornowi poprzedniego wieczoru przez proktora Valdeemera.

- Johan Smithson, agent śledczy Magistratum - przedstawił się Slade, zerkając jednocześnie z ukosa na stojącego nieruchomo serwitora. Rzut oka z bliska również nie ujawnił istnienia systemów bojowych konstruktu, ale przeszłość nauczyła Thorna, że pozorom nigdy nie należało ufać - Poproszę o deaktywację pańskiego serwitora.

- Siedem-Dwanaście, postój - rzucił służący, starszy wiekiem mężczyzna o pociętej zmarszczkami twarzy, o charakterystycznie bladej skórze zdradzającej całe życie spędzone w metalowym wnętrzu Kopca - Czym mogę służyć, proszę pana?

- Prowadzimy dochodzenie w sprawie zaginięcia pańskiej pracodawczyni, panie...? - zawiesił znacząco głos Thorn.

- Nator Gander, proszę pana - służący przeniósł nerwowe spojrzenie na Brachusa, nie wytrzymał widoku dziwnych oczu Ganfańczyka, wbił wzrok w powrotem w twarz Thorna - W jaki sposób mogę pomóc?

- Interesują nas prywatne stosunki pomiędzy panią Hollis i panną Bothe - oświadczył Slade - Mamy wrażenie, że nie układało się pomiędzy nimi najlepiej.

Zdenerwowanie służącego wyraźnie się pogłębiło na dźwięk otwarcie postawionego, a niezręcznego dla niego pytania.

- Proszę pana, ja pracuję w kuchni, prawie wcale nie widuję żadnej z pań - powiedział po chwili ciężkiej ciszy - One... między nimi zawsze był chłód, ale nie wiem, dlaczego. Od początku mojej pracy dla pani Hollis o tym słyszałem od innych służących... czy już wiecie, co się z nią stało?

- Jeszcze nie - odpowiedział uprzejmym tonem Thorn, nie widząc na razie żadnego powodu do zastraszania rozmówcy - Pokładamy wiarę w Bogu-Imperatorze, że pokieruje naszymi krokami i przyśpieszy rozwiązanie sprawy. Czy inni służący wspominali, dlaczego między panią Hollis i panną Bothe utrzymywały się tak oschłe stosunki?

- Podobno chodziło o pochodzenie pani Hollis - przyznał z namysłem Gander - Nie miała czystego rodowodu, przynajmniej o to ją posądzała córka. Moi koledzy słyszeli parę razy kłótnie między nimi, po śmierci pana Bothe bardzo częste.

- A Lenart deWit, przyboczny ochroniarz pani Hollis? - wtrącił stojący dotąd z boku Venner - Co możesz powiedzieć o nim, przyjacielu?

- Bardzo zasadniczy człowiek, proszę pana - wzruszył ramionami Nator Gander - Bardzo poważnie podchodził do swoich obowiązków. Prawie wcale z nami nie rozmawiał, nie spoufalał się ze służbą. Kiedy pani Hollis wychodziła na zewnątrz, nie odstępował jej na krok. Nosił broń, chyba nawet z nią spał. Czy mogę już odejść, proszę pana? Jeśli się spóźnię, będę miał kłopoty.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 18:10, 24 Lut 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Brachus rozglada sie dookoła. Jeśli Slade pozwala mu odejsc Mangańczyk spokojnie prosi mezczyzne zeby lepiej nie chwalił sie nikomu tymi pytaniami
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:04, 25 Lut 2010
Peacemaker
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 07 Sty 2008
Posty: 326
Przeczytał: 0 tematów






Czy jest ktoś kto może nam powiedzieć coś więcej? Tzn. ktoś ze służby, kto też wychodzi w niezadługim czasie z posiadłości? Najlepiej, żeby 'nasz' służący nie mógł się z tym kimś skontaktować. I jeszcze pytania jak długo pracuje dla Hollinsów oraz czy w tym czasie którakolwiek z pań przyjmowała 'podejrzanych' (cokolwiek to może znaczyć) gości?

Potem Brachus zastrasza, żeby koleś nie chwalił się za dużo tą rozmową i odchodzimy na kolejny (najbliższy) adres. Potem można udać się do miejsca pracy i magistratum, jeszcze potem coś zjeść i zastanowić się nad pierwszymi wnioskami Wink

Bo jak na razie mało co się klei, tzn. nie widać związku pomiędzy zniknięciami.

Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:38, 01 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley 105, 20 julius 831.M41, godz. 5.15

Thorn Slade pokręcił w stonowany sposób głową, dając swemu rozmówcy do zrozumienia, że nie jest do końca zadowolony z uzyskanych od niego informacji. Służący robił się coraz bardziej nerwowy, widać było, że prowadzone z zaskoczenia przesłuchanie bardzo mu się nie podoba i tylko lęk przed przedstawicielami prawa zmuszał go do kontynuacji rozmowy.

- Jest ktoś wśród świty pani Hollis, kto mógłby nam powiedzieć coś więcej? - zapytał Thorn.

- Nie, sir - odpowiedział natychmiast Gander, nieco zbyt szybko jak na gust Vennera - Chyba nikt. Oczywiście każdy z chęcią pomoże agentom Magistratum, ale...

- Rozumiem - kiwnął głową Thorn - Jak długo pracuje pan dla Hollisów?

- Od siedmiu lat, sir - oznajmił z leciutką nutką dumy służący - Siedem lat i nigdy ani jednego napomnienia. Moja pani zawsze była ze mnie bardzo zadowolona.

- Czy w tym czasie pani Hollis lub panna Bothe przyjmowały może podejrzanych gości? - Slade zawiesił znacząco głos.

- Podejrzanych? - pobladły dotąd służący nabrał znienacka kolorów, a w jego oczach pojawił się błysk głębokiej urazy i gniewu - Co pan chce przez to powiedzieć?! Że moje panie zadawały się z niewłaściwymi osobami?! To oburzające!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:15, 02 Mar 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Brachus patrzy zimno na meżczyzne.
-Nie oburzaj się, starcze. Twoja pani mogła przyjąc osobe o złej reputacji, nawet o tym nie wiedząc. Nieprawośc i korupcja umieją sie maskowac.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:42, 05 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, dystrykt Shannon, Dorgal Alley, 20 julius 831.M41, godz. 5.17

Groźna mina i ostry ton Brachusa zrobiły swoje, służący Hollisów zgarbił się jeszcze mocniej i przybrał przepraszający wyraz twarzy zerkając jednocześnie na boki w nadziei wypatrzenia czegokolwiek, co mogłoby odwrócić od niego uwagę natarczywych stróżów prawa.

- Proszę panów o wybaczenie, zachowałem się bardzo nieodpowiednio – wymamrotał mężczyzna – Bardzo chciałbym pomóc przedstawicielom Magistratum, ale nic więcej nie wiem. Naturalnie kiedy tylko sobie coś przypomnę...

- Oczywiście – przerwał lokajowi Thorn – Będziemy wiedzieli, gdzie pana szukać. Prosiłbym tylko o zachowanie naszej rozmowy w tajemnicy, to ściśle poufne.

- Tak jest, sir – odpowiedział służący z niewysłowioną ulgą na twarzy, odwracając się pośpiesznie w stronę nieruchomego niczym posąg serwitora i wydając mu rozkaz powrotu do funkcji przemieszczania się. Obaj agenci pozostali przez chwilę w miejscu odprowadzając oddalającego się pośpiesznie mężczyznę z beznamiętnymi twarzami, porządkując w myślach zdobyte informacje.

- Zniknięcie Santry Hollis można od biedy powiązać z dziwnymi stosunkami rodzinnymi – mruknął Slade – Widać, że razem z córką nie pałały do siebie gorącymi uczuciami, a ich prawnik wyraźnie jest zainteresowany panną Bothe. Jeśli matka była przeciwna takiemu związkowi, mieliby motyw. Ale to w żaden sposób nie wiąże przypadku Santry ze zniknięciami Riggsena i Granta.

- Więc to nie sprawy rodzinne – wzruszył ramionami Venner – Czas ucieka, szefie, to już druga doba od wypadku we Freemantle. Coś mi się wydaje, że ta trójka frajerów już nie żyje.

- Dopóki nie mamy ciał, możemy zakładać cokolwiek – odparł sucho Thorn – Zbyt mało dowodów, by móc na ich podstawie wyciągać daleko idące wnioski. Porozmawiamy z żoną Kurta Riggsena, a potem zajrzymy do tłoczni tlenowej, ale umówmy się zawczasu w jednej kwestii: rozmawiamy bardzo taktownie, przynajmniej do odwołania. Rozumiemy się?

- Pewnie, szefie – kiwnął głową Brachus, wsadzając ręce w kieszenie płaszcza i spozierając na przynitowane do pobliskiej ulicznej latarni kierunkowskazy – Musimy się cofnąć na Dorgal Alley i chyba w głąb ulicy, dom tego gościa jest parę numerów dalej.

Odszukanie właściwego adresu zajęło agentom kwadrans. Na ulicach zrobiło się tłoczniej, wychynęli na nie ci mieszkańcy Kopca, którzy w porannych godzinach nie pracowali lub pracy nie mieli, toteż Thorn i Venner musieli chwilami zwalniać kroku, aby kogoś nie potrącić i nie sprowokować tym samym kolejnej groźnej sytuacji – przypadkowa śmierć Damianusa Causariusa wciąż nie pozwalała im zapomnieć o niebezpieczeństwach czyhających na każdym kroku nawet w tak relatywnie spokojnej części Wieży jak dystrykt Shannon.

W przeciwieństwie do kutej bramy i dziedzińca przed posiadłością Santry Hollis, do domu Kurta Riggsena wchodziło się przez masywne pancerne drzwi prosto z poziomu ulicy. Ściana budowli pozbawiona była jakichkolwiek okien na parterze, natomiast te na piętrach zabezpieczone były ciężkimi przeciwwłamaniowymi roletami.

- Wygląda to jak mała twierdza – skomentował Brachus, kiedy razem z Thornem przystanęli po przeciwnej stronie ulicy spoglądając na dom Riggsena – Facet się czegoś obawiał?

- W Kopcu cały czas trzeba się czegoś obawiać – wzruszył ramionami Thorn – Poza tym tego rodzaju zabezpieczenia stanowią symbol prestiżu, bardzo istotnego dla klasy średniej. Nie mają w żyłach arystokratycznej krwi, ale próbują naśladować lepiej od siebie urodzonych przejmując ich ostentacyjne manieryzmy, również w dziedzinie architektury.

Venner nie zrozumiał wszystkiego z brzmiącego uczenie wywodu swego zwierzchnika, ale pokiwał z zapałem głową, odnotowując w pamięci konieczność skonsultowania z kimś dokładnie znaczenia terminu „ostentacyjne manieryzmy”.

- Rzeczywiście wyglądają na wielkich manieryzmów, szefie – oświadczył pewnym siebie tonem – I coś mi się widzi, że trzeba będzie walić w tę bramę, żeby dostać się do środka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:44, 05 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





I tyle byłoby wstawki fabularnej, czas na nowe posunięcia. Od wypadku we Freemantle faktycznie minęły już dwie doby i tropy stygną coraz bardziej. Szczątkowe informacje wyciągnięte od złapanego na ulicy służącego pani Hollis niezbyt wiele Wam dały, być może zatem wizyta u rodziny Riggsena rzuci więcej światła na sprawę. Peacemaker sugerował późniejszą wizytę w firmie wentylacyjnej oraz w Magistratum – o ile pierwszy punkt jest dla mnie jasny i logiczny, to nie do końca zrozumiały jest drugi: czy chodzi tu o komisariat Magistratum? Jeśli tak, osobista wizyta tam nie jest niezbędna, jeśli potrzebujecie jakiegoś detalu, w takim przypadku wystarczy zadzwonić do proktora Valdeemera.

Teraz wracamy do wizyty u Riggsenów. Dom jest duży, dobrze zabezpieczony, brak innych widocznych wejść oprócz masywnej metalowej bramy osadzonej we frontowej ścianie. Nieco powyżej bramy i z boku zamontowana jest niewielka kamera monitorująca tę część ulicy, w jednym ze skrzydeł bramy widać natomiast interkom, więc długo w nią pięściami trzaskać chyba nie będzie trzeba.

I jedna drobna uwaga – nie bardzo potrafię Wam udzielić odpowiedzi, bo musiałbym skroić ekipie należne za przygodę pedeki, ale uparcie omijacie pewien istotny trop, bez którego ciężko Wam będzie pchnąć akcję do przodu. Wyznam szczerze, że przekonany byłem, iż od razu na początku nim pójdziecie, a tymczasem jest on przez Was zawzięcie ignorowany Wink Tak więc przemyślcie raz jeszcze dokładnie, co chcecie w ciągu najbliższych paru godzin czasu gry obejrzeć i jakie miejsca odwiedzić (poza powyższymi deklaracjami). Możemy się też umówić, że kolega Lethos ma prawo podzielić się z Wami swoimi wnioskami i komentarzami w trybie niebieskim, chociaż jego postać nic jeszcze o całej sprawie nie wie – jeśli podpowiedź będzie trafna, nie obetnę Wam pedeków!
Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:52, 06 Mar 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Moje wnioski są takie. W każdym wypadku badanym przez grupę zwróciłem uwagę na następujące rzeczy:

Knut Riggsen:
-brak danych o matce
-zdrada pracodawcy, z którym miał dożywotni kontakt
-powiązania z Adeptus Mechanicus
-niejasna sytuacja w Kompanii Marissor (samobójstwo przełożonego i domniemany romans)
-pracował przy systemach grzewczych
-ostatnio zajmował się wentylacją Cammos-42

Santra Hollis
-pochodzenie (rodzice) nieznani
-adopcja
-zatrudniona od najmłodszych lat w tłoczni wentylacyjnej
-prześladowana przez rodzinę Lassido
-Adeptus Mechanicus
-Pracowała w Cammos-42
-Próbowano dokonać na nią zamachu

Awaria reaktora:
-Vissers Gord

Andre Grant
-brak danych o rodzicach
-Cammos-42
-wentylacja

Moje wnioski są takie. Każdy poszukiwany miał niejasne pochodzenie. Możnaby nawet pokusić się o stwierdzenie, że to rozbita rodzina. Ale to zostawmy.
Wszyscy pracowali w Cammos-42, a Knut i Santra mieli powiązania z Adeptus Mechanicus.
Zaginęli wszyscy trzej. Proponowałbym wydusić coś z Adeptus Mechanicus, możliwe, że będą wiedzieli coś przydatnego. Niegłupie byłoby chyba również wyrobienie sobie ich łaski. Mogą wiedzieć o sprawie bardzo dużo. W końcu Riggsenowi uratowali tyłek, a z Hollis też mieli kontakt. Zamachy na Riggsena i Hollis dodają sprawie pikanterii, ale ja skupiłbym się na pomocy, jakiej mogą udzielić w śledztwie techkapłani. Dobrze byłoby również sprawdzić bardzo dokładnie, co łączyło tę trójkę. Coś musiało. Pracowali w końcu w tym samym miejscu, mieli podobne uzdolnienia (co pasuje do teorii rozbitej rodziny), no i zginęli wszyscy. To takie moje wnioski i pomysły.
Niech spocznie na Was łaska Imperatora!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:43, 06 Mar 2010
Makotto
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 03 Gru 2009
Posty: 176
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Rubieże Zewnętrzne
Płeć: Mężczyzna





Brachus puka mocno w drzwi, majac juz pod reka identyfikator regulatora. Na wszelki wyapdek gotowy jest do odskoku
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 20:50, 11 Mar 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dla zachowania ciągłości sesji w kwestii technicznej wrzucam poniżej deklaracje Peacemakera podesłane mi przez GG, a zaginione w archiwum wskutek przeoczenia:

Hej, mam problemy z forum i logowaniem (to chyba wina mojego systemu). Na forum zagladam wbrew pozorom dosc czesto,a loguje sie tylko po to, by cos napisac. Ostatnie update'y (rozmowa ze sluga) przemilczalem, bo uznalem, ze Makotto wyczerpał temat. Co do ostatnich upow - magistratum to dla mnie urzad miejski, archwium, a chcialem sie tam udac, zeby 'odfajkowac' kolejne miejsce, ktore wypada odwiedzic, zeby potem nie bylo, ze cos sie pominelo. Jesli archiwa magistratum i regulatorow sa takie same, to moze faktycznie lepiej sobie odpuscic. Co do mechanicus - jasne, ze warto sie tam udac, cenna uwaga, tylko ze...nie wiedzialem, ze w tym dystrykcie jest jakas siedziba ad. mech. - sądzilem ze swoje biura maja na wyzszych poziomach, a tutaj to tylko firmy córki, dzialajace na licencji, ew. posiadajace jakiegos lacznika. Jesli mozna bylo wywnioskowac z Twoich opisow, ze ad. mech. jest tu dla nas dostepne, to musialem nie czytac dosc wnikliwie Razz Jesli wiec jest taka mozliwosc, to po aktualnej rozmowie udamy sie do przedstawicielstwa mechnicusow. Tam zapewne trzeba bedzie wykorzystac rozete, ale to sprawa na przyszlosc. Poki co zobaczymy jak rozwinie sie aktualna rozmowa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 10:25, 20 Mar 2010
LethosSkagss
Mistrz Gry
 
Dołączył: 02 Gru 2009
Posty: 39
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Valhalli
Płeć: Mężczyzna





Peacmekarze, ja tylko zauważyłem, że Adeptus może mieć z tym coś wspólnego Very Happy
Nie mówiłem, że mają przedstawicielstwo w tym dystrykcie, ale moim przynajmniej zdaniem, chociaż to całkiem możliwe, ze względu na tę wentylację. Niemniej jednak mogłem się pomylić i Adepci są tu dla nas nie dostępni. Tak czy inaczej masz rację. Najpierw pogadajcie z "klientem" do którego się dobijacie, a potem się zobaczy.
Let the Mighty Emperor protects you!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 19:41, 10 Kwi 2010
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Toya, poddystrykt Lanzeroth, 20 julius 831.M41, godz. 5.20

Lethos Skagss zszedł po wąskich schodach habitatu na parter budynku, przystając co chwila przy drzwiach najuboższych sąsiadów i kreśląc w milczeniu gest błogosławieństwa. Robił to codziennie, niemalże bezwiednie, i ukradkiem, aby tym aktem nie budzić zakłopotania ludzi, którzy z racji swego ubóstwa nie mogli się duchownemu w żaden sposób za błogosławieństwo zrewanżować.

Ukryta w półmroku klatka schodowa sprawiała przygnębiające wrażenie, toteż mężczyzna odetchnął z głęboką ulgą wychodząc na zewnątrz i zamykając za sobą cicho odrapane drzwi, na których łuszczyła się kolorowa farba ułożona w insygnia jakiegoś ulicznego gangu.

Kopiec przeszedł niedawno w tryb pory dziennej, toteż ulica zalana była zimnym blaskiem wielkich sodowych lamp osadzonych na krawędziach dachów habitatów. Wszystkie sklepy, tanie jadłodajnie i warsztaty usługowe już pracowały, w stęchłym powietrzu pompowanym do poddystryktu starymi szybami wentylacyjnymi unosił się zapach świeżo ugotowanego prepaku przemieszany z ostrym odorem chemikaliów buchającym od strony miejscowej oczyszczalni ścieków.

Lethos rozpiął swój długi czarny płaszcz, ponieważ lanzerothańskie mierniki ciepła ustawicznie szwankowały i w obrębie całej dzielnicy panowała temperatura dużo wyższa od ustawowych piętnastu stopni. Skagss często się zżymał na myśl o takim marnotrastwie zasobów, ale rozumiał doskonale jak przestarzała była lokalna infrastruktura i jak wiele pracy słudzy Omnissiaha musieli wkładać w samo utrzymywanie jej na pograniczu funkcjonalności.

Kapłan przesunął spojrzeniem po gwarnej ulicy, po czym zszedł po schodach na chodnik i wmieszał się w grono zmierzających w obu kierunkach mieszkańców. Zamierzał wstąpić najpierw do kaplicy Boga-Imperatora, by odmówić tam zwyczajową modlitwę poranną, potem zaś odwiedzić pobliski przytułek dla osieroconych dzieci z robotniczych rodzin, utrzymywany dzięki skąpym darowiznom Ministorum.

Mężczyzna poprawił ukradkiem uwierający go w ciało rewolwer, schowany w zawieszonej pod pachą kaburze. Chociaż za dnia Lanzeroth należał do relatywnie spokojnych poddystryktów, kapłan czuł się na tyle przywiązany do swej broni, że praktycznie nigdy się z nią nie rozstawał, czując w owych rzadkich momentach fizycznie namacalne wrażenie niekompletności. Odczekawszy, aż nadjeżdżająca ulicą furgonetka go minie, zeskoczył z krawędzi chodnika na pas jezdni i ruszył w poprzek drogi zamierzając zagłębić się w położony po przeciwnej stronie zadaszony zaułek stanowiący skrót do przytułka.

Do jego uszu dotarł dźwięk pracującego na podwyższonych obrotach silnika, toteż duchowny obejrzał się dla pewności ponad ramieniem dostrzegając nadjeżdżający zza jego pleców kanciasty samochód dostawczy. Lethos podniósł ostrzegawczo rękę i przyśpieszył jednocześnie kroku, a widoczny za porysowaną szybą kierowca odpowiedział mu uspokajającym kiwnięciem głowy.

A potem wdusił pedał gazu i samochód skoczył do przodu mierząc zamontowaną na masce kratownicą wprost w schodzącego mu z drogi kapłana.
Zobacz profil autora
Without a Trace
Forum RPG online Strona Główna -> Warhammer 40K
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 8 z 11  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9, 10, 11  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin