RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> Czerwone Złoto Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 13:45, 18 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Stul wreszcie mordę, Cullin! – nie wytrzymał należący do stojącej w tyle grupki najmitów Fergus, kędzierzawy Morridańczyk o zawadiackim usposobieniu i słabości do cudzych żon – Jak ci się nie podoba, oddawaj zaliczkę i wracaj do miasta! Mnie tam sztuka złota na dzień bardzo odpowiada, nawet jeśli miałbym w zamian chłeptać wodę prosto ze strumyka.

Gniewne pomruki zbieraczy zelżały nieco, większość wzburzonych Fharińczyków zaczęła oglądać się do tyłu, przenosząc spojrzenia to na ujmującego się pod pachy Fergusa, to czerwieniejącego coraz bardziej Cullina.

- Dobra, lejcie tę wodę! – powiedział starszy mężczyzna o pooranej zmarszczkami twarzy; ten sam, który nie szczędził w magazynie żywnościowym krytycznych uwag pod adresem gobberskiego nadzorcy – Mnie tam na pieniądzach też nie zbywa, za koronę dziennie będę i wodę pić.

Na znak Deegana furmani odkręcili kurki beczek, czysta woda poleciała do szerokich metalowych poideł pryskając na wszystkie strony chłodnymi kropelkami. Zbieracze zaczęli się tłoczyć przy wozach, podstawiając pod kraniki zabrane z domu kubki i miski.

- Mam nadzieję, że nie pozwolicie im się przy poidłach myć – burknął nieco poirytowany Deegan – To zapas dla koni, nie uśmiecha mi się biegać codziennie z wiadrami od strumienia do wozu, żeby na nowo beczki napełniać.

- Jak wypiją, to i napełnią – zdecydował Woods – Dragan i Arland dopilnują, żebyśmy popasy robili przy źródłach wody, to i napełnienie beczek nie będzie problemem. Chłopa mamy pod dostatkiem do tej roboty.

Morridańczyk klasnął w dłonie z wysokości kozła, raz jeszcze skupiając na sobie uwagę najmitów.

- Pić szybko i wracać na wozy, jeśli łaska! Dzień ucieka, a jeszcze nikt nie zarobił na swoją pensję! Czas nam w dalszą drogę!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:48, 18 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Milę dalej, w cieniu rzucanym przez sękate konary strzelistych drzew, od traktu odchodził w bok mniejszy szlak. Podobny był do położonej nieco dalej na północ drogi wiodącej na Przełęcz Duvika, ale w przeciwieństwie do niej zakręcał lekko na południowy zachód, pomiędzy porośnięte gęstymi lasami wapienne masywy. Wozy zwolniły nieco, bo zalegające na trakcie gałęzie i wielkie kamienie czyniły szybką jazdę zbyt niebezpieczną, groziły połamaniem kół.

Zbieracze przycichli zauważalnie, obserwując na poły ciekawskim, na poły podejrzliwym wzrokiem puszczę. Sączące się przez gęste listowie promienie słońca kąpały krainę pod koronami drzew w zielonkawej poświacie. Rosnące wzdłuż traktu krzewy i paprocie chwilami wdzierały się na drogę, co świadczyło, że rzadko ktoś nią uczęszczał. Panująca w lesie cisza była tak przenikliwa, że okazyjny trzask gałęzi gdzieś w głąszczu lub nagły krzyk spłoszonego ptaka wywoływał u zbieraczy nerwowe podskoki. Jadący na drugim wozie Cullin rozpiął kożuch odsłaniając ukryty pod nim na przemyślnej skórzanej uprzęży nadziak, pozostali najmici przezornie trzymali ręce w pobliżu swych kordów i puginałów.

- Aż mnie ciarki przechodzą jak sobie pomyślę, że mógłbym tu pobłądzić – powiedział starszy mężczyzna o zmarszczach na twarzy, Midlunder o imieniu Noah – Toż to dzikie mateczniki, co się ciągną na tysiące mil ku zachodowi. Zwierzów drapieżnych tutaj bez liku, łatwo życie postradać jak człowiek nie dość jest uważny.

- Toteż wcale mi się tutaj nie podoba – chrząknął Cullin spozierając uważnie na gęsty iglasty zagajnik – Miastowy człowiek na ulicy poradzi sobie bez trudu, ale tutaj... strach pomyśleć, co za chwilę może z chaszczy wyskoczyć.

- Zbytnio bać się nie trza – wzruszył ramionami Dragan, przysłuchujący się rozmowie z lekkim uśmieszkiem na ustach – Jesteśmy za blisko Traktu Kupieckiego, hałas pociągów zapewne płoszy większe drapieżniki. Jeżłacza tutaj nie uświadczysz, dobry człowieku, goraksa też. Już prędzej bym stawiał na bogrińskich koczowników albo jakieś trollaki na wojennej ścieżce.

- Tfu! – splunął za burtę zaprzęgu Noah – Niechajby Morrow pokarał jaką plagą tych nieludziów bezbożnych! Te bogriny, trollaki i te wszystkie insze paskudztwa! Czas tym stworom odejść ze świata, człowieku miejsce uczynić. Miesiąc temu będzie jak pod katedrą świętego Corbena jeden wędrowny kapłan nauczał, że nie lza nam za dużo tolerancyji okazywać nieludziom, bo one innowiercy są i nigdy na naszą wiarę prawdziwie nie przejdą, co najwyżej będą udawać. A udawaków trza tępić bez litości, bo one gorsze są od pogan, świętokradce takie!

Przysłuchujący się rozmowie Teoffrey zauważył ku swemu zdziwieniu, że Fergus przytakuje słowom Noaha. Morridański wesołek sprawiał dotąd wrażenie człowieka nie przywiązującego większej wagi do kwestii religii, toteż Moggs poczuł się zaskoczony widząc jego nieco ortodoksyjną reakcję.

- O zwierzach mieliśmy prawić, a nie o religii – wtrącił Dragan, który na dźwięk słów „poganie” i „innowiercy” silnie zmarszczył czoło – Bogriny zdradliwe są i wredne niepomiernie, paktować z nimi nie lza, bo sztylet w plecy wrażą, ale trollaków bym w ten sam wór nie wsadzał, to całkiem inne stwory. Jak przeciwko ludziom zaczynają wojować, to zazwyczaj o ich krzywdę idzie, a nie wrogość do nas.

- Krzywdę? – zirytował się Noah – A co nam się krzywdą nieludziów przejmować? Jak się nie chcą nawrócić na słuszną wiarę i porzucić barbarzyńskie zwyczaje, to niech cierpią.

- Tak po prawdzie to trochę głupstwa pleciecie – milczący dotąd furman odwrócił się w koźle, zmierzył Noaha zimnym wzrokiem – Miałem ci ja okazję z gobberami robić i bardzo ich sobie chwalę. Złote łapy mają do wszystkiego, a zmyślne są jak rzadko który człowiek. Mnie tam zajedno czy w Morrowa wierzą czy w te swoje leśne bożki, ale jak mi zaprzęg na drodze strzeli, to się cieszę jak mam paru takich nieludziów przy sobie. Większą krzywdę sami sobie zrobimy jak ich będziemy tępić.

- E tam – machnął ręką ksenofobiczny Fharińczyk – Mamy ścierpieć towarzystwo tych uszatych dziwadeł tylko po to, by nam kto furmanki miał naprawiać?

- Nie tylko furmanki – prychnął woźnica kręcąc przy tym głową – I tak żaden z nas drugiego nie przegada, zresztą nie mam ku temu najmniejszej ochoty. Aleć jedno jeszcze rzeknę, coby nie było, że gobbery tylko do zaprzęgów nam są potrzebne. Weź kiedyś, dobry człeku, i popatrzaj na parostatki, co po Czarnej Rzece pływają. Wiesz, że tam na każdego człowieka z załogi dwa gobbery przypadają? Nie widać ich, bo siedzą w maszynowni, ale tam są, możesz mi dać wiarę. One potrafią wleźć w takie szpary i zakamarki, gdzie człowiek nie ma szans się wcisnąć, każdy defekt naprawią. Więc nie gadaj mi, mości panie, że je tępić trzeba, bo jakoś nie widzę was tutaj wpychających się pod bojler na parostatku, żeby tam mutrę dokręcić.

Noah nic nie odrzekł, zrobił tylko obrażoną minę i zaczął się gapić ostentacyjnie na siedzącego w koźle trzeciego wozu Mala Gilbera.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:00, 18 Lut 2008
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Mając po jakimś czasie dość na sobie ostentacyjnego wzroku Noaha, Gilber odezwał się:

- Mogę w czymś pomóc?

Midlunder prychnął w odpowiedzi, pokręcił głową, a potem przykrył się płaszczem udając, że drzemie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:19, 18 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Minęła godzina podróży, po niej druga. Puszcza wokół gęstniała, chociaż wozy toczyły się wyraźnie pod górkę. W pewnej chwili stado jeleni napędziło nie lada strachu zbieraczom na pierwszym wozie, bo pasące się na skraju drogi zwierzęta runęły do ucieczki w ostatniej chwili, tratując krzewy i kołysząc gałęziami mniejszych drzewek. Dragan i Arland błyskawicznie sięgnęli po łuki, ale jelenie znikły zanim bracia zdążyli nałożyć na cięciwy strzały.

- Szkoda – mruknął Cullin – Ten ostatni to miał zad, widzieliście? Tyle mięsa zwiało, szkoda wielka. Od razu mi ochota na pieczeń przyszła.

- No to czego żałujesz i czas tracisz? – zaśmiał się Fergus – Łap za nadziak i hajda za nimi, w tamtę stronę uciekały.

- Nie bądź taki wyszczekany – Cullin zerknął z ukosa na widocznego w tyle Magnusa Helstroma – Będziesz tak dalej szczekał, to ci jeszcze kto języczek przytnie.

Fergus roześmiał się tylko ponownie, najwyraźniej nic sobie z wyraźnych pogróżek baraniego kożucha nie robiąc.

Poza stadem jeleni nikt więcej nie wszedł najmitom w drogę i kiedy tarcza słońca zaczęła chylić się ku zachodowi, a jej barwa przybrała krwistej czerwieni, siedzący na pierwszym wozie Woods uznał, że przyszła pora na rozbicie obozu. Wybrawszy do tego celu niewielką polankę Morridańczyk polecił stanąć na nocny popas. Furmani zaparkowali wozy w osobliwy sposób, zestawiając ze sobą tyłami po dwa zaprzęgi i tworząc z nich dwa rzędy. Kiedy przeciągnęli dyszle z wozów stojących w osobnych rzędach ku sobie, utworzyli w ten sposób pomysłową zagrodę dla koni, wpędzonych następnie do środka przez uchylone na jednym krańcu dyszle.

Rutger pożyczył od Deegana kilka niewielkich siekierek, posłał w pobliskie chaszcze grupę najmitów każąc im nazbierać jak najwięcej drewna na ogniska. Inni Fharińczycy szukali w coraz gęściejszym mroku wielkich kamieni, układając z nich okręgi wyznaczające granice ognisk i mające zapobiec przypadkowemu zaprószeniu płomieni. Nim gasnącą tarczę słońca zastąpił księżycowy blask, cztery ogniska trzaskały już głośno, rozświetlając ciepłym blaskiem polanę i nadając w zamian groteskowych kształtów ciemnym drzewom.

Macie jakieś pomysły na zorganizowanie popasu? Mam na myśli podział wart, jakieś zalecenia i uwagi dla zbieraczy, itp. Do Waszego ogniska dosiądą się na pewno furmani, może kilku zbieraczy - reszta będzie się trzymać we własnym gronie, przy pozostałych ogniskach. Jeśli chcecie pogadać na jakiś interesujący Was temat - być może związany z dalszym biegiem ekspedycji - dajcie cynk: 'pogadam" z Wami ustami Rutgera i Dragana (chwilowo proksuję obu).


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 14:20, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:20, 18 Lut 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Magnus przeciągnął się z trzaskiem kości. Delikatnie postawił plecak na ziemi.

-Jak ja nie lubie wozów. -Jęknoł do siebie. Odruchowo przejechał czubkami palców po pistolecie -Jest cos ciepłego na kolację? I co wazniejsze, jak dzielimy sie wartami?


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Pon 15:21, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:03, 18 Lut 2008
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Z furmanami jest nas 10 chyba więc spokojnie możemy zrobić dwugodzinne warty po 2 osoby. Noc nie trwa dłużej niż 8 godzin wiec nawet nie wszyscy będą potrzebni. Choć osobiście proponuję żeby nasi ochroniarze zrobili sobie 2 czterogodzinne warty, a żeby samym im smutno nie było to reszta graczy potowarzyszyła im po 2 godzinki


Ostatnio zmieniony przez Krisu dnia Pon 16:03, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:08, 18 Lut 2008
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Gilber pomyślał przez chwilę, podszedł do pracodawców i odezwał się:
- Pan Helstrom poruszył istotną kwestię. Jako, że on i ja jesteśmy odpowiedzialni za ochronę tej ekspedycji weźmiemy na siebie warty po połowie. Proponuję rozbić obóz na jak najmniejszej przestrzeni, aby można było łatwo objąć go wzrokiem. Kilka ognisk oraz jedno duże na środku obozu powinno wystarczyć. Panowie, jeśli taka będzie wasza wola, możecie towarzyszyć nam w pełnieniu wart. Proponuję aby były to osoby najbardziej obyte z puszczą.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:10, 18 Lut 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





-Biorąc pod uwage to że wstaliśmy bardzo wcześnie, i musimy pilnować jeszcze ich, proponuje dwugodzinne warty po dwóch. Dzięki temu odpoczniemy wszyscy. -Magnus spojrzał na pozostałych. -Przynajmniej pierwszej nocy, potem mozna będzie podzielic inaczej.


Ostatnio zmieniony przez Bestia dnia Pon 20:11, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:42, 18 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Deegan ma klepsydrę, więc łatwo będzie o terminowe zmiany wart. Teraz podział par:

Deegan + Dragan - pierwsza zmiana,
Anselm + Woods - druga,
Talbot + Helstrom - trzecia,
Arland + Gilber - czwarta.

Może być?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:01, 18 Lut 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Może być. W sumie co za różnica z kim stoje na warcie Very Happy .
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 22:10, 18 Lut 2008
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Dobra, skoro nie stoję na warcie, idę pogadać z naszymi zbieraczami - może co ciekawego mają do powiedzenia Wink


Ostatnio zmieniony przez Urbik dnia Pon 22:11, 18 Lut 2008, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 9:20, 19 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Korzystając z pożyczonych od Deegana blaszanych patelni Teoffrey Moggs zaczął rychtować dla wszystkich ciepłą kolację, instruując z surową miną kilku towarzyszących mu pomagierów. Kiedy ułożone nad paleniskami patelnie już się porządnie rozgrzały, Morridańczyk powrzucał na blachy małe chlebki z surowego ciasta, wypiekając z nich niewielkie bułeczki, kiedy zaś skończył, na te same patelnie położył wyciągnięte z paczek kostki zwierzęcego tłuszczu, na których po roztopieniu usmażył trochę kiełbasy i zeszklił pokrojoną w małe paski cebulę. Kiedy przygotowany naprędce posiłek trafił w ręce najmitów, jedzenie znikło w mgnieniu oka, dosłownie pochłonięte przez głodnych podróżników.

Zaskarbiwszy sobie biwakowym specjałem sympatię pracowników, Moggs obszedł obozowisko zamieniając ze zbieraczami parę zdań, z miną puszczańskiego znawcy doradzając trzymanie się w nocy ognisk i odradzając zbytnie oddalanie się za potrzebą.

- Wiele w tych lasach widziałem, a były to straszne rzeczy – tłumaczył patrzącym na niego z trwożną fascynacją mieszczuchom – Nie lza tego tu powtarzać, bo byście jeszcze ochotę do snu potracili, ale dość wam powiedzieć: trzymajcie się w kupie!

Słowa te wywarły na najmitach stosowne wrażenie, bo mamrocząc coś między sobą wszyscy położyli się tak blisko ognisk jak to tylko było możliwe, obserwowani przez uśmiechających się pod nosami furmanów i wspólników. Ustaliwszy podział wart Mal Gilber i Magnus Helstrom położyli się czy prędzej do snu, gotowi objąć straż w późnych godzinach nocnych. Grupka furmanów i żądnych konwersacji zbieraczy dołączyła do siedzących przy swoim ognisku wspólników, rozprawiając leniwie na rozmaite tematy, wśród których prym wiodły niepokoje na północy.

- W Khadorze dzieje się coś niedobrego – mruknął Kell Talbot – Mam paru znajomych, co jeżdżą z kupieckimi karawanami na północ i wszyscy powtarzają to samo. Na granicach kontrole ostre jak nigdy wcześniej, coraz więcej wojska po obu stronach. Llaelijczycy podobno trzęsą portkami, ktoś mi mówił, że już prośby ślą do Caspii o wzmocnienie naszego korpusu w Llaelu.

- A ja twierdzę, że powinniśmy więcej wojsk tam wysłać... ale w zamian niech spuszczą na cenie węgla, psie krwie – wtrącił Anselm – Co oni myślą, że w naszych golemach wystarczy do kotła naszczać, żeby szły? O pomoc płaczą, a cena za tonę llaelijskiego węgla znowu podskoczyła.

- Cesarzowej śni się pono „Wielka Mateczka Khardów” – pokiwał głową Deegan – Odrodzony Khador, mocarstwo od lodowców północy po Zatokę Cygnaru... albo i dalej. Parę tygodni temu wieźliśmy z Bainsmarketu spory transport ryb, trzeba się było śpieszyć, to i w nocy jechaliśmy, żeby na czasie nadrobić. W nocy minął nas pociąg, z Fharinu do Bainsmarketu. Lampy miał wygaszone, tylko z przodu lokomotywy dwie świeciły, żeby tory było widać. Wojskowy transport, ostatnio często takie na północ jadą, zawsze nocami. Tyle że pecha mieli, bo księżyce świeciły bardzo mocno, widno było tak, że mógłbyś z kartki czytać. No i mieliśmy okazję zobaczyć, co tam wieźli na lorach.

Deegan urwał na chwilę, pogrzebał metalowym prętem w ognisku. Któryś ze słuchaczy chrząknął znacząco dając do zrozumienia, że nie może się doczekać ciągu dalszego opowieści.

- Działa wieźli. Przykryte płachtami materiału, ale działa człowiek i tak od razu rozpozna. I nie jakieś tam bombardy, tylko ciężkie działa polowe, od razu po lufach poznałem. Pewnikiem transport prosto z Caspii, za dnia na bocznicach stoją z dala od ludzi, w nocy pędzą na północ. Król chyba się martwi o ambicje cesarzowej i nie chce się dać zaskoczyć z ręką w nocniku. Boję się, że jeszcze co złego z tego wszystkiego wyniknie.

- Khardowie zawsze nas nienawidzili – powiedział Talbot – I dziw to po prawdzie, bo przecież to prawie sami Morrowianie, łączy nas ta sama religia.

- Zapytaj o to jednego z tych obwiesiów, Noah się nazywa, o ile dobrze pomnę – wtrącił czwarty z furmanów, midlunderski góral Elias Brasher – Ten to w religijnych sprawach nad wyraz jest obyty, z miejsca ci wyjaśni, co to wiara, niewiara, herezja i świętokradztwo. Tę khardyjską niechęć do braci w wierze też na pewno nam wyjawi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:13, 19 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Późna pora sprawiła, że większość zbieraczy opatuliła się kocami i zapadła w płytki czujny sen, wciąż nie potrafiąc się przyzwyczaić do dźwięków puszczy i otwierając oczy przy każdym głośniejszym trzasku gałęzi lub skrzypnięciu kołysanych wiatrem konarów. Gdzieś daleko w górach rozległo się szczekliwe wycie wilka, po chwili odpowiedziało mu kilka innych drapieżników.

- Co jest, kurna? – zdenerwował się nagle jeden z leżących przy pobliskim ognisku mężczyzn, podnosząc głowę i drapiąc się po plecach – Któremu baranowi głupoty we łbie?

- Czego gębę drzesz, jełopie? – parsknął na niego zaspanym głosem sąsiad, trąc palcami powieki i ziewając szeroko.

- Bo jakiś dureń rzuca we mnie kamieniami – zawarczał złym głosem sprawca zamieszania, kręcąc głową w poszukiwaniu żartownisia – Jak złapię, nogi z dupy powyrywam, słyszycie?

- Zawrzyj się, buraku! – padła odpowiedź zza sąsiedniego ogniska – Tutaj ludzie śpią, idź w las powrzeszczeć!

- Co za zbieranina – cmoknął z dezaprobatą Deegan Kilbride – Bez urazy, rzecz jasna, to nic osobistego – woźnica kiwnął głową w stronę siedzącego przy ognisku Fergusa, dzielnie walczącego ze snem. Morridańczyk uśmiechnął się słysząc opinię furmana, nic nie odrzekł.

Deegan przeciągnął się z trzaskiem kości, spojrzał pytająco na Anselma dostrzegając nagle jego dziwnie skupioną minę.

- Coś nie tak? – zapytał góral.

- Konie coś niespokojne, słychać jak prychają – odparł Anselm oglądając się ponad ramieniem na pobliską zagrodę – Pójdę zobaczyć...

- O ty kurwi synu! – zbieracz leżący przy pobliskim ognisku schwycił się z jękiem bólu za głowę, a chwilę potem skoczył na równe nogi – Wsadzę ci ten kamień w gębę, ćwoku! Ja cię z tych krzaków wywlokę, a mordę obiję tak, że cię rodzona matka nie pozna!

Mężczyzna musiał wbrew pozorom wcale nie spać, tylko obserwować zmrużonymi oczami obozowisko. Widząc, skąd nadleciał kamyk runął w tamtą stronę z zaciśniętymi pięściami, sadząc wielkimi susami wprost na kępę leszczyny. Łamane ciężarem ciała mężczyzny chaszcze trzasnęły donośnie.

A trzask ten utonął w przeraźliwym krzyku zbieracza.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 14:22, 19 Lut 2008
Bestia
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 06 Wrz 2007
Posty: 610
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Sosnowiec
Płeć: Mężczyzna





Zakładając że się obudziłem, zrywam sie na równe nogi dobywając broni, staram się zlokalizowac źródło hałasu.

Co się dzieje?! -Magnus rozgladał się po obozowisku.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:25, 19 Lut 2008
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Krzyk szarpiącego się spazmatycznie, uwięzionego w leszczynie mężczyzny przybrał na sile wibrując pełną cierpienia nutą, ale chwilę potem i on przepadł w piekielnej kakofonii, która wybuchła wokół obozowiska. Przerażeni ponad wszelką miarę zbieracze pozrywali się z posłań, łapiąc za broń, wrzeszcząc coś niezrozumiale i zderzając się chaotycznie ze sobą. Ktoś został popchnięty wprost na ognisko, zaczął tarzać się po ziemi tłukąc rękami po ubraniu w próbie zdławienia płomieni; ktoś inny wpadł w ciemnościach wprost na furmankę, wyrżnął głową o jej burtę i padł bez przytomności na ziemię niczym ścięte kosą źdźbło.

Jazgot i harmider zdawał się dobiegać zewsząd, składały się na niego przeraźliwe wrzaski, ujadanie, piski i warkoty. Bardziej opanowani Fharińczycy zaczęli zbijać się w kupy przy ogniskach, wymachując bronią i pokrzykując to na siebie, to na niewidocznych napastników. W powietrzu świsnęło kilka kamieni i kawałków gałęzi, przelatując niebezpiecznie blisko ludzkich głów.

- Są na wozach! Na wozach! – ponad kwik przerażonych koni przebił się krzyk Deegana. Kilbride doskoczył do najbliższego zaprzęgu, wydarł z przytroczonej do kozła pochwy swój miecz. Ostrze syknęło metalicznie, błysnęło w blasku rzucanym przez ogniska. Jakiś ciemny kształt wyrósł nad głową furmana przywierając do kozła i sycząc przeciągle. Sięgający po swego Griflera Mal Gilber dostrzegł tylko świecące fosforyzująco ślepia, które zgasły w ułamku sekundy wieszcząc ucieczkę stwora.

- Moje oczy! – z kępy leszczyny wypadł obrzucony wcześniej kamykami zbieracz, trzymając się oburącz za twarz i krzycząc przeraźliwie – Nic nie widzę! Moje oczy!

W ślad za chwiejącym się na nogach mężczyzną z krzaków wypadł jakiś niewielki gibki kształt, któremu nikt nie zdążył się przypatrzeć. Kształt ten skoczył na plecy ofiary wybijając się na nich w powietrze i szybując stromym łukiem gdzieś w ciemność nocy. Uderzony między łopatki nieszczęśnik wyłożył się na ziemi, nie przestając wrzeszczeć i łapać się za twarz.

- Jest ich więcej! – krzyknął Cullin machając wojowniczo nadziakiem – Tam! I tam! Są wszędzie!

Faktycznie, na linii światła rzucanego przez ogniska widać było chwilami poruszające się szybko i zwinnie ciemne kształty, piszczące i powarkujące na przerażonych ludzi.
Zobacz profil autora
Czerwone Złoto
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 10 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin