RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms -> W górach Wyrmwallu Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 39, 40, 41  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 19:48, 19 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Dragan spojrzał ne ciężko oddychających mężczyzn, później popatrzył uważnie w mrok za wciąż uchyloną furtą.
Odwrócił głowę w stronę brata i kiwnął znacząco głową...

- Wyglądacie na nieźle przestraszonych - uśmiechnął się pod nosem spoglądając na klęczących mężczyzn - Zobaczyliście czarnego trolla czy może kril bogrinów ?
- Bo chyba nie wrzaskuna - powiedział już ciszej czując na sobie wzrok brata...


Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Pią 22:40, 19 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:34, 19 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wszyscy zgromadzili się w izbie jadalnej domu. Deegan i Woods usiedli pośrodku pomieszczenia, odpoczywając na drewnianych krzesłach i przepłukując co chwila gardła zimną wodą. Dernavan, Degrata i Moggs stali wsparci o krawędź stołu, Meara Aghamore i Aideen Branigan spoczęły na ławie pod ścianą. Wnukowie zielarki, Dragan i Arland, opierali się o parapet okna.

Mówił głównie Deegan, Rutger Woods uzupełniał jego relację któtkimi komentarzami. Jak się okazało, obaj zwiadowcy przeczesali okolicę kopalni, nigdzie jednak nie natrafili na ślad zaginionych osadników ani żadnych istot mogących wiązać się z tym zaginięciem. Potem udali się pod samą kopalnię.

- Było już ciemno, kiedy to wylazło – opowiadał Deegan – Jedno albo i więcej, nie zobaczyłem dokładnie. Jest szybkie i zwinne, słyszałem tylko grzechot kamyków, kiedy się poruszało. Coś mieszka w tych podziemiach i to coś lubi ciemność, chociaż po zmroku musi wychodzić na świat, pewnie po to, żeby zapolować. Myślę, że to bogriny albo wrzaskuny, ale wrzaskuny są zbyt głupie, żeby zrobić coś takiego jak naszyjnik z ludzkich palców. Podobnie jeżłacze, chociaż tym kopalnia na pewno przypadłaby do gustu, one lubią takie kryjówki.

Deegan mówił spokojnym rzeczowym tonem. Armigerzy nie mogli nie dostrzec przemiany, jaka dokonała się w osobie jasnowłosego furmana. Teraz wiedzieli już, co takiego zdjął z wozu w towarzystwie Woodsa, kiedy wyruszał na rekonesans – miał na sobie nabijaną żelaznymi płytkami skórzaną kamizelkę i noszony w pochwie przy pasie miecz. Nie przypominał już zwykłego woźnicy Kompanii, prędzej można go było wziąć za zaprawionego w bojach wojownika.

- Przez krótką chwilę myślałem też o trollu – Deegan rzucił te słowa pod adresem Dragana – Ale w tej okolicy nigdy nie było trolli, zwłaszcza czarnych. Zbyt tutaj wysoko, zbyt sucho, one wolą bagna.

Jasnowłosy młodzieniec skinął w odpowiedzi głową, nic nie odrzekł. Teofrey Moggs obserwował go z ukosa, skrycie. Morridański nożownik nie potrafił oprzeć się wrażeniu, że Dragan był bardziej niebezpieczny od swego brata. Ten drugi, zwący się Arland, objawiał dość szybko emocje, dawało się je wyczytać w jego zachowaniu, zwłaszcza delikatnym drganiu warg, kiedy się denerwował. Dragan przeciwnie, nie przestawał się uśmiechać w kpiarski sposób, który w połączeniu z dziewczęcą wręcz urodą musiał łamać kobiece serca, a mimo to było w nim coś, co budziło w Moggsie lodowaty dreszcz niepokoju.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 22:45, 19 Paź 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- No dobra, - zaczął Falchi - czyli nadal nie wiemy co tam siedzi.

Ordyjczyk potarł ręką zarośniętą szczękę zastanawiając się usilnie.

- Czy w okolicy słyszano kiedyś o podobnych przypadkach? A może jakaś miejscowa legenda? Wy, babciu, żyjecie na świecie wystarczająco długo. Na pewno znacie jakieś miejscowe historie...

Degrata spojrzał przez okno na wozy, którymi tu przybyli.

- Mieliście tu może jakiś dziwnych gości? Takich co to pojawili się na krótko przed tymi wypadkami a potem nagle odeszli?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:17, 20 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nie, syneczku – odparła z wyczuwalnym przekąsem Aideen, wyraźnie niezadowolona ze sposobu, w jaki Ordyjczyk się do niej zwrócił – Jesteś pierwszym obcym, jaki się tutaj od miesięcy zjawił, a przynajmniej pierwszym, który zawitał w nasze progi. Jeśliś legendami zainteresowany, też cię muszę rozczarować. Myśmy ludzie prości są, ale trzeźwego umysłu, w dziecięce bajania trudno nam zawierzyć. Jak w pamięć sięgnę, tak nic nie potrafię wynaleźć, co by tę tajemnicę mogło wyjaśnić.

- Wyjawić wszystko da się tylko w jeden sposób – oświadczył Deegan – Trzeba tam zejść i sprawdzić to samemu. I dobrze byłoby teraz iść spać, a pod bronią. Młodzików powystawia się na warty, razem z dziewczętami, Anselm też może na częstokole postać, skoro się z nami nie wybiera. Jeśli kto faktycznie igrał sobie okrutnie z osadnikami, być może zechce w nocy zaatakować, skoro odkryje, żeśmy w siłę urośli. Po właśnie warty będą potrzebne. A pan, mości Woods? Idzie pan z nami czy zostaje?

Xathloc, daj mi cynk czy schodzisz do kopalni.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Sob 19:14, 20 Paź 2007, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:33, 20 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przełęcz Duvika, 10 solesh 602 AR, świt

Poranek okazał się lodowaty i wietrzny. Ostatnią wartę trzymali Anselm i jeden ze starszych chłopców, ponieważ jako osoby wyłączone z udziału w wyprawie do kopalni mogli spokojnie wyspać się w przeciągu dnia. Kiedy pierwsze promienie wschodzącego słońca dotknęły strzech chat, Teofrey Moggs wychynął z domu Meary Aghamore i skierował swe kroki ku studni. Morridańczyk ziewał i przecierał palcami oczy, wyraźnie niewyspany. Bez specjalnego entuzjazmu pomachał wartownikom na powitanie, potem wyciągnął na cembrowinę kubeł przeraźliwie zimnej wody i zaczął obmywać sobie twarz, posykując przy tym niczym rozzłoszczony kot.

- Nie wyglądasz na wyspanego - oświadczył Deegan, który dołączył do myjącego się najemnika rozpoczynając własne ablucje. Moggs nic nie odrzekł, płukał bowiem właśnie usta.

Falchi Degrata usiadł na schodkach wejściowych domu, ostrząc kolejno swoje noże i zerkając co chwila na jasnowłosą Delse, dojącą w pobliskiej zagródce kozy. Dziewczyna odwzajemniała te spojrzenia niechętnie, ale dość regularnie, przez co robota szła jej wolniej niż powinna. Ordyjczyk miał przy sobie wypchany jedzeniem i bandażami skórzany plecak, o nogę oparł sobie znalezioną w arsenale siekierę. Chociaż kute w Carre Dova noże były miłością życia mężczyzny, zdawał on sobie sprawę, że w kopalni może potrzebować nieco cięższej broni, stąd też jeszcze poprzedniego wieczora starannie naostrzył zarówno zarekwirowaną przez siebie masywną siekierę jak i prosty miecz Marcusa Dernavana.

Kwadrans później cała grupka, w tym i wnukowie zielarki, stała już pod tylną furtą osady, odprowadzana przez milczących wartowników oraz kilka kobiet, z Mearą Aghamore na czele. Paru najemników pomrukiwało co prawda o śniadaniu, bardziej chyba mówiąc to po to, by ukryć swoje zdenerwowanie niż zaspokoić autentyczny głód, Phineas uciął jednak te narzekania jednym ruchem ręki.

- Lepiej nam z pustym kołdunem tam iść - powiedział furman - Jak któremu co brzuch rozpruje albo przebije żołądek, na głodnego może to i przeżyje, a jak się napcha, to se krew zepsuje, szans nie będzie miał najmniejszych. Wierzcie mi na słowo albo wieczora nie doczekacie.

Deegan, człowiek o ewidentnie żołnierskiej przeszłości, mruknął z aprobatą, pokiwał głową.

- Nie muszę też chyba nikomu mówić, ale powiem raz jeszcze - ciągnął nieco niespójny wywód Phineas - Morrow jeden wie, co tam takigo siedzi w tych szybach, ale pewnikiem będzie nas chciało zabić, dlatego my musimy zabić to szybciej. Jak co wyskoczy, dźgać i rąbać, nie pytać, któż zacz. Nie rozłazić się, w kupie trzymać. Mało gadać, dobrze nasłuchiwać. Jak w walce kto ranny zostanie, nie drzeć pychola, tylko gryźć rękaw, będzie bezpiecznie, to wspomożemy, opatrzymy. I nie uciekać, bo jeśli który porzuci druhów w potrzebie, własnymi rękami go rozszarpię jak już będzie po wszystkim. A teraz otwieraj tę furtę, Anselm bo na nas już pora.

- Niech was Bóg strzeże - powiedziała cicho Meara Aghamore, a kilka niewiast powtórzyło jej słowa. Dragan i Arland nakreślili dłońmi jakiś znak, tak szybko, że nikt nie zdołał się temu dokładniej przyjrzeć.

- Proście Morrowa, by się nad nami zmiłował - dodał Deegan, po czym jako pierwszy przestąpił otwartą bramę, z ręką na rękojeści miecza.

Biorąc przykład z pracownika Kompanii po broń sięgnęli również pozostali członkowie grupy. Nikt nic nie mówił, po części z powodu zimna, po części z instynktownej potrzeby zachowania ciszy. Temperatura przy ziemi wciąż była bardzo niska i z ust mężczyzn buchały maleńkie obłoczki pary. Chociaż wszyscy starali się ostrożnie stawiać kroki, gdzieniegdzie ich przejściu towarzyszył chrzęst poruszanych podeszwami kamyków.

Jeśli ktoś ma jakieś "kwestie techniczne" do obgadania w kwestii ekspedycji, zapraszam do trybu "oliwkowego". Zakładam, że wszyscy mają zapas nasmołowanych łuczyw. Zapomniałem też umieścić w storylinii fragment z wypiciem przez armigerów naparu uwarzonego przez Mearę, tuż przed wyruszeniem za częstokół.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:29, 21 Paź 2007
Kargan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Wrz 2007
Posty: 1169
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Twierdza Wroclaw





Temat do edycji Smile

Tak mi przyszlo do glowy zeby wypisac ty czlonkow wyprawy - oliwkowym Smile
Zeby potem nie szukac po tekscie, ktory z NPC'ow poszedl z nami...
Poza tym sygnaturka jak u mnie i brata ulatwia rozpoznanie kto mowi dana kwestie -
zawsze jak patrze na Radzia to sie zastanawiam jaka postac on odgrywa i szukam jej w tekscie Wink

Uczestnicy Wyprawy:

Arland Bradigan (łuk, długi myśliwskie nóż, owinięta rzemieniem drewniane pałka, mały plecak z tajemniczymi drobiazgami)
Dragan Bradigan (łuk, długi myśliwskie nóż, owinięta rzemieniem drewniane pałka, mała sakwa z tajemniczymi drobiazgami)
Falco Degrata
Rutger Woods - nie potwierdzone
Marcus Dernavan - miecz, podręczna sakwa, okuta księga.
Theoffrey Moggs (kilka sztyletów, drewniana pałka nabijana ćwiekami)
Phineas
Deegan



Ostatnio zmieniony przez Kargan dnia Nie 12:43, 21 Paź 2007, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:32, 21 Paź 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Skoro mamy już taki spis, to proponuję, żeby każdy wypisał też swoje uzbrojenie. WIemy, jak wyszło z Kerriganem (który nie za dobrze znał swój oręż), stąd - żeby potem nikt nie miał wątpliwości ,jak przyjdzie do walki- niech każdy poda co tam chowa po sakwach.

Theoffrey Moggs - kilka sztyletów, drewniana pałka nabijana ćwiekami

Trzeba zrobić nieco przegrupować, bo później w kopalni może już nie być na to czasu Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:00, 21 Paź 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Woods ruszył razem z resztą w kierunku kopalni. Im bliżej im było tym bardziej było widać, że jest nieswój.
- Kolejne ciemne, zamknięte pomieszczenie - westchnął - moje umiejętności na wiele się tam nie przydadzą, ale nie odpuszczę dopóki nie dowiem się co to było.
- Czy jest wśród nas ktoś znający tę kopalnię? - spytał
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:02, 21 Paź 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





- Cokolwiek to jest zaraz będzie wąchać kwiatki od spodu...

Degrata był rozluźniony i pewny siebie. Szedł przed siebie pewnym krokiem z uśmiechem na ustach.

Falchi Degrata
Ekwipunek - 6 noży na pasie przewieszonym przez pierś oraz lekki toporek za pasem.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:45, 22 Paź 2007
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kopalnia na Przełęczy Duvika, 10 solesh 602 AR, poranek

Ostatnie kilkadziesiąt metrów wiodących do wejściowego chodnika mężczyźni pokonali ostrożnymi krokami, z rzucanymi na wszystkie strony spojrzeniami i gotową do użycia bronią. Szli w luźnym szyku, ale blisko siebie. W parowie panował jeszcze nikły półmrok, przeganiany ciepłymi promieniami coraz wyżej położonego słońca. Deegan i Phineas pierwsi wspięli się ku obudowanemu drewnianymi stemplami wejściu, spięci do skoku, czujni niczym polujące drapieżniki. W ręku Deegana połyskiwał miecz, Phineas dzierżył oburącz topór o rzeźnickim ostrzu.

Wokół wejścia do kopalni piętrzyły się niewielkie sterty kamieni i żwiru, tkwiły pomiędzy nimi elementy parowej kruszarki, lodowate w dotyku i milczące od wielu dni. Bojler płuczki był pusty, dno paleniska pokrywała gruba warstwa zimnego popiołu. Dernavan przystanął obok kruszarki, przykucnął dostrzegłszy wybity na korpusie bojlera znak Unii Żelaza i Pary. Mechanik z zawodową ciekawością odnotował w myślach fakt, że maszynę wykonano dwa lata temu w Bainsmarkecie w zakładzie "Oudengard i Synowie". Kruszarka należała do nieco przestarzałych modeli, miała masywne nity i ciężkie nieporęczne wajchy oraz tłoki grubości męskich ud.

- Pytałeś, kto zna te podziemia? – Deegan odwrócił głowę w kierunku Woodsa – Byłem tutaj raz, kilka lat temu, Phineas zresztą też. O ile dobrze pamiętam, korytarz prowadzi pod lekkim kątem w dół ku staremu wyrobisku, z którego wyrąbano już całą rudę. To teraz magazyn na narzędzia i urobek przed wywózką z kopalni, górnicy pewnie pracują od dłuższego czasu w nowych sztolniach. Dolnych chodników nie znam, bom tam nigdy nie bywał, wy chyba zresztą też? – ostatnie słowa furman skierował pod adresem jasnowłosych myśliwych. Odpowiedzieli mu niemymi ruchami głów, jawnie dowodzący tym samym, że obowiązek pracy w kopalni na nich akurat nie ciążył.

Pierwsi odważni zajrzeli ostrożnie do wnętrza otworu wejściowego. Światło poranka rozświetlało pierwsze kilka metrów chodnika, w jego głębi panowała smolista ciemność. Na pokrytej żwirem i pyłem kamiennej podłodze korytarza walały się wypalone pochodnie, wyrwane ze stempli metalowe obejmy na łuczywa oraz dwie łopaty - jedna z nich była złamana w połowie sztyla i pogięta. Chodnik wypełniała głęboka cisza, przerywana jedynie ledwie słyszalnym dźwiękiem kapiącej gdzieś w oddali wody.

Deegan przyklęknął tuż przed mrocznym otworem wejściowym, wstrzymał ruchem dłoni zaglądającego w głąb chodnika Phineasa i zapalił szybko swoje łuczywo. Pochodnia zaczęła trzaskać wesoło płomieniami, kropelki palącej się cieczy skapywały na kamieniste podłoże. Płowowłosy mężczyzna uchwycił łuczywo w lewą dłoń, podpalił nim pochodnie trzymane przez innych najmitów.

Dobrze, trzeba teraz wyjaśnić kilka kwestii „taktycznych” – kto z Was bierze zapaloną pochodnię, kto nie? (jakie to ma znaczenie, zapytacie? Hmm, w ciemnościach generalnie łatwiej zaatakować kogoś, kto trzyma łuczywo...). Jaki szyk przymujcie, kto w forpoczcie, kto komu pilnuje pleców?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:21, 22 Paź 2007
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Degrata wyciągnął zza pasa toporek i jeden ze sztyletów. Tak uzbrojony kiwnął głową na obu braci dając im sygnał, żeby szli za nim i wszedł w mrok rozglądając się czujnie.

Cóż, ja pochodni nie biorę na pewno Wink Do prawej ręki toporek do lewej sztylet i wchodzę do kopalni. Idę z przodu i pilnuje tego co trzyma pochodnię.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:23, 22 Paź 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Moja sugestia, ja i Deegan na początek bez łuczyw. Zakładam, że jako tropiciel mam dobry wzrok (dobrze widzę w ciemnościach) i poruszam się cicho, więc mogę robić rekonesans kawałek przed główną grupą.

Pytanie jak bardzo chcesz się przed grupę wysunąć, bo jeśli - dajmy na to - korytarz biegnie w linii prostej w dół i ktoś znajduje się w jego dolnej części, to i tak zauważy Twoją postać jako czarny kształt na tle jasnej plamy światła rzucanego przez pochodnie - po prostu będziesz swym ciałem blokował LOS i to w bardzo widzialny sposób.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:54, 22 Paź 2007
Xeratus
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 18 Wrz 2007
Posty: 327
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Arland ruszył za Degrata. Wyciągnął myśliwski nóż, Obejrzał się za siebie i powiedział.

- Brat?

Wiedział, że Dragan będzie blisko niego. Nie musiał go dotykać. Po prostu to czuł.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:09, 22 Paź 2007
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





Bez łuczywa. Z fachu wynika , że jestem człowiekiem dość szybkim i zręcznym, stąd dość kalfasowata pochodnia nie za bardzo będzie pasować do mojego stylu poruszania się/ walki.
Trzymam się pośrodku bandy, tak ,aby mieć widoczność od świateł pochodni.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:32, 22 Paź 2007
Xathloc
Gracz stażysta
 
Dołączył: 04 Wrz 2007
Posty: 156
Przeczytał: 0 tematów






Rekonesans oznacza badanie bocznych korytarzy i załamań korytarza. Pochodni nie biorę, bo tylko by przeszkadzała. Ewentualnie mogę trzymać się środka grupy z bełtem na kuszy. Korytarz, zakładam, jest wąski, więc nawet w mroku nie powinno być problemów z trafieniem.
Zobacz profil autora
W górach Wyrmwallu
Forum RPG online Strona Główna -> Iron Kingdoms
Możesz pisać nowe tematy
Możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 13 z 41  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 12, 13, 14 ... 39, 40, 41  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin