RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 17:11, 13 Kwi 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Biedy Łamignat był już zbyt pijany zwycięstwem by w porę zorientować się na co się właściwie porywa. Nim zdążył przemyśleć swoje zachowanie jego ręka wspierała się już łokciem na blacie stołu czekając, aż ork stanie do pojedynku. Olbrzym splunął na podłogę i spojrzał na przeciwnika. - Chyba zrozumiał, nu nie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:30, 13 Kwi 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Tymczasem w innej karczmie, Zager zakończywszy rozmowę, przyglądał się oprychom, zastanawiając się, nad jak najłatwiej się ich pozbyć.

Plan jest taki. Zatruwam całe żarcie na stole, (żeby okropnie wyglądało też), ale w momencie, w którym jeden z panów nie będzie mógł się już zorientować, i żeby spożył truciznę. Następnie podchodzę do ich stolika mówiąc coś w stylu "Koniec zabawy, panowie" przygotowując się jednocześnie do użycia Elektrycznego dotknięcia, jeśli ktoś będzie chciał mnie zaatakować.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:38, 14 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Kciuki obciąć, kciuki to nawet takiemu osiłkowi jak Łamignaś czasem się przydadzą. - myślał gorączkowo Pchełek. - jak tu pomóc, jak tu pomóc.

Ukradkiem korzystając z gwarnej atmosfery wleźć pod stół i jakiego oleju czy łoju ze świecy jakiejs pod nogi Orkowi wciepnąć, że niby przypadkiem tam była. I zanim kto się zorientuje wyleźć spod stołu. Ork się zaprze i sru na morde!

- No chyba że Łamignat wygląda na takiego co da rade, niech no spojrze im na mięśnie.

Tak to Pchełek kombinuje. Pisząc mniej opisowo, stara się stwierdzić kto wygląda na silniejszego, jeśli Łamignaś no to cóż kopniak w rzyć na szczęscie i jedziemy!!!
Jeśli jednak wygląda na to, że wizja obcięcia kciuków staje się realna jak to że wujcio Mendek bawiąc wieczorem w karczmie, zjedzie pod stół i zsika się w gacie, wtedy Pchełek stara się użyć swoich wypasionych umiejętności złodziejskich 0-wego poziomu aby wesprzeć przyjaciela!


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Wto 10:40, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:05, 14 Kwi 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Jeśli ork się zorientuje, że ktoś tu mi pomaga to nie tylko ja będę miał obcięte kciuki a może i głowy w gratisie nam obetną.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:33, 14 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pchełek struchał słysząc słowa orka, zaś zuchwała postawa Łamignata wprowadziła go w stan silnego przerażenia. W Burat-arze nikt z wieśniaków nawet by się nie poważył podjąć takiego wyzwania w obawie przez chłostą za bezczelność, bo orkowie rządzili w północnych elejatach żelazną pięścią i bizunem, w razie konieczności nie stroniąc też od wbijania aroganckich poddanych na pal.

Siedzący w ostrogarskiej karczmie Łamignat, rozochocony wcześniejszymi zwycięstwami i pewien siebie, przyjął wyzwanie, które najpewniej miało go przerosnąć – Pchełek widział tę posępną pewność również w oczach milczącego Trzęsikęska. Orkowy weteran był olbrzymem podług swej i ludzkiej rasy, pięści miał jak bochny chleba, a muskuły rąk niczym niedźwiedzie szynki. Widząc bezczelną minę rybaka rębajło sapnął chrapliwie, a potem siadł na opustoszałej raptownie ławie. Stojący pół kroku za nim mieszaniec dobył zza pasa dwa długie noże, podał swemu towarzyszowi. Kilku widzów wciągnęło gwałtownie powietrze, kiedy zawodnik zakręcił nożami młynka, a potem wbił je do połowy ostrzy w drewniany blat stołu, pod błyskawicznie, ale niebywale starannie dobranym kątem.

Splecione dłonie orka i człowieka znalazły się w środku pomiędzy nożami i Pchełek pojął znienacka, czemu broń ta miała służyć. Przeginający dłoń przeciwnika zawodnik przybliżałby ją nieuchronnie w stronę ostrej jak brzytwa klingi, w dodatku dokładnie na wysokości kciuka ofiary, w brutalny sposób markując linię cięcia przegranego palca.

- Chrukk hazar het myrrda! – wyrzucił z siebie mocarny najemnik, najwyraźniej pod adresem zbitego z tropu majstra mularczyków, swych zmrużonych złowrogo oczu nie odrywał jednak od uśmiechniętego dobrodusznie oblicza Łamignata. Pchełek miał coraz gorsze przeczucia, coraz gorsze.

Już pierwszy rzut oka na muskulaturę wojownika dowodził jego ewidentnej przewagi nad wioskowym osiłkiem. Płowowłosy złodziej zmełł w ustach przekleństwo, wymienił bezradne spojrzenie z Trzęsikęskiem, spojrzał w stronę Gusłka, który oderwał w końcu wzrok od przyglądającego się walce krasnoluda i wbił przejęte spojrzenie w splecione między nożami dłonie zawodników.

Pchełek pojął, że tylko szybkim działaniem zdoła ocalić lekkomyślnego przyjaciela.

- Na mój znak, jazda! – krzyknął majster, a krąg widzów zbił się ciasno wokół przeciwników. Ludź i nieludź wydali z siebie głuche stęknięcia próbując z biegu przełamać siłę mięśni adwersarza, napierając na siebie wzajemnie i zaciskając zęby tak, że mało nie popękały. Gusłek jęknął ledwie słyszalnie widząc jak splecione ze sobą dłonie zaczynają się odchylać w stronę prawego ostrza.

Łamignat powoli, powolutku ulegał brutalnej półzwierzęcej sile orkowego wojownika.

Pchełek nie tracił czasu. Korzystając z uwagi widzów skupionej niepodzielnie na pojedynku oraz z ciżby wokół zawodników wślizgnął się za ich plecami pod wielki drewniany stół, zabierając wpierw z pobliskiego blatu niewielką olejną lampkę. Wiedziony desperacją i pewien obciętej głowy w razie odkrycia tego oszustwa, zaczął pełznąć po kamiennej posadzce w stronę wspartych w nią wielkich stóp orka, słysząc dobiegające z góry coraz głośniejsze okrzyki, gwizdy i posapywanie przeciwników. W lampie wciąż palił się knot, więc dopełznąwszy do wielkich skórzanych butów orka Pchełek jął wylewać olej przez otwartą boczną ściankę lampy, zraszając obficie przestrzeń wokół podeszwy buta w nadziei na to, że przyciskający stopy do posadzki ork rychło się poślizgnie i ulegnie z zaskoczenia Łamignatowi. Sam złodziej musiał się jeszcze na czas wycofać, bo nie zostać złapanym na gorącym uczynku...

Lecz rezultat tego sprytnego w rzeczy samej planu przeszedł wszelkie oczekiwania Pchełka, bo kiedy rybak uznał, że starczy już rozlewania oleju, stękający coraz donośnie Łamignat zmienił nagle ułożenie swych nóg trącając płowowłosego towarzysza łapciem prosto w zadek.

Zaskoczony Pchełek upuścił z rąk lampkę, ta zaś ześlizgnęła się po jego kolanie na posadzkę upadając na nią praktycznie bezgłośnie – delikatny trzask pojemnika utonął w coraz dzikszym aplauzie dobiegającym znad blatu stołu. Rybak zbladł jak ściana, sięgnął dłonią po lampkę, cofnął ją jednak widząc wypadający z wnętrza pojemnika knot.

Wciąż palący się knot.

Pierwsze ogniki zaczęły leniwie lizać niewielką kałużę płynu i grubą skórę butów orka, całkowicie niezauważone przez podekscytowanych zaciekłą walką zawodników.

Pchełek zamarł w całkowitym bezruchu, chociaż był dziwnie pewien tego, że szaleńcze bicie jego serca odbijało się echem od powały karczmy. Płomyki nabierały powoli większych rozmiarów i złodziej nie wiedział, czy tłuc rękami po butach weterana w nadziei na ich ugaszenie czy też pierzchać czym prędzej spod stołu, nim dziwny żar w okolicach stóp zostanie w końcu przez orka zauważony.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 19:49, 14 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





W przeciwieństwie do wielu innych początkujących adeptów magii, Zager nigdy nie czuł potrzeby sięgania po zawieszony na szyi pod ubraniem amulet. Trzewiskręt nauczył swego wychowanka nie tylko szorowania drewnianej podłogi, prania jego ubrań i gotowania ziołowych wywarów, przekazał mu również kilka sekretnych sztuczek, którymi parali się jego pochodzący w prostej linii od ludu bagien przodkowie. Jedną z tych sztuczek było niebywale użyteczne w praktyce absorbowanie przenoszonej w amulecie energii poprzez bezpośredni kontakt ze skórą czarownika.

Hogur rzucił pierwsze zaklęcie zbliżając się statecznie do stołu niechlujnych awanturników, odczekawszy wpierw, aż jeden z nich zacznie żłopać piwo z dzierżonego oburącz glinianego garnca. Młodzieniec wyszeptał słowa mocy prawie niesłyszalnie, ledwie poruszając ustami, wystarczyło to jednak w zupełności, by efekt zaklęcia poraził opryszków.

Żłopiący piwo wielkimi haustami półork zacharczał nagle, wypuścił naczynie z rąk i złapał się za gardło czerwieniejąc na zarośniętej gębie. Garniec poturlał się po stole, spadł na posadzkę i rozbił z trzaskiem, a z jego skorupy wyciekło brejowate coś o obrzydliwym zapachu zgnilizny.

- Bellu, pomiłuj! – wrzasnął inny łotrzyk, ten mocny w pysku, który przed chwilą wygrażał robotnikom – Co ci jest, Jaskier? Coś ty wypił?

Czwórka rzezimieszków zerwała się czym prędzej z ław spozierając z grozą na swego wymiotującego konwulsyjnie kompana, który padł na czworaki i zdawał się wyrzucać z siebie całą zawartość trzewi, brudząc spienioną wydzieliną posadzkę, swój kubrak i buty ziomków.

- Bogowie, niech ktoś wezwie znachora! – zaryknął drugi mieszaniec, nie potrafiąc się zdecydować, czy przy kompanie przykucnąć czy lepiej przezornie się od niego oddalić – Patrzajcie na moje żarcie! Co to jest?

Na blaszanym talerzu niedojedzona kasza ze skwarkami przeobraziła się w równie odrażającą breję jak piwo pierwszego półorka, roztaczając po wnętrzu karczmy wywołujący zawroty głowy smród.

Maskacz stanął wyprostowany przy stole, opierając się zgiętą w kolanie nogą o ławę i spoglądając prosto w oczy draba z kolczykiem w uchu.

- Takoś mi się widzi, że nie zechecie posłuchać po dobroci, jak wam rzeknę, byście stąd uciekali na zbity pysk? Ale jeśli to uczynicie, w zamian nic gorszego prócz potknięcia się o próg nie powinno was spotkać.

- Ty kurwi synu! – wyrzucił z siebie drab z kolczykiem – Tyś nas potruł, gadzie jeden! Bebechy ci wypruję, klnę się na Bella!

Opryszek był szybki, Zager nie mógł mu tego odmówić, poruszał się ze zwinnością ulicznego nożownika, z taką też wprawą sięgnął prawą ręką po noszony przy pasie kordelas.

Drugą zaś uczepił się rękawa hogura zamierzając widać wytrącić go szarpnięciem z równowagi i pociągnąć wprost na dzierżone ukośnie od dołu ostrze.

Lecz Zager potrafił równie szybko splatać słowa mocy, więc kiedy opryszek oplatał sękatymi paluchami jego ramię, amulet młodzieńca zawibrował ledwie wyczuwalnie przesyłając do jego krwioobiegu ogromną dawkę magicznej energii.

W opinii Trzewiskręta zaklęcie to było jedną z najbardziej morderczych pułapek na nierozważnych przeciwników hogura i towarzysze draba ze złotym kolczykiem zapewne zdanie starego znachora podzielili.

Karczmą wstrząsnął huk tak potworny jakby się sufit oberwał i faktycznie, spod sklepienia posypały się chmury gryzącego w oczy wapiennego pyłu. Porażony ładunkiem elektrycznej energii opryszek wygiął się w łuk wydając z siebie potępieńćzy skowyt, a potem odleciał od hogura niczym człowiek zdzielony kowalskim młotem, przetaczając się po blacie stołu i lądując bezwładnie po jego drugiej stronie. Potworny odór spalenizny omal nie zwalił z nóg pozostałych opojów.

Sondując mentalnie swój amulet Zager stwierdził, że jego zasób energii skurczył się niepokojąco, ale też zużycie magicznej energii przez rzucone właśnie zaklęcie nie należało do małych. Przez myśl młodzieńca przebiegło ironiczne stwierdzenie, że od tego momentu musi się bardziej liczyć ze swym rezerwuarem mocy, bo już go nie było stać na jego marnotrawienie.

Lecz z min przerażonych opryszków wywnioskował, że być może dalsze czarowanie wcale nie było potrzebne.

Słowa potrafiły zdziałać czasami wiele więcej od oręża lub magii.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:02, 14 Kwi 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Czy jeszcze ktoś jest chętny do wyprucia mi flaków? Niech się niepotrzebnie nie klnie, bo to obraza, takie czcze zaklinanie...

Jeśli któryś będzie patrzył na mnie ze złością zdradzającą chęć ataku, natychmiast używam w jego kierunku Czarnego Pocisku, coby ostudził zapał do walki. Jeżeli dobrze policzyłem, została mi dokładnie połowa mocy? BTW, jak się regeneruje moc w takich amuletach?


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Wto 20:06, 14 Kwi 2009, w całości zmieniany 2 razy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:57, 14 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Bardzo jestem ciekaw jak się dalej rozwinie akcja w karczmie.

Jeżeli będzie tak jak przewiduję duże zamieszanie, to Trzęsikęsek złapie w garść swoje srebrniki i wybiegnie z resztą drużyny na złamanie karku z karczmy.

No chyba, że okoliczności nie będą zmuszały nas do takiego ruchu.


Och, ja też jestem bardzo ciekaw - zapewne będzie niezły rejwach Wink

Tak czy owak, w poprzednim pojedynku Łamignat wygrał pięć srebrników, więc pieniądze wydane na jedzenie i picie już się Wam zwróciły.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 10:11, 15 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Olabogaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! - pomyślał cichutko Pchełek.

- Wujcio Mendek opowiadał, że Walenie Orków po nogach jest równie bezpieczne co smarowanie się miodem i bieganie na golasa po lesie podczas niedźwiedzich godów, jak to robił świętej pamięci stryjo Kozibob, który miał silnie rozwiniętą żyłkę hazardzisty ale niestety wolno biegał.

- Chyba lepiej się wycofać, zwalić pożar na przypadek!
- A może w takim zamieszaniu oberżnąć komuś sakiewke dałoby i rade.
- przeca to okazyja czyni złodziyyja.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:26, 16 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Hogur wciągnął w nozdrza gryzący zapach spalenizny, przeniósł spojrzenie w stronę drzwi karczmy. Kilka ludzkich głów wejrzało do środka zwabionych donośnym hukiem, ale widok dwóch ciał sprawił, że gapie zniknęli za progiem równie szybko jak się tam pojawili. Dorodna córa gospodarza wystawiła nos z piwniczki, pisnęła przestraszona i zaszyła się ponownie w podziemiach budynku, podobnie jak jej ojciec w kantorku na zapleczu.

Trzej nietknięci dotąd łotrzykowie trzymali dłonie w pobliżu szabel i noży, żaden z nich nie wykonał jednak ruchu mogącego zdradzać wrogie zamiary. Zager pojął z miejsca, że mężczyźni nie byli głupcami i nie zamierzali podejmować niepotrzebnego ryzyka.

- Czego od nas chcesz? – zapytał niski człowiek o skołtunionych rudych włosach, noszący przepoconą pod pachami koszulę, na której wciąż można było dostrzec nie dość dobrze sprane pozostałości po zakrzpłej krwi – Nie znam cię, więc nigdy sobie w zwadę nie weszliśmy. Po co to było?

Rzygający jak kot rzezimieszek przewrócił się z łoskotem na bok, skulił w kłębek w kałuży własnych wymiocin, zaczął jęczeć rozdzierająco. Drugi oprych, okropnie poparzony i dymiący na całym ciele, nie ruszał się wcale, a żaden z kompanów nie wykazywał większej ochoty do sprawdzenia, czy aby jeszcze dycha.

- To Mścibor cię nasłał, co? – odezwał się półork ze złotym łańcuchem na szyi, dziwnie nie pasującym do obszarpanego brudnego ubioru włóczęgi – A miała być między nami zgoda. Do ciebie nic nie mamy, ale jemu nie popuścimy. Powiedz mu zatem, że może sobie tę zasraną karczmę pod protektoryję brać, ale koniec między nami pokoju. Od jutra poleje się krew, tego może być pewnikiem, bo złamał kodeks.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:35, 17 Kwi 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Ale na dzisiaj dwa trupy wystarczą... - to mówiąc Zager zdjął z głowy kaptur - Możemy się chyba pożegnać, bo wy chyba nie chcecie dołączyć do tych na ziemii, a mnie taka rozróba wystarczy...

Nadal zachowuję czujność, jestem gotowy do walki
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:01, 17 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Bandyci zastanawiali się nad czymś jeszcze chwilę, być może dumając czy aby jednak nie zaryzykować i nie skoczyć w trójkę na samotnego czarownika. Ich wahanie przesądził zdławiony jęk, który wydostał się z gardła potwornie poparzonego człowieka dymiącego smrodliwie na podłodze. Zager spojrzał na niego z pewnym zainteresowaniem, uniósł brew nieco zdziwiony, że tamten wciąż dycha.

- Twardy ów – kiwnął głową hogur – Patrzajcie, kolczyk mu się w uchu całkiem stopił, złoto spłynęło, ale on ciągle żyw. Zaiste, twardy musi być, bo zwykłego człeka tym zaklęciem od środka gotuję niby kurze jajko. Bogowie mu widać sprzyjali, chociaż na pobożnego mi nie wygląda.

Te słowa przesądziły o wszystkim. Trzymając dłonie z daleka od broni opryszkowie pochwycili czym prędzej swych towarzyszy – dwóch ujęło pod pachy człowieka z wtopioną w skórę warstewką złota krzywiąc przy tym swe nosy, trzeci postawił na nogi toczącego ślinę z ust nieszczęśnika podtrutego piwem. Oglądając się co chwila ostrożnie za siebie wszyscy zniknęli czym prędzej za progiem karczmy, pozostawiając po sobie brudne miski, kałużę wymiocin i mdlący odór spalonego mięsa.

Hogur poczuł się nieco dziwnie w całkowicie opustoszałej sali.

- Na Oriaka i Bella! – stęknął karczmarz wystawiając nos z kantorka – Poszli sobie?

- Poszli – odpowiedział Zager – Srebro masz?

Gospodarz wyciągnął zza pleców ręce, położył na blacie kontuaru cztery mieszki, na widok których chłopakowi zaświeciły się oczy. Rybak podszedł do lady, rozsznurował jedną z ciężkich sakiewek, przesunął między palcami dłoni kilka srebrnych monet.

- Nie miałem tyle srebrników, trochę wymieniłem na złoto – mruknął karczmarz spoglądając wciąż lękliwym wzrokiem na porzucony przez opryszków stół – Ale wszystko razem jest warte dwieście. Nie przeliczysz?

- Nie – odpowiedział złowróżebnie niskim tonem Zager – Jeślibym potem pomiarkował, żeś mnie na zapłacie ukrzywdził, tędy rychło tutaj wrócę... a sam żeś widział jak kończą ci, którzy do sporu ze mną chwaccy.

- Zgadza się co do monety – odparł natychmiast karczmarz – Bierz te sakiewki i idź stąd, a żwawo! Nie chcę, by nas kto widział jak razem rozprawiamy. Jak mnie o ciebie będą pytać, rzeknę, żeś obcy był i sam z siebie zadarł z tamtymi! Idź już!

Hogur przywiązał mieszki starannie do ukrytego pod kapotą pasa, uśmiechnął się chłodno na pożegnanie i wyszedł bez słowa za próg gospody, prosto w promienie słońca i gwar głosów przechodniów.

- Tatku! – zza jego pleców dobiegł piskliwy głos córki karczmarza – Co tam tatko wyprawia na górze z tym obcym?! Tu na dole całkie wino pokwaśniało w beczkach, wszystko szlag trafił! Jak to się mogło stać?!

Zager uśmiechnął się raz jeszcze, po czym ruszył w głąb ciasnej uliczki, zmierzając przed siebie pozornie bez celu.

Jego smoliście czarne oczy lustrowały bacznie otoczenie, niczym bystre ślepia drapieżnika czyhającego na nieostrożną ofiarę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:52, 17 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Łamignat zrobił się krwiście czerwony po twarzy, wszystkie żyły wyszły mu na wierzch podobnie jak oczy, dosłownie wyłażące z orbit. Wielki ork również nie czuł się komfortowo, bo sapał spazmatycznie, a z kącika zagryzionych ust ciekła mu strużka spienionej śliny.

Lecz ściskająca prawicę rybaka ręka weterana zbliżała się coraz bardziej do wbitego w drewno stołu ostrza. Gusłek jęknął cichutko widząc ów przerażający spektakl, bo chociaż znał się nieco na opatrywaniu ran, nie potrafił sobie wyobrazić sytuacji, w której Łamignat dałby sobie dobrowolnie obciąć jakąkolwiek część ciała.

- Pianie, poratuj – wyszeptał młody duchowny, pogrążony w czarnej rozpaczy i zdjęty poczuciem całkowitej bezradności.

I nagle zdało się młodemu nieszczęśliwemu rybakowi, że Pan Uciech odpowiedział na jego nieśmiałą prośbę.

Posapujący dotąd spazmatycznie ork przestał nagle oddychać, dosłownie sztywniejąc na całym ciele. Dopingujący go widzowie umilkli natychmiast, pojmując instynktownie, że dzieje się coś dziwnego. W zapadłej nagle ciszy słychać było jedynie zdyszane oddechy i westchnienia gapiów.

Oraz ledwie słyszalny suchy trzask, przywodzący na myśl dźwięk wydawany przez płomyki.

- Cosik się tu jara? – spytał jeden z mularczyków pociągając dla pewności nosem.

- Arghh, kurrwa muttra! – ryknął w swojej barbarzyńskiej mowie ork, wyszarpując prawicę z uścisku Łamignata i zrywając się na nogi tak raptownie, że dwaj odskakujący na ten widok obserwatorzy zderzyli się ze sobą nieporadnie i gruchnęli z wielkim hukiem na kamienną posadzkę.

- Pali się! Pali!

Weteran zaczął się miotać po sali tłukąc pięściami po nogawkach na nadziei na zdławienie coraz większych płomieni trawiących materiał jego spodni.

W karczmie wybuchło istne pandemonium ludzkich krzyków, a tratujący się nawzajem robotnicy pierzchali czym prędzej na boki, chcąc się znaleźć jak najdalej zarówno od ryczącego jak bawół orka jak i palącej się pod stołem kałuży oleju.

- Przerwał bitkę... – jęknął zdumiony Łamignat – Tak się zgrzał biedaczysko, że aż się od tego zapalił? Gusłek, to jam wygrał? Byndzie to ten... jak mu tak... wałkofer?

- Ja pierdzielę – westchnął głośno stojący na ławie Wurrzt, nie dowierzający widać własnym oczom – Ale się tu zaraz będzie działo...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 6:13, 18 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Jeszczem nie zmiarkował co się tu nawyczyniało – szepnął Gusłek do Łamignata konfidencjonalnie – ale chyba czekać na rozjaśnienie tej zagadki tu nie będziem, bo nam się zadki upiec jako prosiakowe szynki gotowe. A i małom ciekaw kto temu zawinił. Pryskajmy stąd wiara, bo cosik mi szepce, że nic dobrego nas tu już nie spotka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 14:32, 18 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Hej, chłopaki, co tam dalej działacie? Gusłek sugeruje jak najszybszą ewakuację z karczmy, bo chyba nie trzeba nikomu tłumaczyć, co się tutaj będzie działo jak orkowy weteran już ugasi płonące spodnie, prawda?

Ale czy reszta kompanii podziela tę chęć do natychmiastowej ewakuacji?

Stan, co robisz dalej? Trochę kasy już zarobiłeś, ale co teraz? Najpewniej dałeś właśnie początek wojnie miejskich gangów, karczmarz też Cię nie będzie kochał za to, że w efekcie ubocznym rzucenia zaklęcia zniszczyłeś mu cały zapas trunków w piwniczce. Co do ewentualnego wyboru pobocznych wątków, masz jeszcze opcje a, b, i c; opcja e odpadła.

Piszcie coś, chłopaki, bo jeszcze pomyślę, że się znudziliście!
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 8 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 7, 8, 9 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin