RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 18:36, 18 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





O żadnej nudzie mowy nie ma, ja starałem się zawrzeć, reakcje pchełkaw moim poprzednim poście, w formie jego przemyśleń. Ale ogolnie chodzi o to, że Pchełek łapie łamignatka pod pache i go kieruje ku wyjściu jak coś zwinie to zwinie, ale najważniesze jest wydostać się z karczmy i złapać swoich kolegów i zwiać np. w kierunku faktoryi pana Michelona!


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Sob 18:36, 18 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 15:03, 19 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Tak mistrzu, zwiewamy z tej karczmy.

Jeżeli się uda to Trzęsikęsek zwija swoją kasę ze stołu i dalej w nogi, tylko bardzo ważna uwaga, trzymajmy się za sobą, nie biegnijmy osobno w tłum bo się już nie znajdziemy.

Myślę, że doki to dobry kierunek, tam popytamy o skonfiskowane łodzie i może trafimy na łódkę naszych ziomków.

PS. Nuda??? No co ty Laughing .
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 10:10, 20 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek i Gusłek wymienili znaczące spojrzenia, w locie pojmując, że myślą o tym samym.

- Chodu! – ryknął myśliwy łapiąc zwinnie za swój łuk i tobołek – Dajem drapaka!

Reszcie kompanii nie trzeba tego było powtarzać, bo kogo nie ponaglały do ucieczki wściekłe porykiwania orka, ten pobladł na widok wyciąganych przez pozostałych czcicieli Katana szabel. Rwetes w karczmie wciąż nie malał. Chociaż weteran zdołał ugasić płonące nogawki i toczył teraz dzikim wzrokiem po izbie, krzyczący coś nieskładnie karczmarz wciąż chlustał wodą z wiadra na palącą się z trzaskiem kałużę oleju pod stołem. Jeden z mularczyków podczas rejterady potrącił niechcący półorka z amuletem w kształcie pięści na piersiach i zarobił w odpowiedzi tak silny cios łokciem w żebra, że aż się zgiął wpół wpadając za pobliską ławę.

- Łapy precz od moich ludzi! – ryknął poczerwieniały majster przewracając z hukiem drewniany stół z zamiarem uczynienia z niego barykady. Gliniane półmiski runęły na posadzkę rozbijając się w drobne kawałki, co wywijający wiadrem karczmarz powitał donośnym lamentem.

- Uny! – rosły ork wpił swe złe spojrzenie w plecy salwującego się ucieczką Pchełka, zacisnął kurczowo pięści – Harr teng uny!

Czciciele Katana rzucili się w te pędy w stronę schodów, z ewidentnym zamiarem pojmania wskazanych przez przywódcę rybaków, tłukąc pięściami na prawo i lewo dla oczyszczenia sobie drogi.

Taktyka ta przez wzgląd na swą brutalność nie spotkała się z aprobatą części klientów. Dwóch potrąconych robotników, wyraźnie podpitych i bardzo buńczucznych, rzuciło się na najbliższego orka zwalając go z nóg i zasypując ofiarę gradem ciosów. W powietrzu śmignął duży dzban, który rozbił się o głowę jakiegoś mieszańca i chociaż nie pozbawił zabijaki przytomności, półork przystanął na chwilę w miejscu trzymając się kurczowo za głowę i tocząc wokół wyjątkowo ogłupiałym wzrokiem.

Trzęsikęsek i Gusłek dosłownie wysadzili za próg karczmy, wpadając wprost w jaskrawe promienie słońca i gwar rozmów przechodniów, potrącając w biegu jakąś tęgą niewiastę, która na widok rybaków wypuściła z rąk wielki kosz z pieczywem.

- Patrzajcie, gdzie latacie, kurwie syny! – wrzasnęła kobieta wygrażając młodzieńcom pięściami – Niechby was Seth pochłonął, dranie! Tyle strat narobić!

- Razem, trzymajta się razem! – krzyknął Trzęsikęsek zerkając za ramię na gramolącego się przez próg Łamignata, wręcz pchanego do przodu przez siedzącego mu na karku Pchełka – Do portu!

Tuż za Pchełkiem na ulicy znaleźli się Wurzzt i Ayheer, na twarzach mieszańców nie malowało się jednak przerażenie widoczne u wieśniaków. Obaj półorkowie zanosili się histerycznym śmiechem, ubawieni po pachy dramatycznymi wydarzeniami w karczmie.

- Bieżajcie za nami! – krzyknął Wurzzt uspokoiwszy się nieco – Szybko, bo wam skórę z grzbietów zedrą! W tamtą uliczkę!


Słuchajta, chłopy! Te dwa mieszańce pewnikiem chcą Was dalej na dutki naciągać, dlatego tacy w pomocy ochotni, ale darowanej kozie w zadek się nie zagląda (jak to lubił wujcio Mendek powiadać). Śmigacie za nimi czy dajecie drapaka na własną rękę (bo oni wskazują na uliczkę wiodącą w głąb miasta, a Trzęsikęsek wolałby uciekać w port). Tak czy owak, liczy się szybka decyzja, bo tylko patrzeć jak z karczmy wysadzą z szablami rozjudzeni czciciele Katana.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 10:21, 20 Kwi 2009
Radziu
Gracz oszczędny w słowach
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 332
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław
Płeć: Mężczyzna





Łamignatek daje się pchać i ciągnąc gdziekolwiek reszta naszej wesołej kompaniji sie uda. Osiłek i tak nie wie co się właściwie stało i ciągle się zastanawia czy pokonał orka w siłowaniu na ręce czy też nie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:30, 20 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Mimo wszystko powinnim lecieć za znającymi miasto nowymi "przyjaciółmi". A to, że kozy, a szczególnie te darowane z reguły mają owsiki to już inna sprawa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:53, 20 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Pachełek dobrze gada. Znaczy w sprawie nowych kumpli, bo co do owsików w kozich zadach, to wypowiedzieć się nie mogę, gdyż nie grzebałem w... tym temacie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:26, 20 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Słysząc propozycję mieszańca Pchełek klepnął Trzęsikęska w ramię, złapał pod pachę wciąż nieco ogłupiałego Łamignata.

- Za nimi, a żwawo! – zakrzyknął młodzian zwinnie wymijając sięgającą po oparty o pobliską ścianę kij kobietę od pieczywa – Ile wam sił w nogach styka!

Z walącymi jak młoty sercami, nieludzko zdyszani i potrącający oburzonych przechodniów rybacy pomknęli chyżo w głąb brudnej brukowanej uliczki wijącej się między kamienicami, przeskakując przez puste beczki i kałuże pełne wylewanych z okien odchodów. Prowadzący grupkę Ayheer skręcił po kilkudziesięciu krokach w prawo, w jeszcze węższą uliczkę odgradzającą od siebie jakieś magazyny, pełną śmieci i walczących o odpadki kotów, które syczały wściekle na mijających je uciekinierów.

Biegnący na samym końcu Pchełek przystopował na chwilkę, wyjrzał zza rogu uliczki, po czym podskoczył z wrażenia i zmełł w ustach kilka wulgarnych słów. Szóstka czcicieli Katana pędziła na złamanie karku śladami uciekinierów, wymachując wyciągniętymi z pochew szablami i krzykiem domagając się od przechodniów informacji na temat zbiegów. Ten i ów wzruszał ramionami, inni odpowiadali krzykiem, Pchełek dostrzegł jednak jakiegoś ulicznika, który pochwycił ciśniętego mu przez poparzonego orka koppera, a potem z szerokim uśmiechem wskazał na położony w głębi uliczki zaułek.

Ten, zza którego rogu wystawiał właśnie nos Pchełek.

- W nogi! W nogi! – młody złodziej nabrał takiego pędu, że omal nie wskoczył Łamignatowi na barana, przed oczami świeciło mu bowiem wyraźnie dzierżone przez rozjuszonych orków żelazo – Leżą za nami, psie syny, uparte jak diabli!

- Tędy, za te skrzynie! – syknął Wurzzt wpychając Gusłka w kolejną boczną uliczkę, strasznie ciemną, pełną gratów i rozwalonych drewnianych skrzyń – Ciśnijcie się w tę wnękę i ani mi dychać, bo jeszcze wszyscy przypłacimy tę chryję gardłami!

Stłoczeni w ciasnej ciemności, przywierający do wilgotnego i lepkiego od czegoś śmierdzącego bruku, mężczyźni wstrzymali oddech nasłuchując w zamian pilnie odgłosów pościgu. Orkowie znaleźli się w zaułku ledwie chwilę później. Dwaj pierwsi przebiegli obok mrocznej alejki, popędzili dalej pokrzykując na siebie wzajemnie. W ślad za nimi przebiegł sam weteran, ofiara niezamierzonego figla Pchełka. Inny napastnik, mieszaniec z szablą w ręku, zawrócił ominięty wpierw zaułek, przyjrzał się uważnie ciemności, pryzmom skrzyń, stertom szmat.

- Zobaczy nas – wyszeptał niemal bezgłośnie Ayheer – Jako my widzi po trochu w ciemności, nawet nie drgnijcie.

Trzęsikęsek zmartwiał słysząc jego słowa, zacisnął palce do białości na rękojeści myśliwskiego noża tkwiącego dotąd w cholewie buta. Coś mu się wcześniej obiło o uszy, że orkowi mieszańcy na podobieństwo swych kuzynów czystej krwi widzą co nieco w ciemnościach, ale nie przywiązywał do tego większej wagi.

Do teraz.

Dwaj następni czciciele Katana przebiegli obok swego podejrzliwego ziomka, wciąż wpatrującego się uważnie w ziejący kocią uryną mroczny zaułek. Przywołany przez nich odwrzasnął coś chrapliwie, potrząsnął przecząco głową.

A potem zrobił kolejny ostrożny krok w głąb uliczki.


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Pon 15:27, 20 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:49, 20 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zager okrążył śpiesznie budynek karczmy, rozglądając się przy tym uważnie w poszukiwaniu bandy rozgromionych przed chwilą niechlujów. Opryszkowie zniknęli jednak bez śladu, zabierając ze sobą ciężko poszkodowanych kompanów.

Czarownik naciągnął mocniej kaptur, bardziej z przyzwyczajenia niż z konieczności, bo przecież wciąż nosił na twarzy obce mu zupełnie rysy innego człowieka. Hogur miał zresztą nadzieję, że bandyci dobrze mu się przyjrzeli, bo zapamiętawszy lepiej jego iluzyjny wygląd tym łatwiej mieli go w przyszłości ominąć na ulicy nie miarkując wcale, że właśnie przeszedł obok nich sprawca bolesnego incydentu w karczmie.

Rozejrzawszy się raz jeszcze wokół Zager wszedł ponownie w uliczkę, w której chwilę wcześniej dokonał przemiany, schował się w jej głębi odwrócony plecami do krążących kilkadziesiąt kroków dalej przechodniów. Palce młodzieńca zaczęły się przesuwać po jego twarz w rytm cichego pomruku, inicjując bolesną przemianę do pierwotnego ukłądu mięśni. Hogur szczerze nienawidził tego etapu zaklęcia, ale powoli już się do niego przyzwyczajał, świadomy faktu, że za wszystko w życiu trzeba było czymś płacić: czasami złotem, czasami cierpieniem.

Kiedy jego skryte pod kapturem oblicze przyjęło ponownie rysy młodego rybaka z Burat-aru, Zager wcisnął się jeszcze głębiej w zaułek i wbrew słowom rzuconym pod adresem karczmarza zaczął przeliczać zawartość pękatych mieszków. Młodzieniec rzadko kiedy się uśmiechał, a jeśli już, to zazwyczaj w lodowaty sposób budzący lęk w rozmówcach, ale tym razem uśmiech na jego ustach miał wyraz upojnegotryumfu. We wręczonych mu pośpiesznie sakiewkach znajdowało się siedem złociszy cieszących oko swą głęboko bitą podobizną Katana na awersie i znakiem zaciśniętej pięści na rewersie oraz sto trzydzieści srebrników. W przeciwieństwie do swoich niepiśmiennych ziomków Zager potrafił całkiem biegle rachować, nauczywszy się tej niezwykle trudnej sztuki od bywałego niegdyś w świecie Trzewiskręta. Dokonane naprędce obliczenia dowiodły uczciwości właściciela karczmy, toteż czarownik przepakował monety upychając je do pełna w trzech trzosach, by zbyt luźne pieniążki nie brzęczały mu przy pasie podczas chodzenia.

Nie miał pojęcia jak sobie radzili jego pobratymcy, ale nie potrafił powstrzymać niecodziennego uśmiechu nadal cisnącego mu się na usta. Nie zamierzał się rzecz jasna dzielić całym łupem, bo ryzykował własnym życiem stając przeciw bandzie opojów, ale pozostawał lojalny wobec wioski.

Planując opłacenie z własnej kieszeni dziesięciu worków z ziarnem miał wszelkie podstawy do mniemania, że zostanie ulubieńcem i prawą ręką starszyzny, zyskując w osadzie niebywałe wpływy i posłuch; teraz nawet marudny Męczywór musiał się liczyć z jego głosem.

Tak, Trzęsikęsek miał rację – w tym mieście srebro leżało na ulicach, trzeba było tylko wiedzieć jak się po nie schylać!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 23:48, 20 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





No chłopy za dużo teraz nie podziałamy.

Cicho sza, siedzimy w ukryciu do ostatniego momentu, może ten mieszaniec sobie jednak odpuści.

Miejmy taką nadzieję.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:48, 21 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Cśśś, może nas nie zoczy- pssst, Łamignatku, ale jeśli tylko nas zauważy ja spróbuje odwrócić jego uwagę a ty go wal pałą w Łeb...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:29, 21 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Cóż tu dużo mówić. Gusłek był dobrym pomocnikiem wioskowego kapłana, ale takie życie nie obfitowało w sytuacje wywołujące dreszcze emocji. W chwili obecnej, w tej ciemnej uliczce, w tym śmierdzącym odpadkami i odchodami kąciku Gusłek po prostu wariował ze strachu. Nie był zdolny do jakiegokolwiek działania. No, może poza kontrolą przepełnionego pęcherza.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 11:04, 22 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Krew tętniła w uszach Gusłka z hukiem wodospadu, a mimo jego wyostrzony napięciem słuch rejestrował każdy dobiegający zewsząd odgłos: oddechy kompanów, kroki mieszańca z szablą w ręku, miauczenie jakiegoś rozdrażnionego bezpańskiego kota.

Półork przystanął ponownie, nasłuchiwał przez ciągnącą się przerażająco chwilę, potem zaś wzruszył ramionami, splunął siarczyście w ciemność zaułka i potruchtał za oddalającymi się coraz bardziej kompanami.

- Ani drgnąć miarkujcie – wysyczał przez zęby Wurzzt – Niechby się cichaczem wrócili za chwilę, łapną nas za karki jak świeżo okocone owce.

Posłuszni słowom mieszańca, rybacy trwali w bezruchu, czekając i czekając, póki im mięśnie nie zaczęły drętwieć. Nasłuchujący dotąd czujnie Wurzzt ruszył się w końcu z miejsca, podkradł do rogu zaułka, wyglądał przez dłuższą chwilę na uliczkę.

- Dobra nasza, stracili się z oczu – oznajmił wciąż przyciszonym głosem – Wyłaźcie stamtąd, bo całkiem tymi kocimi sikami przesiąkniecie. Za mną, a żywo!

Nie wdając się w zbyteczne dyskusje wieśniacy podążyli szybkim krokiem za dwójką mieszańców w głąb miasta, przemierzając wąskie brukowane uliczki, dopóki przewodnicy nie wyprowadzili ich pod jakiś porastający mchem basztel, pusty i rozsypujący się z braku troski o właściwą konserwację. Wieża ta wznosiła się nieco powyżej Placu Karczemnego, przycupnąwszy na skraju masywnego ziemnego wału tworzącego podstawę podzamcza i górując ponad dachami położonych niżej kamienic i zajazdów. Ruch na uliczkach koło basztelu był znikomy, bo większość mieszkańców tłoczyła się teraz na targowiskach Placu Karczemnego, toteż Wurzzt i Ayheer usiedli z zawadiackimi minami na sypiącym się ze starości murku obok wieży.

- Ok, kusicie wy licho, huncwoty! – orzekł Ayheer macając się przy tym po kabzach kaftana – Psiakrew, karty w tym rwetesie zgubiłem, a sporo kosztowały! Znowu strata!

- I widzicie, coście narobili? – zaśmiał się ironicznie Wurzzt – Nie dość, że zdrowie na szwank naraziliśmy, by wam skórę ratować, toście jeszcze nas do strat przywiedli, bo pomiarkujcie sobie, niejedną miskę zupę nam łaskawy los zesłał dzięki zabawom z tymi kartami. A teraz co? Kraść nam pewnikiem przyjdzie albo głodem przymierać...

Trzęsikęsek pojął w mig aluzję ukrytą w słowach mieszańca, bo cała wypowiedź Wurzzta wręcz dźwięczała srebrnikami. Myśliwy poczuł rozpaczliwy ucisk w sercu na myśl o tym, że znowu miał uszczuplić zasoby swej gotówki, toteż bił się w myślach ze sobą nie wiedząc, czy w wyrazie podzięki wysupłać z sakiewki nieco grosiwa czy też w możliwie najgrzeczniejszy sposób dać półorkom do zrozumienia, że mogą sobie iść naciągać bardziej podatnych na ich urok kmiotków.

- Chłopy, patrzajta na to – odezwał się nagle Łamignat, głosem dźwięczącym od nabożnego podziwu – Kto to taki mocarny, że to pobudował, co?

Wioskowy osiłek obszedł basztel z boku i oparty o murek spozierał szeroko otwartymi oczami na przytłaczające swymi rozmiarami blanki Pałacu Katana, lśniącobiałe i zdawające się sięgać obłoków, wystrzeliwujące wysoko ponad wieżyczki i kopuły pomniejszych kaszteli i pałacyków arystokratycznej dzielnicy.

- U was w wiosce takich nie ma? – zażartował pobłażliwie Ayheer, trącając Wurzzta łokciem – Mus wam lepszego kamieniarza znaleźć! To jak będzie, przyjaciele, toć to wypada nam wynagrodzić ryzyko, cośmy je ponieśli, prawda? Jeśli wola wasza taka, możemy wam protektorami zostać w mieście, ale nie za darmo.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:44, 22 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek z niedowierzaniem słuchał słów mieszańca.

- Cosik mi się wydaje, że na strasznych odrzyskórców zdało nam się trafić towarzysze niedoli mojej – oczy myśliwego poczerwieniały wściekle na myśl o tym, że tych dwóch miastowych uważa ich za proste cepy gotowe na odarcie z dudków – i cosik mi się zdaje, że przyjdzie się nam tu oddalić od siebie bo mi srebra nie starczy na Wasze pomyłki i zapomniane rzeczy, zacni nieznajomi – nie czekając na odpowiedź dodał jeszcze – przykro nam żeście omyłkowo do niezamożnych się przysiedli i kłopotów sobie tym samym napiętrzyli, ale winić się za to my nie będziemy bośmy sami w tarapaty nieumyślnie wpadli.

Trzęsikęsek sam nie wierzył w swoje słowa, ale cała sytuacja tak go oburzyła i nakręciła za razem, że na końcu zdania splunął jeszcze siarczyście w bok opluwając się na kaftan. Widząc ślinę spływającą po skórzni starł ją niedbale po czym obrócił się na pięcie udając przesadnie obrazę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 14:03, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wyraz ustawicznej wesołości zniknął z twarzy mieszańców w jednej chwili, jakby starty niewidzialną ręką. Ayheet przygryzł usta z cichym parsknięciem, Wurzzt zaś ujął się powoli pod pachy spozierając nie wróżącym niczego dobrego wzrokiem na Trzęsikęska.

- Patrzaj, Ayheer, na tych wiejskich ciołków – wycedził przez zęby mieszaniec – Grzecznie się do takich odnosisz, z pomocą śpieszysz, z tarapatów wyciągasz własną skórą ryzykując, a oni co? Wielceście niewdzięczniki, dobrzy ludkowie, wielce. Z dobrego serca my się z wami poznajomili, a nie dla dutków, ale skoroście tacy hardzi, wasza wola!

Półork opuścił ręce, wsadził palce obu dłoni za swój pas.

- Tylko sobie nie miarkujcie, że jak wam ktoś krzywdę zrobi, to z bekiem za nami latać będziecie i o pomoc zachodzić! Ech, że też was nie dorwał ten Kataniec z ziomkami, byłoby na co popatrzeć, a tak tylko nogi schodziliśmy! Chodź, Ayheer, szkoda śliny na gadkę z takimi kmiotami.

Powiedziawszy swoje Wurzzt odwrócił się na pięcie zadzierając dumnie nos. Ayheer stał jeszcze chwilę w milczeniu, dalej gryząc wargi i popatrując na rybaków z dziwną miną. Gusłek odniósł nawet wrażenie, że mieszaniec rozważa w myślach możliwość sięgnięcia po szablę, ale podczas ucieczki z karczmy młodzieńcy zachowali dość rozsądku, by zabrać swoje rybackie ościenie. Nie był to oręż równie profesjonalny jak szabla półorka, niemniej jednak metrowej długości metalowy szpikulec z zaostrzonym czubkiem stanowił w rękach biegłego rybaka morderczą broń i Ayheer chyba to w końcu pojął.

Mieszaniec splunął na bruk, wzruszył ramionami, po czym dołączył do oddalającego się wolnym krokiem Wurzzta, wyciągając po drodze z kieszonki talię kart i tasując ją wprawnymi ruchami, bardziej z nieświadomego przyzwyczajenia niźli takiej potrzeby.

Młodzieńcy odprowadzili mieszańców wzrokiem, dopóki ci nie zniknęli na najbliższym skrzyżowaniu, wracając niechybnie ku niżej położonym placom i portom Ostrogaru.

- Jako rzepy na psim ogonie albo pchły w posłaniu – warknął Trzęsikęsek dając upust swej złości – Mieli nas za kiepów ostatnich, co to się dają odrzeć z każdej monetki! Won mi z oczu, a żwawo! Szczęście, że po rozum do łba poszli i się oddalili, bo chwila jeszcze, a niechybnie bym im gnaty poprzetrącał!

Pchełek zaśmiał się słysząc słowa myśliwego, ale nic nie odrzekł, potrząsnął za to znienacka wyciągniętą spod kapoty sakiewką – sakiewką, której nikt wcześniej u niego nie widział, wykonaną ze starannie wyprawionej i barwionej skóry, którą jakiś rzemieślnik wprawnie nasączył farbami w fantazyjne wzory.

- Hej, a skąd to masz, co?! – ujął się pod pachy Trzęsikęsek, spozierając na Pchełka karcąco – Nie dość, żeś mało tamtego świńskiego ryja nie spalił, bystrzaku ty jeden, toś jeszcze czasu miał dosyć, żeby po cudze mieszki sięgać? Gadaj, a żywo.

- A co tu gadać? – żachnął się Pchełek – To prawie wypadek był, nie tam po cudze sięganie. Jakeśmy z karczmy pierzchali, to Łamignat tego krasnala potrącił, co na schodach stał, pamiętacie go? No i jak brodacz rypsnął, to się złapał rękami za ławę i mu się płaszcz podciągnął, a płaszczem miał mieszek, do pasa przytroczony. No i samo to jakoś tak wyszło, bożem miał przecie nóż w ręku jakby was przed tym orasem przyszło bronić. Potkłem żem się i nóż mi po sznurku od mieszka przejechał, a zabrałem, bo szkoda by przecie było, jakby go jaki złodziej ukradł, co pewnie mniej od nas dutków potrzebuje, nie?

Pchełek próbował opowiedzieć tę historię poważnym tonem, ale nie podołał wyzwaniu, śmiejąc się coraz głośniej – toteż jego ziomkowie poddali się w końcu rozbrajającej historii i sami zaczęli się zaśmiewać do łez. Kiedy już przestali, Trzęsikęsek zerknął na sakiewkę w wymowny sposób.

- Patrzaj do środka, to ci powiem, czyś aby po próżnicy czasu nie mitrężył.

W mieszku było trzynaście srebrników i dwadzieścia trzy koppery: kwota oszałamiająco wysoka sama w sobie. Myśliwy przywołał kompanów bliżej, przysiedli na rozsypującym się murku wysypując nań wszystkie posiadane pieniądze i przeliczając je niewprawnie na nowo.

- To będzie czterdzieści i trzy srebrne i jeszcze dwadzieścia i trzy miedziaki do tego – oznajmił po chwili Gusłek, aż blady od umysłowego wysiłku włożonego w zliczenie rozsypanej po murku fortuny – A wielmożny Michelon jeden worek ziarna nam podarował, to nam jeszcze na cztery worki styknie i jeszcze trochę zostanie!

- Tylko nie mędrkuj – burknął Trzęsikęsek – Jam nie kiep, sam też tak rachować potrafię. A te dutki, co zostaną, dla siebie biorę, i tak sam siebie na futerkach przekręciłem, poszły przecie na ziarno, a ja groty do strzał kupić muszę, po próżnicy tu tyle nie wiosłowałem, co to to nie!

- To my teraz do domu idymy? – zapytał Łamignat odrywając w końcu wzrok od blanków Pałacu i rozglądając się wokół ze zdziwieniem – A te dwa kompany nasze, mieszane świńskie ryje, gdzie som? Znikli? Kiedy?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 14:47, 23 Kwi 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- No chłopki, musim szybko radzić. Może nasze nowe kompany i za ładne to nie byli, ale miasto znali.
- Jeszcze możemy ich dogonić , zapłacić cosik a jak znajdziem swoich zagubionych wsioków zapłacić coś jeszcze. Możem też kupic zboże, wracać do wioski i pieron z Krzesimirem i Sękaczem.
- Od biedy możemy iść na przystań i tam podreptać i popytać za łodzią owych uripołci. Na karczemnym to bym ostrożnie się poruszał, bo już może być nasza kompanija znana, a że Łamignaś taki je mały, że go widać chyba u nas w wiosce. No, ja tam se jeszcze pochodzić mogę i popytać mały jestem i bystry. Może coś o Michelonie sie zwiem czegoś.

- Ale jestem chyba za pierwszom myślom, coby onych mieszańców opłacić, wujcio Mendek mawiał "Świnia najlepiej zna swoje koryto"... choć w zasadzie to nie wiem o co mu sie rozchodziło....
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 9 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 8, 9, 10 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin