RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Czw 15:52, 23 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Ja tam jestem za opcją drugą, nie proponuję swatać się z tymi mieszańcami, kłamali co do kart i jedyne co im w głowie było to nasza kasa, ani patrzeć jakby nam nóż w plecy wbili.

W razie potrzeby znajdziemy zawsze pomoc za kasę, co do placu karczemnego to nasz szanowny GM musi się wypowiedzieć jaka jest szansa na to, że trafimy na tych samych orków.

Ja ten plac wyobrażam sobie jako bardzo, bardzo, bardzo wielki i zatłoczony plac a tym samym prawdopodobieństwo spotkania z nimi będzie znikome, ale jakby na to nie patrzeć jakieś będzie.

Zacznijmy więc od doków, potem pomyślimy.

Co do zakupu ziarna i powrotu do wioski, nie ma sprawy, lecz musi wyrazić się za tym większość.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:04, 23 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– No, na karczemnym to lepiej coby nasza stopa już nie postała. Ale co z Maskaczem? Jak się z nim odnajdziem? Szwenda się gdzieś niecnota, pewnie piankę z jęczmiennego piwa tera spija, a my tu prawie życia postradalim. Nic to. Na naszych kompanów Wrzóta i Majchera czy jak im tak psiawiarom matki dały liczyć już raczej nie możem. Niech se swoją drogą idą, jeno byleśmy się już na nich nie natknęli pilnować nam trzeba. Prawda to, że miasto jak własne gacie znali, ale jakie ich prawdziwe zamiary wobec nas były, tego już nie pomiarkujem i powiadam wam, może tak i lepiej. Ale jak który uważa, że lepszy kartofel w garści niż pieczeń z prosięcia w garnku sąsiada i lecieć za nimi zechce to bronić nie będę. Ale jak mam zdanie swoje powiedzieć, to najbardziej widzi mi się do doków wrócić i tam szczęścia i zgubionych ziomków poszukać. Jeno pamiętać nam trza, że element przeróżny po dokach się szwenda i mieć się bardziej na baczności musim.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:15, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trihikilius napisał:
W razie potrzeby znajdziemy zawsze pomoc za kasę, co do placu karczemnego to nasz szanowny GM musi się wypowiedzieć jaka jest szansa na to, że trafimy na tych samych orków.

Ja ten plac wyobrażam sobie jako bardzo, bardzo, bardzo wielki i zatłoczony plac a tym samym prawdopodobieństwo spotkania z nimi będzie znikome, ale jakby na to nie patrzeć jakieś będzie.


Skoryguję Ci nieco tę wizję : wink: – otóż kiedyś był to plac w dosłownym tego słowa znaczeniu, niebywale rozległy. Z biegiem czasu jednak mieszczanie pobudowali na nim mnóstwo zajazdów, sklepów i faktorii, tworząc istny labirynt ulic, uliczek i placyków. W chwili obecnej z placu pozostała jedynie nazwa, ponieważ chaotyczna zabudowa sprawiła, że Plac Karczemny jest dzielnicą samą w sobie, a nie płaską pustą przestrzenią. Prawdopodobieństwo napotkania zarówno katanitów jak i pary mieszańców jest bardzo niskie, byle byście się trzymali z dala od pamiętnej karczmy (kłopot w tym, że faktoria Michelona też jest opodal tej oberży, więc kręcąc się tam w poszukiwaniu Zagera musicie bardzo uważać, żeby nie rzucać się w oczy).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:03, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Łamignat przysłuchiwał się wywodowi Pchełka jednym uchem, bo po dziesiątym słowie płowowłosego złodzieja i tak stracił wątek. Wielkiego osiłka bardziej interesowały okoliczne widoki: od murów imperatorskiej fortecy począwszy, poprzez mniejsze kompleksy pałacowe, dzielnice mieszczaństwa do doków dochodząc. Rybak wspiął się dla większej wygody na murek okalający basztel, omal nie strącając przy tym łapciem poukładanych starannie w kupki monet.

Chociaż blanki Pałacu przyćmiewały swymi rozmiarami wszystko wokół, Łamignat znudził się w końcu ich widokiem i począł spoglądać w przeciwną stronę: na rojące się od kolorowych żagli jezioro Ban-Utor, rozciągające się na podobieństwo morza ku linii horyzontu. Bardzo daleko osiłek zauważył ciemniejszą linię wybrzeża oraz pas kształtów, które mogły być zarówno wiszącymi nisko nad puszczą chmurami jak i stokami Gór Pięciu Twierdz. Promienie słońca skrzyły się na falujących delikatnie wodach Wielkiego Jeziora, wywierając na prostolinijnym i łatwo wpadającym w zachwyt mocarzu ogromne wrażenie.

Znacznie bliżej, wręcz na wyciągnięcie ręki, osiłek widział kryte wypalonymi z gliny dachówkami dachy niezliczonych domów mieszkalnych, wzniesionych pomiędzy podzamczem i portami Ostrogaru. Wysoko położona uliczka wyłożona była starannie ociosaną granitową kostką, dzień w dzień wykuwaną mozolnie przez dziesiątki tysięcy więźniów i niewolników w kamieniołomach u podstawy Gór Mroźnych i Gór Pięciu Twierdz, potem zaś przewożonych płaskodennymi barkami do wiecznie chciwej budulca stolicy.

Otaczające Łamignata miasto odbierało swym widokiem dech, pyszniąc się pełną zbytków architekturą wzniesioną na fundamentach z krwi, łez i potu niezliczonych śmiertelników zaprzęgniętych w tryby imperatorskiej machiny służącej tylko jednemu celowi: zaspokajaniu wszelakich żądzy panów życia i śmierci całego świata – Uruk-hai.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 22:13, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Widzę, że zdania w ekipie są dość podzielone, więc podsumuję na szybko Wasze sugestie Wink

Pchełek sugeruje powrót do mieszańców, podkupienie ich z zamiarem wykorzystania do dalszych poszukiwań Krzesimira i Sękacza ALBO kupić ziarno i wracać do wioski bez zaginionych ziomków ALBO szukać na własną rękę w dokach.

Trzęsikęsek odradza bratania się z mieszańcami i proponuje szukać ziomków w dokach ALBO po przegłosowaniu tego pomysłu odpłynąć do wioski.

Gusłek podziela opinię Trzęsikęska.

Co o tym wszystkim myśli Łamignat, wszyscy dobrze wiemy, ale co myśli Radziu? Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:30, 24 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Trzęsikęsek założył ręce za plecy spoglądając pytająco na swych kompanów. Zajęty upychaniem monet do mieszków Pchełek pomrukiwał coś do siebie pod nosem wesoło, za to Gusłek sprawiał wrażenie spiętego i nerwowego, świadczyły o tym jego spojrzenia rzucane to w jedną, to w drugą stronę uliczki. Jakaś strojna w długą suknię mieszczka prowadząca pod rękę rozwrzeszczanego urwisa przyśpieszyła kroku napotkawszy spojrzenie Gusłka, przeszła śpiesznie obok grupki rybaków oglądając się przez ramię na wciąż stojącego na murku Łamignata.

- Jakeś dutki w mieszek powpychał, to i pora na nas – zdecydował myśliwy spoglądając na lśniące wysoko w górze słońce – Powłóczymy się po przystaniach krzynkę, byle cichaczem, co nas te katananity nie zoczą, bo kłaki będą furgały. Mus tych inkasentowych wypytać, co dutki za miejsca przy pomostach biorą, a dobrze też popatrywać, czy aby gdzie łódka Sękacza i Krzesimira nie stoi.

- A z ziarnem co? – zapytał nerwowo Gusłek, przestępując z nogi na nogę – Ziarno to furda? Toć nas Męczywór zamęczy, za wory wytarga, jak tego zaniedbamy.

- Nie bój ty żaby – zaśmiał się Trzęsikęsek – Najpierw się po porcie powłóczymy, żeby za wczas pod faktorią nie wystawiać, bo to karczmy blisko, a tam nas pewnikiem gorąco wypatrują. Niechby im łby nieco ostygły do wieczora, to dobrze będzie. Wieczorkiem do Michelona zajrzymy, się zamówi te worki, co by na jutro gotowe były w spichlerzu. Jakby co, to my jutro gotowiśmy do wypłynięcia, możem już do domu wracać, tyle że bez Krzesimira i Sękacza.

Gusłek zasępił się słysząc ostatnie słowa Trzęsikęska, Pchełek też stracił sporo ze swej wesołości.

- Trochu stracha mam, że oni tu jak kamień w wodę przepadli – oświadczył Pchełek – Toć to człek rozumem nie umie ogarnąć jakie to miasto wielkie, a gdzie nam tam dwóch takich znaleźć, co tu jak w mrowisku siedzą. Jak tu takie dwie mrówki znaleźć?

- Będziem mrówki szukać? – zainteresował się Łamignat, który dosłyszał kątem ucha wypowiedź złodzieja – Mrówki to łatwizna, trza miodkiem kij nasmarować, a do gniazdowiska ichnego wsadzić i one same zaraz wylezą, na patyk się poprzyklejają. Poszukać patyka?

- Może potem... – mruknął w stronę osiłka Trzęsikęsek – Teraz do przystani pójdziemy, ale inną ulicą co wcześniej, z tamtej tamoj strony, nie byłbym rad się na kogoś z naszych mieszańców abo katanowców napatoczyć. A ty, Pchełek, dobrze pozór daj na tę sakiewkę, bo jak se ją ukraść dasz, nie chciał ja bym w twojej skórze być, oj nie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 20:05, 24 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Link do mapki Ostrogaru (próbowałem wkleic ją bezpośrednio tutaj, ale przybiera jakieś absurdalnie ogromne rozmiary):

[link widoczny dla zalogowanych]
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:17, 25 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Czwórka rybaków wróciła na Plac Karczemny schodząc nań zupełnie innymi ulicami i podpytując mijanych przechodniów o drogę. Chociaż wszyscy prócz Łamignata rozglądali się bacznie wokół w poszukiwaniu najmniejszego śladu Wurzzta, Ayheera lub któregoś z czcicieli Katana, miłosierni bogowie najwyraźniej Buratarczykom sprzyjali.

Przeciąwszy labirynt ulic Placu w poprzek, młodzieńcy przedostali się z powrotem do portu, zostawiając za sobą gwar głosów i ścisk ciał na uliczkach, witając w zamian znajomy zapach wody, łopot żagli i poskrzypywanie takielunku.

W porcie również panował ruch, ale rybacy czuli się tutaj bardziej na miejscu, krążąc nie wśród bogato odzianych przechodniów, a zwykłych dokerów, poławiaczy małży i marynarzy.

- Jakie wielgachne te statki - zdumiał się kolejny raz z rzędu Pchełek, idący skrajem nabrzeża w cieniu rzucanym przez wielką kogę - U nas łódkę parę dni trzeba zbijać, w paru się męczyć, a przecie ona malućka taka! A taki statek toby Jemioła chyba do końca życia klecił, co?

- Na łódki popatruj, a nie na statki - ofuknął złodzieja Trzęsikęsek, wyraźnie rozdrażniony i coraz bardziej rozczarowany. Pchełek i Gusłek wcale mu się nie dziwili, bo i ich nogi bolały coraz bardziej od pozornie niekończącego się wędrowania. Słońce zaczęło już opadać za ciemniejące blanki Pałacu Katana wieszcząc rychłe nadejście wieczoru, a oni wciąż ani nie natrafili na jakikolwiek ślad Krzesimira i Sękacza ani nawet nie zdążyli odszukać Maskacza, bez wątpienia przestępującego nerwowo z nogi na nogę przed faktorią Michelona.

- Cosik mi się widzi, że nic z tego nie wyjdzie - wzruszył ramionami Gusłek, poddając się ostatecznie zwątpieniu - Pewnikiem my ani połowy pomostów jeszcze nie zwidzieli, a tu zaraz noc będzie, spoczynku trza nam gdzieś poszukać, Zagera odnaleźć. I w brzuchu mi już poburkuje, głodnym strasznie.

- A taką pięknistą flagę im dziewki naszykowały - powiedział zupełnie od rzeczy Łamignat, wrzucający z niegasnącym zapałem do wody rozkruszone kawałki bruku - Taka śliczna była, wilczy łeb na modrym, a wokół liście dębowe, a ktoś zerwał i za burtę wyciepł. Oj, nieładnie!

- Co ty gadasz? - zainteresował się słabo Gusłek - Skąd ci nagle do łba przyszła myśl o fladze z łódki Krzesimira? Skąd ci w ogóle te wszytkie dziwne myśli przychodzą, co?

- Olaboga, ja nie wiem, jam nie kumaty - rozłożył ramiona Łamignat - A o fladze żem pomyślał, bo tam przecie na wodzie pływa, jako szmata jakaś, a przecie taka piękna była.

Pozostali trzej rybacy dosłownie skamienieli spojrzawszy w stronę wskazaną przez osiłka.

Kilka metrów od pomostu na powierzchni wody unosiła się niewielka błękitna flaga przedstawiająca stylizowany wilczy łeb okolony wieńcem z dębowych liści.

Ta sama, którą wydziergały jesiennymi wieczorami Kraśka i Perełka, a z której do łez zaśmiewali się Trzęsikęsek i Łuczka, boć kto to widział, żeby na rybackiej łódce wilczy łeb wywieszać, któren tak do tego fachu pasuje jako pięść do nosa!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:04, 25 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Olaboga – Gusłek złapał się za głowę – toć to ichnia banda... banderol... bandera! Ojojoj, krzywda jakowaś się stać naszym biednym ziomkom musiała, bo z własnej chęci tego dziergania by się chłopy nie pozbyli. Ale dobra nasza. Wyłowić toto nam trza. W oczy to kłuje przecie, może który z portowych pilnowaczy wspomni, że takową płachtę gdzieś już zoczył. Może to nas do Krzesimira i Sękacza w końcu doprowadzi. Który prędko chybnie i szmatę wyłowi?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:15, 26 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Łamignatowi nie trzeba było dwa razy powtarzać, co Gusłek przywitał pełnym zadowolenia westchnieniem. Osiłek zwiesił się z pomostu tak daleko, że omal sam nie wpadł do brudnej portowej wody, wyłowił banderę czubkiem swej drewnianej pałki.

- To nasze - stwierdził raz jeszcze Trzęsikęsek, wyżymając w rękach mokry materiał i spoglądając z lekkim dreszczem niepokoju na symbol wilczego łba - Znaczy się, łódka ziomali gdzieś tu musiała być i to całkiem niedawno, inaczej pewnie fale by zawlokły banderalorę gdzieś pod pomosty.

Grupka ostrogarskich rybaków przeszła obok gości z prowincji mierząc ich podejrzliwymi spojrzeniami, bo ościenie Buratarczyków jasno zdradzały ich profesję, a miejscowi z trudem tolerowali obcych nie płacących zwyczajowych składek w ostrogarskiej gildii.

- Tylko gdzie ich szukać? - zapytał Pchełek rozglądając się wokół - Przecie inkasenty też już poszli do tawern, pewnikiem dutki za opłaty przehulać! Kogo będziem za ozór ciągać?

I tym razem razem nie kto inny przyszedł ziomkom w sukurs jak tylko poczciwy Łamignat, który rozejrzawszy się wokół pojaśniał nagle po gębie, a potem zaczął podskakiwać w miejscu niczym przerośnięte dziecko wskazując pałką ku sąsiedniemu pomostowi.

- Tamoj patrzajta! - zakrzyknął radośnie - Tam, gdzie te chłopy wiosła oglądają! To to nasza łódka!

Na końcu sąsiedniego pomostu czterech mężczyzn rozprawiało z ożywieniem nad przycumowaną do belek wielką rybacką łódką, której charakterystycznie wysklepiona rufa natychmiast zwróciła uwagę Buratarczyków. Jeden z rozmówców nosił na ramieniu torbę portowego inkasenta, drugi zaś szyte na miarę człeka zamożnego, najpewniej jakiegoś stołecznego kupca. Dwaj pozostali trzymali się o krok za kupcem, sprawiając wrażenie najemnych ochroniarzy.

- To łódź Krzesimira i Sękacza! - stwierdził z ożywieniem Gusłek - Tylko co oni z nią robią, te niecnoty?! Czemu banderę zerwali jak to nie ich właśność?!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 10:58, 27 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kupiecki gwar na Placu Karczemnym zelżał zauważalnie, zastąpiony coraz głośniejszymi dźwiękami zabawy. Kolejny dzień dobiegał końca, więc sklepy i faktorie zamykały z wolna swe podwoje, ustępując miejsca wystawiającym przed lokale stoły i ławy oberżystom. Sprzedawcy wszelakiego rodzaju ładowali swe towary na dwukołowe wózki ciągnięte przez osły lub muły, zamiatali bruk przed stoiskami lub przeliczali skrupulatnie utarg. Siedzący na murku pod jedną z karczm Zager przyglądał się ze szczególnym zainteresowaniem tej ostatniej czynności, albowiem pękate sakiewki wielu handlarzy świadczyły o udanym dniu i nęciły oko spore grono włóczących się po placykach łachmaniarzy o bandyckim wyglądzie.

Lecz czujny wzrok hogura szybko wyłapał stojące w cieniu straganów postacie, tkwiące w dyskretnym bezruchu, ale gotowe rzucić się na złodzieja – większość zamożnych handlarzy miała w zanadrzu uzbrojonych w pałki i kordelasy strażników, dbających o to, by nikt nie zagroził zdrowiu i życiu ich pryncypałów podczas odwózki grosiwa do domu. Na ulicach Placu pojawiło się też więcej patroli straży miejskiej i żołnierzy, obchodzących portową dzielnicę w niewielkich grupkach, z rękami w kieszeniach płaszczy i z wesołymi okrzykami na ustach, kierowanymi głównie w stronę przesadnie umalowanych ulicznic. Zager odnotował w pamięci fakt, że wśród strażników miejskich znajdowali się niemal wyłącznie orkowie i mieszańcy, podczas gdy patrole wojskowe tworzyli zazwyczaj ludzie czystej krwi, w ciemnoniebieskich płaszczach i kolczugach, noszący okrągłe puklerze ze stylizowaną dziesiątką umieszczoną pośrodku tarczy.

Rybak wgryzł się z lubością w pieczone udko kurczaka, kupione za parę kopperów u ulicznego sprzedawcy piekącego mięso na rusztach na oczach swych klientów. Na piętrze odległej o kilka domów faktorii Michelona pogasły już światła świec wieszcząc koniec pracy dla tamtejszych klerków i rachmistrzów, ale na parterze wciąż krzątali się jacyś pachołkowie. Zager otarł usta z gorącego tłuszczu, przełknął smakowity kawałek mięsa, westchnął ciężko. Chociaż krążył przed faktorią od długiego czasu, po jego kompanach ślad zaginął, iście jak w przypadku Sękacza i Krzesimira.

Dla zabicia czasu hogur poukładał na nowo woreczki z ziołami kupione u miejskiego aptekarza, wsadzone w delikatny sposób do tobołka Zagera i owinięte kawałkami tkaniny dla ochrony przed pokruszeniem liści. Kiedy skończył i tę robotę, zaczął stukać palcami dłoni w murek, na którym siedział, zastanawiając się, co właściwie powinien był zrobić dalej.

Otrzymane od karczmarza mieszki srebra przypominały mu swym ciężarem, że zdałoby się wejść przed zamknięciem faktorii do Michelona i zamówić worki z ziarnem na zasiew, ale czarownik nie był pewien, czy nie należało poczekać z tym zakupem do powrotu reszty kompanii... z drugiej strony, Michelon mógł lada chwila przekręcić klucz w zamku wejściowych drzwi, a to oznaczało konieczność spędzenia w mieście kolejnego dnia.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 11:26, 27 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stojący na pomoście rybacy zastygli w pełnym niezrozumienia bezruchu, patrząc okrągłymi oczami na dziwną scenę rozgrywającą się przy sąsiednim pomoście. Zdradzający rysami twarzy domieszkę orkowej krwi kupiec gestykulował dłuższą chwilę z portowym inkasentem, kłócąc się o wysokość opłaty. Dwaj stojący nieco w tyle mężczyźni - jeden człowiek czystej krwi, drugi mieszaniec – gapili się na tę scenę z wyrazem skrajnego znudzenia na twarzach: jeden spluwał co chwila siarczyście do portowego basenu próbując trafić dla zabawy w podskakujący na falach kawałek drewna, drugi zaś z zapałem godnym lepszej sprawy dłubał w nosie.

Dogadawszy finansowe detale kupiec zeskoczył do buratarańskiej łódki, przyjrzał się jej raz jeszcze krytycznym spojrzeniem, wetknął głowę do schowka na rufie wyciągając stamtąd jakiś tobołek, który bez otwierania wyrzucił bezceremonialnie za burtę. Łamignat aż westchnął widząc ów ostatni wybryk, albowiem z miejsca rozpoznał w tonącym tobołku zszyty z wyprawionych króliczych skórek plecak podróżny Krzesimira.

Kupiec wylazł z łódki z pomocą jednego ze swoich znudzonych pachołków, uścisnął na pożegnanie dłoń wyraźnie się gdzieś śpieszącego inkasenta, odebrał od niego jakiś kwit.

Stojący na krawędzi pomostu Gusłek omal nie wpadł do wody widząc jak jeden z pomagierów kupca – najwyraźniej nowego właściciela łódki! – wsiada do niej pomrukując coś pod nosem, a potem zaczyna odwiązywać pomostową linę, szykując się do odpłynięcia. Dwaj mieszańcy – kupiec i jego ochroniarz – zaczęli rozmawiać między sobą, lecz chociaż rybacy co sił nadstawiali uszu, słyszeli zaledwie strzępki niezrozumiałej konwersacji.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:38, 27 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Ojojoj, chyba łupinka naszych ziomków poszła pod młotek. Co z tym, zrobimy? Trzeba by czym prędzej podejść do tej grupki i... i co? Mamy kasę na wykupienie łódki? Kłócić się o nią chyba nie ma sensu. Mimo wszystko warto by wyłowić ten króliczy plecaczek, może coś tam w nim znajdziemy, może kolejna wskazówka. Tak czy inaczej może dowiemy się czegoś o losach zaginionych. Nawet jeśli stracimy łódkę - cóż, wydłubiemy sobie kolejną, trudno. Jeśli znajdziemy nasze zguby, to na powrót może uda nam się wynająć jakiś transport. Ktoś ma jakieś inne koncepcje?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 18:28, 27 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Przyznaję, że odrobinę zmieszał mnie ten fragment wypowiedzi o załatwianiu transportu powrotnego – przecież Wasze dwa czółna (te, którymi przypłynęliście do Ostrogaru) wciąż są przywiązane do pomostu we właściwym miejscu i raczej bez trudu do nich traficie. Co więcej, postój jest opłacony do następnego wschodu słońca, a poza tym macie teraz w sakiewkach dość miedziaków, by w razie konieczności zapłacić za kolejny dzień postoju w porcie. Tak więc nie musicie załatwiać transportu powrotnego... chyba, że komuś się marzy taki na przykład podniebny lot na grzbiecie gryfona (to ekstrawagancka forma podróżowania dla baaaardzo zamożnych i bardzo zblazowanych arystokratów).

Teraz słów parę na temat łódki Sękacza i Krzesimira – to najlepsza łódź w wiosce, chluba całego życia Jemioły. Chociaż jesteście niebywałymi twardzielami, nawet Wam kręci się łza w oku na samą myśl o tym, że Burat-ar mógłby w tak głupi i bezsensowny sposób stracić flagowy okręt swej rybackiej armady! Co takiego narobili ci cholerni S&K, że jakiś miastowy kupiec razem z jakimś inkasentem sięgają po Waszą wspólną własność?! (wspólną, bo ta łódź należy do całej wioski).

Z innej beczki – Stan, musisz zdecydować, czy inwestujesz pieniądze w wysokości do stu srebrników w zamówienie na ziarno czy na razie z tego rezygnujesz (jeśli jednak kupujesz, sam zdecyduj, ile worków zamówisz, maksymalnie dziesięć; reszta pieniędzy poszła na zioła, tani zakup toto nie był). Tylko zastanów się szybciutko, bo Michelon zaraz zamyka swe podwoje!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:09, 27 Kwi 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Czy mi się dobrze kojarzy, że worków potrzebujemy sześć a nie dziesięć? Może to mój błąd... A moja decyzja brzmi: zamawiam wory. Zamawiam tyle, ile powinniśmy zabrać (-1, bo 1 już mamy). Jeśli dobrze pamiętam, to zamówię 5...


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Pon 19:11, 27 Kwi 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 10 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 9, 10, 11 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin