RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 13:13, 09 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Worki możecie odebrać przez cały dzień, od rana do wieczora, wystarczy pokazać w spichlerzu kwit, który ma przy sobie Zager. Noszenie ich ze sobą byłoby faktycznie mało praktyczne, zwłaszcza w przypadku konieczności nagłej ucieczki z nowej opresji.

A co do ostatniego updata, znaleźliście w nim może pewne ukryte sugestie GMa? Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 17:24, 09 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dotarcie na ulicę Pelikanów zajęło rybakom dłuższą chwilę, bo mimo instrukcji strażnika i tak jeszcze dwa razy pobłądzili, zagubieni w gmatwaninie ulic i uliczek, po których miastowi poruszali się z porażającą kmiotków wprawą. Na domiar złego podróż opóźniał cały czas Łamignat, co rusz przystający to tu, to tam z zamiarem przyjrzenia się czemuś zadziwiającemu: raz kutej misternie rynnie, raz pracującemu na zewnątrz warsztatu tkaczowi dywanów, kiedy indziej zaś grupce grających w jakąś grę uliczników.

- To musowo tukej będzie - mruknął Pchełek wskazując na trzypiętrowy budynek, który chwilę opisał mu drobiazgowo jakiś zażywny jegomość o lśniącej w blasku słońca łysinie - Te drzwi tam tamoj.

Trzęsikęsek pchnął po chwili namysłu ciężkie drewniane drzwi, wkroczył z niepewną miną do wyłożonej kamiennymi płytkami sali pełnej przepierzeń tworzących niewielkie kantorki pisarczyków.

- Ejże, gdzie pod bronią leziesz?! - jakiś rosły drab w liberii oderwał się od podpieranej przez siebie ściany i ruszył z szeroko rozłożonymi rękami w stronę myśliwego - Broń do depozytu trza, nie lza samopas tu z nią łazić!

- Po co te krzyki? - mruknął pojednawczo Tzęsikęsek - Nie nie tutejsi, nie znamy obyczajów. Jak tak trza, to trza. Chłopy, dawajta ościenie, a noże, szanowny pan chce je Depozytowi pokazać. A ten Depozyt tutaj urzęduje?

Drab westchnął w odpowiedzi w sposób nie licujący wcale z jego odstręczającą aparycją, bez słowa pozbierał wręczone mu przez Burataczyków potencjalne narzędzia zbrodni.

- A czego wy tutaj szukacie? - zapytał uporawszy się z tym zadaniem i wsadzając rybackie ościenie pod pachy.

- Jak to faktoria pana Sahaala czy jakoś tak się zwał, to tak - odparł Gusłek rewanżując się mało przyjaznym spojrzeniem licznym skrybom spozierającym w stronę rybaków ze swoich kantorków - My do pana Tariha, co łodziami rybackimi handluje.

- Tamtymi schodami na górę, na piętro - wskazał drogę strażnik - Włochacz, pozwól no tutaj, petenty do pana Tarriha przyszli, zaprowadź ich na miejsce.

Jakiś młody chłopak w uboższej wersji liberii strażnika podbiegł bez słowa do rybaków, skinął im ręką dając do zrozumienia, że mają się za nim udać.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 20:40, 09 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Gusłek rozglądał się bacznie po faktorii, szczególnie przyglądając się przyodziewkom pracujących w niej ludzi. Od rozmowy z Zagerem kwestia ich odzienia chodziła mu ciągle po głowie.

Wszystkie ludzie miastowe tak pięknie poubierane łażą, może wartało by stare łachy na jakoweś nowsze zamienić? Inwestycyję poczynić, na kolejnych parę roków byłby spokój. Bo stare kapota i portki już jako z sieci zrobione wyglądają, więcej odkrywają niźli zakrywają, a zadek mi na wierzch wyłazi, prawie jako księżyc w pełni przez owe dziury świeci. A wioskowi to by się tak dziwowali, jak nas w nowiuśkich ciuchach by obaczyli, że gały im wszytkim by na wierzch powylizały.[color]

Wszystkiego najlepszego z okazji Pięcsetpościa czyli jubileuszu posta nr 500!!! Och dziękuję, dziękuję, jak te posty szybko lecą... Smile


Ostatnio zmieniony przez namakemono dnia Sob 20:44, 09 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:04, 10 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Doprowadzeni na pierwsze piętro i wprost pod drzwi biura pana Tarriha, rybacy nie zostali zaszczyceni ani jednym słowem zadzierającego nos otroka, co Gusłkowi dało jeszcze bardziej do myślenia, Trzęsikęska zaś znacznie wzburzyło – rzekłby kto, każdy miastowy lepszym się miarkował od gościa z prowincji, choćby w Ostrogarze jeno drzwi innym otwierał, a buty czyścił.

Kupiec Tarrih pisał coś gęsim piórem na wielkiej karcie papieru, ale na widok klientów klasnął ukontentowany w dłonie i poprosił ich ruchem ręki, by podeszli bliżej dużego drewnianego biurka.

- Tak szybko w mych progach? Doskonale, lubię robić interesy z ludźmi, którzy wiedzą, czego chcą. Jak mniemam, wciąż interesuje was ta łódka, o której rozprawialiśmy wczoraj na przystani?

- Tak, panie złoty – skłonił się Pchełek – Bardzośmy nią interesowni i dutki też mamy naszykowane, to teraz nic, tylko kupczyć.

- Pięć złotych, pewnie pamiętacie – uniósł znaczącym ruchem swe pióro Tarrih – Zdobyliście tyle gotówki?

Zager postąpił bez słowa krok do przodu, spojrzał na Pchełka. Wspólnie wyłuskali z sakiewek stosowną sumę, piętrząc monety na wielkiej kupce rosnącej pośrodku blatu biurka. Półork przyglądał się temu z zadowoloną miną, nic nie mówiąc, licząc w zamian w pamięci kolejne dodawane do stosiku pieniążki.

- Doskonale – powtórzył, kiedy ostatni srebrnik wylądował z metalicznym trzaskiem na wierzchu kupki – Proszę, oto akt nabycia łodzi. Doskonały interes, to świetna łódka.

- Wiemy, szanowny panie – odparł nieco cierpkim tonem Trzęsikęsek – Dobrze nam wiadomo jak ona świetna, boć to nasza własna, wioskowa, pomagalimy przy jej budowie.

- No tak… oczywiście – jeśli nawet Tarrih zmieszał się pod wpływem sarkastycznej uwagi myśliwego, nie dał po sobie nic poznać – Gdybyście kiedy się przymierzali do zakupu inszych łodzi, a żeglarskiego osprzętu, serdecznie zapraszam w me progi, zawsze się jakoś dogadamy.

- Dzięki, szanowny panie – powiedział Gusłek zabierając z rąk kupca papierowy rulon będący poświadczeniem zawarcia transakcji – Jak tylko w potrzebie będziemy, a przy dutkach, pewnikiem do was zajrzymy, ani chybi.

Pozostali rybacy wymamrotali pod nosami słowa pożegnania, po czym wszyscy wycofali się za próg biura. Tarrih zdawał się o nich zapomnieć nim jeszcze wyszli za próg, zgarniał bowiem zarobione pieniążki do metalowej kasetki pogwizdując z zadowoleniem pod nosem.

Cofając się z pamięci po własnych śladach, młodzieńcy zeszli na parter faktorii, gdzie drab w liberii oddał im bez słowa pobraną wcześniej w depozyt broń.

- I co tera? – spytał Pchełek odprowadzając wzrokiem jakiegoś zamożnie odzianego mieszczanina, który stąpał środkiem ulicy wiodąc na łańcuchach dwa wielkie i robiące groźne wrażenie psy o lśniącej czarnej sierści – Do tego handlarza, co łódkę Tarrihowi sprzedał?

- Tak – potwierdził skinięciem głowy Trzęsikęsek – Wypytamy go, co wie o Krzesimirze i Sękaczu. I nie róbta takich min nieszczęśliwych, boć przecie prawie wszytko my już tu załatwili. I ziarno kupione, a ile nadto! I łódka odzyskana! Starszyzna będzie z nas dumna. Łamignat, zostaw tego patyka! Coś z nim robić miarkował?

- Pieskom chciałżem rzucić – zmieszał się osiłek, który korzystając z nieuwagi towarzyszy wykręcił ze stojącego obok dwukołowego wózka jedną drewnianą szprychę i podrzucał ją z zawadiacką miną w dłoni spoglądając na mieszczanina z psami.

- Jeszcze cię bogowie pokarzą za te kiełbie we łbie – sarknął myśliwy odbierając siłaczowi szprychę i wrzucając ją czym prędzej za wózek – Ruszaj za mną, a krok się nie oddalaj, bo jeszcze jakowego kłopotu nam narobisz.


Sprawa łodzi załatwiona, akt własności macie w ręce Gusłka. Na wykup poszło pięćdziesiąt srebrników – Wy mieliście w sakiewce czterdzieści trzy srebrniki i siedemnaście miedziaków, a Zager pięćdziesiąt siedem srebrników i dwadzieścia osiem miedziaków. Dogadajcie się w kwestii wielkości wkładu do wspólnej puli, żebym wiedział, ile gotówki odpisać z każdej z sakiewek.

Teraz dalszy plan działania. Przypominam, że primary objective macie już zaliczony (ziarno jest do odbioru w spichlerzu). Jeden secondary objective też już z głowy – łódka Krzesimira i Sękacza jest w Waszym posiadaniu. Pozostaje w zasadzie kwestia nie tyle odnalezienia zaginionych ziomków, co odzyskania zagrabionych przez nich czterdziestu srebrników starszyzny, no i groty do strzał Trzęsikęska, bo to przecież po nie myśliwy przypłynął z Wami do Ostrogaru, a już wydał całkiem sporo z zarobku na kunich skórkach, by kompanii dobrze się wiodło.

Tak więc ruszajmy ochoczym krokiem na ulicę Powroźników, gdzie być może znajdziecie klucz do rozwiązania zagadki Krzesimira i Sękacza.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:13, 10 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Przy okazji sakiewek, to mógłbym otrzymać listę tego, co udało mi się kupić? Wink
Co do łódki to bez specjalnych oporów mogę dać 10 srebrników
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 22:25, 10 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stan, wykaz zakupów dostaniesz jutro z ranka na PW. Zostało Ci w prywatnej sakiewce czterdzieści siedem srebrników i dwadzieścia osiem miedziaków.

W sakiewce Pchełka macie trzy srebrniki i siedemnaście miedziaków.

Kwit na odbiór zboża ma Zager, kwit na odbiór łodzi Gusłek.

I jak, moi kochani wieśniacy, poczuliście już klimat "wielkiego miasta"? Wink

Aha, gdybyście potrzebowali więcej informacji na temat uniwersum Kryształów Czasu w trybie taktycznym, piszcie.

A w międzyczasie szykujcie się psychicznie na spotkanie z Kostropatym!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:56, 11 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wędrówka brukowanymi ulicami wydawała się ciągnąć bez końca, chociaż piątka rybaków wcale na nią nie narzekała: drugi dzień pobytu w Ostrogarze budził w nich podobnie głębokie oczarowanie jak pierwszy, atakując wszystkie zmysły Buratarczyków mrowiem niebywałych wrażeń. Gusłek przystanął na chwilę przed lśniącobiałym frontonem jednej ze stołecznych świątyń Dagonina, wlepił oniemiały wzrok w odlany z kruszcu wizerunek wielkiego złotego smoka rozpościerającego skrzydła nad przepięknie rzeźbionym wejściem do sanktuarium..

- Oj, nie stójże tak jak kołek – burknął w końcu Trzęsikęsek, chociaż majestat świątyni i na nim wywarł ogromne wrażenie, zwłaszcza wielkie marmurowe statuy świętych i męczenników dagonińskiego kościoła ustawione po obu stronach wiodących ku wejściu schodów – Oczyska tak wytrzeszczasz, że aż głupio patrzać, każdy miastowy od razu pozna, żeś kmiot i prostak, co nic w życiu nie widział.

Przywołany do porządku Gusłek przełknął głośno ślinę, po czym podreptał za swymi towarzyszami, oglądając się wszelako co chwila ponad ramieniem. Piękno dagonińskiej świątyni odebrało mu mowę, toteż myśliwy pozostawił kapłańskiego pomocnika Żłopa w spokoju i trącił łokciem idącego obok Pchełka.

- Patrzaj, znowu jaki chory! – Trzęsikęsek wycelował palec w zbliżającą się środkiem ulicy lektykę o delikatnych półprzeźroczystych zasłonach, za którymi oszołomione spojrzenia dostrzegły zarysy splecionych w miłosnym uścisku trzech ciał – Ja nie mogę, toć to widzicie?!

- Ja chcem do tego medyka! – sapnął Pchełek łapiąc się za głowę. Kiedy niesiona przez czterech odzianych jedynie w biodrowe przepaski półolbrzymów lektyka minęła grupkę młodzieńców, ci stanęli w miejscu z szeroko otwartymi ustami – Taka terapija musowo z wszytkiego leczy! Widzieliście? On tam miał dwie dziewoje, całkiem goluśkie! Jedna mu między nogami klęczała, a druga siedziała na gębie! Jak on chory był, to ja chcem do tego samego znachora!

- Na chorego to on nie wyglądał – burknął sarkastycznie Zager – I nie gapcie się tak na nich, boć to możny musi być pan, żeby na obyczajność sobie bimbać na oczach wszystkich! Oj, wielce to światowe miasto ten Ostrogar. Coraz bardziej mi do gustu przypada.

- Łamignat, ostawżesz ten dzban! Jeszcze co potłuczesz i kto za to zapłaci? – myśliwy oderwał w końcu spojrzenie od oddalającej się lektyki, przeniósł wzrok na osiłka i zdrętwiał na całym ciele. Jego dobroduszny kompan wlazł pod nieuwagę ziomków między wystawione na skraju uliczki półki z glinianymi naczyniami i zaczął się im przyglądać z miną znawcy, kręcąc łokciami niebezpiecznie blisko bez wątpienia drogich garnców – Chodź tu natychmiast! Skaranie boskie z tobą!

- My teraz w tę czy w tamtę musimy? – spytał Maskacz stając pośrodku skrzyżowania dwóch uliczek i rozglądając się w obu kierunkach.

- Chyba tamoj – myśliwy pokazał ręką w stronę prawej uliczki, opadającej łagodnie ku następnemu placykowi, gdzie gromada hałaśliwych przechodniów tłocznie napierała na jakieś stragany i kramy – Tam, gdzie te krzykacze się tak pienią.

Przystanąwszy na skraju placu rybacy ponownie poczuli się urzeczeni, tym razem pożerając wzrokiem gromadę najmitów różnej rasy, a nawet płci, przechadzającą się pomiędzy zastawionymi bronią straganami, na których zbrojmistrze i płatnerze krzykliwie zachwalali swój towar.

- Patrzajcie na te łuki! – dał się ponieść euforii Trzęsikęsek, dopadając w kilku skokach wystawy łuczarza i wodząc wzrokiem po jego wyrobach – Refleksyjny ciężki, ależ pięknisty! Co za łęczysko! Po ile toto, moście panie?

- A osiemdziesiąt złotych, chłopcze – uśmiechnął się promiennie bezzębny stary łuczarz – Jesteś pewien, że cię nań stać? Przyodziewek niekiedy oczy mydli, alem złych przeczuć, jeśli o twą wypłacalność idzie, niestety. Starego łuku w rozrachunek nie biorę.

- Oj... ech... – zauroczony myśliwy poklepywał się chaotycznie po kieszeniach, po omacku szukając czegoś, co mógłby korzystnie spieniężyć – Chwila jedna...

- Osiemdziesiąt złotych to jest osiem setek srebrników – syknął mu do ucha przerażony ceną Gusłek – Choćbyś Łamignata w niewolę sprzedał, a łódkę Krzesimira, ledwie połowę tego nazbierasz. Chodź stąd lepiej, a szybko, bo ci ten łuk całkiem w łepetynie pomiesza.

Pociągnąwszy myśliwego za rękaw skórzni, Gusłek rozglądał się jednocześnie bacznie za Łamignatem, który znów gdzieś polazł bez pytania o zgodę.

- Tam jest, truteń jeden – powiedział z irytacją Maskacz, wskazując na stojącego obok grupy żołdaków ziomka, wymachującego z rozanieloną miną kolczastą maczugą słusznych rozmiarów. Jego nieporadne ruchy budziły powszechne rozbawienie, toteż najmici rechotali donośnie trącając się przy tym znacząco łokciami.

- A rzucić nią potrafisz? – zapytał jeden z nich zaczepliwym tonem, wysławiając się na cudzoziemską modłę i śpiewnie kończąc wypowiadane we Wspólnej Mowie słowa – My na Gutum-guru ciskamy takimi wekierami na pięćdziesiąt kroków i to tak celnie, że gołębia z gałęzi strącić potrafimy. Dasz ty radę?

- Nie wiem – osiłek pokręcił bezradnie głową – Mus mi Trzęsikęska spytać, czy mogę.

- Chędożyć Trzęsikęska! – wrzasnął donośnie inny cudzoziemski najemnik, rosły mąż w czarnej brygantynie i misiurce na głowie – Broń honoru Orkusa, kmiotku. Widzisz tamten wóz? Ciśniesz wekierą tak, że kolce w niego wbijesz, dostaniesz ode mnie pieniążek. A jak nie trafisz, oddasz te parchate łapcie i kapotę, w samych portkach precz pójdziesz. Chcesz się spróbować?

Kilku żołdaków zaczęło klepać Łamignata po plecach, głośno zachęcając go do podjęcia wyzwania i wyraźnie doskonale się bawiąc z żartów strojonych kosztem ociężałego umysłowo wieśniaka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 19:48, 11 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Łamignat, jeśli nie chcesz dalszą drogę paradować nago, choć lepiej i daruj sobie zakłady. I lepiej się od tej pory nas pilnuj, bo już nawet nie chce mi się głowy odwracać, coby sprawdzić czyś się gdzieś nie zawieruszył.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 12:46, 12 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Ostawta go w spokoju Pany, nie widzita że umysł ma dziecka. Chodź Łamignaś!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:33, 12 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Cichajcie, kmioty, dajcie spokój druhowi! – nie dawał za wygraną najemnik w czarnej brygantynie – A ty rzucaj, młody, bo wszyscy na ciebie patrzą!

Łamignat spojrzał raz jeszcze na dzierżoną oburącz wekierę, ciężką, nabitą metalowymi kolcami. Zmierzający w jego stronę Pchełek poczuł zimny dreszcz wyobrażając sobie jak może wyglądać ciało człowieka zdzielonego tego rodzaju bronią. Płowowłosy Buratarczyk podniósł rękę chcąc złapać osiłka za rękaw i wyciągnąć go spomiędzy grupki roześmianych wojaków z Gutum-guru.

Zrobił to zbyt wolno. Łamignat podjął nagle decyzję, zaskakująco szybko jak na swe standardy, wyrzucił obie ręce za głowę biorąc potężny zamach z myślą o posłaniu maczugi wprost w obrany za cel dwukołowy wózek. Lecz nie znając wcale wręczonej mu podstępnie wekiery nie złapał za jej opleciony rzemieniem uchwyt, tylko za koniec gładkiej rękojeści, który pod wpływem zamachu wyślizgnął mu się nagle z ręki.

Ciężka maczuga poleciała stromym łukiem w tył, nad głowami schylających się żołdaków, wprost na uchylną ściankę straganu, o którą jakiś zbrojmistrz poopierał rozliczne włócznie, halabardy i glewie. Całe to żelastwo zwaliło się na bruk z ogłuszającym hukiem, budząc popłoch wśród przechodniów i atak wściekłości właściciela.

Dopiero po krótkiej chwili, kiedy hałas zelżał odrobinę, odkryto, że nieszczęsny ów incydent miał znacznie poważniejsze konsekwencje niż tylko zdemolowany stragan. Przechodzącą z drugiej jego strony grupka zaciężnych żołnierzy ledwie uszła spod lawiny ostrej stali, jeden z nich zaś został zaś dotkliwie zraniony ostrzem włóczni, które rozdarło mu głęboko przedramię.

- Który kurwi syn to zrobił?! – wrzasnął jeden z towarzyszy poszkodowanego, krótko ostrzyżony młody mężczyzna o twardych rysach twarzy, odziany w kunsztownie plecioną kolczą koszulkę – Zaczepki szukacie, chamy niemyte?!

- Hola, hola, obwiesiu – najemnik w brygantynie ujął się groźnie pod boki, postapił krok do przodu pośród gniewnych pomruków ziomków – Bacz na swe słowa, bo ci inaczej kto jęzor przytnie! Nie lza zwać kmiotami innych komuś, kto sam pewnie właśnie co z puszczy wylazł!

- Z Wysp Kupieckich pewnikiem, co? – młodzieniec w kolczudze położył prawą dłoń na mieczu – Poznać od razu po prostackich manierach. Wiedz zatem, że mówisz do Olendera, wasala księcia Zachodniego Osmundu! Spuść z tonu, a znacznie, albo ci zaraz gębę wypłazuję!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 16:11, 12 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Gusłek próbując wykorzystać powstałe zamieszanie i przepychanki słowne zbrojnych, skuliwszy się nieco, ściszonym głosem rzekł do towarzyszy:

– Czmychajmy stąd, byle wartko. Zaraz tu do bitki pewnikiem dojdzie, a ja bym nie chciał oberwać jako ten wojak przypadkiem włócznią po ramieniu. Czmychajmy powiadam zanim się zorientują, bo jak ze sobą skończą, to za nasze uszy wziąć się gotowi. Chodu...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:15, 12 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Nie sposób się nie zgodzić... Łamignat, mam ochotę cię tu zostawić...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:51, 12 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- A żeby Cie Maskacz, w rzyć stado pluskiew pokonsało ciągnij Łamignasia za fraki i spylamy stąd! - z oddali se popatrzymy ja sie za fraki bierom, wtedy se wytłomaczysz Łamignatowi czemu to sie pałami w zbrojnych nie rzuca!


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Wto 23:53, 12 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:47, 13 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Żeby było jasne, pomagam kompanii odciągnąć Łamignata od zamieszania
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:01, 14 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Złapawszy Łamignata za odzienie pozostali rybaczy poczęli go odciągać czym prędzej od wzburzonych i krewkich żołdaków, natychmiast jednak zastąpił im drogę właściciel zniszczonego straganu, krępy i zarośnięty niczym niedźwiedź człowiek o wykrzywionej gniewnie twarzy.

- Ten wielki narobił szkód! - ryknął zbrojmistrz potrząsając trzymaną w prawicy drewnianą lagą - Broń mi potępił, ostrza wyszczerbił! On jest winien wszystkiemu!

- I nie tylko zniszczeniu twego mienia, dobry człeku - szlachetnie urodzony Olender przestał przez chwilę spozierać gniewnie na najemnika z Gutum-guru, przeniósł swój wzrok na Łamignata - On utoczył krwi jednemu z moich ludzi, choćby i przypadkiem, a jednak utoczył. Gunter, co z nim zrobimy?

- Utnę kmiotowi jaja! - wycedził przez zęby zraniony w przedramię najemnik, równie młody mąż w kolczej koczulce podobnej do tej noszonej przez Olendera - Nauczę plebejusza porządku!

Nim zmartwiony Gusłek zdążył cokolwiek powiedzieć, szczęk stali obwieścił pojawienie się znacznie poważniejszych kłopotów: broczący krwią Osmundczyk wyciągnął z pochwy miecz i uniósł obnażone ostrze wygrażając nim Łamignatowi.

- Nie daj się ponieść nerwom! - Olender położył dłoń na ramieniu wzburzonego druha - Kara adekwatna do winy. Obetnij mu jedno ucho, to wystarczy.

Osmundzki najemnik zrobił krok w stronę Łamignata i jego zdrętwiałych towarzyszy, wówczas jednak drogę zastąpił mu żołdak w czarnej brygantynie. Gunter nie odezwał się do niego słowem, nie spróbował zawalidrogi obejść - zamiast tego jednym błyskawicznym ciosem pięści zdzielił przybysza z Gutum-guru prosto w nos, łamiąc mu go z donośnym trzaskiem.

- Ty psie! - zawył zalewający się krwią mężczyzna wyszarpując z pochwy własny miecz - Bić psubratów, bić!

Na placyku przed przewróconym straganem wybuchło pandemonium krzyków i poszczękiwania stali. Kilkunastu najmitów z Osmundu i Gutum-guru rzuciło się sobie nawzajem do gardeł, zapominając o prawie i zdrowym rozsądku, dając zaś upust tłumionej dotąd, a wzajemnej niechęci. Potrącony przez nie wiadomo kogo Trzęsikęsek poleciał w bok na jakieś beczki, zgiął się wpół czując nagły paroksyzm bólu wywołany zderzeniem z twardą przeszkodą. Kiedy tylko odwrócił się w miejscu szukając w wszechobecnym chaosie towarzyszy, do gardła skoczył mu jakiś kędzierzawy Osmundczyk o przekrwionych oczach. Maskacz próbował przyjść myśliwemu z pomocą, ale sam zarobił pięścią w ucho i zatoczył się szerokim łukiem po bruku upuszczając przy okazji oścień. Pchełek skoczył czym prędzej za Łamignata, przywołując do siebie i Gusłka, ponieważ dzięki słusznym rozmiarom osiłek nie został jeszcze zaatakowany, a w jego oczach pojawiał się powoli dziki blask, który sprawiał, że żadna ze strony jakoś nie zebrała się na odwagę, by go wziąć w obroty.

Pomocnik kapłana ruszył w ich stronę, lecz na jego drodze znalazł się znienacka jakiś żołdak pełznący na czworakach i plujący kawałkami wybitych zębów.

- Bić psubratów, bić! - po placu niosły się przeraźliwe okrzyki najemników.
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 14 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin