Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Kiedy Zager i Pchełek oddalili się śpiesznym krokiem w głąb brukowanej wąskiej uliczki, Gusłek westchnął głęboko, a potem spojrzał z wyrzutem na wciąż ściskającego swą pałkę Łamignata.
- I coś narobił, poćpiego? – zapytał z wyrzutem nowicjusz, kiwając przy tym z żalem głową – Toć nam tu mało kłopotów, a trosk Pian zesłał na utrapienie, żebyś i ty jeszcze psocił? Po coś łapał za tę maczugę? Ech, pięty ci ponacinać, a solą posypać, może byś po rozum do łepetyny wreszcie polazł!
Łamignat oderwał wzrok od łopoczącego na wietrze kolorowego prania, wywieszonego w poprzek ulicy na wysokości pierwszego piętra, przeniósł rozkojarzone spojrzenie na Gusłka.
- Toć żem zrobił, co kazali – odparł z rozbrajającą szczerością, wzruszając przy tym ramionami – Tatuńcio zawsze powiadali, żem na łebie szwankujący i żem muszem słuchać inszych, nie? A tamten czarny pieniążek mnie chciał dać, toć by się tatko ucieszył jakbym taki do dom przyniósł.
- Pieniążek, pieniążek! – sarknął Gusłek – Tera ani pieniążka ani Trzęsikęska, a jak dalej broił będziesz, to jeszcze gorsze nas tarapaty czekają!
Dotknięty do żywego ostrymi słowami nowicjusza, osiłek zrobił rozżaloną minę, a w oczach zalśniły mu łzy.
- Już dobra, dobra – żachnął się Gusłek – Taki chłop wyrośnięty, a mazać mi się tu będziesz? Przestań beczeć, ludziska na nas spozierają.
- A ten co, beczy? – za plecami Gusłka rozległ się czyjś na poły rozbawiony, na poły podejrzliwy głos. Nowicjusz zerknął przez ramię, zrobił z wrażenia okrągłe oczy. Środkiem uliczki nadciągnęła dziesiątka strażników miejskich, zmierzających widocznie na ryneczek, gdzie wciąż dogasała bitka. Dowodzący nimi podoficer podszedł do siedzących pod magazynem ryb młodzieńców, zdziwiony widać niecodzienną miną buratarskiego olbrzyma. Reszta stróżów prawa minęła obu rybaków obojętnie, idąc szybkim krokiem w stronę odległego o dwie ulice placyku, wprawnie przeciskając się pomiędzy schodzacymi im śpiesznie z drogi mieszczanami.
Gusłek przełknął głośno ślinę uświadamiając sobie, że dziesiątka straży najpewniej zaraz nieświadomie przetnie drogę ucieczki Maskacza i Pchełka, nie mających o niebezpieczeństwie jeszcze żadnego pojęcia i dumających zapewne gorączkowo nad sposobem uwolnienia Trzęsikęska.
- Coś taki cichy, hę? – zapytał sierżant straży – Ozór ci kołkiem w gardle stanął? Bo żeś niemowa, w to nie uwierzę, toć żem słyszał jakeś na tego drugiego pokrzykiwał. Dziw nad dziwy, taki wielki chłop, a beczy jak panienka. Wszystko u niego dobrze z pomyślunkiem? |
|