RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pon 17:27, 18 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Ignorując poszeptywanie Pchełka Maskacz sięgnął do przewieszonego przez ramię tobołka, wyciągnął z niego czym prędzej niewielkie krzesiwo. Żaden z buratarskich rybaków nigdy się z tym przedmiotem nie rozstawał, bo też nikt nie wiedział, czy któregoś dnia kapryśna aura nie sprawi, że burza wyrzuci go na jedną z licznych wysepek rozsianych wzdłuż wybrzeża Wielkiego Jeziora, a wtedy ogień stawał się równie cenny jak niezbędny do obrony oścień. Dziką głuszę na północ od rozległego wodnego zbiornika zamieszkiwały różne drapieżniki, zarówno lądowe jak i wodne, ogień zatem stanowił pierwszą linię obrony przed ich głodnymi zakusami.

- Cóż to chcesz zdziałać, ognisko rozpalić? – zdumiał się cichaczem Pchełek. Zager nic nie odrzekł, ściskając krzesiwo w dłoni i uważnie szacując wzrokiem dzielącą go od Trzęsikęska odległość. Trzymany za ramiona myśliwy stał na bruku z opuszczoną smętnie głową, spozierając z ukosa na swój porzucony opodal kołczan. Dwaj trzymający go strażnicy zaczynali się powoli niecierpliwić, ale nie odstępowali od nieprzytomnego Osmundczyka, podejrzewając być może, że ten tylko udaje swą niedowładność, gotów zerwać się z ziemi i dać drapaka na widok ich odwróconych pleców.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 7:59, 19 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Dajcie nóż - odezwał się w końcu milczący dotąd hogur
Plan jest taki. Podciągam szatę (czy co innego, co mam na sobie) tak, żeby zasłoniło mi nos i usta. Pochodzę to strażników od tyłu chowając w jednej ręce woreczek ziela dymnego i kamień (na ulicy gdzieś leży, prawda?), a w drugiej krzesiwo. Będąc blisko, uderzam krzesiwem o kamień, a kiedy woreczek zacznie się palić, rzucam go pod nogi strażnikom. Wedle opisy powinni zacząć kaszleć. Wyjmuję nóż, uwalniam Trzęsikęska i wiejemy.
Co do reszty. Pchełek może zrobić użytek z zamieszania i coś zwędzić, a Gusłek może zabrać sprzęt Trzęsikęska. No i trzeba ustalić, gdzie się spotkamy.
Po tej awanturze przydadzą się nam (zwłaszcza Trzęsikęskowi) nowe ciuchy Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 12:07, 19 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Miłościwy panie, my proste rybaki, zwady nie szukamy, a tuśmy w sam środek jakowychś porachunków jak śliwka w kompost wpadli. Ani nam w głowie bitki, my tu po ziarno przybylim, a tu co krok to tarapaty. Zbrojne pany do gardeł se skoczyli, a jeden taki, co całą burdę wszczął, to czmychnął a czmychawszy pierwej mego słabującego na umyśle a strachliwego wielce kamrata przeraził, że aż rozpłakał się biedaczysko. A tamten łobuz to - o, tam - poleciał – Gusłek wskazał palcem w stronę przeciwną do kierunku całego zamieszania mając nadzieję, że odwróci to nieco uwagę zbrojnych. – Łapajta bandziora, dopiero co nogę dał, jeszcze go capniecie jak się uwiniecie, ale na chyżego wyglądał, to mus wam pędem biec, wielmożny panie.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:33, 19 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Jeden był albo więcej? – zmarszczył czoło sierżant, gwizdnięciem osadzając w miejscu swoich podkomendnych – I jak wyglądał? Broń miał?

- Wielki i wredny z gęby, że olaboga! – Gusłek wzniósł ręce ku niebiosom przybierając jednocześnie trwożny wyraz twarzy – Jam jest zwykły świątynny posługacz, mości panie, toć nic to dziwnego, że mnię przeląkł ten drab, na pewno bezbożnik. Nóż miał abo co większego to było, już nie pomnę, a ślady na nim krwawe zoczyłem, aż posoka kapała. Uciekał na złamanie karku, toć pewne, że coś miał na sumieniu, zbrodzień jeden!

- Dobrze, dobrze, już się tak nie lękaj, w dobreś ręce trafił – sierżant podniósł pięć palców, a potem wskazał dłonią wylot bocznej uliczki, w której zniknął rzekomy uciekinier. Pięciu najbliższych strażników zawróciło natychmiast w miejscu, podbiegło do podoficera otaczając go ciasnym półkręgiem – Duży, wredna morda, z kosą w łapie, najpewniej ubrudzoną posoką. Tam pobiegł. Sprawdźcie ulicę do dwóch skrzyżowań w głąb, bo nie chcę, żeby mi przypadkiem kogoś dźgnął po drodze.

Strażnicy odczepili od pasów swe okręcone rzemieniami pałki i pobiegli bez zbędnych słów we wskazanym kierunku, uważnie się rozglądając na boki.

- Pomagier świątynny, powiadasz? – zadumał się sierżant – I obaj żeście tacy strachliwi, że jeden obwieś z nożem was o dreszcze przyprawił. Oj, miętcy jesteście jak dziewczynki. A jakiej ty świątyni służysz, przyjacielu, skoro rybacki oścień przy sobie nosisz i po co ci ten drąg, hę? Pomiarkuj sobie, iż nie zapytaję z czystej ciekawości, tylko ze służbowego obowiązku, bo tu się ostanio kręciło paru łachmytów, co ryby z magazynu kradli.

- Panie złoty – załamał ręce Gusłek, układając śpiesznie w myślach w miarę składną, a przy tym do szczętu fałszywą historyjkę – Jam rybak przyjezdny, zza Jeziora. Skromny pomocnik w świątyni Piana, takiej małej, wioskowej, cztery deski na krzyż i ołtarzyk. Z ziomkami żem przypłynął, bo ziarno, owce, a kozy mielimy kupić, coby z wełny i mleka dziesięcinę u elejata spłacić. A żem pierwszy raz tukej, tom sobie pomiarkował, że mus mi jakie miastowe świątynie pooglądać, bo przyjezdni w naszej wiosce zawsze prawią, jakie to bogate i dostojne przybytki w Ostrogarze. Reszta wiary na targowiskach się kręci, owcom w pyski zagląda, a kozy za cycki ciąga, a jam wziąłem tego oto druha, co lekko na umyśle słabowity, coby z okazyji skorzystać, a wszytko pięknie se na własne oczyska obejrzeć.

- Dobra, dobra, kmiotku, aż tak dokładnie nie musisz się spowiadać – machnął uspokajająco ręką sierżant – Daj pozór na przyszłość, by się nie wciągnąć w jaką paskudną opresję, a jak pomocy będziesz potrzebował, to straży wzywaj, nie próbuj na własną rękę sprawiedliwości dochodzić, bo to nie prowincja, tu się prawa przestrzega i wedle niego postępuje. Bywaj i niech cię bogowie mają w swych łaskach.

- Wielkie dzięki, szlachetny panie i błogosławieństwo Piana z tobą – wyjąkał Gusłek patrząc jak podoficer macha ręką na pozostałych czterech strażników każąc im podjąć marsz w stronę ryneczku.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 18:04, 19 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Czy odchodzą z Trzęsikęskiem, czy go wypuścili?

Za momencik rozliczę Twoje deklaracje działania, właśnie wróciłem z pracy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 20:29, 19 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz zeskoczył zwinnie z drewnianej osłony piwniczki, podnosząc jednocześnie kołnierz swej kapoty tak, by materiał przesłonił mu dolną część twarzy aż po nos. Pokonał błyskawicznie połowę drogi dzielącej go od trzymających Trzęsikęska strażników, kiedy jeden z zaniepokojonych gapiów podniósł larum na widok trzymanych w rękach hogura przedmiotów.

- Dajcie pozór! On coś ma, łachmyta! – rozdarł się jegomość o aparycji kupca wsparty na swej metalowej lasce – Pewnikiem co niebezpiecznego!

Zaalarmowani okrzykiem mieszczanina stróże prawa odwrócili natychmiast głowy w stronę źródła hałasu, dostrzegając idącego szybko w ich stronę człowieka o twarzy przesłoniętej improwizowaną maską.

- Stój! – krzyknął jeden z nich, drobny blondyn o kręconych włosach i niemiłej twarzy – Ani kroku dalej!

Maskacz zatrzymał się natychmiast, lecz miast zastygnąć w bezruchu, przypadł na jedno kolano wyciągając przed siebie obie ręce. W jednej trzymał otwarty woreczek z cienkiej tkaniny, w drugiej zaś krzesiwo. Na oczach nie rozumiejących zbyt wiele, ale podejrzewających już kłopoty strażników czarownik uderzył krzesiwem z całej siły w brukową kostkę, krzesząc wielki snop iskier, z których spora część wpadła do wnętrza woreczka.

Łatwopalny proszek zajął się momentalnie ogniem, strzelając przy tym niczym świąteczne kapiszony odpalane co roku na dworze elejata ku uciesze gawiedzi. Dociskając kołnierz do nosa czarownik cisnął woreczkiem wprost pod nogi puszczających myśliwego i łapiących za pałki strażników. Gęstniejące w ułamku chwili kłęby dymu ogarnęły natychmiast całą trójkę, przesłaniając ich postacie rozrastającą się nienaturalnie szybko chmurą. I więzień i jego strażnicy zaczęli kaszleć, łapiąc się za gardła. Wstrzymując oddech hogur zanurzył się w dym łapiąc za odzienie Trzęsikęska i ciągnąc go z całej siły w stronę zbawczej uliczki.

Obserwujący całe zajście przechodnie zaczęli wrzeszczeć wniebogłosy, alarmując resztę zajętych tłumieniem bójki strażników.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:10, 19 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






No to chodu w jakąś pustą uliczkę, w której możemy zostawić jeszcze jeden dymiący worek za sobą.


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Wto 21:11, 19 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:03, 19 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Zarzucę Wam małe info taktyczne, byście wiedzieli, na czym stoicie. W chwili obecnej drużyna jest podzielona na dwie odseparowane od siebie ekipy. Pierwsza z nich to Gusłek i Łamignat: nowicjusz wprawnie zmniejszył siły patrolu straży uszczuplając go o połowę, ale piątka stróżów prawa wciąż zmierza ku ryneczkowi tą samą uliczką, którą zaraz obiorą za drogę ucieczki Zager, Pchełek i Łamignat. Ponieważ Radziu ostatnio ostro wagaruje, zakładam, że do jego powtórnej aktywacji Łamignat pozostaje pod całkowitą kontrolą Gusłka.

Druga ekipa to czarownik, złodziej i myśliwy. Trihikilius ma z kolei ogromne kłopoty z dojściem do netu, w związku z czym uznałem, że do powtórnej aktywacji Trihikilisa Trzęsikęsek jest tak ogłupiony działaniem dymnego ziela, że będzie posłusznie i bezwolnie robił wszystko, co każą mu Zager i Pchełek. Jedna porcja ziela wyeliminowała z akcji najbliższych dwóch strażników, ale w pobliżu są trzej zajęci najemnikiem w brygantynie i ci zapewne zaraz rzucą się w pościg, a za nimi - z parunastosekundowym opóźnieniem - runą do akcji następni, rozproszeni na razie po całym placu. Do tego uciekinierzy z ryneczku wbiją się natychmiast w nieco gęstawy tłumek gapiów wypełniający wylot uliczki, który nieuchronnie wyhamuje w pewnym stopniu ich ucieczkę (z drugiej strony, pewnie spowolni też strażników).

Tu potrzebne byłyby dokładniejsze instrukcje Stana i Kamienia88 odnośnie swej taktyki działania - wiem, że Maskacz użyje jeszcze jednego woreczka z dymnym zielem, więc zakładam jako GM, że zrobi to w optymalnym momencie (czyt. w chwili wpadnięcia w tłumek, bo na razie nigdzie wokół nie widać jeszcze pustej uliczki, na dojściach do placyku coraz większa ciżba). Dzięki temu poddusi całe stadko przypadkowych obserwatorów i pogłębi jeszcze i tak już spore zamieszanie. Coś jeszcze? Krzyczenie na ludzi? Kopanie i tłuczenie łokciami? A może chlaśniecie kogoś nożem, by wywołać ostrą panikę? Wyobraźcie sobie proszę tę scenę, a potem zarzućcie malowniczymi pomysłami, ja zaś przekuję to w równie malowniczy update Wink


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Wto 23:04, 19 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:55, 19 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Luuuuuuuuuuudzieeee, olabogaa co sie dziejeee, za nami bogatego Pana z dutków ograbili, cała skrzynia dutków na ulice jak kamyki sie sypieee, booogattegooo ograbili, zame złotoo i diamentyyy , zbierają wszystkoo i na kżywdy nie patrzają. Złotaaa tyle żem jeszcze nie widział. A strażniki odganiają, tylaaa bogactwa, że kto dobrze nachwyta wielmożą będzieeee!!! Biegnijtaaaa, bogactwa innym odmawiają i kijami walą, a dddutków się syypieee, aż tuu słyvchać brzdęk monet - wrzeszczał Pchełek sypiąc resztkami monet z sakiewki jeśli nie ma w sakiewce to może bez sypania miedziakami - Lećta póki sami wszystkiego nie powybierają !!!!! Ktoo bogaty w tamtą stronęęęę!!!!- wrzeszczał Pchełek pokazując za siebie.


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Wto 23:55, 19 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 11:23, 20 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Gusłek żegna się uniżenie ze strażnikami, bierze Łamignasia pod pachę ocierając mu jego krokodyle łzy rękawem swego przyodziewku i czym prędzej oddala się, oglądając się co chwila, żeby dostrzec co dzieje się z resztą kompanii. Jak zoczy, gdzie się wycofują, to cichcem podąży za nimi, a jeśli się rozdzielimy, to na pewno spotkamy się w niedługim czasie przy najlepszym punkcie orientacyjnym - przy łodzi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 16:51, 20 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






kamien88 ma całkiem dobry pomysł, tj. rzucenie monet w tłum. Awanturę można wywołać też "niszcząc" magicznie czyjeś produkty żywnościowe na straganie... No i zadymić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 15:57, 22 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Gusłek odczekał, aż piątka strażników oddali się nieco, nie do końca ufając ich przyjaznemu, chociaż nieco protekcjonalnymu zachowaniu. Miastowi byli dziwnymi ludźmi, do których należało podchodzić w sposób ostrożny i podejrzliwy, a że nowicjusz był z natury człowiekiem podejrzliwym, stawiał w zaistniałej sytuacji na podwojoną ostrożność.

Lecz jego obawy okazały się nieuzasadnione. Grupka stróżów prawa oddalała się równym krokiem, by w pewnej chwili przejść w trucht, bo od strony nie tak odległego ryneczku buchnęła nagle dzika wrzawa ludzkich głosów.

Gusłek otarł prędko łzy kapiące z oczu przejętego Łamignata, po czym wymierzył mu tęgiego kuksańca.

- Przestań się mazać, bo do twego tatka pójdę, a wszytko wygadam, skórę ci wygarbuje na pewnik!

Uspokoiwszy nieco rosłego kompana nowicjusz złapał go czym prędzej za rękaw i powlókł w pobliską uliczkę, dość pustawą i opadającą pod lekkim kątem w dół, ku dzielnicy portowej. Dwaj Buratarczycy nie dostrzegali nigdzie śladu swych nieszczęsnych towarzyszy, a że Gusłek za nic w świecie nie potrafił wymyślić jak im przyjść skutecznie w sukurs, uznał, że bezpieczniej będzie wziąć nogi za pas i to szybko. Lada chwila przy magazynie z rybami mogli się pojawić nie Maskacz, Trzęsikęsek i Pchełek, tylko zgraja żądnych pomsty za rozbite nosy miejskich strażników, a Gusłek nie chciał ryzykować ponownej rozmowy z niecnie oszukanym sierżantem. Młodzian nie wiedział, co ostrogarska straż miejska zwykła robić ze złapanymi na gorącym uczynku kłamcami i nie zamierzał tej wiedzy zdobywać własnym kosztem.

Starając się iść spokojnym krokiem i dając z siebie wszystko, by nie sprawiać podejrzanego wrażenia, nowicjusz ciągnął za sobą stąpającego opornie Łamignata zmierzając w kierunku dzielnicy portowej – założył bowiem, że rozdzieleni nieoczekiwanie członkowie buratarskiej ekspedycji wpadną na podobny pomysł i ściągną w poszukiwaniu zaginionych druhów do tego samego miejsca, co Gusłek i Łamignat.

Do kołyszących się przy portowym pomoście czółen, którymi cała piątka przypłynęła poprzedniego ranka do stolicy Orkusa.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:34, 22 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dziki okrzyk Pchełka oraz charakterystyczny, nie dający się z niczym pomylić brzęk spadających na bruk monet wywołały natychmiastową reakcję tłumu. Nędzniej odziani miastowi, z wyglądu ubodzy mieszczanie, przyjezdni biedacy lub zwykłe niebieskie ptaki, runęli czym prędzej na kolana próbując wyzbierać jak największą ilość sypiących się po ulicy pieniążków. Stłumione przekleństwa tych, którzy pojęli, iż mają do czynienia jedynie ze skąpą ilością miedziaków utonęły i tak w gwarze podniesionych głosów, bo krzyczeć zaczęli również zamożniejsi gapie, którzy nie zamierzali się po monety schylać, bardzo im natomiast zaczęło zależeć na szybkim wycofaniu się ze skotłowanej dziko ciżby, gdzie i łatwo było upaść pod czyjeś nogi i stracić w zamieszaniu sakiewkę.

Maskacz i Trzęsikęsek wbili się z rozpędu w ten tłumek, torując sobie drogę bezwzględnymi ciosami pięści. Zażywny jegomość z metalową laseczką, który chwilę wcześniej tak gromko domagał się powieszenia myśliwego, teraz sapnął jedynie głucho i zwalił się pod nogi innych przechodniów, niechcący zdzielony przez Trzęsikęska łokciem prosto w nos. Myśliwy kaszlał wciąż strasznie, nieopacznie wciągnąwszy w płuca wielki haust powietrza przesiąkniętego gryzącym dymem, dzielnie jednaj parł do przodu nie mając zamiaru drugi raz wpadać w ręce Ostrogarczyków.

Z tyłu do uszu trójki rybaków dobiegały niespokojne okrzyki i dźwięki służbowych gwizdków miejskiej straży. Pchełek stanął na palcach, podskoczył w miejscu spoglądając w głąb uliczki wiodącej pod magazyn ryb, poczuł lodowaty dreszcz na plecach widząc nadbiegających z drugiej strony, zdejmujących już z pasów pałki strażników. Było ich ledwie czterech czy pięciu, ale młody złodziej nie robił sobie złudnej nadziei na przebicie się gwałtem przez grupkę stróżów prawa.

- Droga odcięta! – krzyknął do Maskacza popychając jednocześnie jakiegoś parobka, który padł na brzuch podcinając jednocześnie swego towarzysza. Sam Pchełek zarobił w tym samym momencie w ucho od jakiegoś zbrojnego w lagę żebraka próbującego wyciągnąć mu spod buta koppera, a cios był na tyle silny, że złodziejowi aż zadźwięczało w głowie.

Zager przykucnął ponownie na bruku, chociaż tym razem sporo ryzykował, bo w dzikiej ciżbie ktoś mógł go łatwo stratować. Uderzony krzesiwem bruk trysnął jaskrawymi iskrami, podpalając drugi wyciągnięty z tobołka woreczek sproszkowanego dymnego ziela.

- Chodu! – potrącony przez kogoś czarownik zgubił krzesiwo, ale nie miał czasu, aby go szukać pośród poruszających się szaleńczo ludzkich nóg, z których każda mogła go zaraz zdzielić prosto w głowę albo przydeptać boleśnie dłoń. Cisnąwszy przed siebie dymiący woreczek hogur skręcił w niewiarygodnie ciasny zaułek, ciemny, pełen śmieci i odpadków, ciągnący się pomiędzy dwoma postawionymi w odległości metra kamienicami. Oddychający boleściwie Trzęsikęsek i Pchełek wpadli w wąskie przejście tuż za czarownikiem, depcząc mu po piętach, pozostawiając w tyle stłumiony nagle ścianami budynków zgiełk i wrzawę.

- Mój łuk! – wycharczał nagle myśliwy, spluwając pod nogi gęstą flegmą – Mój łuk!

- Chędożyć twój łuk! – warknął Pchełek – Ciesz się, że łeb masz na karku! Wrócimy do wioski, to se procę zmajstrujesz abo oszczep wyciosasz z konarka, a teraz biegaj, a żwawo!

Pokonawszy zaułek, ubrudzeni od kurzu, pajęczyn i kocich odchodów rybacy wypadli znienacka na sąsiednią ulicę, prosto w środek idących większą grupą kamieniarzy o uwalonych białym pyłem fartuchach.

- Patrzaj jak leziesz, jełopie! – wrzasnął jeden z nich, niemal potrącony przez Zagera.

- Gdzie teraz? – sapnął Trzęsikęsek przecierając piekące wciąż od dymu i łzawiące mocno oczy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 18:41, 22 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Dopiero na przystani Gusłek zdał sobie sprawę z okropnego błędu, jaki popełnił i wielce się strapił.
– Łamignaśu, toć my z oczu stracilim naszych kamratów. Jak im się czmychnąć z tej wrzawy udało, to dobra nasza, pierwej czy potem, ale do nas tu przylizą. A jak im jakowaś krzywda się stała? A jak w zbrojnych łapy wszyscy we trzech, jak jeden wpadli? A jak w inszą stronę pobiegli i drogę nazad zgubią, to gdzie nam ich szukać będzie? Oj, głupim jest, Łamignatku, głupim. Ale tera to już za późno, jak podpłomyk po wieczerzy. Czekać nam jeno ostało. Czekać i Piana prosić, coby drogę najkrótszą ku nam im wskazał.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 21:20, 22 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Nie umiesz maskacz jakim czarem wykryć gdzie to Łamignat z Gusłkiem przeherą som tera?? Takie czary czynisz żeby się Męczywór zadziwił.


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Pią 21:21, 22 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 16 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin