RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 0:16, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Hogur nic nie odparł w pierwszej chwili, puszczając pytanie Pchełka koło uszu w charakterystyczny dla siebie i częstokroć irytujący jego druhów sposób. Zaskoczeni nagłym pojawieniem się ubrudzonych niemiłosiernie włóczęgów kamieniarze wymienili między sobą jeszcze kilka niezbyt pochlebnych dla obcych komentarzy, po czym pociągnęli całą grupą w stronę pobliskiego placu budowy, oglądając się co jakiś czas podejrzliwie za siebie.

Spotkanie z nimi nie za bardzo było Maskaczowi w smak, bo nie dość, że robotnicy obejrzeli sobie dość dokładnie jego twarz - kaptur spadł czarownikowi z głowy w trakcie szaleńczej ucieczki i młodzian nie zdążył go sobie naciągnąć na czas na czoło - to jeszcze w pamięć musiał im zapaść charczący jak chory na dychawicę niedźwiedź Trzęsikęsek. Ani Zager ani Pchełek nie ucierpieli na szczęście od oparów dymnego ziela, inaczej bowiem całą grupkę pognano by pewnie kopniakami i kijami precz w obawie przed zarażeniem się jakąś dziwaczną, a przy tym ani chybi okropną chorobą płuc.

- Wszytkie dutki my przetracili - jęknął z rozczarowaniem Pchełek, który mimo dzikiej ucieczki nie wypuścił z dłoni pustej już krasnoludzkiej sakiewki - To nas ta caluśka wyprawa coraz więcej kosztuje, coraz to mniej do domu przywieziem.

- Nie masz co jęczeć - odpowiedział Maskacz rozglądając się jednocześnie pilnie w obu kierunkach - Przecie sam żeś rzeknął, że te pieniądze ukradłeś, to cię teraz bogowie pokarali. Łatwo przyszło, łatwo poszło.

Z ciemnego ciasnego przejścia dobiegły znienacka podniesione ludzkie głosy, świadczące o tym, że ktoś jednak wykrzesał z siebie dość werwy, by pójść śladem uciekinierów.

- Wiejemy! - rzucił Maskacz ruszając pędem w dół uliczki, opadającej pod łagodnym kątem gdzieś w stronę dzielnicy portowej - Szybko, tam skręcimy, za rogiem!

Jakaś tęga mieszczka pisnęła zadziwiająco wysokim tonem, kiedy trzej oberwańcy przemknęli obok niej, a jeden z nich nakaszlał na drogi płaszcz kobiety, ale nie zdążyła zdzielić żadnego z nich laską, tak szybko czmychnęli w stronę portu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:38, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Szczerze podłamany swą pochopną decyzją Gusłek siedział na skraju pomostu ze spuszczonymi ku tafli wody nogami, z rozpaczą dumając nad nieznanym losem kompanów. Podjęta w ferworze dramatycznych wydarzeń decyzja leżała mu teraz ciężko na sercu, bo czuł się odpowiedzialny nie tylko za pochlipującego jeszcze chwilami Łamignata, ale też pozostałych członków wyprawy.

Osiłek siedział na pomoście tuż obok, szybko zapominając o przykrych doznaniach i zabawiając się w liczenie zdechłych szczurów unoszących się na powierzchni brudnej wody - ponieważ jednak potrafił liczyć jedynie do pięciu, niezmiennie musiał zaczynać swą zabawę od nowa.

- Wiesz, ty matołku jeden, że ci czasami szczerze zazdroszczę - powiedział w końcu nowicjusz - Nie masz ty kłopotów takich jak inni, mało co cię obchodzi, żyjesz jako ta sikorka albo borsuk. Byle tylko mieć co do gęby włożyć, a gdzie łepetynę do ziemi przyłożyć, nic cię więcej nie troska.

- Cztery... - oznajmił z namaszczeniem Łamignat, celując palcem w wyjątkowo tłustego szczura, podskakującego na falach z wyprężonymi do góry łapkami.

Gusłek westchnął ciężko, zapatrzył się na osadzoną głęboko w wodzie handlową kogę, która sunęła powoli szerokim portowym kanałem ciągnięta w stronę otwartych wód jeziora przez cztery pocące się w łodziach wiosłowe obsady.

- Pięć... - powiedział Łamignat wypatrzywszy następne utopione zwierzątko.

- Miast szczury liczyć, wyślij go lepiej na jedną z tych łodzi - za plecami nowicjusza rozległ się nagle rozradowany głos Pchełka - Wszytkie my dutki postradali w tej opresyji, sam jeden na nas wszytkich nie zarobię, pomiarkujcie to sobie. Wiosłować umi za czterech, pewnikiem coś by tam zarobił, choćby jeno na piwo wieczorkiem.

- Na Pana Uciech, caliście i bez szwanku?! - nowicjusz zerwał się na równe nogi ściskając swych towarzyszy, w tym nawet Zagera, którego na co dzień nie zwykł traktować z podobną wylewnością - Nikt was nie złapał?

- Dobrzyśmy w nogach - zaśmiał się Pchełek. Maskacz usiadł z westchnieniem ulgi na deskach pomostu, potem wyciągnął się na nich jak długo zamykając oczy i odpoczywając po pełnej nerwów ucieczce z podzamcza.

- Łuk straciłem - jęknął Trzęsikęsek - Kurwie syny mnie złapały, a już prawie w uliczce byłem. Ten cudzoziemiec mnie przytrzymał, pomór na niego i jego bydło! Taki dobry łuk miałem! Strzały też szlag trafił!

- Nie martw się byle łukiem - Gusłek uściskał ponownie myśliwego - Jak do wioski wrócimy, procę se zmajstrujesz albo oszczep zrobisz.

- Co wy z tą procą? - zdenerwował się Trzęsikęsek - Co ja, z procą na jelenia pójdę? Szaleju żeście się objedli!

- W ciżbie ktoś go w głowę musiał zdzielić, krztynę mu teraz łepetynka szwankuje - Pchełek mrugnął porozumiewawczo do nowicjusza - Jak odpocznie, to mu ten żal za łukiem przejdzie.

Myśliwy nie odrzekł nic więcej, zeskoczył z pomostu do czółna, zaczął przetrząsać swój skromny dobytek.

- Dutki przepadły, ale kwitungi chyba macie, co? - zapytał złodziej - Co by sie zara nie okazało, że ziarna i łodzi też już nie mamy.

Szybka kontrola dobytku wykazała, że obydwa pokwitowania wciąż pozostawały w posiadaniu rybaków, toteż tym razem wszyscy rozsiedli się wygodnie na pomoście, pogryzając znalezione w czółnach kalarepki i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Zewsząd docierał do nich gwar ludzkich głosów, poskrzypywanie takielunku, chlupot wioseł, ostre krzyki unoszących się w górze mew.

- Te, Maskacz, a czym żeś im tak zakopił, co? - Pchełek usiadł nagle na deskach, spojrzał na hogura pytającym wzrokiem - Toż od tego się podusić można na całego.

Czarownik nie zwykł się co prawda dzielić z każdym wiedzą, ale ukontentowany odpoczynkiem i poczuciem bezpieczeństwa w gronie ziomków, zdecydował się uchylić nieco rąbka tajemnicy, głównie z zamiarem wywarcia na swych towarzyszach odpowiedniego wrażenia.

- To było dymne ziele, po orkowemu ril-sor - oznajmił wpatrzony wciąż w niebieskie przestworza, z podłożonymi pod głowę rękami - Trzewiskręt mi kiedyś o nim opowiadał, ale nigdziem kole wioski go nie znalazł. Na targu kupiłem wczoraj, widać coś mnie tknęło, że go będzie potrzeba.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 18:24, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Skoro wszyscy wrócili już zdrowi i cali do przystani, czas zaplanować kolejne posunięcia, prawda? Wciąż macie papierki na odbiór łodzi Krzesimira i Sękacza oraz na ziarno, więc Wasza przyszłość nie wygląda najgorzej, ale ostatni event kosztował Trzęsikęska utratę łuku i strzał, a nadto nieco nadwerężył jego zdrowie, przepadły też wszystkie Wasze pieniądze.

Jest wczesne przedpołudnie, dzień jeszcze młody. Kostropaty wciąż czeka na odwiedziny. Idziecie do niego?

Aha, byłbym zapomniał - jeśli chcecie skorzystać z jakiegoś przerywnika w drodze do handlarza łodziami, nie krępujcie się, wybierzcie coś sobie z listy, którą zapodałem paręnaście postów wcześniej Twisted Evil
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 22:05, 23 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Boję się, co stracimy w następnym przerywniku...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 7:39, 24 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Jeśli ceną każdego przerywnika w postaci scenki rodzajowej mają być konsekwencja podobne do właśnie poniesionych, to ja rezygnuję. Noł, senkju - jak mówią wyspiarze.

Ale, ale - co robimy dalej? W sumie to nasze twarze a nawet bardziej nasze przyodziewki być może zostały zapamiętane, więc zdałoby się unikać za wszelką cenę kontaktów ze strażą miejską. A że nie tylko straży w oko wpaść mogliśmy, to w ogóle powinniśmy mieć się na baczności. Zdałoby się przebrać, ale kasy brak. Warto by było zgarnąć ziarno i profilaktycznie opuścić Ostrogar, olewając profilaktycznie Kostropatego, Krzesimira i Sękacza, ale wiąże się to z nieuniknionym końcem przygody, a do tego mi nie spieszno.

Ale co tam. Jak się bawić, to się bawić. Tak więc co, do Kostropatego?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 8:07, 24 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Jestem za, w końcu tu chodzi tylko o los Maskacza i moją zabawę Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 9:57, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Och, nie każdy przerywnik jest niebezpieczny dla zdrowia i życia, przecież we wcześniejszym nikt Was nie powiesił ani nie poturbował, prawda? Wink

Co do obaw przed strażą miejską: nie wygląda to aż tak źle, bo w mieście stołecznym służy prawie dziesięć tysięcy strażników miejskich, a ich uwagę trwale przykuwają jedynie najbardziej zatwardziali przestępcy. Przypadki takie jak Wasz są ignorowane po nieudanej próbie schwytania, bo służbom miejskim nie opłaca się prowadzić śledztwa w tak małostkowych sprawach. W Ostrogarze jest po prostu zbyt wielu mieszkańców, a także przyjezdnych (pamiętajcie, że poznaliście zaledwie wycinek portu i Placu Karczemnego, a ciągle gubicie się w tym labiryncie ulic, uliczek i ryneczków - Ostrogar to ogromne miasto). Tak więc strażników się nie bójcie, bo musielibyście trafić dokładnie na tych samych, co na ryneczku, a to się raczej nie wydarzy.

Co do opuszczenia miasta i zakończenia przygody... pamiętajcie, że pościg za Krzesimirem i Sękaczem nie jest obowiązkowy i wcale Was do tego nie przymuszam. Faktem jest, że wracając do Burat-aru zamkniecie ten rozdział fabuły, ale wykonacie swoją misję i być może staniecie u progu nowej przygody (o ile rzecz jasna zechcecie grać w KC-ki dalej i to tak nisko urodzonymi postaciami Wink ). Tak więc w każdej chwili możecie załadować się na łódki i odpłynąć na północ.

Na tę chwilę przyjmuję, że ostrożnie udajecie się ponownie na spotkanie z Kostropatym, tym razem nie zwracając najmniejszej uwagi na cokolwiek, co mogłoby Was zatrzymać w drodze do celu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:23, 24 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Skoro tak mówisz, to tym chętniej rozejrzymy się za imć Kostropatym i naszymi ziomkami. Natomiast jako ciemne, zabobonne i bojaźliwe chłopo-rybaki i tak wystrachani wielce chyłkiem ulicami wielkiego miasta przemykać będziem.

Do Kostropatego zatem...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:52, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dokończywszy mizerne resztki prowiantu rybacy pozbierali z powrotem swe skąpe mienie i ruszyli po pomoście ku kamiennemu nabrzeżu, tym razem trzymając się ciasno w kupie i ostrożnie spoglądając we wszystkich kierunkach. Uzbrojony w pełniący rolę zapasowego oręża oszczep Trzęsikęsek niósł broń z ponurą miną na ramieniu, skutecznie zniechęcając ziomków do jakiejkolwiek konwersacji. Pchełek i Gusłek szeptali zatem między sobą, głównie na temat odzienia mijanych mieszczan, ich bogactwa i wrażeń, jakie na gościach z prowincji wywierały murowane wielopiętrowe budynki. Zager szedł ramię w ramię z Łamignatem, nie spuszczając z osiłka nawet na chwilę wzroku.

Kiedy tylko w głębi ulicy pojawiali się strażnicy miejscy, rybacy schodzili im czym prędzej z drogi, skręcając to w prawo, to w lewo na najbliższych skrzyżowaniach. Manewry te, aczkolwiek usprawiedliwione koniecznością zachowania ostrożności, kosztowały Buratarczyków sporo czasu, toteż do sklepu Kostropatego dotarli dobre dwie i pół godziny po wyruszeniu z portu, czując ból mięśni w nogach i narastający ponownie głód.

- Tam, gdzie ten szyld z łodzią byle jak nabazgraną - zaczepiony na ulicy rzemieślnik z imponującym zestawem dłut i młotków przy pasie pokazał palcem na wejście do przybytku handlarza żeglarskimi akcesoriami, po czym odszedł pomstując pod nosem na skąpego wspólnika, niewierną żonę i parchatych kmiotków, których rzekomo w Ostrogarze z każdym dniem przybywało.

Gusłek pierwszy przekroczył próg sklepu, zanurzając się w ciemny świat pełen zapachu kurzu i starzyzny, zagracony do granic możliwości wielokrotnie cerowanymi żaglami, linami, wiosłami, dzwonkami sygnałowymi dla łodzi, latarniami sztormowymi i mnóstwem wyglądających znajomo przedmiotów, które nieodmiennie kojarzyły się rybakom z ich życiową profesją.

Sam Kostropaty siedział za brudnym stołem pełnym zardzewiałych gratów, próbując doprowadzić je do jako takiego stanu za pomocą wielkiej szczotki o twardym włosiu. Towarzyszył mu młodzian o nieprzyjemnej twarzy i skudlonych, od wielu dni niemytych włosach, oparty o przeciwną do stołu ścianę i rozprawiający o czymś z właścicielem.

Obaj przerwali tę rozmowę przenosząc wzrok na gości i taksując ich mało przyjaznymi spojrzeniami.

- Czego? - odezwał się szorstkim tonem Kostropaty, najwyraźniej niezbyt zachwycony prezencją i ubiorami swych klientów.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 20:38, 24 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Co do scenek rodzajowych to jaj jestem za losowo wybranymi przez GM. A co do obecnej sytuacji to pchełek się rozgląda za jakimiś przedmiotami mogącymii należeć niegdyś do rybaków, np z Jego wioski
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 10:53, 25 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pozostawiając konwersację bardziej biegłym w miastowych manierach kompanom, głównie Gusłkowi i Trzęsikęskowi, Pchełek począł się rozglądać ciekawie po brudnym wnętrzu sklepiku, z skrytej nadziei na rozpoznanie jakowyś przedmiotów będących wcześniej w posiadaniu Krzesimira i Sękacza. Oględziny te szybko i dogłębnie młodziana rozczarowały: jego wzrok padał na rozliczne piętrzące się stertami graty, w wielu przypadkach ledwie do czegokolwiek przydatne, sprawiające wrażenie ekwipunku wyciągniętego z rozbitych lub zatopionych łodzi, w niczym nie kojarzące się natomiast ze sprzętem używanym przez Buratarczyków. Dodatkowym kłopotem był dla Pchełka brak bliższej wiedzy na temat dobytku swych zaginionych ziomków. Pamiętał rzecz jasna plecaczek z króliczych skórek, ale gdyby mu teraz przyszło wskazać palcem na jedną z okrętowych lin, nie miałby najmniejszego pojęcia, czy przeszła wcześniej przez ręce Krzesimira lub Sękacza.

Kostropaty i jego rozmówca wymienili spojrzenia, pierwszy z nich odłożył na stół szczotkę, drugi oderwał się od ściany przyjmując pozornie rozluźnioną pozę, dziwnie niepokojącym wzrokiem łypał jednak na Łamignata, jakby wietrząc jakieś kłopoty. Pchełek zesztywniał leciutko widząc, że prawa dłoń młodzika o brudnych włosach majta niebezpiecznie blisko rękojeści wsadzonego za skórzany pas noża o groźnie nacinanej w zęby klindze.

- Przeciem pytał, czego? – burknął właściciel rudery podnosząc się ze stołka – Ozora w gębie zapomnieliście czy co? Jak na zakupy, zapraszam, wielce interesantny wybór mam tutaj, dla każdego coś dobrego, ale z góry uprzedzam, zapłata tylko w gotówce, żadne tam kwity czy towar za towar.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:59, 25 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Przepraszam za krótkiego posta, ale czasu na fabularny chwilowo tragicznie brak... Jeśli do wieczora nic się nie ruszy, to zmodyfikuję posta na fabulara.

Mistrzu, Gusłek oczywiście zagada z Kostropatym, ale nie wprost. Raczej zapyta o łódź, którą widział na przystani, a która wpadła mu w oko (oczywiście opisuje łódź naszych ziomków), a powiedzmy po utracie własnej potrzeba mu nowej, która zabierze transport zamówionego ziarna. Niezależnie od odpowiedzi Kostropatego będzie nalegał na taką samą, a najlepiej na namiary poprzednich właścicieli lub co najmniej na krótką historię pozyskania jednostki, o której mowa. Liczę na to, że usłyszymy coś o Krzesimirze i Sękaczu, może trafimy na jakiś nowy trop.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:46, 25 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Gusłek zgiął się czym prędzej w powitalnym ukłonie, międląc palcami kant swe kapoty i chyląc kornie czoła. Trochę raziło to jego dumę własną, ale że był bystrym i szybko uczącym się młodzieńcem, jeszcze poprzedniego dnia spostrzegł, że miastowi lubili rozmowy z pokornymi i znającymi swe miejsce ludźmi.

- Szanowny panie sklepiarzu – rzekł pełnym egzaltacji tonem, żywiąc ogromną nadzieję, że Kostropaty poczuje się swym tytułem ukontentowany – Myśmy są człeki interesu, nie żadne tam towar za towar czy kwitowniki papierzaste. Łodzi szukamy na sprzedaż... znaczy sie, my kupić chcemy, a wczora z wieczora żeśmy w przystani jednego kupca spotkali, jak on się zwał, bracia?

- Tarrih, pan Tarrih – podpowiedział Maskacz.

- Właśnie, pan Tarrih. Miał ci on pięknistą łódkę na połów, z żaglem i sterem na rufie, cosik w sam raz dla nas. Rzeknął, że to u was kupne, panie, i że mus nam tutaj wypytać, czy oby jakiej innej nie macie, najlepiej takiej samej jak tamta wczorajsza, bo nam tak w serce wlazła, że hej.

- To była specjalna transakcyja – wydął usta Kostropaty – Łódź iście ładnista, przeto się kupiec znalazł, co dobrze za nią zapłacił. Ale drugiej nie mam, macie pecha. Jak wam odpowiada, mogę parę mniejszych łódek załatwić, na jutro by były, też dobrej roboty, z drugiej ręki, ale w świetnym stanie.

- Oj, panie złoty, kiedy nam dokładnie taka potrzebna jak ta od Tarriha – żachnął się Gusłek załamując ręce – Kiedy wy takiej nie macie, to rzeknijcie nam chociaż, od kogo żeście ją kupili, może ten ktoś ma inną taką samą i nam opchnąć zechce.

- Skoro tak, macie pecha w dwójnasób. Sprzedał mi ją dwa tygodnie z okładem temu pewien rybak z południowego wybrzeża, który pilnie gotówki potrzebował. Zabrał dutki i zniknął bez śladu, pewnie nigdy już tutaj nie wróci. Jak się jednak na czółna decydujecie, to możem dalej gawędzić, a jak nie, to fora ze dwora, jam jest człowiek interesu, na czcze pogawędki nie mam czasu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 6:51, 26 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Panie kupiec, nie ma co się nerwicować. Jakowymś sposobem towar nasz przepławić musim, takoż zarobku jakowegoś spodziewać się możesz, to wypędzać nas nie jest roztropnie ani też obyczajnie. Czółnem nie pogardzim, jak łodzi odpowiedniejszej nie znajdziem, ale najsampierw mus nam takiego towara szukać, jaki nam najodpowiedniejszy, a najodpowiedniejszy jest taki, jak pan Tarrih nabył. A wiedz, panie kupiec, że tak nam podobna jednostka miła, że jak w zakupie takowej nam dopomożesz, to i nagrody nie poskąpim. A skoro wam nie wiadomo skąd podobny towar wziąć, to choć rzeknijta wszystko co wam wiadomo na temat poprzednich właścicielów. Gdzieśta ich zoczyli, gdzieśta transakcyję przypieczętowali, czy był to kupiec, wojak czy chłop niewolny, sam on był, samowtór czy samotrzeć może, et cetera. Jak ex-właścicielów znajdziem, to z podziękowaniami tu wrócim. To jak, panie kupiec, pomożecie?

Mistrzu, czy któreś z nowo nabytych supermocy nie przydadzą mi autorytetu tudzież charyzmy lub choć detekcyi dobra/zła uczynić mi nie pomogą?

Oj, chyba żadna CI tu zbytnio nie pomoże - na tym etapie rozwoju postaci zwałbym je raczej minimocami Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:32, 26 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Nie pomożemy – prychnął Kostropaty opierając się pięściami o kant stołu i marszcząc twarz w odstręczającym grymasie – Patrzaj, Wyrwichwast, jak to niektórym ciężkawo idzie pomiarkować, co im człowiek w łepetynę kładzie.

Młodzian z nieładnym nożem za pasem zaśmiał się krótko, gardłowo. Jego śmiech nie przypadł żadnemu z rybaków do gustu, zbytnio wibrował złośliwością.

- Rzeknę raz jeszcze, mój dobry człeku. Nie wiem jak się zwał ów człowiek, któren mi ją sprzedał. Przyszedł tu miesiąc temu, wymienił na gotówkę i zniknął. O nic żem go nie pytał, bo w interesach ciekawość może być dla zdrowia szkodliwa, rozumiesz? Jak sobie zdrowie szanujesz, to wyciągnij z mojej rady dobry morał i pogadajmy o tych czółnach, bo drugiej takiej łodzi nie mam i mieć nie będę.

Dźwięcząca w głosie właściciela obskurnego sklepiku niechęć do dalszego drążenia tematu była doskonale czytelna dla wszystkich z wyjątkiem Łamignata, który nie zwracając na konwersację najmniejszej uwagi jął się bawić niewielkim mosiężnym dzwoneczkiem, ściągając na siebie poirytowany wzrok Kostropatego.
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 17 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 16, 17, 18 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin