Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Szczerze podłamany swą pochopną decyzją Gusłek siedział na skraju pomostu ze spuszczonymi ku tafli wody nogami, z rozpaczą dumając nad nieznanym losem kompanów. Podjęta w ferworze dramatycznych wydarzeń decyzja leżała mu teraz ciężko na sercu, bo czuł się odpowiedzialny nie tylko za pochlipującego jeszcze chwilami Łamignata, ale też pozostałych członków wyprawy.
Osiłek siedział na pomoście tuż obok, szybko zapominając o przykrych doznaniach i zabawiając się w liczenie zdechłych szczurów unoszących się na powierzchni brudnej wody - ponieważ jednak potrafił liczyć jedynie do pięciu, niezmiennie musiał zaczynać swą zabawę od nowa.
- Wiesz, ty matołku jeden, że ci czasami szczerze zazdroszczę - powiedział w końcu nowicjusz - Nie masz ty kłopotów takich jak inni, mało co cię obchodzi, żyjesz jako ta sikorka albo borsuk. Byle tylko mieć co do gęby włożyć, a gdzie łepetynę do ziemi przyłożyć, nic cię więcej nie troska.
- Cztery... - oznajmił z namaszczeniem Łamignat, celując palcem w wyjątkowo tłustego szczura, podskakującego na falach z wyprężonymi do góry łapkami.
Gusłek westchnął ciężko, zapatrzył się na osadzoną głęboko w wodzie handlową kogę, która sunęła powoli szerokim portowym kanałem ciągnięta w stronę otwartych wód jeziora przez cztery pocące się w łodziach wiosłowe obsady.
- Pięć... - powiedział Łamignat wypatrzywszy następne utopione zwierzątko.
- Miast szczury liczyć, wyślij go lepiej na jedną z tych łodzi - za plecami nowicjusza rozległ się nagle rozradowany głos Pchełka - Wszytkie my dutki postradali w tej opresyji, sam jeden na nas wszytkich nie zarobię, pomiarkujcie to sobie. Wiosłować umi za czterech, pewnikiem coś by tam zarobił, choćby jeno na piwo wieczorkiem.
- Na Pana Uciech, caliście i bez szwanku?! - nowicjusz zerwał się na równe nogi ściskając swych towarzyszy, w tym nawet Zagera, którego na co dzień nie zwykł traktować z podobną wylewnością - Nikt was nie złapał?
- Dobrzyśmy w nogach - zaśmiał się Pchełek. Maskacz usiadł z westchnieniem ulgi na deskach pomostu, potem wyciągnął się na nich jak długo zamykając oczy i odpoczywając po pełnej nerwów ucieczce z podzamcza.
- Łuk straciłem - jęknął Trzęsikęsek - Kurwie syny mnie złapały, a już prawie w uliczce byłem. Ten cudzoziemiec mnie przytrzymał, pomór na niego i jego bydło! Taki dobry łuk miałem! Strzały też szlag trafił!
- Nie martw się byle łukiem - Gusłek uściskał ponownie myśliwego - Jak do wioski wrócimy, procę se zmajstrujesz albo oszczep zrobisz.
- Co wy z tą procą? - zdenerwował się Trzęsikęsek - Co ja, z procą na jelenia pójdę? Szaleju żeście się objedli!
- W ciżbie ktoś go w głowę musiał zdzielić, krztynę mu teraz łepetynka szwankuje - Pchełek mrugnął porozumiewawczo do nowicjusza - Jak odpocznie, to mu ten żal za łukiem przejdzie.
Myśliwy nie odrzekł nic więcej, zeskoczył z pomostu do czółna, zaczął przetrząsać swój skromny dobytek.
- Dutki przepadły, ale kwitungi chyba macie, co? - zapytał złodziej - Co by sie zara nie okazało, że ziarna i łodzi też już nie mamy.
Szybka kontrola dobytku wykazała, że obydwa pokwitowania wciąż pozostawały w posiadaniu rybaków, toteż tym razem wszyscy rozsiedli się wygodnie na pomoście, pogryzając znalezione w czółnach kalarepki i rozkoszując się ciepłymi promieniami słońca. Zewsząd docierał do nich gwar ludzkich głosów, poskrzypywanie takielunku, chlupot wioseł, ostre krzyki unoszących się w górze mew.
- Te, Maskacz, a czym żeś im tak zakopił, co? - Pchełek usiadł nagle na deskach, spojrzał na hogura pytającym wzrokiem - Toż od tego się podusić można na całego.
Czarownik nie zwykł się co prawda dzielić z każdym wiedzą, ale ukontentowany odpoczynkiem i poczuciem bezpieczeństwa w gronie ziomków, zdecydował się uchylić nieco rąbka tajemnicy, głównie z zamiarem wywarcia na swych towarzyszach odpowiedniego wrażenia.
- To było dymne ziele, po orkowemu ril-sor - oznajmił wpatrzony wciąż w niebieskie przestworza, z podłożonymi pod głowę rękami - Trzewiskręt mi kiedyś o nim opowiadał, ale nigdziem kole wioski go nie znalazł. Na targu kupiłem wczoraj, widać coś mnie tknęło, że go będzie potrzeba. |
|