RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 22:34, 26 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Coś mi się widzi, że nic się nie wywiemy od wielmożów - szeptał na ucho Gusłkowi Pchełek - może popytać kogo koło sklepu skąd nasz gospodarz taką łodke wzioł, a może kto widział chopków naszych, a jak nie to sie poceka i zobaczymy gdzie wieczorem nasz gospodarz chodzi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:01, 26 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Cóż, postawa Kostropatego i Wyrwichwasta (swoją drogą, co to za imiona, jacy rodzice ich chrzcili?) daje Wam jawnie do zrozumienia, że dalsze drążenie wątku poprzednich właścicieli łódki zakończy się wielką awanturą oraz wyrzuceniem Was za próg sklepiku (chyba, że użyjecie jakiego mocnego argumentu, którym mnie zaskoczycie, czemu nie, zawsze możecie spróbować).

Poczekamy na sugestie Namakemono i Stana (bo Trihikilius chyba nadal nie ma dostępu do neta, a Radziu popadł w zimowy letarg), dopiero po nich napiszę kolejny update, ponieważ Wasze dalsze postępowanie jest bardzo istotne dla przebiegu przygody - nie muszę chyba dokładnie tłumaczyć, że Kostropaty wydaje się na tę chwilę być jedynym kluczem do zagadki Sękacza i Krzesimira (co nie znaczy, że tych kluczy nie ma więcej, być może jakieś przeoczyliście).

Jeśli pójdziecie za pomysłem Pchełka, potrzebowałbym pewnego planu taktycznego w kwestii śledzenia (np. co zamierzacie zrobić z Łamignatem? bo nie wyobrażam sobie Łamignasia skradającego się za Kostropatym i chowającego się co chwila za swoją pałą Wink ).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 6:21, 27 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Skoro pomocy nijakiej a informacyi udzielić nam nie chceta, to my pięknie dziękujemy, ale jednak z usług waszych nie skorzystamy. Narzucać się już więcej nie będziem. Do widzenia panom kupcom.

Hm. I co dalej?
Zdżaźnił mnie Kostropaty jeden...
A może by tak teraz po ziarno polecieć, załadować na łódkę i zostawić kogoś do pilnowania (Trzęsikęska?), a potem wrócić i z pomocą siły fizycznej (Łamignacy) i nie-fizycznej (Maskacz) pochwycić nakłonić łachmytów do zeznań przemocą?
Czy może macie jakieś inne pomysły?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 18:08, 27 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Mistrzu, jedna sprawa? Czy ja też całą forsę straciłem? Jeśli nie to jest to jakiś argument. Innym argumentem może być zastraszenie, jeśli w pokoju jest jedzenie to zepsucie powinno dodać efektu. Poza tym jakby nie patrzeć przewagę liczebną mamy. Innym planem jest uśpienie Kostropatego za pomocą moich ziółek, przeniesienie go w zaciszne miejsce (na ulicy możemy udawać że niesiemy spitego kolegę), a potem przepytanie. Może jednak coś wie...
Do GM-a: to jeszcze nie są deklaracje. Maskacz szeptem konsultuje się z kompanami Wink


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Śro 18:09, 27 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 0:33, 28 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





No dobrze bierzemy towary od ''nie do końca wypytanego kupca'' i jesteśmy usidleni, bo ktoś musi pilnować towaru. Ogranicza nas to tyci tyci....

walenie dwóch gości ziółkami, moja postać się na tym nie zna, ale noszenie zgłuszonych ludzików w tak zwanym ''Broad Day Light'' to może być gruba pomyła.. ale nie mówie nie.

Ale co powiecie na pierwszo poziomowego złodzieja, śledzącego wieczorem podejrzanego?? Może cosik się dowie i wróci z info do reszty kompanii (może też potknie sie o gar do sikania jakiegoś mieszczanina, i go utłuką kit wie..) ale może coś z tego być...hę...???



Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Czw 0:34, 28 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:58, 28 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stan, swoje prywatne pieniądze masz nadal przy sobie, Pchełek rzucał kasą pochodzącą z sakiewki złupionej krasnoludowi (mieliście tam resztki oszczędności przeznaczone na orkasburgery i groty do strzał dla Trzęsikęska). Zakładam, że po oświadczeniu zdrzaźnionego Gusłka wszyscy wycofaliście się na ulicę i teraz obradujecie gdzieś w jej głębi nad dalszym planem działania. Opcja odurzenia ofiar ziołową bombą nie jest głupia, przy czym być może wcale nie trzeba byłoby wynosić gości ze sklepu – nie lepiej zaryglować od środka drzwi i torturować ich spokojnie w środku? Idąc dalej tym tokiem myślenia: po co marnować cenne ziółka Maskacza, za które biedak zapłacił czystym srebrem, może lepiej wpuścić do środka Łamignata (porządnie wcześniej „ukierunkowanego”), a on za pomocą swej pałki osiągnie ten sam wynik, co senne ziele.

Ciekawą koncepcję podsunął Kamień88 – jak najbardziej jest możliwe śledzenie Kostropatego, najlepiej wyłącznie przez Pchełka, dzięki temu tamten najpewniej się nie zorientuje, że ma ogon. Co prawda może się też zorientować i spuścić złodziejowi manto gdzieś za rogiem, ale cóż, to już ryzyko zawodowe Pchełka Wink

I jeszcze jedno pytanie, tak z czystej ciekawości: podejrzewacie, że Kostropaty kłamie czy jesteście pewni, że kłamie (a jeśli pewni, to co Was do tego przekonało).

Wymieniłem przed chwilą SMS-y z Trihikiliusem (macie od niego pozdrowienia), jest coraz bliżej powrotu do gry, ale wciąż jeszcze pozostaje odcięty od netu, w związku z powyższym możecie nim komenderować jak Wam się żywnie podoba, a Trzęsikęsek będzie Was grzecznie słuchał Wink (piszę to w kontekście wsadzenia go do łodzi razem z ziarnem i jej pilnowania podczas Waszej „misji specjalnej”).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:27, 28 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Ciekawe, czy to ma jakiś sens... GM pewnie się z nas śmieje, bo Kostropaty nic nie wie, ponad to, co powiedział... No ale cóż... Skoro są pieniądze, to plan, który w sumie bez wachania można wykonać, bo ryzyka prawie nie ma, to wejść z Łamignatem u boku i poświecić sprzedawcy łodzi srebrem i jeszcze raz uprzejmie się spytać w o informacje. Nie znaczy to, że po ich uzyskaniu oddam srebro Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 23:28, 28 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Powiem wam jedno - rzekł zdecydowanym tonem Maskacz - Cosik mi się zdawa, że to nic nie da. Bogowie się teraz pewnie z nas śmieją, bo Kostropaty nic nie wie nad to, co nam już odrzeknął. Ale mam ci ja jeszcze troszkę grosiwa w zaskórniakach, to żeby czyste sumienie mieć, mogę z Gnatkiem tam wrócić i sklepiarzowi srebrem w oczy poświecić.

Piątka rybaków stała w głębi uliczki, wsunięta dyskretnie za pryzmę rzuconych byle jak desek, który ktoś zakupił z zamiarem naprawienia dachu kamienicy, ale których nikt jak dotąd nie ruszył z miejsca. Młodzieńcy debatowali z posępnymi minami, co rusz wysuwając propozycje działania wykpiwane lub obalane celnymi argumentami oponentów.

- Może mu się pamięć nieco poprawi jak pieniądze zobaczy - dokończył Zager, oglądając się jednocześnie przez ramię na wejście do odległego o kilkadziesiąt metrów sklepiku.

- A dużo dutków masz? - zainteresował się natychmiast zawsze tym tematem zaintrygowany Pchełek.

- Dość, by stykło - udzielił iście wymijającej odpowiedzi Maskacz - To, że mu będę w ślepia nimi świecił nie znaczy, że je dostanie.

- Cichajcie! - syknął naraz Trzęsikęsek, garbiąc się przy tym zabawnie i chowając za deski - Jeden wylazł!

Faktycznie, młody nieprzyjemny rozmówca Kostropatego wypadł dość śpiesznie zza progu wejścia, po czym zaczął się oddalać szybkim krokiem w przeciwną stronę, roztrącając łokciami znajdujących się zbyt blisko przechodniów i nic sobie nie robiąc z ich oburzonych okrzyków.

- Ktoś się zrobił bardzo zdenerwowany - mruknął Maskacz spoglądając jednocześnie znacząco w stronę ziomków - Kostropaty widać sam został. Bierzemy się za niego?


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Czw 23:28, 28 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 6:06, 29 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





– Pchełek, lećże cichcem za nim, jeno pozor miej, coby cię nie zoczył i rzeknij nam potem coś widział. A ty Zager, skoroś pewny swego, to właź do środka z Gnasiem i na srebrniki Kostropucha-kłamczucha weźta. A jak coś się dziać bedzie, to Kęsek pocznie hukać jak stary puszczyk na dębowej gałęzi albo kwiczeć jak warchlaczek co żołędzia głodny.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 11:43, 29 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





No to zosawiam kompanije i ruszam za pomocnikiem. - Chłopy! Jak was tu nie będzie to spotkamy się na naszych łódkach!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 13:20, 29 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Pchełek nie czekał na dalsze słowa nowicjusza, oderwał się od sterty desek przechodząc szybkim krokiem na przeciwną stronę ulicy, gdzie wywieszone z okien pranie rzucało cień na bruk i przesłaniało nieco pole widzenia oddalającemu się śpiesznie Wyrwichwastowi.

- I daj pozór, coby ci się cosik nie przydarzyło – płowowłosy rybak puścił mimo uszu dobiegające z tyłu ostrzeżenie Gusłka, uśmiechnął się tylko kącikami ust. Od maleńkości zdradzał upodobanie do wkradania się w miejsca, gdzie niezbyt chętnie go widziano i zabierania stamtąd rzeczy, których potem usilnie szukano; od maleńkości też zbierał za to ostre cięgi, ale nie odwiodły go te srogie kary od żywego zainteresowania cudzą własnością i skrytością działania.

Wyrwichwast był głęboko poruszony, widać to było w jego nerwowych ruchach, gestykulacji wobec nie dość szybko schodzących mu z drogi przechodniów oraz przekleństw słanych pod adresem usmarkanych i wyjątkowo zaczepliwych uliczników.

Pchełek trzymał się na sporą od swej ofiary odległość, bo chociaż Wyrwichwast tylko raz czy dwa obejrzał się za siebie i to dość nieuważnie, Buratarczyk nie chciał ryzykować, że mężczyzna go rozpozna i zorientuje się, iż ktoś depcze mu po piętach. Podczas krótkiej rozmowy w sklepiku Pchełek trzymał się raczej na uboczu, udając żywe zainteresowanie niewiele wartym towarem Kostropatego, zauważył jednak kątem oka, że kompan handlarza przyjrzał się wszystkim gościom nad wyraz uważnie i zapewne jego akurat twarz też sobie w pamięci zakarbował.

Ruch na uliczkach sprzyjał śledzeniu Ostrogarczyka. Dochodziło powoli południe, wszędzie kręcili się rzemieślnicy, kupieccy pomagierzy i skrybowie, dochodziło do tego wiele dzieci i podlotków swawolących na ulicach i w ciemnych bramach kamienic. Ciągnięte przez osły wózki turkotały na kocich łbach, a porykiwanie zwierząt mieszało się z gwizdami poganiaczy. Tu i ówdzie Pchełek dostrzegł kilka skromnie odzianych kobiet z piętnem niewolnic na czołach, niosących jakieś ciężkie pakunki i dzbany. Ich widok wzbudził w młodzieńcu mimowolny dreszcz, bo chociaż niewolnictwo było w Imperium Katanów czymś równie powszechnym jak choćby taki wiosenny deszcz, w zasiedlonym wyłącznie przez ludzi i położonym na uboczu Burat-arze mieszkali tylko wolni chłopi, zobowiązani co prawda do płacenia wysokiej daniny, ale poza tym pozostawieni samym sobie.

I uciążliwej władzy przewodzącego starszyźnie Męczywora, który w oczach poznającego ogrom i majestat Ostrogaru Pchełka stawał się coraz bardziej groteskową i absurdalną w swym zapiekłym konserwatyźmie postacią.

Złodziej zauważył, że Wyrwichwast zmierza w kierunku bardziej ubogich kwartałów dzielnicy, bo coraz częściej natrafiał na swej drodze na wyrwy w bruku, a mijane budynki straszyły oczy płatami odpadającego od ścian tynku i potrzaskanymi dachówkami. Gdzieniegdzie nawet spomiędzy kocich łbów sterczały kępki trawy, świadczące o całkowitym braku prac konserwatorskich. Miejsce porządnie odzianych mieszczan zajęli ospali staruszkowie wygrzewający się na wyniesionych przed kamienice drewnianych stołkach, piorące w cebrach ubrania jazgotliwe matrony i całe stada rozwrzeszczanych dzieciaków, pochłoniętych bez reszty sobie tylko znanymi grami.

Pchełek uświadomił sobie z lekkim dreszczem niepokoju, że już się zdążył zagubić w labiryncie uliczek, którym wiódł go sprawiający wrażenie doskonale obeznanego z okolicą Wyrwichwast. W umyśle młodego rybaka pojawiły się niepokojące myśli, które podsycał dodatkowo widok mijanych tu i ówdzie młodych mężczyzn o gęstym zaroście, niechlujnych ubiorach i z nożami pod ręką, wystających w niewielkich grupkach na skrzyżowaniach uliczek lub kryjących się w cieniu bram i za pozbawionymi szyb oknami zapuszczonych domostw.

Instynkt podpowiadał Pchełkowi, że nie była to okolica, w której rozsądni ludzie przebywali po zmroku.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:23, 29 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






No to my wchodzimy do Kostropatego, i najpierw próbujemy go srebrnikami zachęcić do zwierzeń. Potem użyjemy nieco mniej przyjemnych metod. Warto też zapytać gdzie pomocnik poszedł, to umożliwi nam ewentualną pomoc Pchełkowi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 14:49, 29 Maj 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- Pchełek postanowił, wyglądać na pewnego siebie, na takiego człeka, który wie gdzie lezie... i na jak najbardziej miejscowego jak się da, jednocześnie starał się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z mijanymi osobami. - wiedział to wszystko gdyż wspomniał lekcje wujcia Mendka, który udzielił mu kiedyś jej tymi słowy
"- Jak wlyziesz w takie cuś, że byndzie tam dużo ludziów co bedom chcieli Ci dać w pysk, to wyź staraj sie wyglondać na pewnego siebie, i wyglondać jakbyś wiedzoł gdzie lyziesz, staraj sie też wyglondać jakbyś był miejscowy.... aha i weź się postaraj nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z mijanymi osobami."


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Sob 8:24, 30 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:12, 29 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Maskacz odczekał, aż Wyrwichwast i idący jego śladem Pchełek znikną za rogiem ulicy, ignorując pomruki podekscytowanego, ale nie do końca zorientowanego w planie Łamignata. Kiedy tylko stracił z oczu plecy gościa Kostropatego, hogur wysadził zza desek ciągnąc za skraj kapoty osiłka, obydwaj potruchtali w stronę opuszczonego chwilę wcześniej sklepiku.

- I dajcie pozór, coby wam też się cosik nie przydarzyło – powtórzył ostrzeżenie Gusłek, spoglądając przy tym wymownie na milkliwego Trzęsikęska, w ciszy opłakującego utratę wiernego druha, jakim był dla niego od lat myśliwski łuk wykonany rękami samego Wyżłacza z sąsiedniej wioski, mistrza nad mistrze w łuczarskiej robocie. Serce bolało Trzęsikęska nie tylko na wspomnienie ustrzelonych za pomocą tej wyśmienitej broni zajęcy i kaczek, ale i należności, którą mu wtedy przyszło za łuk uiścić: a były nią dwa tuziny przepiórczych jaj, pięć łokci doskonałej jakości lnianego płótna i cztery osełki do ostrzenia żniwiarskich sierpów.

Zager puścił słowa nowicjusza mimo uszu, pewien swego w konfrontacji z osamotnionym handlarzem. Zabrał ze sobą Łamignata w charakterze straszaka, ale nie sądził, by wydarzenia podążyły torem wymagającym ubiegania się do brutalnej siły. Brutalna przemoc fizyczna niezbyt zresztą Maskacza pociągała, chociaż młodzieniec nie miał większych obiekcji przed wsadzeniem komuś między żebra noża albo złamania bez środków znieczulających kilku piszczeli.

W jego opinii magia oferowała znacznie większe możliwości w zakresie czynienia krzywdy lub zastraszania od prawa pięści i ostrej stali.

Pchnięte mocno drzwi zazgrzytały przeraźliwie alarmując natychmiast stojącego przy pełniącej rolę kasy szufladzie Kostropatego. Właściciel sklepiku przerwał zliczanie miedziaków, fuknął coś gniewnie rozpoznając oblicza intruzów, złapał wymownym gestem za stojący obok stołu okuty żelazem drąg.

- Czego tu szukacie, hę? – warknął handlarz – Precz mi stąd, wynocha!

Niemiłe zachowanie Kostropatego dało w końcu nieco do myślenia Łamignatowi. Siłacz stęknął głucho, skrzywił twarz w bardzo nieładnym grymasie, a potem podniósł swą drewnianą pałę i zaczął nią uderzać w otwartą lewą dłoń, wielce złowieszczym gestem dając do zrozumienia, że tylko czeka na pozwolenie swego towarzysza, aby Kostropatego solidnie skarcić. Była to wielokrotnie już ćwiczona sztuczka, którą Maskacz wymyślił wiele miesięcy wcześniej zabierając Łamignata na zrękowiny do sąsiedniej rybackiej osady. Mieszkający tam młodzy mężczyźni słynęli z zaczepliwości i niegasnącej chętki na bitkę z sąsiadami zza miedzy, toteż Zager wyuczył swego tęgiego w barach towarzysza kilku min i póz skutecznie odstraszających ewentualnych agresorów.

Sztuczka zadziałała i tym razem, z miejsca studząc wojownicze Kostropatego, w którego oczach pojawił się leciutki błysk głębokiego niepokoju.

- Czego chcecie, pieniędzy? – wycedził przez zęby handlarz – Jeśli tak, bardzoście kiepskawo trafili, do rabunku to wy pomyślunku nie macie. Ale proszę bardzo, rabujcie. Pójdziecie wisieć za dziesięć kopperów.

- W zadku mam twoje dziesięć miedziaków, dobry człeku – kiedy Maskacz tego chciał, jego niski głos potrafił ciąć niczym zmrożone ostrze noża – Zatrzymaj je sobie i nadstaw dobrze uszu, bo rychło możesz ten nędzny majątek powiększyć.

Czarownik odrzucił połę kapoty, zdjął z pasa jeden z przytroczonych tam mieszków, rozsznurował go przed nosem przełykającego ślinę Kostropatego. Na widok wypełniających woreczek srebrnych i miedzianych monet w oczach handlarza zalśniła czysta i niczym nieskrępowana chciwość.

- To całkiem inna gadka – powiedział Kostropaty odkładając na bok drąg, dość blisko jednak, by móc po niego błyskawicznie sięgnąć, gdyby goście zaczęli się nieodpowiednio zachowywać – Od razu, jakeście tutaj wleźli czułem, że macie jakowyś sekretny interes. Kto was do mnie wysłał?

- Nieważne – machnął ręką Maskacz – Ważne, czy potafisz na te dutki zapracować.

- Och, możecie być tego pewni – roześmiał się chrapliwie Kostropaty – Czego wam trzeba? Amuletów? Niewolników? Mogę wam naraić parę łebskich dzieciaków, bezpańskich, z ulicy zgarniętych, w sam do wychowania na niewolną służbę. Mam też całkiem ładniutkie dziewoje, ciche i spokojne, a wiedzące wielce akuratnie, czego jurnemu mężczyźnie trzeba.

- Nie interesują nas dziewczęta ani dzieci ani żadne amulety – oznajmił Zager tonem, który starł Kostropatemu jego radosny grymas z twarzy – Chcę wiedzieć, skąd miałeś łódź, którą sprzedałeś kupcowi Tarrihowi.

Handlarz spochmurniał, zacisnął dłonie w pięści, zerknął szybko na swój drąg żałując widać, że tak szybko go odłożył.

- Rzeknę ci zatem raz jeszcze, powoli, a dosadniście, cobyś dokładnie pomiarkował odpowiedź – wycedził przez zęby Kostropaty – Obcy ci to był człek, nigdym go wcześniej na oczyska nie widział. Przylazł jakiś miesiąc temu jęcząc, że mu grosiwa zabrakło, a opłacić miejsce musi na holku, co na południe płynął. Łódź ładna była i wcale nie przeciekała, tom ją kupił bez szemrania. Wziął był zapłatę i się wyniósł, kapujesz? Im go więcej już nie widział, tedy nic ci nie pomogę i nie wiem, coś się tak na mnie uwziął, przybłędo.

- A ten twój kompan, co tak szybko zwiał, cóż to za jeden? – zmienił raptownie temat Maskacz, przechylając nieznacznie głowę i taksując Kostropatego badawczym wzrokiem – I gdzie mu tak śpieszno było, hę?

- Nie wiem – odburknął natychmiast Kostropaty – Prawie go nie znam, huncwota. Czasami tu zachodzi, pogadać o wszystkim i o niczym, parę razy mi jakieś wyłowione z jeziora śmieci próbował opchnąć.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 16:25, 29 Maj 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






- Zaraz, powoli dostojny panie... - Maskacz odpowiedział niezbyt miłym tonem - Mówisz, ze ten przyszedł, chciał sprzedać łódź coby opłacić miejsce w porcie? I czemuż miałby sprzedawać łódkę akurat tobie, tak daleko od portu? Coś mi się twoja historia kupy nie trzyma. Ponawiam pytanie, i dobrze się zastanów nad swoją odpowiedzą... Bo za pobicie to raczej nie pójdziemy wisieć...

Maskacz rzecz jasna, ma kaptur na głowie, i ma nadzieję, że nie widać za bardzo jego twarzy... gorzej z Łamignatem.
W następnym pytaniu będę się próbował dowiedzieć, kto mógł polecić naszym ziomkom Kostropatego jako kupca łodzi. W porcie można by się o niego rozpytać...


Ostatnio zmieniony przez Stan dnia Pią 16:31, 29 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 18 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 17, 18, 19 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin