Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Koncepcja Pchełka przypadła reszcie grupy wielce do gustu, bo rzut okiem na masywne żelazne rygle przy dębowych drzwiach podpowiedział wszystkim, że nawet w sześciu i wspólnymi siłami, nadciągający z marsowymi minami goście nie podołają zamkniętemu wejściu.
Powleczony za kołnierz Kostropaty jęknął w bezrozumnym strachu, lecz że Maskacz z miejsca przyłożył mu do ucha ostry szpic ościenia, handlarz nie wydał z siebie żadnego głośniejszego dźwięku, wpatrzony szeroko otwartymi oczami w noszoną przez obcego mu człowieka własną twarz.
Ciasne zaplecze sklepiku zawalone było rozmaitymi gratami, ale rybacy znaleźli w nim dość miejsca, by cisnąć dość obcesowo na podłogę właściciela i jeszcze samemu pochować się w różnych zakamarkach.
Przyciśnięty do futryny zaplecza Gusłek, ściskający w rękach swą rzeźbioną topornie laskę nowicjusza, nadstawiał pilnie ucha próbując odgadnąć, co też działo się właśnie pod zewnętrznymi drzwiami sklepu.
A działo się tam całkiem wiele – najpierw ktoś zaczął walić w drzwi i szarpać za klamkę, wyzywając Kostropatego przy okazji brzydko i bardzo donośnie. Po chwili bezskutecznego dobijania się na zewnątrz rozgorzała ożywiona dyskusja, potem do uszu Gusłka dotarła kolejna porcja uderzeń w twarde i nieczułe na perswazję drewno. Po dłuższej z kolei przerwie rozległ się nagle dźwięk tłuczonego szkła, jego odłamki posypały się dźwięcznie na podłogę sklepu.
Gusłek stężał słysząc ten odgłos, ale Trzęsikęsek posłał mu uspokajające spojrzenie – obydwa okienka sklepu były zbyt małe, by zdołał się przez nie przecisnąć człowiek, nawet głowy by tam nie zdołał wsadzić.
- Kostropaty, kurwi synu jeden, jeżżeś tam?! – ryknął ochrypły męski głos – Jakeś jest, wyłaź, nie dygaj, kulasów ci nie poprzetrącam, jak rychło odedrzwieś! No, wyłaź, powiadam!
Handlarz wydał z siebie cichutki dźwięk przywodzący na myśl miauknięcie, ale na nic więcej się nie poważył, pomny przystawionego do ucha ościenia Zagera.
- Nie ma go, suczego chwosta – zza okienka dobiegł cichszy już głos ordynusa – Żółwiak, Wrzód, zostaniecie tu i zaczekacie, a nuż z powrotem przyjdzie. My zajrzymy do mieszkania.
Chwilę później zza wejściowych drzwi dobiegały już tylko dźwięki rozmowy pomiędzy pozostawionymi na straży pryszkami. |
|