Keth |
Mistrz Gry |
|
|
Dołączył: 30 Sie 2007 |
Posty: 4663 |
Przeczytał: 0 tematów
|
Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna |
|
|
 |
 |
 |
|
Słysząc deklarację więźnia Gusłek podszedł nieco bliżej, przykucnął obok Wrzoda w taki sposób, by ten nie widział jego twarzy. Maskacz zrozumiał od razu intencje towarzysza, bo kiedy opryszek spróbował przekręcić w bok głowę, omal nie nadział się okiem na oścień i z miejsca zaprzestał dalszych prób podpatrywania oblicza nowego rozmówcy.
- Gadaj, psubracie, gdzie i kiedy bitki tajemne się odbywają, a termin rychle nam tu objaw – syknął złowrogo nowicjusz, całkiem wprawnie naśladując nie wieszczący nic dobrego ton Zagera.
- To wy za sprawą walk? – wykrztusił nieco nieskładnie Wrzód – A my myśleli, że...
- Nie myśl! – zawarczał Maskacz – Nie myśl, tylko gadaj!
- Jużci gadam, litości! – pisnął rzezimieszek zezując zabawnie w próbie spojrzenia na przystawiony do twarzy oścień, tym razem dla odmiany wciśnięty w jedną z dziurek nosa ofiary – W piwnicach magazynu szlachetnego pana Rumburaka, przy Jedwabnej, na granicy Placu Karczemnego i Chłopskiego Krocza! A następne to chyba za dwa dni, alem nie jest pewien!
- Jakim sposobem można się tamoj dostać, hę? Mus jakim słowem tajemnym rzucić, a jesli tak, to jakim? Abo może trza komu złotem w oczy zaświecić?
- Hej, jak o to idzie, to po co było tak od razu po łbie walić? – łotr spróbował się uśmiechnąć, nie do końca mu to jednak wyszło, bo Maskacz cały czas terroryzował mężczyznę lodowatym wzrokiem – Jakbyście coś wcześniej rzekli, toby my się dogadali, jam do interesów zawsze skory. Za pięć złotych imperiałów sam bym was tam mógł wprowadzić, znajomi Odrzyskóry wstęp mają po zaniżonej cenie.
- Nie trza było po szable sięgać, jakeśmy się grzecznie przedstawiali – zaśmiał się w pozbawiony wesołości sposób Trzęsikęsek – Tera to każdy by tak gadał, cielebuniu ty jeden!
- Jaki los walczących czeka? – w głos Gusłka wkradła się ledwie zauważalna nutka desperacji, ale wciąż zalękniony o swe życie zbój chyba tego nie zauważył – Bitny, a zwycięski w zamknięciu na nową walkę oczekuje czy może zaraz nożem po gardle dostaje? I jak z tymi, co są pobici? Zaliż to walka na śmierć i życie?
- Na śmierć i życie? – chrząknął niepewnie Wrzód, mitygując się nieco i tracąc sporo z fałszywie przyjaznego wyrazu twarzy. Rzezimieszek zastanawiał się teraz zapewne gorączkowo, kim byli tak naprawdę przesłuchujący go obcy, jakie kierowały nimi pobudki i czy więcej wspólnego mieli z miłośnikami krwawych sportów, ziomkami jakich zaginionych ofiar bandy Odrzyskóry czy może z tajną strażą grodzką, która ponoć wielce ostatnimi czasy zwiększyła swą aktywność – Jużci, że tak. Majętni, a szlachetnie urodzeni chcą płacić za widowisko, a nie jakieś tam popierduchy z matołami okładającymi się niemrawo po gębach. Im krew tętni w żyłach jak inna krew na posadzkę ścieka, zaprawdę powiadam wam. Na śmierć i życie... ale ja tam nie mam z tym nic wspólnego, to działka Odrzyskóry, on w konszachty z Rumburakiem wszedł, ja tylko prosty człek jestem, do roboty najęty.
- Ta, jeno do roboty najęty, kurwi synu! – syknął ponownie Trzęsikęsek, tym razem głosem głęboko przesiąkniętym goryczą i złością – Oj, wsadzę ja ci żelazo w gardziel za te słowa, bandziorze niemyty! |
|