RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu -> KC - Sprawy rodzinne Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 41, 42, 43  Następny
Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 16:54, 30 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Wrzód pobladł lekko słysząc syknięcie Trzęsikęska, z miejsca wychwycił czającą się w nim złość i determinację.

- Panie, pomiłujcie, nie zarzynajcie poczciwego człeka jak jakiego wieprzka! Darujcie, a wszytko wyznam, klnę się na wszystkich bogów, jakich znam, powiadam wam!

- Nie bluźnij! – uciszył go natychmiast Gusłek, spoglądając jednocześnie badawczo w stronę drzwi sklepu, stojący jednak przy rozbitym okienku Łamignat nie zdradzał żadnych oznak poruszenia, a to oznaczało, że podniesiony głos rzezimieszka nie zwrócił na zewnątrz niczyjej uwagi – Nie bluźnij, bo cię Pan Uciech ciężko pokarze, zbrodzieniu! Któż to organanizator... orginaliza... organizmuje one walki? Kimże są ludzie, co tak chętnie one walki oglądają, hę?

- A bo mnie to wiadome? – potrząsnął niepewnie głową Wrzód – Pewnikiem czcigodny pan Rumburak, to człek wielce obrotny, a interesowny, na wszytkim dutki zbić potrafi. A przychodzi do niego wszelaka klientela, ale najwięcej to orków tam bywa, szlachetnie urodzonych, z gębów, a przyodziewku musi oficeryjowie z katańskiego garnizonu. I jacyś kapłani ze świątyni Seta i kupce bogate, co to lubią zakłady robić. I kobit dużo, z wysokich rodów, te jeszcze bardziej za krwią żądne jak chłopy, mało od pisków nie pochrypną jak w klatce jeden drugiego zarzyna ku ich uciesze.

Głaskany po twarzy ościeniem łotr mówił dużo i mówił chętnie, czując widać, że zbyt skąpa konwersacja wpłynie drastycznie na stan jego zdrowia – skrzywiona w posępnym grymasie twarz fałszywego Kostropatego w zupełności mu do napędzenia pietra wystarczała, nie musiał wcale spozierać na pozostałych rozmówców.

- Kimże są ci, co straż onych walk pełnią, jaka jest ich siła i jak to się dzieje, że są one tak skryte, a tajne, że szary człek sam pomiarkować ich istnienia nie zdoła? – wypytywał dalej Gusłek, zwalczając w sobie dziką ochotę do nakładzenia oprychowi po mordzie, a potem naplucia mu w oczy – Przecie kto widzieć gapiów, a więźniów winien?

- Pachołki od Rumburaka to są, panie – odpowiedział śpiesznie Wrzód – Ze dwa tuziny, ale wielmożny pan trzykroć tyle skrzyknąć może wedle potrzeby, tak wielki ma w swej posesyji poczet zbrojnych. A jak gościów na walkach dużo, to Odrzyskóra pomaga, własnych ludzi użycza, tyłów magazynu pilnują, a galadatorów, co w klatkach na zapleczu siedzą.

Leżący obok Żółwiak stęknął głucho, splunął charkotliwie krwistą flegmą, zaczął macać wkoło jedną ręką. Nie odrywając wzroku od twarzy Wrzoda Maskacz złapał drugiego rzezimieszka za włosy, trzasnął jego głową o podłogę. Stękanie natychmiast ustało, ruchy ręki również.

- Z sześć tuzinów zbrojnych, powiadasz? – powtórzył w zamyśleniu hogur – To dla nas nie kłopot, nie z takimi bywało drzewiej radę sobie dawać. A ilu was ma przy sobie Odrzyskóra, co? Takich zbójów jak ty, rakarzy polujących na słabszych od siebie.

- Dziesięciu i czterech, panie! – wyrzucił z siebie Wrzód, pozostający wyraźnie pod wrażeniem tego, w jaki sposób czarownik potraktował właśnie Żółwiaka – Dziesięciu i czterech na każde zawołanie, ale nie wszytcy złe ludzie, oj, nie. Jam poczciwy i do gwałtu nieskory, dla przykładu, wielce mnie troskają niektóre rzeczy, co Odrzyskóra wyczynia, aleć mus milczeć, coż innego zrobić można?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:54, 30 Cze 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Jestem z powrotem.
No więc tak: na mój gust narażamy się na niespodziewany powrót Odrzyskóry. Powinniśmy się przygotować na przyjęcie, to jest zostawić uchylone drzwi, ogłuszonych bandytów w środku i być gotowym do rzucania woreczków z zielem sennym (no i być schowanym).
Przydałoby się też coś do rozpraszania ewentualnego dymu, coby paniki nie było.

Gra nabiera rumieńców Very Happy
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:22, 30 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Stan napisał:
Powinniśmy się przygotować na przyjęcie, to jest zostawić uchylone drzwi, ogłuszonych bandytów w środku i być gotowym do rzucania woreczków z zielem sennym (no i być schowanym).
Przydałoby się też coś do rozpraszania ewentualnego dymu, coby paniki nie było.


Jak chcecie się zakamuflować? Rozumiem, że powiązani więźniowie zostaną zostawieni na zapleczu, a Wy ukryjecie się gdzieś na ulicy? (klatki schodowe po przeciwnej stronie ulicy, jakieś narożniki, inne zakamarki).

Kiedy Odrzyskóra i jego kompani wejdą do środka zwabieni uchylonymi drzwiami, zablokujecie wejście i wrzucicie zapalone woreczki z sennym zielem do środka? Plus te z dymnym? Tu może być mały kłopot, bo drzwi wejściowe otwierają się do środka, więc próbujący się wydostać bandziorzy będą ciągnęli je do siebie, a Wy będziecie próbowali utrzymać je w pozycji zamkniętej, nieprawdaż?

Dodatkowo chciałbym zwrócić uwagę na dość istotny fakt obecności na ulicy innych ludzi. Na litość boską (rzecz jasna idzie tu o Piana, a nie Katana, Katan nie słynie z litości), przecież to środek dnia. Po tej ulicy chodzą rozmaici ludzie, co więcej: wszędzie wokół ludzie też mieszkają. Jak myślicie, jak na dole zacznie się jakiś rejwach (a możecie być pewni, że wrzasku będzie dość sporo), w oknach pojawi się mnóstwo ciekawskich twarzy. Ile czasu dzieli głuszenie Odrzyskóry i jego świty od pojawienia się pierwszego patrolu straży miejskiej?

Do tej pory szło Wam nadspodziewanie gładko (Pan Uciech czuwał nad kostkami), ale miejcie na względzie fakt, że ogromnie kusicie szczęście, ogromnie Wink

Ale ostateczna decyzja i tak należy do Was, chłopaki!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 6:22, 01 Lip 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Pamiętajmy też, że jeszcze przed chwilą - dosłownie kilka dni temu - byliśmy bandą wieśniaków oszołomionych wielkim miastem. Teraz nagle staliśmy się nieustraszonymi wojownikami z błyskiem w oku oczekującymi kolejnych hord wrogów do pokonania?

Ja upieram się przy mojej opcji, ale jak dotąd żaden z graczy jej nie skomentował.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:48, 01 Lip 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





- A ja jestem za tym coby zapytać o naszych ziomków z wioski, trudno ich nie zapamiętać jeśli są tacy głupkowaci jak my. Może uda się ich wyrwać z paszczy lwa bez mordowania połowy światku podziemnego Ostrogaru
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 23:26, 01 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kamień88, trzecia część konwersacji będzie zawierała ten właśnie motyw przewodni (włącznie z groźbą siadania na twarzy przez Łamignata) i postaram się ją napisać jutro w pracy.

Teraz zaś poprosiłbym o Twoją opinię w kwestii posunięć taktycznych na najbliższe chwile czasu gry, bo trzeba zatwierdzić jakiś konkretny plan. Lada chwila może się pojawić Odrzyskóra i jego pachołki. Wojowniczy hogur zamierza złapać całą szajkę w pułapkę, Gusłek odradza to i sugeruje pierzchnięcie z więźniami do portu, Trzęsikęsek popadł ponownie w melancholijne milczenie (to po tym uderzeniu w głowę w bitce z najemnikami), a Łamignat... cóż, Łamignat chyba już niedługo padnie ofiarą "klątwy kampera"...
Evil or Very Mad


Ostatnio zmieniony przez Keth dnia Śro 23:27, 01 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 9:36, 02 Lip 2009
kamien88
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Lis 2008
Posty: 196
Przeczytał: 0 tematów


Płeć: Mężczyzna





Obie opcje są ryzykowne i ogólnie jesteśmy w czarnej ogrzej dupie. Ale jeśli trza wybierać, to Pchełek stawia na pokaz abrów kadabrów Maskacza. Może być ciekawie.


Ostatnio zmieniony przez kamien88 dnia Czw 9:38, 02 Lip 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:37, 02 Lip 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






Taka uwaga co do mojego planu: Nie trzaskamy drzwiami za bandytami, którzy weszli do środka i śmiejemy się w głos. Chcemy (chcę?) zrobić to po cichu. Tj. cicho zamykamy i blokujemy drzwi i ostrożnie wrzucamy małe płonące woreczki przez okienka, po czym je (okienka) zasłaniamy czym będzie pod ręką (własne ubranie?).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 0:42, 03 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Dwa do jednego w głosowaniu aktywnych graczy - przegłosowana zostaje opcja napadu na Odrzyskórę. W związku z powyższym pytanie do Namakemono: czy Gusłek zostaje z grupą czy stawia na swoim i wraca do portu z kwitem zbożowym?

Jak tylko otrzymam odpowiedź, sporządzę mrożący krew w żyłach update!

P.S. Stan, możesz rzucic deklaracją w Travellerze na odbicie w lustrze, które zaobserwowałeś?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pią 6:36, 03 Lip 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Gusłek pokręci trochę głową, pomarudzi, że będziemy tego żałować, że kusimy los, który i tak już dla nas był zbyt łaskawy, a potem oczywiście pozostanie z kompanami, no przecież w biedzie ich nie opuści.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 12:04, 05 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





- Prawda to, cóż innego człek uczynić może jak jeno milczeć - powiedział powoli Gusłek, a ton jego głos sprawił, że Wrzód poczuł się bardzo, ale to bardzo niespokojny o swe życie - A jakie to kopalnie, co do nich niezdatni do walk trafiają? Gdzież one, jakie dobro się w nich wydobywa? Jak i kiedy jeńce są tamoj wiedzione? Zbrojnych taki tabor ma wielu?

- A to za jeziorem, panie - wystękał rzezimieszek, coraz bardziej zalękniony przebiegiem rozmowy. Stawiane mu pytania pozwalały wyciągnąć mrożący krew w żyłach wniosek, że tajemniczy prześladowcy mieli jakiś ogromny interes w poznaniu sekretów Odrzyskóry i Rumburaka, a to nie wieściło zbyt dobrze tym, którzy te sekrety zdradzali; nieważne, że pod przymusem - Do kamieniołomów ich wywożą na barkach, z piętnem imperialnych niewolników, a orkowe wojsko ich strzeże. Kto tam się dostanie, ten już przepadł z kretesem.

- Rumburak sprzedaje ludzi Katanowi? – zdumiał się Gusłek – I Katan się na to zgadza?

Wrzód spojrzał na nowicjusza szeroko otwartymi oczami, myśląc widać, że było ono jedynie żartem. Lecz czyste zadziwienie błyszczące w spojrzeniu Gusłka sprawiło, że rzezimieszek roześmiał się wbrew sobie samemu.

- Pytasz jak dziecię jakie, człowieku. Katan łaknie niewolników jak kania dżdżu. Jego urzędnikom furda, skąd ich biorą, byle byli.

Pchełek przepchnął się obok Gusłka, trącił rozciągniętego na podłodze Wrzoda łapciem. Kostropaty jęknął spod sterty baranich kożuchów, ale umilkł, kiedy Maskacz posłał mu ostrzegawcze spojrzenie.

- Dwóch wioskowych naszych w wasze łapy wpadło – warknął złodziej – Gdzie one som?! Gadaj, łajzo, bo ci Łamignat na gębie usiądzie!

Wrzód pobladł jeszcze mocniej, teraz do końca rozumiejąc jak wielkie groziło mu niebezpieczeństwo. Ci ludzie nie byli zainteresowani robieniem interesów z Odrzyskórą, nie zamierzali też przemocą wdzierać się na miejscowy rynek handlu niewolnikami. Nimi powodowało zupełnie coś innego, co budziło głęboki lęk opryszka.

Kierowała nimi chęć zemsty i odwetu.

- To wyście… Wyrwichwast nas ostrzegł… ja tam nic nie wiem, naprawdę! – ostatnie słowa Wrzoda przeszły w podniesiony wizg, bo Maskacz wbił mu głębiej w nozdrza szpic ościenia.

- Posłuchaj tera, co rzeknę, a bardzo uważnie – wysyczał czarownik – Już wiesz, żem biegły w czarnoksięstwie, styknie na mą gębę spojrzeć, by pojąć, żem nie byle ciołek w tych arkanach. Pytamy cię tera po grzeczności, ale pomiarkuj, że możemy to zrobić całkiem inszy jak nam myśl przyjdzie, że łżesz. Mam ci ja sztuczkę przednią, co przemocą potrafi wyrywać myśli spod czaszki, ale czyni ona wielce przerażające zniszczenia w umyśle. Jak mnie do tego przymusisz, a z tobą skończę, pozostaniesz żywym trupem, śliniącym się, robiącym w porty i nie mogącym samemu jeść, a pić, ale wszystkiego świadomym i czułym. Chcesz tego?

- Jam niczemu nie winny, to Odrzyskóra! – wrzasnął krańcowo przerażony Wrzód – To ich wina, głupców, nie słuchali życzliwych rad! Po co się oglądali za dziewką Odrzyskóry?! Sami sobie winni, ale to Odrzyskóra na nich łapy położył, mnie tam nawet nie było, jam wtedy po straganach łaził, haracze ściągał!

- Chcesz rzeknąć, że oni w opresję wpadli przez dziewkę? – zapytał cicho Maskacz – I jaki los ich spotkał?

- A jaki miał spotkać?! Z Odrzyskórą żartów nie ma. Pewnikiem chciał ich tylko obić, ale musieli się stawiać, to swój los przypieczętowali. Od Wyrwichwasta żem słyszał, że wywlekli ich z knajpy. Jednego Odrzyskóra własnymi rękami zadźgał, tego, któren jego dziewkę macał, a drugiego sprali okrutnie, a potem sprzedali Rumburakowi, bo akuratnie potrzebni byli niewolni do walk na arenach.

Gusłek westchnął głęboko, to samo uczynił Pchełek. Młodzi rybacy poczuli ogromny wstrząs na wieść o tym, że jeden z ich zaginionych rodaków już nie żył. Męczywór i starszyzna Burat-aru podejrzewali, że Krzesimir i Sękacz ulegli zgubnym pokusom wielkiego miasta i zarzucili swą misję. Mieli rację jedynie po części, bo chociaż dwaj ziomkowie faktycznie wpadli w sidła ostrogarskiego grzechu, nie z własnej winy nie powrócili do wioski.

- Jak dawno temu to się stało? – wysyczał Maskacz – Czy ten drugi jeszcze żyje?

- Trzy dni temu – odparł roztrzęsiony Wrzód – Panie, pomiłujcie, nie zabijajcie! Jam temu nieszczęściu naprawdę niewinny!

- Jeszcze żyje czy nie? – powtórzył drżącym z gniewu głosem hogur.

- Skąd mnie to wiedzieć?! – wyrzucił z siebie łotrzyk – Wczoraj w nocy były walki, pewnikiem trupy padły, alem tam nie był, to mnie nie wiadomo, co się z nim stało.

- Braty, czas na nas – powiedział stojący za plecami przesłuchujących Wrzoda kompanów Trzęsikęsek – Złe to wieści, bardzo złe, ale tylko patrzeć jak Odrzyskóra tu wróci razem z tamtymi obwiesiami. Jak nas zaskoczą w środku, będzie rzezanie aż do krwi. Co robimy?

- Leż i nawet nie dychaj – syknął Maskacz podnosząc się z klęczek. Przywoławszy towarzyszy ruchami rąk czarownik zgromadził ich tuż za progiem sklepu, z dala od zaplecza, dostatecznie zaś blisko jednego z okienek, by mieć dobre pole widzenia na ulicę.

- Przygotujemy zasadzkę – oznajmił zdecydowanym tonem hogur – Pochwycimy tych zbrodzieniów w środku, a jak wlezą, pozbawimy wszystkich świadomości i wywrzemy pomstę.

- Jak ty ich chcesz ogłuszyć wszytkich naraz, co? – zdenerwował się Gusłek – Przecie to nie ryby w saku, abo raczki. To som bandziory przedniej marki, mordercy.

- Mam plan – odparł spokojnie Zager – I mam jeszcze nieco ziół, co mocno kopcą i takich, co sen przywołują. A jak do bitki przyjdzie, mamy przecie jeszcze czerwoną furię Męczywora. Czyście ją już pogubili?

Wszyscy rybacy sięgnęli mimowolnie do niewielkich kieszonek wszytych w wewnętrzną stronę ich kapot, gdzie tkwiły małe metalowe flakoniki z chlupoczącym cicho narkotycznym wywarem.

- Przyczaimy się na ulicy, drzwi zostawimy otwarte – ciągnął czarownik – Jak tamci do środka wlezą, a wlezą na pewno, zawrzemy za nimi wejście, a potem przez okna zapalone zielsko ciśniemy, coby ich poddusić.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:54, 06 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Kostropaty i Wrzód jęczeli boleściwie, kiedy rybacy obwiązywali im usta cuchnącymi wilgocią szmatami, ale żadnemu z Buratarczyków nawet brew nie drgnęła na ów dźwięk. Ci ludzie powiązani byli bliżej lub dalej z mordercą ich ziomka, więc i tak mieli szczęście, że dzięki stanowczej postawie Gusłka po przesłuchaniu nie podcięto im gardeł.

Zakneblowani starannie więźniowie zostali odciągnięci w kąt zaplecza; w takie miejsce, skąd nie sposób ich było dojrzeć z głównej części sklepu, ale dla pewności Trzęsikęsek pogrzebał ich wszystkich pod baranimi kożuchami.

- I co teraz? – szepnął podekscytowany myśliwy dołączając do zgromadzonych przy drzwiach sklepu towarzyszy – Co robimy?

- Pułapkę – odparł Maskacz otwierając szeroko drzwi i wyglądając ostrożnie za próg. Jego badawczy wzrok natrafił na jakąś pulchną kobiecinę wiodącą za ręce dwójkę pacholęt, umorusanego kominiarza i kilku rozleniwionych skwarem staruszków rozprawiających o czymś z ożywieniem na schodach jakiegoś sklepiku.

Nigdzie nie widać było Odrzyskóry ani jego kompanów.

- Pomiarkujcie se dobrze – oświadczył Zager – Ruszacie zadki na moje słowo, nie wcześniej. Jak te psie syny wlezą do środka, łapiemy za drzwi i nie puszczamy, Łamingant się tukej najlepszyj sprawdzi. Trzęsikęsek, pożycz krzesiwo, mojem stracił przy tej bitce, gdzieś w łepetynę oberwał. Jedno okienko już stłuczone, trza będzie, drugie się wywali. Ja ich zapalonym zielem zarzucę, poddusimy ich w środku, a potem pogłuszymy jak ryby w podbieraku. A teraz chowajta się żwawo.

- Ech, tylko gdzie? – westchnął Pchełek tocząc wokół wzrokiem. Maskacz nie odpowiedział, pociągnął za rękaw Łamignata wlokąc go w stronę uchylonej bramy klatki schodowej po przeciwnej stronie ulicy. Nie zastanawiając się długo pozostali trzej rybacy poszli biegiem w ślady ziomków, wpadając w mrok bramy i płosząc kilka walczących o jakiś cuchnący odpadek kotów.

Przywierający płasko do muru Gusłek rozejrzał się uważnie wokół, ale nigdzie nie zauważył żadnych skulonych sylwetek oferujących proszki złudzeń. Poza pierzchającymi kotami w bramie nie było żywej duszy.

- Iście w czas – syknął nagle Maskacz przyciskając się do drzwi, by jak najmniej wystawać na zewnątrz. Spoglądający ponad jego ramieniem Trzęsikęsek poczuł lodowaty dreszcz na myśl o tym jak blisko rybacy rozminęli się z Odrzyskórą i jego obwiesiami.

Herszt szajki i jego trzej przyboczni nadchodzili z głębi uliczki, stąpając jej środkiem z minami skutecznie zniechęcającymi przechodniów do krzyżowania z nimi kroków. Maskacz zmrużył oczy mając w końcu okazję przyjrzeć się uważniej niesławnemu Dartanowi. Odrzyskóra okazał się mężem słusznego wzrostu i postury, odzianym w skórzany kubrak nabijany mosiężnymi guzami i płytkami. W przeciwieństwie do swych kompanów nie nosił przy pasie nader powszechnej w Ostrogarze szabli, tylko długi prosty miecz o inkrustowanej srebrem rękojeści – bez wątpienia łup zdobyty niecnie na jakimś nieszcześniku, który wpadł mu kiedyś w łapy. Przy drugim biodrze miał ciężki kordelas, a na dłoniach rękawice z czarnej skóry, również najeżone metalowymi guzami. Promienie słońca odbijały się od dwóch masywnych srebrnych bransolet zatrzaśniętych tuż powyżej rękawic i na złotym łańcuchu zwisającym z szyi czarnowłosego brodatego łotra.

Szacując Odrzyskórę wzrokiem Maskacz pojął w mig, że nie z byle pachołem ma do czynienia, jeno z nad wyraz niebezpiecznym i bez wątpienia bezwzględnym człowiekiem – inaczej Dartan nigdy nie osiągnąłby statusu lokalnego watażki i przywódcy gangu handlarzy niewolników.

Pozostali mężczyźni, ludzie z zauważalną domieszką orkowej krwi, nosili podobne do herszta kaftany, aczkolwiek nieco bardziej znoszone i gdzieniegdzie łatane, u boków zaś mieli zakrzywione szable wykute na orkową modłę, oręż równie w Ostrogarze powszedni jak piwo w tawernie.

- Tęgie rębacze, cosik mi się widzi – mruknął niespokojnie Pchełek, ściskając zbielałymi palcami swój oścień.

- Tera już za późno na biadolenie – syknął Gusłek – Toć to morderca, ten ich herszt, trza mu karę wymierzyć.

- Nie rzegotać, jeno się gotowić – wycedził przez zęby czarownik, oplatając palcami krzesiwo.

Odrzyskóra zmarszczył czoło nie dostrzegając nigdzie śladu Wrzoda i Żółwiaka, odwrócił głowę w bok, rzucił kilka ostrych słów w stronę jednego z kompanów. Ten kiwnął śpiesznie głowę, przeszedł z marszu w trucht, podbiegł do uchylonych drzwi sklepu Kostropatego, zajrzał podejrzliwie za próg.

- Oni wcale nie są głupi – wyszeptał Pchełek – Nie złapią się w te wnyki.

- Cichaj – syknął ponownie Maskacz – Abo tak abo nie, zara będzie wiadome.

Wysłany na przeszpiegi łotr wzruszył ramionami w stronę Odrzyskóry, pchnął drzwi sklepu na oścież, stanął w progu czekając na resztę kompanów. Kiedy ci do niego doszli, ustapił miejsca Odrzyskórze, z zauważalną skwapliwością schodząc nachmurzonemu hersztowi z drogi.

Jeden po drugim mężczyźni zniknęli w sklepie, pokrzykując coś w poszukiwaniu właściciela.

- Tera! – wyrzucił z siebie hogur otwierając na oścież bramę i wysadzając wielkim susem na brukowaną uliczkę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:00, 06 Lip 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tak, moi kochani, klamka zapadła! Łotry znalazły się w potrzasku, chociaż tego jeszcze nie wiedzą. Do drzwi wejściowych sklepu dotrzecie w kilka sekund, Łamignat powinien je utrzymać zamknięte na tyle długo, by do środka wpadły ziołowe pociski. Pamiętajcie, że gracie z czasem i nie idzie tu tylko o zbójów w środku – w każdej chwili na ulicy może się pojawić ktoś, kto wyrazi żywe zainteresowanie niecodziennymi wydarzeniami w sklepie, zresztą większośc miejscowych będzie miała zapewne tendencje do popadnięcia w histerię na widok buchających z wybitego okienka kłębów dymu (strach przed pożarem bywa w Ostrogarze silniejszy od strachu przed Katanem).

Tak więc logika podpowiada, że trzeba drani poddusić, a następnie nie zwlekając wpaść do środka i głuszyć (lecz pamiętajcie, że Wy też jesteście podatni na działanie ziołowych bomb Maskacza, nie tylko bandyci). Czy zamierzacie zażyć czerwoną furię? (ten podarowany Wam przez Męczywora specyfik podnosi na krótki okres czasu Siłę, Szybkość i Zręczność, ale łupie potem strasznie w głowie). Czy któryś z drużynowych magików chce rzucić jakieś zaklęcie? (chodzi tu głównie o Gusłka i jego kapłańskie moce, o ile się nie mylę, był tam chyba Atak Bólu czy coś podobnego: czar w sam raz do zdezorientowania i pomęczenia któregoś ze zbójów).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:05, 06 Lip 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Tak sobie myślę, że Trzęsikęsek czerwonej furii nie posiada, więc w walce się na dużo nie przyda, ale może jakoś mu się uda odwrócić uwagę wszystkich gapiów w okolicy od dymiącego sklepu.
Tylko co tu można wykombinować…
Jakaś scenka mrożąca krew w żyłach byłaby wskazana.
Hmmm.
Może pomożecie koledzy w tym szalonym pomyśle.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:20, 06 Lip 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Ano jest Atak Bólu, jeśli tylko Gusłek jest na tyle mocny, to rzuca toto na jednego z przybocznych Odrzyskóry, najlepiej na wyglądającego na najmniej rozgarniętego/groźnego. Będzie miał najmniejsze szanse na obronę przez tym urokiem i łatwiej się go wyeliminuje.

Szkoda, że uprzednio nie przygotowaliśmy sobie szmatek nasączonych wodą, jako zaimprowizowanych maseczek przeciwgazowych, zawsze coś by pomogły, ale cóż, trzeba będzie zrobić głęboki wdech, powinno starczyć na jakieś dwie minutki, a w czasie bitki te dwie minuty to aż nadto. Pewnie wcześniej albo rozłupiemy drabom czaszki, albo oni nam łby poobcinają.
Zobacz profil autora
KC - Sprawy rodzinne
Forum RPG online Strona Główna -> Kryształy Czasu
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 25 z 43  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 24, 25, 26 ... 41, 42, 43  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Ten temat jest zablokowany bez możliwości zmiany postów lub pisania odpowiedzi  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin