RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Pią 9:25, 22 Maj 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Ja idę z kimś albo sama do pożaru, wezmę taser...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 0:34, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 10.52, przy luku towarowym Aurory

Kiedy Max zniknął w kłębach pyłu, Nathaniel spojrzał z powrotem na swoich towarzyszy, westchnął ciężko przyjmując do wiadomości decyzję wspólnika.

- Cholera, wolałbym, żeby nikt z nas nie kręcił się tutaj sam - wyrzucił z siebie Robinson - Wszyscy chyba wiecie jak niebezpieczna jest ta okolica. Zapadliska, odkryte kable elektryczne. Niewiele trzeba, żeby komuś stała się krzywda. Mikael, chodź ze mną, splądrujemy resztę promów, potrzebne nam dodatkowe skafandry. Im więcej ich znajdziemy, tym więcej osób z biura senatora będziemy mogli wyciągnąć na zewnątrz za pierwszym razem.

- A Anna? - zapytał Mikael spoglądając pytająco na swoją siostrę - Nie idzie z nami?

- Ja pójdę do pożaru - odpowiedziała dziewczyna - Ktoś musi włączyć te zraszacze, na dole palą się żywcem ludzie.

- Poradzisz sobie sama? - spytał powątpiewającym tonem Nathaniel.

- Wyglądam na małą dziewczynkę? - zaśmiała się bez cienia wesołości Anna - Chcesz mi zapleść warkoczyki?

- Spokojnie, mała, tylko pytałem - Nath uniósł ręce w obronnym geście - Żeby potem nie było marudzenia, że nikt się o ciebie nie troszczy. Idź dokładnie według wskazań lokalizatora w skafandrze, nie odbijaj nigdzie na boki, włącz ten system i wracaj do promu. Jasne?

- Jasne, że jasne - odpowiedziała z przekąsem Anna.

- Oli, Frank - Nathaniel przeniósł spojrzenie na Machado i Murraya - Generator pod hutą, a co potem?

- Cholera, nie wiem - wzruszył ramionami Oliver - Nie wiemy nawet, czy uda się go odpalić. Jak wszystko pójdzie dobrze, to zanim wyleziemy z powrotem na powierzchnię, wokół zaroi się już od cywilnych i wojskowych ekip ratowniczych.

- Dobra, słuchajcie wszyscy - powiedział Nathaniel - Każdy robi swoje i wraca jak najszybciej pod Aurorę. Oli ma rację, zanim poradzimy sobie ze swoimi zadaniami, Ivendończycy pewnie zdążą już wylądować i włączyć się do akcji. Pozostanie nam zabrać się na pokład, odskoczyć na orbitę i udzielić kolejnego wywiadu w miejscowych mediach. Max oszaleje z radości na myśl o czymś takim, robi się z niego powoli medialna gwiazda.

- Dobra - kiwnął głową Frank - Pasuje mi. Każdy robi swoje, wszyscy spotykamy się na Aurorze. Jeśli ktoś nie wróci do półtorej godziny, zaczynamy się martwić?

- Tak, ale nie będziemy się martwić na zapas - odparł Robinson - Powodzenia wszystkim, nie dziękujcie. Ruszajmy.

Rozdzieliwszy się bez zbędnych pożegnań, ratownicy zniknęli w jasnym księżycowym pyle, zmierzając do swoich celów za pośrednictwem wskazówek hełmowych HUD-ów, których karty pamięci zapobiegliwy John zaprogramował na chwilę przed dehermetyzacją luku bagażowego, korzystając z faktu, że wszyscy ratownicy byli dostatecznie blisko kokpitu, by przesyłane drogą radiową dane nie uległy uszkodzeniu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 0:51, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 10.55, kokpit Aurory

John nagrał na swej stacji roboczej krótką wiadomość na temat zajętych płyt lądowiska, zaczął emitować ją w pętli w nadziei, że jakiś w gorącej wodzie kąpany Ivendończyk usłyszy w razie lądowania na oślep ostrzeżenie i nie skorzysta z zajętych przez Bluebirdy stanowisk postojowych. Druga przyniesiona przez Mikaela kapsuła sygnałowa leżała na fotelu Olivera, podpięta za pomocą pęku kabli do komputera nawigatora. John wgrywał co chwila do jej pamięci nowe dane, przygotowując na bieżąco zaktualizowany raport na temat sytuacji w kraterze Oculusa. Nie sądził co prawda, by w najbliższych minutach trafiła się szansa do wystrzelenia na orbitę drugiej kapsuły, ale wolał być na taką ewentualność zawczasu przygotowany.

Przełączył komunikator na częstotliwość używaną przez nadajniki w skafandrach, ale ekipa z Aurory musiała się już oddalić na znaczny dystans albo zejść pod powierzchnię księżyca, bo nadstawiający uszu mężczyzna nie usłyszał ani jednego zrozumiałego dźwięku; jego słuch rejestrował wyłącznie radiowe zakłócenia.

Przeskoczył na kanał alarmowy wywołując natychmiast Garreta. Jak poprzednio, i tym razem dyspozytor kontroli lotów przełączył go błyskawicznie na ekranowaną częstotliwość.

- Moi kumple są na zewnątrz - poinformował obsadę wieży John - Nie chcemy siedzieć z założonymi rękami.

- Równi z was goście, naprawdę - odparł kontroler - Co chcecie zrobić?

- Odpalimy kompensatory grawitacyjne pod kosmoportem, żeby oczyścić atmosferę z tego cholernego pyłu - oznajmił nawigator - Spróbujemy też doprowadzić zasilanie do terminala kolejki, włączyć zraszacze w sekcjach objętych pożarem i wyciągnąć z pułapki waszego senatora.

- Grahama Otmeyera? - w głosie Garreta pojawiła się nutka niesmaku - Jeśli mogę być z tobą szczery, powiem wprost: to nadęty bufon. Non stop nadawał wezwania o pomoc, a że ma status Alfa, blokował mi cały czas częstotliwość. Dopiero niedawno się uspokoił, siedzi cicho, może mu już tlenu zabrakło.

- Nie sądzę - roześmiał się John - Siedzi cicho, bo wie, że już po niego idziemy. Jak wygląda sytuacja globalna?

- Fatalnie, stary. Nawet nie chcę myśleć o tych wszystkich biednych sukinsynach, którzy już zginęli. Takiej katastrofy tu jeszcze nie było, a wszystko może się jeszcze pogorszyć. Jeśli ekipy z Ivendo nie dotrą tu na czas, będą musieli dowieźć mnóstwo worków na zwłoki.

- Zrobimy, co w naszej mocy, żeby ich było jak najmniej potrzeba - odparł poważnym tonem John - Monitorujcie łączność i zbierajcie zgłoszenia od ofiar. Co dwie minuty wysyłajcie mi zaktualizowaną listę przez kabel transmisyjny. Zgrywam wszystkie dane na dysk twardy kapsuły sygnałowej. Jeśli będzie trzeba, ją też wystrzelimy, wtedy ci na górze będą wiedzieli dokładnie, gdzie ruszyć w pierwszej kolejności.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 13:24, 23 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.05, sekcja kompensatorów grawitacyjnych

Max pokonał dwa całkowicie opustoszałe poziomy techniczne pod płytami kosmoportu, przemierzając mroczne korytarze z uczuciem duszy na ramieniu. Według miernika skafandra wewnątrz kompleksu znajdowało się bogate w tlen powietrze, co dowodziło braku rozszczelnienia pod wpływem wstrząsów, inżynier nie zdejmował jednak hełmu - zawsze istniało ryzyko, że podczas trzęsienia ziemi do powietrza przedostały się jakieś niebezpieczne związki chemiczne.

Mijając kolejne warsztaty, magazyny i hale załadunkowe zaglądał uważnie do ich kiepsko oświetlonych awaryjnymi lampami wnętrz, ale nigdzie nie zauważył śladu ludzkiej obecności: ani żywych ani martwych Mariposańczyków. Nastroiło go to nieco pozytywniej do całej akcji, bo mógł już przyjąć za pewnik, że masywna podziemna konstrukcja lądowiska nie odniosła takich uszkodzeń jak jej część naziemna, a pracujący tutaj koloniści zdążyli uciec do głębiej położonych schronów - świadczyły o tym dostrzegalne wszędzie ślady raptownej ucieczki: porzucone narzędzia, otwarte puszki z napojami, niedopalone papierosy. Nigdzie nie widział też tego, co mogłoby dowodzić bardziej dramatycznych wydarzeń: nie zauważył jak dotąd żadnych plam krwi.

W eterze słyszał wyłącznie szumy, więc ściszył komunikator do końca, świadom faktu, że ani John ani żaden z pozostałych ratowników nie zdoła go wywołać przez radio pod wieloma metrami kompozytowej skorupy. Poruszał się według wskazań zaprogramowanego przez Johna lokalizatora, ale i dostrzeganych co jakiś czas tablic informacyjnych, umieszczonych na ścianach korytarzy.

Sala sterowania kompensatorami znajdowała się na trzecim poziomie podziemi, chociaż Max wiedział, że same urządzenia musiały być zamontowane tuż pod powierzchnią księżyca. Inżynier wszedł do środka otwierając sprawny rozsuwany właz, obejrzał uważnie migające tu i ówdzie na konsoletach lampki. Wszystkie komputery były wyłączone, ale Max wiedział, że zdoła się bez nich obejść. Miał kiedyś sposobność pracować z tego rodzaju sprzętem i znał procedurę mechanicznego uruchamiania kompensatorów. Szybko odnalazł wielką tablicę rozdzielczą i odetchnął z ulgą stwierdzając, że posiadała pełne zasilanie elektryczne. Nie było to w zasadzie wielkim zaskoczeniem, bo krytycznie ważne instalacje takie właśnie jak kompensatory grawitacyjne musiały posiadać niezależne źródła zasilania, ale Max zakładał wcześniej, że również awaryjny generator energii miał prawo wysiąść podczas trzęsienia.

Ten jednak działał wywołując szeroki uśmiech na twarzy Blunta. Pogwizdując pod nosem inżynier zidentyfikował kilkanaście przełączników pozwalających manualnie skalibrować ustawienia kompensatorów, ustawił je w odpowiednich pozycjach skrupulatnie sprawdzając każdy z nich. Jeden błąd mógł mieć katastrofalne skutki dla ludzi na powierzchni kosmoportu - nagły skok w sile przyciągania byłby w stanie zmiażdżyć Aurorę i zabić znajdujących się w obrębie działania pola ludzi w ułamku sekundy.

Ustawiwszy wszystkie przełączniki Max obejrzał je raz jeszcze uważnie, a potem pociągnął za dźwignię uruchamiającą kompensatory.

Na obudowie tablicy nie zapaliły się zielone lampki sygnalizujące status każdego z czterech kompensatorów... nie zapaliły się żadne diody, również te czerwone, wieszczące awarię. Max zmarszczył czoło, ponieważ widział wyraźnie zieloną kontrolkę palącą się ze stałym natężeniem w dolnej części tablicy. Urządzenie miało zasilanie elektryczne, a przełączniki zostały ustawione w poprawny sposób, zgodnie ze specyfiką klasycznego przyciągania ziemskiego.

- Ki czort? - syknął inżynier walcząc z pokusą podrapania się po ukrytej w hełmie głowie - No, czego nie działasz?

Wytłumaczeniem nie mogły być zerwane kable łączące konsoletę sterującą z modułami kompensatorów, bo w przypadku braku bezpośredniego połączenia z generatorami grawitacji cała górna część tablicy powinna była już pulsować czerwonym blaskiem diod.

Max przyklęknął pod tablicą, zdjął z pasa śrubokręt, swój karabin oparł o pobliską ścianę. Podważywszy czubkiem narzędzia płytę przesłaniającą dolną część tablicy zdołał ją odgiąć na tyle mocno, by wyskoczyła z zaczepów odsłaniając wnętrze konsolety.

Układy elektroniczne składające się na moduł interpretatora poleceń manualnych piętrzyły się na spodzie obudowy, wyrwane z list mocujących i rozbite na drobne kawałki połączone szczątkami porozrywanych kabelków.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 15:45, 23 Maj 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





To miło...

Wszystko jest tu w miarę w dobrym stanie, tak? Niewielkie uszkodzenia od trzęsienia? Obudowa też w miarę cała? To wygląda jak lekki sabotaż, nie jak wypadek, prawda?

Ehh... czyli ktoś się gdzieś tu może jeszcze czaić. W każdym razie Max nie ma czasu na pierdoły, Wanabi czy inny sakkra, jeden czort. Priorytetem jest naprawić porozwalane kabelki. Jedynie pistolet włoży do środka obudowy, jak ktoś go nie zastrzeli od razu, to podpierniczy mu laser i weźmie "bezbronnego" na muszkę. Jeśli będzie łatwiej mu robić przy kablach bez rękawic skafandra, to zdejmuje je i hełm. Tlen jest, trucizny zaryzykujemy.

Jeśli jednak Max będzie bezradny przy takich uszkodzeniach (mimo porozrzucanych narzędzi wkoło), to nawet nie próbuje naprawiać i idzie do dzieciaków. Jeśli gdzieś spotka kabelkowy komunikator, to powie Johnowi, że nie da rady kompensatora włączyć i że miał miejsce sabotaż (jeśli Max uzna wyrwane przewody za takowy).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 10:49, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.05, kosmoport Oculus City

Ominąwszy płytę lądowiska, na której stał splądrowany przez Mikaela wahadłowiec, dwaj mężczyźni potruchtali dalej w głąb pylistej zawiesiny, stawiając ostrożne kroki pośrodku wygiętego nieco w bok pomostu serwisowego. Drugi Bluebird wychynął niemalże znienacka spośród półmroku, blokując im w pewnym momencie drogę. W odróżnieniu od poprzedniej, ta maszyna sprawiała wrażenie nienaruszonej i gotowej do startu, chociaż stała praktycznie na krawędzi lądowiska.

- Przemieścił się pod wpływem wstrząsów - orzekł Nathaniel spoglądając na wsporniki lewego podwozia Bluebirda, stojące zaledwie pół metra od barierki obiegającej skraj płyty.

- W tamtym pierwszym jakiś słup wywalił dziurę w burcie - odpowiedział Mikael wodząc wzrokiem po kadłubie maszyny - Jak wejdziemy do tego?

- Chodź tutaj, to nauczysz się czegoś nowego - zaśmiał się krótko Robinson.

Oficer ochrony podszedł do włazu maszyny, zaczął majstrować na poszyciu kadłuba tuż obok futryny zamkniętego hermetycznie wejścia. Na oczach Mikaela od kadłuba odskoczyła mała klapka odsłaniająca niewielką dźwignię.

- Ze względu na procedury bezpieczeństwa wewnątrzsystemowe jednostki pasażerskie są standardowo wyposażane w dźwignię ręcznie otwierającą właz.

- Jak to się ma do kradzieży? - zdumiał się Mikael. Nath pociągnął za wajchę i cały właz Bluebirda odskoczył nagle w bok wysunięty na ruchomych zaczepach, odsłaniając mroczne wnętrze maszyny.

- Cóż, w normalnych okolicznościach podejście do wahadłowca jest monitorowane, to dla odmiany leży w gestii władz kosmoportu. Poza tym dźwignią możesz maszynę otworzyć, ale i tak nigdzie nie wystartujesz, do tego potrzebny jest elektroniczny klucz kodowy pilota.

- A gdyby ktoś chciał się zaczaić na pokładzie i zaczekać na pilota? - Mikael wszedł do wahadłowca w ślad za Nathem, świecąc nad ramieniem towarzysza latarką.

- Też mało prawdopodobne - odparł Robinson - Po eskalacji aktów terroru ze strony kinseyowców zaostrzono kontrole na lądowiskach. Przed wejściem załogi na pokład maszyna jest prześwietlana detektorem termicznym. To trwa zaledwie kilka sekund, a jest w stanie wykryć obecność każdej żywej osoby wewnątrz maszyny.

- Rozumiem - kiwnął głową Zarros - Szafka ze sprzętem jest tam, dokładnie w tym samym miejscu, co w pierwszym promie.

- Cofnij się i daj mi swoją strzelbę.

Robinson odbezpieczył shotguna, przyłożył jego lufę do zamka szafki i pociągnął za spust. W ciasnej przestrzeni kokpitu huk wystrzału był ogłuszający.

- Często robisz coś takiego? - zapytał Mikael krzywiąc nieznacznie usta, bo hałas dzwonił mu w uszach - Mam na myśli włamywanie się do cudzych statków?

- Wierz albo nie, ale to zdarza się dość rzadko - zaśmiał się Robinson omiatając wzrokiem wnętrze szafki - Skafandry są, dobra nasza. Weź je jako pierwsze, oprócz senatora będziemy mogli stamtąd wyciągnąć jedną osobę ekstra.

- Co z resztą sprzętu, zostawiamy? - Zarros pokazał palcem ciężkie pakiety medyczne, znając już doskonale ich nieporęczność.

- Poczekaj... co to? - Nathaniel podniósł nagle głowę, potem podniósł się z klęczek przed szafką i doskoczył do pokrytego grubą warstwą pyłu okienka - Słyszysz to?

Mikael pokiwał głową słysząc nagle narastający gdzieś w górze dźwięk pracującego na pełnej mocy napędu jonowego.

- Zaczęli lądowanie! - wyrzucił z siebie Nath - A kompensatory jeszcze nie działają!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:12, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.06, kokpit Aurory

Monitorujący rozliczne kanały łączności John zesztywniał słysząc nagle charakterystyczny pisk Simplexa. Na ekranie radaru pojawił się niewielki, rozmazany punkt, pojawiający się i znikający. Nawigator przełączył urządzenie w tryb trójwymiarowy chcąc zyskać potwierdzenie dla swoich podejrzeń.

Miał rację - zarejestrowana przez szwankujący w ekstremalnych warunkach radar sygnatura znajdowała się w przestrzeni ponad kolonią, zmniejszając szybko wysokość.

Od zniknięcia Maxa minął kwadrans, ale kompensatory grawitacyjne kosmoportu wciąż nie działały. John poczuł napływ adrenaliny wyobrażając sobie kilkanaście lub kilkadziesiąt jednostek ratowniczych opadających już poprzez chmury pyłu ku miastu.

Przy odrobinie pecha któraś z nich mogła runąć wprost na grzbiet Arrowa!

Mężczyzna podkręcił potencjometr komunikatora nadającego komunikat o zablokowanych płytach lądowiska, po czym przełączył się czym prędzej na częstotliwość wieży kontroli lotów.

- Garret, mam odczyt na radarze, nad kraterem! Wygląda na lądujące wahadłowce albo śmigi! Kompensatory jeszcze nie działają, chyba są spieprzone! Mam zerową widoczność!

- Wiem, że nie działają, widzę dalej tę zupę za oknem! - odezwał się natychmiast poddenerwowany kontroler lotów - My też łapiemy nieczytelne odczyty, dwa albo trzy!

- Złapałeś z kimś kontakt radiowy?!

- Jeszcze nie, ale próbujemy! - w głosie dyspozytora pobrzmiewała nuta desperacji. John doskonale go rozumiał. Plan zakładał oczyszczenie rejonu kosmoportu z chmur pyłu, dzięki czemu jednostki ratowników mogłyby wylądować w bezpiecznych miejscach, teraz jednak ich piloci sadzali maszyny na oślep, licząc wyraźnie na łut szczęścia. W normalnych okolicznościach działania takie były surowo zabronione w regulaminie każdej ze służb federalnych i planetarnych, ale tutaj gra toczyła się o niesamowicie wysoką stawkę: życie blisko dwóch tysięcy ludzi. John wiedział, jakimi motywami kierowali się piloci podejmując tak ekstremalne ryzyko, w końcu to samo dotyczyło przecież Aurory.

- Oczyśćcie dla mnie kanał alarmowy, przekierunkujcie zgłoszenia miejskie na inną częstotliwość! - zażądał nawigator - Spróbuję ich wywołać samemu, lada chwila któryś wyląduje mi na głowie!

- Czyste łącze za cztery sekundy! - w eterze odezwała się kontrolerka Uhura - Za dwie... już.

W radiu zrobiło się nagle przeraźliwie cicho, John słyszał wyłącznie trzaski zakłóceń. Wszystkie rozmowy prowadzone przez obsadę wieży przerzucone zostały w ułamku chwili na inną częstotliwość.

- Tu FCS Aurora, tu FCS Aurora! - rzucił do komunikatora John - Strefa lądowania skrajnie niebezpieczna, strefa lądowania skrajnie niebezpieczna! Płyty kosmoportu zajęte przez cywilne maszyny, płyty kosmoportu zajęte przez cywilne maszyny!

Nawigator zmełł w ustach przekleństwo, bo do jego uszu docierał już charakterystyczny dźwięk pracujących na pełnej mocy napędów jonowych, zdradzających obecność wewnątrz krateru pierwszych jednostek ratowniczych.

- Tu FCS Aurora, tu FCS Aurora! - zaczął powtarzać ostrzeżenie, tym razem znacznie szybciej wyrzucając z siebie słowa - Strefa lądowania skrajnie niebezpieczna, strefa lądowania skrajnie niebezpieczna! Płyty kosmoportu zajęte przez cywilne maszyny, płyty kosmoportu zajęte przez cywilne maszyny!

Silnie zakłócana, ale relatywnie czytelna, po chwili dotarła do niego odpowiedź.

- Tu FAS Orfeo, tu FAS Orfeo! Jesteśmy jakieś sto metrów nad lądowiskiem! Sto metrów nad lądowiskiem! Gdzie mamy siadać? Gdzie siadać?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 11:25, 24 Maj 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Mały złosliwiec - pomyślał John o tajemniczym bycie zwanym potocznie 'miszczem gry'.
Czy na podstawie wskazań simplexa jestem w stanie ustalić nad którą płyta wisi nowo przybyły? Jeśli tak kieruje ich na puste lądowisko jeśli nie podaje numer (ewentualnie koordynaty) tego pustego licząc ze mają bardziej aktualne plany niż my mieliśmy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 14:31, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.07, sekcja kompensatorów grawitacyjnych

Max poczuł na widok zniszczonego interpretatora lodowaty dreszcz. Rozejrzał się pośpiesznie po całej sali, ale nigdzie nie napotkał wzrokiem na najmniejszy ślad uszkodzeń poczynionych trzęsieniem ziemi. Układy elektroniczne konsolety zostały rozbite w sposób świadczący o dużej skrupulatności, natomiast sama obudowa nie miała na sobie żadnych rys.

Inżynier nasłuchiwał przez dłuższą chwilę, spodziewając się lada chwila widok wyskakujących gdzieś z kąta intruzów: noszących klanowe insygnia Wanabich ludzi lub pokrytych lśniącą łuską sakkran. Kiedy stwierdził już, że nikogo w zasięgu jego wzroku i słuchu nie ma, wyciągnął z pokrowca na udzie pistolet i włożył go do otwartej szeroko tablicy.

Mężczyzna nie miał pojęcia, jakimi motywami mogła się kierować osoba odpowiedzialna za wyłączenie kompensatorów z użytku, ale chętnie by sobie z tym człowiekiem porozmawiał, najlepiej znad lufy swej broni. Ktoś dopuścił się aktu sabotażu w obliczu powszechnego kataklizmu, ściągając być może tym samym wyroki śmierci na wielu Mariposańczyków, których w normalnych okolicznościach ratownicy mogliby na czas przerzucić na oczyszczone z pyłu dno krateru. Była to zagadka przeznaczona dla oficerów śledczych ivendońskiej prokuratury, w sam raz dla kogoś pokroju Iana Fletchera.

Max próbował ogarnąć umysłem skalę poczynionych w konsolecie uszkodzeń i szybko doszedł do przygnębiającej konkluzji: pomimo dostępu do rozlicznych narzędzi nie miał szans na naprawienie rozbitych układów. Potrzebne mu były elementy zastępcze, a tych nie posiadał.

Pozwoliwszy sobie na strumień paskudnych wyzwisk inżynier podniósł się z klęczek, schował do pokrowca pistolet, a potem złapał za oparty o ścianę laser i ruszył czym prędzej przez ciemne podziemne korytarze w stronę tunelu komunikacyjnego mogącego doprowadzić go w pobliże szkoły.

Tym razem jednak nie trzymał lasera na ramieniu, tylko ściskał go kurczowo omiatając lufą broni każdy mijany zakamarek podziemi.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 18:04, 24 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.07, rafineria Borsalis

Anna Zarros dotarła do celu swej wędrówki bez większego trudu, ponieważ HUD skafandra wiódł ją najkrótszą dostępną drogą, pomiędzy majaczącymi w tumanach pyłu masywnymi kształtami rafineryjnych zbiorników. Dostrzegalne u ich podstaw plamy mroku, pustka na rampie załadunkowej i suche trzaski w eterze wywoływały u dziewczyny leciutki dreszcz grozy, ale dzielnie z nim walczyła. Miała nieustępliwy charakter i nie zamierzała wracać do punktu zbiórki niczym przestraszona nastolatka przyznając się tym samym do swej słabości.

Główna śluza dla personelu była szeroko otwarta, toteż Anna założyła, że pierwsze wstrząsy sejsmiczne zablokowały ją w tej właśnie pozycji. Tylna ściana śluzy runęła tworząc w głębi korytarza wysokie rumowisko, nie była to jednak przeszkoda mogąca dziewczynę powstrzymać. Wspięła się ostrożnie po bryłach rozkruszonego betonu pokonując gruzowisko i zanurzając się w mroczny, pozbawiony nawet lamp awaryjnych korytarz. Mierniki skafandra ostrzegały ją przed brakiem ciśnienia oraz nieco podwyższonym promieniowaniem radioaktywnym, odczyty nie były jednak niebezpiecznie wysokie. Prawdopodobnie gdzieś w pobliżu musiał spaść fragment układu napędowego rozbitego promu i to jego szczątki rejestrował licznik Geigera wbudowany w kombinezon Anny.

Dzięki fluorescencyjnym plakietkom na rękawach skafandra zdołała odnaleźć w ciemności zejście na niższy poziom, bo zlokalizowana chwilę wcześniej winda naturalnie nie działała. Zeszła po schodach w dół kierując się wskazaniami HUD-a, wyczuwając pod podeszwami butów szerokie pęknięcia świadczące o poważnym naruszeniu konstrukcji kompleksu.

Naprzeciw wejścia na klatkę znajdowała się jedna z licznych zakładowych stołówek, wyposażona w metalowe drzwi z osadzonym pośrodku okienkiem z pancernego szkła. Anna skierowała tam natychmiast kroki, ponieważ w pomieszczeniu migało rachitycznie kilka jarzeniowych lamp. Drzwi nie dawały się otworzyć, najwyraźniej zablokowane, toteż dziewczyna przycisnęła osłonę hełmu do szybki próbując wypatrzeć cokolwiek w środku.

Chwilę potem pożałowała swej ciekawości. Wewnątrz stołówki w chwili katastrofy znajdowali się ludzie, najpewniej jedzący posiłek robotnicy, bo oczom przerażonej Kresh'tanki ukazały się liczne ciała leżące pomiędzy przewróconymi stolikami. Anna dostrzegała zakrwawione twarze najbliższych z nich, świadczące o silnym krwotoku z oczu i uszu. Wszyscy zginęli w męczarniach, poddani błyskawicznej dekompresji rozszczelnionego pomieszczenia.

Cofnęła się od zablokowanych drzwi, oddychając płytko i usiłując uspokoić zszargane przerażającym widokiem nerwy. Po kilku minutach westchnęła głęboko przełamując narosły nagle lęk przed ciemnością podziemnych korytarzy, skrywających być może znacznie więcej takich koszmarnych obrazów, po czym zagłębiła się ostrożnie w głąb poziomu.

Na centrum operacyjne natrafiła przez przypadek, zwabiło ją w swoją stronę blaskiem zapalonego w środku oświetlenia. Podeszła bliżej, ściskając w ręce otrzymany od Maxa taser, zajrzała bezszelestnie za próg.

Pośród licznych konsolet i stacji roboczych dostrzegła jakieś poruszenie, toteż przełknęła bezwiednie ślinę nie wiedząc jak się właściwie zachować. Pomiędzy zwłokami dwóch sieciarzy przypasanych wciąż do foteli i leżących na modułach sprzęgu z wykrzywionymi w grymasach agonii twarzami Anna zauważyła jakiegoś człowieka w próżniowym skafandrze. Nie miała pojęcia, czy był to mężczyzna czy kobieta, skafander maskował bowiem cechy anatomiczne ciała pracującej przy komputerowym terminalu osoby.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:38, 25 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.07, kokpit Aurory

Słysząc narastający dźwięk turbin John sprawdził błyskawicznie odczyty na ekranie swego Simplexa i poczuł podchodzący do gardła żołądek. Idendoński statek schodził stromotorową trajektorią prosto na platformę zajętą przez Aurorę.

- Orfeo! Schodzicie prosto na moją głowę! – wrzasnął do komunikatora, podnosząc się mimowolnie z fotela – Zwiększcie wysokość, lądowiska są zablokowane! Podejście do lądowania jest zablokowane!

Wnętrze kokpitu Arrowa wibrowało już nieznacznie w rytm ryku napędu ivendońskiej maszyny, a spoglądający w boczne okienko nawigator mógłby przysiąc, że kłębiące się dziko tumany pyłu zaczęła już rozświetlać dobiegająca z góry niebieskawa poświata.

- Odebrałem, strefa lądowania zablokowana! – w głosie pilota ratunkowego śmiga również dało się wyczuć nutę histerii, całkowicie w takich okolicznościach zrozumiałej – Potrzebne nam jakieś bezpieczne koordynaty! Musimy gdzieś siadać, na górze wisi w kolejce jedenaście jednostek Obrony Cywilnej!

Ryk przeciążonego napędu niósł się echem ponad kadłubem Arrowa, ale lżał z każdą sekundą, świadcząc o tym, że pilot FAS Orfeo zwiększał wysokość zgodnie z desperackimi zaleceniami Johna. Drugim dowodem na to stała się zresztą natychmiast coraz bardziej rwana komunikacja radiowa.

- FAS Orfeo, wstrzymajcie zrzut, wstrzymajcie zrzut, innych też, innych też! Chcemy oczyścić lądowiska, chcemy oczyścić lądowiska! Strefa lądowania w kraterze jest ekstremalnie niebezpieczna, strefa lądowania bardzo niebezpieczna!

- ...rozumiałem! Przecho... my na stan za... su na parking... acie możliwoś... kazania dalszy... rmacji? Jeśli bloka... miałaby się ...ągać, dokonam... zrzutu na płaskowy... wędziami... teru!

John nic nie odpowiedział, klapnął tylko na fotel i otarł dłonią zroszone kroplami potu czoło.

- Dobry Boże, blisko było – wymamrotał do siebie samego, spoglądając na drżące mimowolnie dłonie.

- ...rzam pyta... jakie zalec... cedury działani... moż... sieć na orb... ły dzień! Odb...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 13:53, 25 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.08, platforma lądowiska numer trzy

Nath westchnął mimowolnie, kiedy niebieska poświata gazów napędowych zaczęła słabnąć wieszcząc odwrócenie ciągu silników statku. Niewidoczna w kłębach pyłu maszyna służb ratunkowych zwiększyła pułap wycofując się znad niebezpiecznej strefy lądowania.

- On schodził prosto na wasz statek – wydyszał oszołomiony Mikael – Przecież mógł rozwalić...

- Pilot lądował na oślep – wtrącił Robinson – Powtarzał nasz własny manewr sprzed godziny, tyle że my mieliśmy wtedy cholernie dużo szczęścia, a on prawie skraksował. Przypuszczam, że John zdążył go wywołać w ostatniej chwili i zmusił gościa do przerwania akcji.

- Ale przecież ratownicy muszą gdzieś wylądować – powiedział Zarros wzruszając bezradnie ramionami – Tu umierają ludzie...

- Jeśli spieprzą podejście do lądowania, umrze ich jeszcze więcej – orzekł twardym głosem Nath – Cała nadzieja w umiejętnościach Maxa. Ten przeklęty pył może wszystko zaprzepaścić. Wracajmy do własnej roboty, im szybciej się z nią uwiniemy, tym lepiej. Dobrze przytroczyłeś skafandry?

Mikael poklepał rękawicami po zrolowanych ciasno i ściągniętych paskami kombinezonach, które przyczepił sobie za pomocą rzepów do pleców.

- Bierzemy coś jeszcze? – Kresh’tańczyk wycelował palec w gogle noktowizyjne umieszczone w górnej części szafki – Chcesz przetrząsnąć wszystkie Bluebirdy? Czas ucieka.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:21, 25 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.12, tunel komunikacyjny Maglev-17

W głowie Maxa Blunta kłębiły się szaleńcze myśli i niesamowite koncepcje, a łuskowaci sakkranie walczyli w nich o prym z ludzkimi terrorystami, agentami Nommo i republikańskimi prowokatorami. Inżynier wciąż nie potrafił się pogodzić z przerażającym faktem, że chwilę wcześniej odkrył ewidentny dowód na akt sabotażu. Centrum sterowania kompensatorami nie zostało w żaden zauważalny sposób uszkodzone, obudowa konsolety nie nosiła żadnych śladów dewastacji. Ktoś zadał sobie sporo trudu, by zdjąć dolną płytę i skrzętnie rozwalić w drobny mak elektroniczne podzespoły, a potem ponownie konsoletę zamknąć.

Co potencjalny dywersant mógł zyskać unieruchamiając kompensatory? Jakie kierowały nim motywy i jak miał się ów akt sabotażu do wypadku z udziałem startującego z Oculusa promu, będącego czynnikiem inicjującym niszczycielskie w skutkach trzęsienie ziemi?

Mężczyzna maszerował peronem podziemnego metra, ponieważ liczne tunele komunikacyjne przecinające grunt pod kraterem składały się zasadniczo z dwóch części: sekcji przeznaczonej dla ruchu pieszego oraz toru szybkobieżnej kolejki magnetycznej. Max minął dwie niewielki stacyjki przeznaczone dla lokalnego personelu, opustoszałe, pełne porzuconych w panicznej ucieczce przedmiotów osobistych. Mierniki skafandra wciąż wskazywały na zwykły poziom ciśnienia, ale Max nie zdejmował hełmu, bo nie było ku temu potrzeby – w każdej chwili mogło dojść chociażby do wstrząsów wtórnych, a inżynier wcale nie chciał znaleźć się znienacka pod rozerwanym sklepieniem metra z odkrytą głową.

Max zakładał, że w kompleksach położonych wokół i ponad tunelem komunikacyjnym pracowało na co dzień wiele osób, toteż nie potrafił się opędzić od lodowatych dreszczy, kiedy mimo sukcesywnie pokonywanego dystansu wciąż nie natrafiał na żaden ślad mariposańskich kolonistów, ani żywych ani martwych. Optymistyczna część natury podpowiadała mu, że wszyscy zdołali się na czas ewakuować do hermetycznych schronów położonych na niższych poziomach kolonii, ale w obliczu odkrytych niedawno tajemniczych zniszczeń Max wolał niczego pochopnie nie zakładać.

Chociaż korciło go niezmiernie, by skręcić w stronę najbliższej klatki schodowej i zejść w stronę najbliższego schronu w nadziei na nawiązanie jakiegokolwiek kontaktu z miejscowymi, powstrzymał się przed tym wiedząc, że ma na głowie ważniejsze zadanie – musiał dotrzeć jak najszybciej do uwięzionych w szkolnym kompleksie dzieci.

Dochodząc do końca stacyjki zatrzymał się nagle z przechyloną w bok głową, bo dałby sobie ją uciąć, że usłyszał jakiś dobiegający z tyłu dźwięk. Założony szczelnie hełm pogarszał nieco słyszalność, ale po kilku sekundach nadstawiania uszu Max zyskał już pewność, że się nie myli.

Z ciemnego tunelu kolejki na drugim krańcu stacyjki, za plecami inżyniera, dobiegał szybko narastający wizg świadczący o nadjeżdżającym pociągu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:50, 25 Maj 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Nie, pozostałych wahadłowców nie przeszukujemy na razie. Zgarnijmy tylko ten noktowizor - może się przydać - i do senatora.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 14:54, 25 Maj 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Musze deklarować, że próbuje ratować tyłek?

Najchętniej dorwałbym jakaś wnękę/wspomniana klatkę schodowa. Lub przeciwległy tor kolejki. Ostatecznością będzie paść na ziemie płasko i próbować się zmieścić pod kołami/w poduszce powietrznej/czymkolwiek na czym jeździ pociąg.

Gdyby jechał dość wolno to może dałoby się wskoczyć na tył by mnie podwiózł? Ale dość wolno, nie będę ryzykował urwania ręki, bo to rozszczelniłoby mi skafander.

P.S. Tak mnie natchnęło po/w trakcie przejazdu ciuchci... Skąd można by wziąć zapasowe części do kompensatorów? Potrzeba wykręcić z innych kompensatorów (np. wahadłowców) czy starcza jakieś inne maszyny (może kolejka?).


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Pon 14:58, 25 Maj 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 14 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 13, 14, 15 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin