RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Wto 15:02, 21 Kwi 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Ojj, braciszku, wiesz dobrze, że Anna robi wszystko po swojemu i jak się uprze to ciężko jest ją zatrzymać. ; )

Ja chętnie pójdę, ale decyzja zależy od Was.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 15:29, 21 Kwi 2009
Trihikilius
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 13 Paź 2008
Posty: 406
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Częstochowa
Płeć: Mężczyzna





Hehe, ja się nie będę upierał siostra, na siłę to tylko można ... zrobić.

Na dobrą sprawę to mogę również posiedzieć do końca na statku i z przyjemnością poczytać zmagania naszych forumowych graczy.

I tak śledzę Wasze poczynania już od dłuższego czasu Smile.

Jedna tylko uwaga, Wasi wcześniejsi upierdliwi pasażerowie byli NPC-ami prowadzonymi przez GM-a. Natomiast obecna sytuacja troszkę się różni.

Choć nigdy nic nie wiadomo Smile.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 17:45, 21 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 9.50, niska orbita Mariposy

Towarowiec opadał z jednostajną prędkością w kierunku krateru Oculusa, nieuchronnie zmierzając w kierunku gęstego dywanu księżycowego pyłu zalegającego w dolnych warstwach silnie rozrzedzonej atmosfery Mariposy. Nathaniel operował dżojstikiem układu sterowniczego, Max asekurował go z swojego fotela. Oliver i John z braku zajęć siedzieli na swoich miejscach, zapięci dokładnie i obserwujący w milczeniu poczynania kolegów. Wszyscy zdawali sobie sprawę jak wielkim obciążeniem psychicznym i fizycznym było dla pilota lądowanie ręczne w tak niesprzyjających warunkach, toteż nikt się niepotrzebnie nie odzywał, nie chcąc Robinsona rozpraszać.

- Oculus City, Oculus City – rzucił w eter Oliver – Czy ktoś mnie odbiera?

W komunikatorze panowała złowróżebna cisza, zakłócana jedynie statycznymi piskami i dźwiękami ściszonej do granic słyszalności zapętlonej informacji nadawanej przez automatyczne przekaźniki alarmowe Mariposy. Arrow znalazł się już poniżej dryfujących na orbicie księżyca boi sygnałowych, spadając poprzez próżnię ku milczącej kolonii.

- Wysokość dwa i pół tysiąca do dna krateru – oznajmił Max. Nath skinął w odpowiedzi niemo głową, na przemian śledząc wskazania statusu silników korekcyjnych i trójwymiarowej mapy wnętrza krateru skopiowanej z programu astronawigacyjnego.

- Oculus City, Oculus City – ponowił wezwanie Oliver – Czy ktoś mnie słyszy?

Panująca w głośnikach cisza powodowała u wspólników zimne ciarki. Kolonia na Mariposie zamieszkana była przez blisko dwa tysiące osób, głównie wykwalifikowanych specjalistów zajmujących się wydobyciem i przetwórstwem surowców mineralnych. Załoga Aurory czuła ucisk w żołądkach na samą myśl o tym, że wskutek jakiegoś kataklizmu wszyscy ci ludzie mogli już nie żyć.

- Trzymajcie się, zaczynamy – oznajmił Nathaniel wytracając nieco prędkość opadania statku. Max przygryzł w napięciu usta dostrzegając pierwsze kłęby rzadkiego pyłu wyrastające za pancernymi szybami kokpitu – Widoczność spada!

Arrow zagłębił się w dywan chmur i w jednej chwili za oknami statku zrobiło się szaro, roziskrzona blaskiem gwiazd czerń kosmosu znikła bezpowrotnie.

- Wysokość półtora tysiąca! – oznajmił głośno Max – Masz idealny wektor podejścia, tak trzymaj!

Ponieważ na Mariposie ze zrozumiałych powodów nie istniały prądy powietrzne, Aurora opadała ku dnu krateru w płynny sposób, ale Nathaniel ponownie zmniejszył moc turbin, zwalniając jeszcze bardziej. Nie miał pojęcia jakich zniszczeń dokonał hipotetyczny wybuch, a nie miał najmniejszego zamiaru wbić spodu towarowca w jakieś przemieszczone kataklizmem wieże sygnałowe lub kominy rafineryjne.

- Kontrola Lotów Ivendo, czy mnie słyszycie? – Oliver sprawdził z ciekawości status łączności z centrum kryzysowym, ale w odpowiedzi usłyszał jedynie coraz bardziej rwane strzępki niezrozumiałej radiowej transmisji. Znajdujące się w księżycowym pyle związki mineralne otaczały Arrowa z wszystkich stron szczelnym całunem, w destrukcyjny sposób wpływając na łączność – Czy ktoś mnie słyszy?

- Czuję się jak w grobie – mruknął John poprawiając z grymasem bólu nanotechnologiczną opaskę na brzuchu, wciąż kontrolującą za pomocą złącza neuralnego proces zdrowienia uszkodzonych kulą narządów wewnętrznych – Nath, tylko się nie zdrzemnij z nudów.

Robinson nic nie odpowiedział, całą swą uwagę koncentrując na wskaźnikach pokładowych przyrządów.

- ...oś m... yszy... arzam... czy... toś... ie... łyszy...

Wszyscy podskoczyli mimowolnie w fotelach słysząc przerywany ostrymi trzaskami głos, praktycznie niezrozumiały, ale zupełnie inny od tonu kontrolera lotów.

- Co to było? – syknął John wymieniając spojrzenia z Oliverem.

- Wysokość osiemset metrów! – ostrzegł natychmiast Max – Nath, teraz cholernie uważaj, w tej zupie mogą się kryć przewody wysokiego napięcia!
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:22, 21 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Teraz powoli, bez pośpiechu, jak na symulatorze. Relax. Wszystko pod kontrolą. Nathanielu Robinson, jesteś zajebistym pilotem, wylądujesz gładziutko, jak po sznurku...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 21:48, 21 Kwi 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





-Oculus City, Oculus City; tu FCS Aurora - czy ktoś mnie słyszy?

Puszczam kolejny sygnał w eter, powtarzam co jakiś czas. Wraz ze zbliżaniem się w stronę centrum stacji sygnał (zarówno nasz, jak i OC) powinien być coraz mocniejszy. Ważne, abyśmy odebrali go jak najszybciej - być może ktoś z ocalałych będzie miał dla nas cenne informacje, np. dotyczące stanu zniszczenia stacji czy o bezpiecznym miejscu do lądowania. Nath, tak trzymaj Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 11:00, 22 Kwi 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Cytat:
Jedna tylko uwaga, Wasi wcześniejsi upierdliwi pasażerowie byli NPC-ami prowadzonymi przez GM-a. Natomiast obecna sytuacja troszkę się różni.


Max, Nath, Oliver i John nie rozróżniają NPC od zwykłych graczy Laughing

Cytat:
Na dobrą sprawę to mogę również posiedzieć do końca na statku i z przyjemnością poczytać zmagania naszych forumowych graczy.


O nie, na brak roboty to Ty narzekać nie będziesz ;] Zabezpieczymy teren przed obcymi i piratami i później wasza grupa wchodzi do akcji. Anna byłaby pomocna już w pierwszym rzucie. Zawsze może dostać Tasser lub ew. pistolet, jeśli Max zakosi Karabin. Choć imho optymalnie by było Nath i Oli z karabinkami laserowymi, Max i Anna z krótka bronią. Karabinki zabezpieczają, a reszta toruje drogę. Zobaczymy, że jest bezpiecznie i wracamy. Jak będzie niebezpiecznie to tez wracamy ;p Ale jak Brat się nie zgodzi, to nie będziemy ciągnąc pani na silę.

W drugim rzucie pewnie wszyscy nasi goście wyjdą wskrzeszając stacje do życia i podejmując ew. ludzi którzy przeżyli. Czwarta osoba do teamu to pewnie znów Nath będzie, chyba, że bardziej od żołnierza będzie potrzebny technik kolejny.

Jak już na stacji będzie się dało chodzić bez skafandrów, wtedy wyjdziemy wszyscy na stacje, zostawiając tylko kogoś do pilnowania statku (jedna-dwie osoby).

P.S. Kto ma śrutówki? Jak się nie mylę to Nath chyba. Może jeszcze John? Mogłyby się przydać do pilnowania statku.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 12:46, 22 Kwi 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





John ma obrzyna i pistolet.
I grzecznie poczeka na pokładzie aż pozostali posprzątają.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 15:54, 22 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 10.00, niska orbita Mariposy

Na czole Nathaniela pojawiły się krople zimnego potu, ale tylko one zdradzały emocje kotłujące się w umyśle siedzącego z kamienną miną pilota. Arrow opadał teraz tak wolno, że chwilami sprawiał wrażenie zawieszonego w szarej kurzawie, wprawianej w szaleńczy taniec strumieniami gorących gazów tryskających z dysz silników korekcyjnych. Tylko cyfrowy wyświetlacz wysokościomierza i zmniejszająca wysokość sygnatura statku wyświetlana na trójwymiarowej mapie krateru przeczyły temu złudnemu wrażeniu bezruchu.

- Dwieście osiemdziesiąt metrów! – Max spoglądał na przemian na ekran swego komputera oraz bezcielesny obraz za szybami kokpitu. W mętnej zawiesinie pyłu zaczynały się rysować jakieś nierozpoznawalne kształty, mogące być zarysami większych budowli lub instalacji rafineryjnych.

- Oculus City, Oculus City, czy mnie słyszycie? – ponownił zapytanie Oliver, przechylony przez podłokietnik fotela i pożerający wzrokiem obudowę komunikatora.

- ... ówi dyspozyt... ulus... Ci... ... ...amy... tuację... kryzys... ystem... wania... ycia sia... ...ły całko... nie ma... silan... trycznego... udzie są uwię... ni w tun... ach komu... jnych... jemy naty... to... ocy!

Ostatnie słowa wypowiadane przez zrozpaczony, ale i pobrzmiewający determinacją kobiecy głos utonęły znienacka w przeraźliwym pisku dartego metalu. Arrow zadygotał gwałtownie, przechylił się nieznacznie na jedną burtę.

- O kurwa! – wyrzucił z siebie Max łapiąc rękami za oparcia fotela – Tarcie na lewej burcie!

Nathaniel skorygował w ułamku sekundy ciąg lewoburtowych silniczków korekcyjnych, przesunął towarowiec w poziomie o półtora metra przywracając poprawne ustawienia żyroskopu, ustawił stateczek w trybie zawisu.

Dopiero wtedy pozwolił sobie na otarcie lewym rękawem mokrego czoła.

- Co to było? – zza progu kokpitu dobiegł okrzyk któregoś z pasażerów – Wszystko gra?

- Tak! – odkrzyknął równie spocony Oliver – Otarliśmy się o jakąś konstrukcję, ale już wszystko w porządku. Kontynuujemy lądowanie!

Kapitan błyskawicznie prześledził odczyty systemu diagnostycznego, z ulgą rekestrując wzrokiem zielone ikonki palące się przy pozycjach związanych z hermetycznością kadłuba. Arrow zahaczył o coś ze sporym hałasem, ale stłuczka ta miała się skończyć najpewniej na paskudnej rysie na burcie, bez poważniejszych konsekwencji.

- Dwieście dwadzieścia metrów – oznajmił Max.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Śro 18:34, 22 Kwi 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Sprawdzam na instrumentach czy i jakie są uszkodzenia (pewnikiem tylko poharatany kadłub, ale jeśli coś poważniejszego to sprawdzę 'naocznie')
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 13:21, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 10.01, krater Oculus City

- Nie ma przebicia, nie ma przebicia! – oświadczył podniesionym głosem John, sprawdzając dla pewności raz jeszcze odczyty układu monitorującego poziom ciśnienia wewnętrz statku – Pojechałeś po czymś ostrym, pewnie lakier zarysowałeś!

- Chrzanić lakier, pomaluje za karę w wolnej chwili! – roześmiał się nieco histerycznie Oliver – Max, wysokość?

- Dwieście dziesięć! – odkrzyknął inżynier – Według mapnika dokładnie pod nami powinna stać platforma lądowiska!

- Według mapnika w promieniu pięćdziesięciu metrów nie ma żadnego obiektu, w który moglibyśmy walnąć! – pozwolił sobie na ciętą uwagę Nathaniel – Kiedy ten program był aktualizowany?

- ...amy wasz syg... diowy... ...ujcie się... aki jes... asz statu... – w głośnikach kokpitu coraz wyraźniej rozbrzmiewał zdesperowany dziewczęcy głos, sprawiający upiorne wrażenie nawoływania z zaświatów - ...esteście ... ...anie nam... ...óc?

- Oculus City, mówi FCS Aurora – rzucił w eter Oliver – Macie silne zakłócenia w łączności, odbieramy bardzo nieczytelny przekaz. Próbujemy podejść do lądowania w kraterze. Jeśli nam się uda, przystąpimy do akcji ratunkowej.

- Sto siedemdziesiąt metrów!

- Dziwny odczyt na radarze, solidna konstrukcja z prawej strony, jakieś dwadzieścia metrów od burty.

- Na mapniku nic nie ma!

- Sto czterdzieści metrów!

Towarowiec opadał poprzez szarą zawiesinę przesuwając się obok ledwie zarysowanych w mroku ciemnych kształtów, którym ludzka fantazja przydawała niestworzone atrybuty.

- Sto metrów! Nath, wysuwać podwozie?!

- Wysuwaj!

Pod brzuchem Arrowa pojawiły się teleskopowe metalowe łapy poruszane za pomocą hydraulicznych siłowników, rozkładające się szybko na boki na podobieństwo łapek monstrualnego owada. Zielona kontrolka paląca się na ekranie komputera Maxa potwierdziła pomyślne zakończenie tej czynności, co inżynier powitał westchnieniem ulgi. Od chwili kupna Aurory jeszcze ani razu nie trafiła się okazja do przetestowania klasycznego układu podwozia statku, ponieważ do chwili lądowania na Mariposie wspólnicy korzystali wyłącznie z doków w instalacjach orbitalnych.

- Podwozie wysunięte, pełna gotowość! Osiemdziesiąt metrów!

Dwadzieścia sekund później przez pokład towarowca przetoczył się znienacka donośny huk, a cały stateczek zadygotał z ogromną siłą, przechylony pod kątem kilkunastu stopni na bok.

- Kontakt z powierzchnią! – oznajmił Nath – To chyba platforma, ale jest przechylona!

Oficer ochrony nacisnął przycisk aktywujący czujniki odpowiadające za skoordynowanie ustawienia podwozia z wskazaniami pokładowego żyroskopu. Komputer wypoziomował Arrowa w ciągu półtorej sekundy, skracając niektóre łapy, inne zaś nieco przedłużając. Nie tracąc czasu Nathaniel zredukował ciąg silniczków korekcyjnych do zera, zamykając na koniec ich dysze.

Aurora wylądowała na dnie krateru.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 14:35, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





Tryb techniczny. Lądowanie zakończone sukcesem, chociaż platforma jest chyba uszkodzona, bo ma przechył na bok (trzeba będzie uważać chodząc po niej, żeby się przez przypadek gdzieś nie ześlizgnąć). Za oknami kokpitu wciąż widać tylko szarą zupę: to gęste chmury księżycowego pyłu, które z powodu minimalnej grawitacji potrzebują kilku godzin, by opaść z powrotem na ziemię. Jedna uwaga związana z grawitacją właśnie: po wyjściu na zewnątrz Arrowa musicie cholernie uważać z chodzeniem, bo jak komuś strzeli do głowy wysokie skakanie, to przy odrobinie pecha jeszcze wyleci na orbitę! (no, dobrze, trochę przesadziłem, ale niska grawitacja chwilami może Wam faktycznie przysporzyć kłopotu).

Co do sprzętu, zbiórka danych na temat broni (to dla chłopaków): dwa ręczne lasery, dwie strzelby śrutowe, cztery pistolety, jeden taser. Dla wiadomości, wszyscy pasażerowie potrafią posługiwać się bronią, bo panowie mają status federalnych rezerwistów, a panna Zarros sporo się nauczyła od brata, jeśli o strzelanie idzie (wiadomo, w tak niebezpiecznych czasach dziewczyna musi się umieć obronić sama). Macie też dwa pakiety medyczne, w komplecie z miniaturowymi skanerami, zapasem środków znieczulających, żelem odkażającym rany i wieloma innymi gadżetami.

Macie cztery kombinezony próżniowe, które trzeba będzie założyć, bo powietrzem na zewnątrz nie sposób niestety oddychać. Ustalcie definitywnie skład grupy rekonesansowej.

Istnieje pewna komunikacja z ludźmi z Oculus City: rwana, bo rwana, ale strzępki słów da się rozpoznać. Jak chcecie rozwinąć ten wątek, o co dokładnie ich pytać, co proponować? Dla rozwiania wątpliwości: łączność ze światem zewnętrznym (czyt. poza kraterem) jest ekranowana w stu procentach.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 15:28, 23 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Proponuję przebrać w skafandry cztery osoby, na wstępny rekonesans wysłać dwie uzbrojone w karabinki laserowe i z podręczną apteczką. Pozostałe dwie czekają w odwodzie. Po zbadaniu terenu przyślemy drugą grupę. Ktoś na mostku niech pilnuje komunikacji z Oculus City i z ekipą na zewnątrz. Kandydatura Robinsona na zwiad została już ustalona, kto jeszcze idzie?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 16:38, 23 Kwi 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





namakemono napisał:
Proponuję przebrać w skafandry cztery osoby, na wstępny rekonesans wysłać dwie uzbrojone w karabinki laserowe i z podręczną apteczką. Pozostałe dwie czekają w odwodzie. Po zbadaniu terenu przyślemy drugą grupę. Ktoś na mostku niech pilnuje komunikacji z Oculus City i z ekipą na zewnątrz. Kandydatura Robinsona na zwiad została już ustalona, kto jeszcze idzie?


O ile dobrze zrozumiałem, John został już wstępnie wytypowany do czuwania na mostku – w związku z powyższym zostaje Wam jeden wolny kombinezon. Do wspólników MJ należy decyzja, kto go założy, ale pamiętajcie: BG-pasażerowie też liczą na to, że trochę w niniejszej sesji pograją, a nie będą jedynie czytać kolejne updaty Wink To trójka specjalistów w różnych dziedzinach, więc dajcie im się wykazać, moi drodzy!

John, rzuć w trybie taktycznym kilka komunikatów, które chcesz nadać pod adresem tej nieznanej jeszcze kobiety z Oculus City (chodzi o to, że chciałbym je obrobić dla niej pod kątem rwanych transmisji – a nuż coś zrozumie na opak i zrobi się nieco weselej).
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 17:55, 23 Kwi 2009
Urbik
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 268
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Gliwice





W takim razie polecę jeszcze ja, Max i Anna Zarros. Jako pierwsza dwójka, na zwiad pójdę ja i Nath. W tym czasie Max i Anna mogą jeszcze pozostać na statku i kończyć przygotowywać się do wyjścia na powierzchnię księżyca. Jak tylko ogarniemy wstępnie całą sytuację, zmieniamy skład grupy - do działania wyślemy naszych specjalistów (czyt. rodzeństwo) i odeślemy jedną osobę z załogi spowrotem na pokład. Najlepiej, jeśli byłby to Max - trzeba będzie czym prędzej skontrolować sprawność Aurory do podjęcia lotu i naprawić ewentualne usterki. Nigdy nie wiadomo, jakiemu zagrożeniu będziemy musieli stawić czoła. A nóż czeka nas niebawem kolejna eksplozja...
John oczywiście zostaje na mostku i stara się odebrać jakiekolwiek sygnały z Oculus City. W razie czego da nam znać o stanie kompleksu/ocalałych przez komunikator.

Cieszę się, że Panna Zarros umie posługiwać się bronią, ale z mojej decyzji nie dostanie jej do rąk. Podobnie jak jej brat. Ot, kwestia bezpieczeństwa. Myślę, że w pełni rozumiana przez pozostałych członków załogi, biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia. W trakcie pierwszego zwiadu całkowita ilość 3'ech karabinków nam wystarczy, w międzyczasie John powinien dowiedzieć się czegoś więcej o całym tym zamieszaniu i powiadomić nas, czy będziemy musieli zaopatrzyć się w większą ilość broni (czyt.: wyposażyć w nią jeszcze jedną osobę), czy też będziemy mogli spokojnie wysłać jedynie dwóch uzbrojonych ludzi w kolejnym "rzucie".

Gwoli przypomnienia, jakie są specjalizacje naszych pasażerów?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Czw 18:18, 23 Kwi 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





Zapomniałem o najważniejszym, ale to sprawa oczywista, więc w sumie przypominać nie muszę. Ale strzeżonego... sami wiecie. John niech drogą radiową spróbuje wybadać sytuację i na bieżąco przekazuje ją grupie wypadowej. Dobrze byłoby wyciągnąć od nieznajomego głosu jak najwięcej informacji dotyczących sytuacji w mieście, przyczyn i skutków katastrofy. Czym mniej niespodzianek dla grupy wypadowej, tym bezpieczniej dla wszystkich: dla Aurory i jej załogi, ale też dla mieszkańców planety.
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 4 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3, 4, 5 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin