| 
		
			| 
			
				| 
				| Keth |  | Mistrz Gry |  |  |  |  |  | Dołączył: 30 Sie 2007 |  | Posty: 4663 |  | Przeczytał: 0 tematów 
 
 |  | Skąd: Nibylandia Płeć: Mężczyzna
 |  
 |  
 
 |  |  
			|  |  |  
 
 | 
		
			| Kodannon, doki Tarantini, 19 julius 831.M41, godz. 19.18 
 Szarooki mężczyzna wydął leciutko usta, wbił w Dekaresa swe nieustępliwe spojrzenie.
 
 - Bierzecie na siebie odpowiedzialność, agencie? - powtórzył nieprzyjemnie cierpkim tonem - Bardzo to odważne zważywszy na ewentualne konsekwencje. Ów kierownik faktycznie dałby wówczas głowę, ale nie tylko on. Wbrew powszechnej opinii społeczeństwa Święte Oficjum prócz rozlicznych cnót posiada również wady, ale z pewnością nie należy do nich pobłażliwość wobec niekompetencji. Borelias!
 
 - Tak, panie! - spośród idących w tyle członków świty Cimbrii wysunął się natychmiast jakiś niski człowiek w ciemnoczerwonym kapturze obszytym czarnobiałym rąbkiem, przemawiający za pomocą przynitowanego do dolnej części czaszki implantu głosowego - Twe rozkazy?
 
 - Będziesz asystował miejscowemu kierownikowi podczas ekstrakcji danych z bloków pamięci tutejszych Duchów Maszyny. Chcę mieć pewność, że żadne zapisy nie zostały zmanipulowane.
 
 - Przeinaczanie cyfrowych zapisów jest zbrodnią przeciwko czystości danych, panie! Nie ma kary dość srogiej, by złagodziła gniew Omnissiaha przeciwko takim świętokradcom!
 
 - Wiem, Boreliasie - kiwnął głową szarooki mężczyzna - Ale racz powściągnąć na razie swe wzburzenie. Jeśli ten człowiek uczyni coś, co być może rozgniewa Duchy Maszyny, nie zabijaj go... nie od razu.
 
 - Tak jest, panie - techkapłan skłonił się nieznacznie, po czym ruszył w ślad za regulatorem, którego przywołał w międzyczasie Mordeci, nakazując funkcjonariuszowi doprowadzić gościa do miejsca pracy Mortensena i życząc kierownikowi zmiany w myślach stalowych nerwów.
 
 - Jak rozumiem, pani - Dekares odwrócił głowę w stronę Cimbrii - Nasze rzeczy przyleciały razem z wami?
 
 Albinoska uniosła wysoko brwi, a w jej krwistych oczach pojawił się nagle króciutki błysk, który wydał się Barabosie wyrazem autentycznego, a nie udawanego zdziwienia.
 
 - Wasze rzeczy, agenci? - powtórzyła Logan - Wasz prywatny ekwipunek?
 
 Widząc potwierdzający wyraz twarzy Dekaresa albinoska skrzywiła się w bardzo nieprzyjemny sposób.
 
 - Agencie Barabosa, w innych okolicznościach nie ominęłaby was surowa kara za tak nieodpowiednie zachowanie - warknęła kobieta - Sugerujecie w obecności lepszych od siebie, że do moich obowiązków należy wożenie waszego złomu? To absolutnie...
 
 Cimbria urwała w połowie zdania, bo znalazłszy się nagle w pomieszczeniu z rozbitym kontenerem ujrzała na własne oczy rozciągniętego na posadzce stwora.
 
 - Jeszcze wrócimy do tego tematu, agencie Barabosa - dokończyła znacznie cichszym tonem Logan, dosłownie cedząc słowa przez zęby i kucając jednocześnie obok monstrualnego truchła.
 
 - Ten widok potwierdza wstępne wnioski - powiedział mężczyzna z metalową maską - Wszystkie cechy charakterystyczne zgodne, zapewne badanie wzorca genetycznego nawet nie będzie potrzebne, zwłaszcza, że ich podstawowy wzorzec ulega nieustannym mutacjom. To bez wątpienia Gauntii gladius.
 
 - Co takiego, sir? - nie wytrzymał stojący opodal truchła proktor Vriggo, spoglądający szeroko otwartymi oczami na gromadę przybyszów noszących na swych odzieniach insygnia Officio Planetia Sibellus - Co to za stwór?
 
 - Wątpię, by nazwa potoczna wiele wam wyjaśniła, funkcjonariuszu - odparł cierpko mężczyzna, wbrew podejrzeniom Dekaresa bynajmniej nie policzkując zabierającego bez pytania głos regulatora - To tyranid. Wiecie, co to tyranid?
 
 - Nie, sir - zaprzeczył ruchem głowy Vriggo, kreśląc na wszelki wypadek znak Orła.
 
 - A wy wiecie, agencie? - mężczyzna w masce spojrzał w stronę Barabosy, świdrując go zarówno swym zwykłym jak i sztucznym okiem.
 |  |