RPG online

Gry fabularne online

Forum RPG online Strona Główna -> Traveller -> TR - Godzina Chwały Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 32, 33, 34  Następny
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
PostWysłany: Sob 12:08, 30 Maj 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Coś mi się zdaje, że ta tragedia jest przykrywką dla jakieś większej afery. Obrobienie Ivendońskiego banku? Kradzież jakiegoś depozytu? ...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 13:38, 30 Maj 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Nie miała zamiaru mu zaufać. Co najwyżej dać tego pozory. Nie miała też ochoty ani czasu, by zastanawiać się, kim naprawdę jest ten człowiek- plakietka na skafandrze nie była zbyt przekonująca. A już na pewno nie wystarczyła na to, by rozwiać wszystkie wątpliwości. Jeśli mówi prawdę- nie powinno mu specjalnie przeszkadzać to, że przez pewien czas będzie na celowniku. Nie wie, kim jest dziewczyna, ale wie, jakie ma zamiary. Anna zastanawiała się, czy dobrze zrobiła, mówiąc o zraszaczach- ale jeśli ten mężczyzna naprawdę jest zastępcą dyrektora, to ukrycie prawdy mogłoby mu się nie podobać i mógłby ją podejrzewać o inne zamiary. A jeśli jest kimś innym, w domyśle terrorystą lub coś w tym guście, to to w sumie nie ma znaczenia, i tak nie będzie po jej stronie...

Bez względu na to, kim on jest, wiedziała, że mu nie zaufa.

-Może mi pójdzie lepiej. Będę ci udzielać wskazówek, co masz robić.

Dziewczyna chciała, by to Corey włączył zraszacze według jej poleceń- nie miała zamiaru oddać ani położyć broni, przeciwnie- chciała wciąż mieć ją wycelowaną. Na wszelki wypadek.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 16:26, 30 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.12, kokpit FCS Aurora

John wyjrzał z narastającą niecierpliwością za okno kokpitu, zmełł w ustach przekleństwo widząc, że tumany pyłu nie mają najmniejszego zamiaru opaść ku powierzchni ziemi. Max albo coś zepsuł próbując odpalić podziemne kompensatory albo okazały się zbyt uszkodzone, by cieszący się opinią złotej rączki inżynier zdołał je naprawić. W głowie Johna kłębiły się dzikie myśli. Wszyscy członkowie załogi Arrowa i wszyscy pasażerowie z wyjątkiem jego samego kręcili się teraz gdzieś na zewnątrz, walcząc z uciekającym czasem i przeciwnościami losu w nadziei na uratowanie życia setek uwięzionych pod ziemią kolonistów.

A on tkwił z braku skafandra w ciasnym fotelu w kokpicie Aurory, bezskutecznie próbując wywołać przez radio kogokolwiek ze znajdujących się w górze ratowników. Drobiny minerałów zmieszane z księżycowym pyłem tworzyły doskonały system zagłuszania naturalnego pochodzenia, ekranując wszystkie słane na orbitę parkingową Mariposy sygnały.

John spojrzał ze złością na leżącą w fotelu obok kapsułę sygnałową, irracjonalnie winiąc urządzenie za brak napędu nożnego, dzięki któremu mogłoby powędrować do luku towarowego, wydostać się na zewnątrz śluzy i własnoręcznie wystrzelić się na orbitę. I pomyśleć, że Dynatec od trzech lat wypuszczał na rynek niewielkie roboty z programowaniem samouczącym, zaprojektowane pod kątem tego rodzaju misji na pokładach kosmicznych statków. John nie miał co prawda pojęcia, ile kosztował najtańszy model takiego robota, ale gryząc na widok kapsuły wargi obiecał sobie solennie w duchu, że sprawdzii cennik Dynatecu natychmiast po opuszczeniu Mariposy.

Nie, nie mógł już dłużej czekać! Palec nawigatora uderzył w klawisz aktywujący połączenie radiowe z kontrolą lotów.

- John, tu Uhura - odezwała się dyspozytorka - Garret musiał na chwilę wstać od kompa, rozprostować nogi.

- Nic nie szkodzi, ty też masz miły głos - zażartował słabo Kowalsky - Nadal macie tam taki dziki młyn?

- Z każdą chwilą robi się gorzej, John - w głosie kontrolerki pojawiła się ledwie wyczuwalna nuta histerii - Wszędzie wokół umierają ludzie, ci w stacji kolejki prawie oszaleli, musiałbyś posłuchać głównego kanału alarmowego... przepraszam, chyba zaczynam pękać...

- Nie przepraszaj, przekaż za to coś Garretowi - John podjął błyskawicznie decyzję, której pomysł już wcześniej chodził mu po głowie - Ci na górze nie wiedzą, gdzie mogą siadać, więc wskoczę na geostacjonarkę i zrobię im miejsce na naszym lądowisku. Akcja będzie się pewnie ślimaczyć, ale przynajmniej coś zacznie się dziać. Niechby nawet siadali jeden po drugim i zaraz zwalniali miejsce, wysadzając ekipy ratunkowe w biegu, to już będzie coś.

- Kiedy startujesz? - zapytała Uhura.

- Zaraz - nie przerywając rozmowy John sięgnął ręką do rzędu przełączników odpowiedzialnych za inicjację napędu korekcyjnego - Przeproś Garreta za kabel transmisyjny, bo nie mam go jak wypiąć ręcznie i zaraz wyrwę wam gniazdo ze ściany. Dajcie cynk moim kumplom, gdzie jestem jak już wylezą spod ziemi, bo teraz nie mam z nimi łączności, anie chcę, żeby padli na zawał na widok pustej platformy. Trzymajcie się i do usłyszenia!

- Powodzenia, John!

Chwilę później Arrow poderwał się z płyty lądowiska z ogłuszającym rykiem sekcji napędowej, idąc pionowo w górę i błyskawicznie znikając w chmurach księżycowego pyłu. Po upływie następnej minuty nie było już po nim najmniejszego śladu.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Sob 21:48, 30 Maj 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





-Hej, tutaj!

Max w swej naiwność przewiesił laser przez plecy i poszedł w lepiej oświetlone miejsce machając ludziom. W końcu jacyś ratownicy, ktoś odpowiedzialny! Będzie szybciej i sprawniej tam,gdzie będzie potrzebny. Moze będą mieli zapasowe części do kompensatora pod pytą lotniska? Jednak zaraz przyszła go refleksja, zbyt późno by się ukryć przed ludźmi - A jeśli to oni sabotowali..?

Max ładnie się wylegitymuje i powie, że jak chcą, to niech skontaktują siez kontrola lotów. Wisza im kilka flaszek za przywrócenie energii Garretowi i jego ludziom. Następnie powie, że biegł do dzieciaków. Zapyta też, czy ktoś próbował naprawić kompensator. Nie wspomni o sabotażu, chyba, że zaskarbią jego zaufanie (zobaczy, że faktycznie kogoś ratują). Jeśli spytają "jakim im" to wspomni o ludziach, którzy muszą siedzieć na Aurorzez braku kombinezonu i pozostałej trójce, którzy chcą włączyć główny generator. Nie napomyka ani o senatorze (tu mu wstyd, że go ratujemy) ani o innych zadaniach - nie ma pewnsci, czy to nie spiskowcy.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Nie 23:19, 31 Maj 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.14, tunel komunikacyjny Maglev-17

Ubrany w wielki nieporęczny skafander białego koloru i machający z krawędzi peronu inżynier nie mógł nie zostać zauważony. Max zobaczył, że pierwsi dwaj pasażerowie kolejki, siedzący na lorze tuż za niewielkim modułem pociągowym, wymienili między sobą spojrzenia, a potem jeden z nich odwrócił się do tyłu gestykulując ręką w stronę towarzyszy.

Wszyscy mieli bez wątpienia łączność radiową krótkiego zasięgu, za pomocą wbudowanych w skafandry nadajników. Max podniósł własną dłoń do hełmu chcąc przekręcić regulator własnego komunikatora w poszukiwaniu częstotliwości używanej przez ratowników. Nie miał pojęcia, jakim cudem Ivendończycy zdołali się przedostać tak szybko do podziemnej linii kolejki, ale wyglądało na to, że na górze rozpoczęła się masowa operacja ratunkowa.

- ...jąć go! - w słuchawkach hełmu rozległ się nagle zdecydowany męski głos. Max uśmiechnął się pojmując, że złapał częstotliwość ratowników.

Pociąg był już w połowie stacji, inżynier widział doskonale podnoszących się z kucek mężczyzn na pierwszej lorze. Obaj trzymali w rękach pistolety maszynowe, kierując lufy broni w jego stronę.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 12:17, 01 Cze 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Max nie usłyszał pełnego komunikatu, ale ton jakim został wykrzyczany nie dawał złudzeń. Oni nie mieli przyjaznych zamiarów - popełnił cholerny błąd. Możliwe, ze największy w jego już nie tak długim życiu.

Eh, tak czułem jak tylko napisałeś, ze oni też mają noktowizory ;p. Skok za najbliższa osłonę, jak nie ma to chociaż na ziemię. Jeśli przeżyje, to spróbuje się wycofać wgłąb stacji ostrzeliwując się, do jakiegoś ciemnego i najlepiej ciasnego miejsca. W razie potrzeby odstrzelę, żarówki, tak, byśmy musieli walczyć w goglach. Wtedy oślepię ich latarką, wystrzelę do kilku i zwieję dalej. Ofc wycofując się nie omieszkam zwalić jakiejś szafki, czy innych pierdół pod nogi, by trudniej było mnie ścigać. Chętnie obejrzę się tez za jakimiś linkami, żyłkami, ostrzami, butlami z gazem, gaśnicami. Wszystko może się przydać do zaimprowizowania pułapek, czy odwrócenia uwagi.

P.S. Jak dobrze pamiętam, to tu jest powietrze, prawda..? ^^'


Ostatnio zmieniony przez Freeks dnia Pon 13:07, 01 Cze 2009, w całości zmieniany 1 raz
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 15:35, 01 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.15, podziemna promenada imienia Roodweilera

Nathaniel i Mikael zeszli przez wyłamane wstrząsami wrota parkingowe do jednego z podziemnych tuneli komunikacyjnych kolonii, przedostali się przez pryzmy gruzu na mniej zniszczony odcinek, gdzie z powolnego marszu mogli przejść do tempa komicznego truchtu. Żadnemu nie było bynajmniej do śmiechu, chociaż widok podskakującego w skafandrze towarzysza mógł każdego z nich w normalnych okolicznościach rozbawić.

Chwilę wcześniej minęli wejście do dużego domu towarowego, gdzie pod wpływem trzęsienia ziemi opadły metalowe kratownice zamykające wszystkie wejścia, a dziesiątki uwięzionych w śmiertelnej pułapce klientów i sprzedawców umarły w straszny sposób, kiedy cały poziom uległ błyskawicznej dehermetyzacji. Robinson – zahartowany bitewnymi doświadczeniami były żołnierz – odwrócił na ów widok głowę, ale nieprzyzwyczajony do tak drastycznych obrazów Mikael omal nie zwymiotował w swój hełm. Żaden z nich nie skomentował w żaden sposób tej sceny, Nathaniel słyszał jednak w słuchawkach skafandra przyśpieszony płytki oddech towarzysza, świadczący jawnie o głębokim wstrząsie dla jego psychiki.

Minąwszy dom towarowy mężczyźni natrafiali na coraz więcej uwięzionych wokół ludzkich ciał. Robinson próbował je liczyć, ale po pięćdziesiątych zwłokach dał sobie spokój. Wszystkie ofiary nosiły na sobie ślady śmierci poprzez rozszczelnienie struktury kompleksu i oficer ochrony wolał nie myśleć, ile zwłok mieli w następnych godzinach wyciągnąć na powierzchnię Oculus City nadciągający z Ivendo ratownicy.

Skala mariposańskiej tragedii głęboko go przytłaczała.

Czujniki kombinezonów sygnalizowały brak tlenu, toteż obaj mężczyźni poruszali się z ogromną ostrożnością, dokładając wszelkich starań, by przez przypadek nie uszkodzić swoich strojów, bo pech taki mógł dla nich oznaczać nawet śmierć.

- Ktoś tu szedł – odezwał się nagle Mikael, przerywając ciężkie milczenie i pokazując palcem na liczne odciski butów w grubej warstwie pyłu, który osypał się ze sklepienia tunelu. Nathaniel sprawdził wskazania swego HUD-a. Ratownicy znajdowali się zaledwie kilka minut drogi od wejścia do kopuły mieszczącej korporacyjne biura. Zauważone przez Mikaela ślady należały w opinii Natha do pięciu, może sześciu osób; krzyżowały się z trasą ratowników na wysokości bocznego korytarza prowadzącego dla stacji metra i skierowane były w tym samym kierunku, w stronę kopuły.

- Ktoś tu przeżył! – ucieszył się autentycznie Kresh’tańczyk – Jeśli wydeptano je w tym pyle, znaczy, że szedł tu ktoś w próżniowym kombinezonie, prawda?

- Prawda – odpowiedział kiwnięciem głowy Nathaniel – Pięć, może sześć osób, z dużym obciążeniem. Chyba ktoś nas ubiegł w wyścigu po glorię i chwałę i to na styk. Jakaś ekipa ratunkowa wyprzedziła nas schodząc innym przejściem. Senator będzie wniebowzięty.

- To co robimy, zawracamy? – zapytał Mikael spoglądając w głab pustej, przesyconej atmosferą śmierci promenady.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 16:26, 01 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.15, rafineria Borsalis

Gordon Corey – a przynajmniej podający się za niego mężczyzna – przyjął do wiadomości polecenie wydane przez dziewczynę, potwierdził je kiwnięciem głowy. Wciąż pozostając na muszce tasera odwrócił ostrożnie fotel, nie chcąc Anny widać w żaden sposób prowokować do jakiegoś agresywnego i potencjalnie niebezpiecznego w skutkach posunięcia.

Jego ukryte w rękawicach dłonie zawisły wyczekująco nad klawiaturą.

- Otwórz menu diagnostyczne, w górnym lewym rogu ekranu – poleciła po sekundzie namysłu Anna, próbując skutecznie dzielić swą uwagę pomiędzy więźnia i monitor stacji roboczej – Na początek chcę widzieć parametry systemu. Wrzuć na ekran wszystkie sygnalizowane błędy.

Corey zaczął stukać nieporadnie w klawiaturę, demonstrując tempo zdradzające małe obycie z komputerowymi terminalami albo nadmierne przywiązanie do ekranów dotykowych. Anna ćwiczyła przez wiele godzin zarówno z terminalami dotykowymi jak i hologramami, ale największy sentyment zawodowy czuła właśnie do antycznej, coraz powszechniej wypieranej z użytku klawiatury.

- Dobrze, kliknij w okienko dotyczące zakłóceń w transmisji danych modułowych – poleciła po błyskawicznej lekturze zawartości ekranu – Dobrze, teraz cofnij się ekran wyżej i wejdź w ustawienia systemu. Kliknij w preferencje użytkownika, nie tam, niżej. Dobrze, teraz wstukaj w wolne pole kod APM i zatwierdź Enterem.

- Co to, jakis kod dostępu? – zainteresował się milczący dotąd operator – Znasz nasze oprogramowanie?

- Klasyczna komenda, powtarzająca się w wielu modułach narzędziowych Microsoftu – odpowiedziała dziewczyna – APM to skrót od komendy Akceptacja poleceń Manualnych. Dzięki temu ustawieniu będę mogła uzyskać wyższy stopień ważności od komend wydawanych automatycznie przez system. Przejdź teraz do menu sterowania układami zabezpieczającymi.

Anna przesunęła się nieco w bok, by móc śledzić wzrokiem zarówno ekran komputera jak i profil Coreya. Mężczyzna wydawał się być skupiony na swej pracy, ale spostrzegła, że zerkał na nią co chwila w błyskawiczny sposób, natychmiast odwracając wzrok.

- Świetnie, teraz wybierz opcję zraszaczy, jest trzecia od dołu na liście. Które musimy włączyć?

- Wszystkie od poziomu D4 w dół – odpowiedział mężczyzna.

- Jeśli najedziesz na okienko zraszaczy, rozwinie ci się nowe menu. O, właśnie. Kliknij w aktywację. Zaznacz odpowiednie poziomy za pomocą myszy. Świetnie. Teraz jeszcze raz okienko aktywacji, wystarczy raz kliknąć.

Na ekranie komputera zaczęły wyskakiwać kolejne okienka komunikatów systemowych, nakładające się na siebie. Anna zaczęła je śpiesznie czytać, machnięciami tasera dając Coreyowi znać, kiedy ma zamknąć każde w kolejności.

- I po robocie! – wyrzuciła z siebie, kiedy mężczyzna zamknął ostatni komunikat – Wszystkie zraszacze z wyjątkiem poziomu E3-18 działają. Przy okazji system zaczął tłoczyć do tuneli gaz tłumiący płomienie. Mam nadzieję, że ci biedacy na dole mają maski tlenowe, inaczej mogą się potruć, ale nie było innego wyjścia. Albo by się żywcem spalili albo udusili.

- Wszyscy mają aparaty tlenowe na standardowym wyposażeniu – uspokoił ją Corey, siedzący nieruchomo z rękami opartymi o klawiaturę – Doskonała robota, nieznajoma ekspertko. Skoro już tutaj jesteś i znasz się na tej robocie, wyjaśnij mi jeszcze znaczenie tego wydruku, leży tam na drukarce.

Był cholernie szybki i cholernie sprytny. Odwróciła głowę tylko na ułamek chwili, cały w dodatku czas celując do niego z tasera. Kiedy jej spojrzenie spoczęło na pustej kartce papieru, zrozumiała całą istotę podstępu.

Miał zaledwie sekundę na działanie, ale w zupełności mu to wystarczyło. Obracając się z niebywałą szybkością w fotelu podbił jej uzbrojoną rękę w górę, zaś ciosem nogi podciął dziewczynę w miejscu przewracając ją na blat terminala. Jęknęła głucho, kiedy impet zderzenia z meblem pozbawił ją na chwilę tchu. Corey wykręcił rękę dziewczyny wytrącając jej taser z palców, a potem zręcznym ruchem przerzucił sobie ofiarę przez ramię ciskając ją na podłogę pomieszczenia.

Grzmotnęła w posadzkę niczym odcięta od linek marionetka, jęknąła ponownie czując promieniujący w okolicach krzyża ból, sygnalizujący silne stłuczenie. Kiedy podniosła głowę tocząc wokół oszołomionym wzrokiem, napotkała wymierzoną między oczy lufę pistoletu.

- Koniec tych gierek – wycedził przez zęby Gordon Corey – Kim ty jesteś?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 17:47, 01 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.15, tunel komunikacyjny Maglev-17

Max Blunt pojął w ułamku sekundy ogrom popełnionego w ocenie sytuacji błędu. Kimkolwiek byli ludzie siedzący na platformach wagoników, na pewno nie mieli pokojowych intencji i raczej nie należeli do ivendońskich formacji ratunkowych, dobitnie świadczyła o tym broń, która pojawiła się momentalnie również w rękach pozostałych z nich.

Lecz pokładowy inżynier Aurory nie należał do specjalistów spędzających cały czas w zakamarkach maszynowni, miał za soba nieco ekstremalnych doświadczeń wyniesionych nie tylko z wojny pogranicznej z Nommo, ale i kilkunastu innych akcji, zwłaszcza wymierzonych przeciwko federalnym piratom. Wiedziony instynktem, w tym samym momencie zaczął się cofać za najbliższy filar stacji i ściągać z ramienia swój laser. Dwa pistolety maszynowe napastników zaterkotały w tej samej chwili, konwencjonalne pociski zaczęły roztrzaskiwać ceramiczne płytki tworzące pokrycie filara i pobliskiej ściany. Max przywarł plecami do wspornika włączając akumulator w swoim karabinie. Był to model BT-14 produkowany na mocno zmodyfikowanej licencji Militechu przez rhisańskie zakłady Steeldorfa, ochrzczony przez wzgląd na silny kondensator wiązki nazwą Manstoppera.

Zielona ikona u podstawy gniazda zasilającego świadczyła o pełnej baterii. Max syknął przez zęby widząc rozpryskujące się fragmenty ściennej ceramiki, siejące na wszystkie strony ostrymi jak igły odłamkami. Co prawda w stacji kolejki panowało odpowiednie ciśnienie, niemniej jednak mężczyzna wolał uniknąć przebicia swego skafandra, bo w razie konieczności ucieczki na rozszczelniony poziom kompleksu znalazł by się momentalnie w pułapce własnego stroju.

Podniósł błyskawicznym ruchem lufę broni i dwiema nitkami laserowej energii zniszczył najbliższe sufitowe lampy. Terkot automatów nie słabł, dołączyły do nich następne, siejące spustoszenie w części peronu stanowiącej kryjówkę Maxa. Mężczyzna pojął, że jeśli nie zacznie zdecydowanie działać, jego chwilę będą policzone. Pociąg zbliżał się do filara tworzącego osłonę ratownika, a kiedy go minie, Max znajdzie się na muszkach ośmiu pistoletów. Bez względu na to jaki szybki by nie był w pociąganiu za spust, takiej konfrontacji nie miał prawa przeżyć.

Obracając się w miejscu ugiął nogi, a potem skoczył niczym sprężyna prosto w ciemny otwór jakiegoś pomieszczenia technicznego na ścianie peronu, nisko trzymając głowę i składając ręce niczym pływak. Znajdujący się na lorach strzelcy zmienili natychmiast cel, ale manewr Maxa i tak nieco ich zaskoczył. Inżynier wpadł za próg pomieszczenia ścigany gradem kul, które podziobały futrynę drzwi.

Z ust Blunta wydarł się stłumiony wizg bólu, kiedy nagłe szarpnięcie prawą łydką przemieniło się w silny piekący ból. Marynarz przetoczył się przez ramię, zerwał z trudem na nogi czując natychmiast, że coś było nie tak z jego prawą nogą. Wpadające do wnętrza szatni kule podziurawiły z metalicznym stukotem kilka szafek na ubrania, roztrzaskały ścienne lustro.

- Jezu! – jęknął Max opierając się ramieniem o ścianę i celnym strzałem z lasera rozwalając migającą nierytmicznie jarzeniówkę – Co wam odpierdzieliło?

Przez chwilę kręciło mu się w głowie, bardziej z powodu świadomości, że cudem umknął śmierci na peronie niż wskutek bólu promieniującego z rany postrzałowej. Nie miał czasu oglądać poszarpnanej nogawki skafandra, jego głowę zaprzątał bardziej palący problem: jak wydostać się z tej cholernej pułapki. Nie łudził się nadzieją, że zdoła obronić ciasne małe pomieszczenie, musiał uciekać.

Na drugim końcu pokoiku znajdowały się następne drzwi, również otwarte, chociaż z miejsca pod ścianą nie potrafił odczytać wiszącej na nich tabliczki.

Terkot na peronie ucichł, ale Max wiedział, że to pozorny spokój. Wciąż pozostawał w śmiertelnym niebezpieczeństwie, a co gorsza – nie miał pojęcia, w co takiego wdepnął.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 20:59, 01 Cze 2009
Stan
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 11 Mar 2009
Posty: 242
Przeczytał: 0 tematów






No dobra, Frank chyba też powinien się czymś zająć. Chociaż nie będzie to tak dramatyczne. Po prostu przejdzie się po poziomie, szukając innego dojścia do głównego generatora. Jeśli znajdzie jakąś konsolę, nie omieszka sprawdzić, czy nie ma dostępu do planu budynku.
Jeśli nic nie wypali, Frank spróbuje desperackiego kroku: wejście piętro wyżej nad pomieszczenie z generatorem i sprawdzi, czy podłoga dobrze się trzyma Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:29, 01 Cze 2009
Karina
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 02 Kwi 2009
Posty: 130
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Kresh'ta
Płeć: Kobieta





Czuła, że mężczyzna celujący w nią pistoletem wcale nie nazywał się Gordon Corey. I że popełniła błąd, nie zabijając go.

Była trochę zdezorientowana, ale starała się skupić myśli.

-Anna Zarros, - Wstała powoli, patrząc na mężczyznę z nienawiścią. -Córka Jakuba Zarrosa, działacza politycznego na Rhise. Na Mariposie jestem przejazdem, pisałam pracę na studia dziennikarskie. Studiuję też informatykę, stąd moja znajomość systemów. Chcesz jeszcze jakieś szczegóły, czy możesz już to opuścić?
Zobacz profil autora
PostWysłany: Pon 21:41, 01 Cze 2009
Krisu
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 31 Sie 2007
Posty: 423
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław





Tymczasem Aurora majestatycznie zmierzała ku gwiazdom... a w sumie z jej majestatu to gówno wyszło przez te cholerną zawieruchę.
Gdyby John wiedział jaka jest sytuacja jego towarzyszy przyszło by mu do głowy akcja stareńkiego filmu oglądanego jako mały szkrab - DieHard 3. Ale, że w słodkiej nieświadomości umykał na orbitę jego umysł zaprzątała jedynie koncentracja na sterach i wyczekiwanie na łączność ze statkami na orbicie. Aby uniknąć kraksy nadawał w kółko sygnał o swoim starcie coby ratownicy nie wpadli na niego podczas manewru...

Die Hard 3... skubaniec Wink
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 6:25, 02 Cze 2009
namakemono
Gracz Roku 2009
 
Dołączył: 19 Paź 2008
Posty: 838
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Łódź
Płeć: Mężczyzna





No nic, dokończmy zadanie, upewnijmy się, że senator już został uratowany, a jeśli rzeczywiście tak się stało, to pójdziemy powoli śladami ratowników. Jeśli ich spotkamy, to przekażemy im pełną informację na temat aktualnych wydarzeń. Na tyle pełną, na ile sami ją znamy, oczywiście.

O ile senator rzeczywiście został uratowany i o ile ratownicy to ratownicy, ale póki co, nie mamy żadnych przesłanek, żeby sądzić, że jest inaczej.
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 10:02, 02 Cze 2009
Freeks
Elokwentny gracz
 
Dołączył: 04 Sty 2009
Posty: 679
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Wrocław/Świdnica





Keth - do następnej przygody Max, lub inna postać, która zastąpi tragicznie zmarłego mechanika zechce wyrobić pozwolenie na granaty. Choćby ogłuszające ;p

Co do działania - staram się wstać, z lasera zrobić prowizoryczną kule do chodzenia. Oby tylko kości mi nie zgruchotało, bo wtedy niedaleko zwieję... Przez drzwi i zrzucić szafki, tak by blokowały choć trochę przejście napastnikom. Jak znajdzie żyłkę/linkę/kabel to w miarę czasu postara się zrobić z niej potykaczke. Jakieś kable energetyczne - zerwać izolacje (chyba dalej mam jakieś narzędzia?) i rzucić kabel luzem, lub do kałuży wody/kawy/herbaty czegoś podobnego. Pewnie izolacja kombinezonu wytrzyma, ale może choć spali noktowizor i hud jeśli ktoś wdepnie. Gaśnicą też nie pogardzę - strzelić do takiej i napastnicy muszą czyścic wizjery z piany, może jakiś odłamek im gdzieś w ciele utkwi. Jeśli ma szeroki wylot to napchać doń potłuczonego szkła i jest prowizoryczny garłacz. Dalej pozbywam się żarówek - to oślepienie latarką to jak na razie moja jedyna przewaga. Byle tylko kości nie były zgruchotane. O wykrwawienie będę martwił się później. Podpierając się laserem wyciagam pistolet, gdyby mnie zaskoczyli zbyt szybko. Nie oddam skóry łatwo...
Zobacz profil autora
PostWysłany: Wto 23:28, 02 Cze 2009
Keth
Mistrz Gry
 
Dołączył: 30 Sie 2007
Posty: 4663
Przeczytał: 0 tematów

Skąd: Nibylandia
Płeć: Mężczyzna





8 lutego 2309, godz. 11.17, rafineria Borsalis

- Nie tak szybko - syknął Corey robiąc krok w stronę dziewczyny i celując w jej serce ze swojego pistoletu - Nie znam żadnego Jakuba Zarrosa, nigdy zresztą nie byłem na Rhise. Nosisz skafander bez mariposańskich oznakowań, więc jesteś spoza kolonii. Skąd się tu wzięłaś?

Nie widziała powodu, dla którego miałaby kłamać, zresztą domyślała się, że w razie kłamstwa mężczyzna szybko usidli ją podchwytliwym pytaniem, a zyskawszy potwierdzenie swych podejrzeń zrobi coś głupiego i niepotrzebnego.

Na przykład pociągnie za spust broni. Widziała w jego błyszczących za osłoną hełmu oczach posępną desperację i jakąś zawziętość, która wywoływała u niej ciarki.

- Jestem pasażerką towarowca, który włączył się do akcji ratunkowej - odparła wzruszając ramionami - Wylądowaliśmy kilkadziesiąt minut temu. Moi towarzysze próbują uruchomić inne systemy bezpieczeństwa, mnie wysłali do zraszaczy.

Lufa pistoletu nawet nie drgnęła, twarde oczy Coreya zdawały się przewiercać Annę na wylot.

- Jaki to statek, z Ivendo? - zapytał podejrzliwie.

- Mały towarowiec z orbitala Ivendo, w drodze na Rhise - odpowiedziała zgodnie ze swoją znikomą wiedzą na temat typów i klas kosmicznych statków - Trafiliśmy tutaj przez przypadek, kapitan zareagował na sygnał alarmowy.

Gordon Corey milczał przez chwilę, analizował coś w myślach. Jego następne pytanie nieco ją zaskoczyło.

- Widzieliście po drodze coś dziwnego? Coś niepokojącego?

- Człowieku! - parsknęła z nieudawaną irytacją - Tu wszystko jest dziwne i niepokojące, co ja mówię, jest przerażające! Widziałam ludzkie zwłoki, wszędzie zniszczenia...

- Spotkaliście żywych ludzi? - przerwał jej machnięciem dłoni.

- Na razie tylko w kontroli lotów - odpowiedziała gniewnie - Przywróciliśmy im zasilanie, bo by się podusili.

- Bogu dzięki, Garret i spółka są cali - roześmiał się z ulgą Corey. Spojrzał na nią raz jeszcze uważnie, a potem przełożył pistolet do lewej dłoni, prawą zaś wyciągnął w stronę dziewczyny w geście przywitania.
Zobacz profil autora
TR - Godzina Chwały
Forum RPG online Strona Główna -> Traveller
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 16 z 34  
Idź do strony Poprzedni  1, 2, 3 ... 15, 16, 17 ... 32, 33, 34  Następny
  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin